Nie widać końca procesu lustracyjnego byłego posła PSL, długoletniego Prezesa Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Olsztynie Adama Krzyśkowa.
W przypadku posła ludowców, to oczywiście sąd zadecyduje, czy skłamał on w swoim oświadczeniu lustracyjnym i czy był, czy też nie komunistycznym konfidentem. Mamy jednak tu do czynienia z sytuacją, kiedy przedłużający się proces, którego idea opierała się na chęci wyeliminowaniu z życia publicznego komunistycznej agentury, a przynajmniej zamknięcia jej dostępu do pełnienia, wymagających zaufania publicznego funkcji, trwa tak długo, iż umożliwiło to oskarżonemu bez przeszkód odbycie pełnej kadencji posła, a także, długoletnie pełnienie równie eksponowanej, może nawet nie mniej popłatnej, funkcji prezesa Wojewódzkiego Funduszu.
Pochodzący ze Ścinawy na Dolnym Śląsku Adam Krzyśków w wieku trzydziestu lat, tj. w roku 1990 został wójtem Świętajna, i funkcje tę pełnił przez dwie kadencje. Następnie przez trzy kadencje był z ramienia PSL radnym sejmiku warmińsko-mazurskiego. W latach 2001 i 2005 bez powodzenia co prawda kandydował do Sejmu, jednakże w wyborach 2007 r. uzyskał mandat z list PSL. Wówczas zmuszony był do złożenia oświadczenia lustracyjnego.
Pseudonim „Alek" kojarzymy dotychczas z byłym postkomunistycznym prezydentem RP Aleksandrem Kwaśniewskim, którego konfidencjonalna przeszłość została już jakiś czas temu przedstawiona na łamach periodyku IPN. Jednakże dla mieszkańców Warmii i Mazur, pseudonim „Alek" od kilku lat, za sprawą procesu lustracyjnego, kojarzy się z Adamem Krzyśkowem. Zdaniem białostockiego prokuratora Biura Lustracyjnego Krzyśków miał przyjąć ten pseudonim w połowie lat osiemdziesiątych, w trakcie współpracy z poprzedniczką WSI, WSW.
Problemy Krzyśkowa z oświadczeniem lustracyjnym zaczęły się w grudniu 2010 r. W składanym oświadczeniu lustracyjnym, powinien był się przyznać, bądź nie, do współpracy z komunistycznymi służbami. W ocenie pionu lustracyjnego IPN złożył on fałszywe oświadczenie lustracyjne, w którym zataił fakt swojej współpracy z wojskową bezpieką, której miał być tajnym współpracownikiem, w czasie kiedy był słuchaczem Ośrodka Szkolenia Wojsk Inżynieryjnych w Ełku w latach 1985-1987. Do takiego wniosku doszła w toku szeroko zakrojonej kwerendy prokurator Agnieszka Rusiłowicz. Materiałów było tak dużo, i zawierały na tyle poważne dowody, aby skierować do sądu wniosek o wszczęcie postępowania lustracyjnego oraz orzeczenie kłamstwa lustracyjnego przez parlamentarzystę. 12 lutego 2011 r. Sąd Okręgowy w Olsztynie zdecydował o wszczęciu postępowania lustracyjnego.
Poseł Krzyśków przekonuje o swojej niewinności. Przyznał się, co prawda do kontaktów z WSW, podczas odbywania służby w jednostce wojskowej, jednakże miały to nie być kontakty, co do których odnosi się ustawa lustracyjna. W jego ocenie, kontakty te miały charakter oficjalny i „służyły dobru podległych mu żołnierzy". Zatem według niego wszelkie kontakty z komunistyczną wojskówką wynikały z obowiązków służby. Podczas takich spotkań miał dzielić się z oficerem spostrzeżeniami na temat niewłaściwego zachowania zawodowych wojskowych. Miał też podpisać dokument o zachowaniu tych rozmów w tajemnicy. Krzyśków zaprzeczał jednak, aby podpisywał jakiekolwiek zobowiązanie do współpracy.
Adwokat Krzyśkowa podejmował próby odrzucenie wniosku IPN ze względu na chroniący posła immunitet. Powoływał się przy tym na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z lipca 2010 r., zgodnie z którym postępowanie lustracyjne ma charakter odpowiedzialności karnej, a zatem sąd wymagałby zgody sejmu na ściganie posła Krzyśkowa. Sąd jednak odrzucił tę przesłankę. Byłoby to w istocie obejście prawa i uniemożliwiało prowadzenie postępowań lustracyjnych w całym kraju.
Część procesu jest utajniona, dlatego na razie nie znamy wielu istotnych treści z jego przebiegu, jak chociażby zeznań świadków, którymi są oficerowie: prowadzący, czy były szef WSW z ełckiej jednostki. Po zakończonym procesie, a być może jeszcze w jego trakcie, zostaną one ujawnione. W przypadku sprawy Krzyśkowa zeznania uzupełniają te dokumenty, które przetrwały pożogę lat 1989-1990. Z zeznań oficerów WSW, m.in. kpt. Romana T. wynika, że TW „Alek" został przez niego pozyskany i wykorzystywany operacyjnie w ramach prowadzonej przez służbę sprawy kontrwywiadowczej. Zachowały się dowody świadczące, iż agent był nawet wynagradzany za swoją współpracę. Jest to zawsze, w przypadku każdej współpracy agenturalnej okoliczność bardzo obciążająca i po prostu mało chlubna. Do spotkań, jak to w takich wypadkach często bywało, miało dochodzić przeważnie w lokalach gastronomicznych. Współpracę „Alka" przerwało ukończenie służby wojskowej i rozpoczęcie pracy w Nadleśnictwie Spychowo.
25 czerwca 2013 r. olsztyński Sąd Okręgowy wydał wyrok, uznając, iż Adam Krzyśków nie złożył fałszywego oświadczenia lustracyjnego. Wyrok jednak nie był prawomocny. Krzyśków oświadczył, że innego wyroku się nie spodziewał, przyznając iż był to dla niego trudny czas. Media informowały, iż wyrok „nie zadowolił śledczych z IPN w Białymstoku...", którzy złożyli w tej sprawie apelację. Na dowód tego, że sądy w Olsztynie uniewinniają w sprawach lustracyjnych, przywołano sprawę Władysław Kordana, byłego prorektora UWM, którego uniewinniono od zarzutów kłamstwa lustracyjnego. Bez mała pół roku później, 8 grudnia 2013 r., Sąd Apelacyjny w Białymstoku wyrok olsztyńskiego sądu w sprawie oświadczenia lustracyjnego ludowca uchylił. Poinformowano, iż Adam Krzyśków będzie ponownie lustrowany. Wówczas nie był on już posłem, był tylko prezesem zarządu Funduszu w Olsztynie, tylko... lub aż. W międzyczasie Krzyśków został też, ktoś powiedziałby, w nagrodę... prezesem wszystkich prezesów, czyli prezesem Konwencji Prezesów Wojewódzkich Funduszy...
Marcin Wierzbicki
PS. Dotychczas prawomocnym wyrokiem zakończył się proces autolustracyjny byłego dziekana Wydziału Teologii UWM Cypriana Rogowskiego, uznanego przez sąd za agenta TW „Kamil". Głośnym echem obiła się sprawa autolustracyjna byłego prorektora olsztyńskiego uniwersytetu Władysława Kordana, którego proces po pięciu latach zakończył się wycofaniem samego lustrowanego.
Od redakcji:
Podczas procesu wytoczonego przeciwko „Debacie" za artykuły Adama Jerzego Sochy i Bogdana Bachmury, przez byłego już dyrektora oddziału IPN w Białymstoku Cezarego Kuklę, wyszły na jaw kulisy odwołania z funkcji naczelnika Biura Lustracyjnego prokurator Agnieszki Rusiłowicz. Ze wstrząsających zeznań świadków, w tym samej prokurator wynikało, iż jej problemy zawodowe, zakończone odwołaniem z funkcji, z pogwałceniem procedur, bez wiedzy bezpośrednich przełożonych w centrali IPN, miały bezpośredni związek ze wszczęciem przez prokurator Agnieszkę Rusiłowicz procesu lustracyjnego posła PSL Adama Krzyśkowa. PSL wykorzystało moment pełnienia obowiązków prezesa IPN, po tragicznej śmierci Janusza Kurtyki, przez „ludowca", który odwołał prokurator Agnieszkę Rusiłowicz z funkcji naczelnika.
Cezary Kuklo proces z „Debatą" przegrał, ale cała ekipa, która pomagała mu w procederze prześladowania pracowników, nie godzących się na sposób zarządzania oddziałem IPN, zachowała swoje stołki i apanaże.
Skomentuj
Komentuj jako gość