Jaszczur – Społeczna Inicjatywa Mieszkańców Olsztyna chciałaby przemianować plac Franklina D. Roosevelta na plac Narodowych Sił Zbrojnych. Wydawać by się mogło, że głosy w tej sprawie będą podzielone, a jednak nie, tak przynajmniej wynika z artykułu Ewy Mazgal „Delano znaczy zdrada" (Gazeta Olsztyńska, 22.12.2014).
Prześledźmy poszczególne wypowiedzi rozmówców cytowane przez autorkę. Profesor Rafał Wnuk oznajmia: „NSZ traktuję z nieufnością taką samą, jak antydemokratyczną, również wrogą Polskiemu Państwu Podziemnemu i Rządowi RP na uchodźstwie, PPR i bojówkę zbrojną – Armię Ludową". Zestawienie zbrojnej, komunistycznej agentury, jaką była AL, z NSZ, walczącymi najpierw z Niemcami, później bohatersko stawiającymi czoła Sowietom, uznanym przez kierownictwo polityczne NSZ za równoważnego wroga, stawia pod znakiem zapytania kompetencje historyka z KUL. Żołnierze AL w PRL zasilali szeregi KBW, LWP, UB, MO – organizacji zniewalających Polaków, natomiast żołnierze NSZ byli mordowani, torturowani, szykanowani; więziono ich nawet do połowy lat 70. Żadna inna formacja wojskowa nie była tak zwalczana przez władzę ludową, a przecież większość jej członków to byli chłopscy synowie. W kraju przeżyło 7 – 10 % żołnierzy NSZ, ok. 60 tysięcy nie doczekało wolnej Polski. Według profesora „wizja polskości NSZ była oparta na ksenofobii, antysemityzmie i radykalnym nacjonalizmie". Same kalumnie, żadnej egzemplifikacji. Warto by może sięgnąć po współczesne, naukowe opracowania dotyczące historii Narodowych Sił Zbrojnych. W pierwszym rzędzie po trzytomową, rzetelnie udokumentowaną, pracę Leszka Żebrowskiego poświęconą NSZ, a dodatkowo przeczytać znakomitą powieść Elżbiety Cherezińskiej „Legion" o tych, „którzy nie poddali się nikomu", czyli Brygadzie Świętokrzyskiej. Był to największy związek taktyczny NSZ, który zapisał chlubną kartę w najnowszych dziejach oręża polskiego. W jego szeregach walczyli też Żydzi. W oddziale kpt. „Żbika" lekarzem był Żyd Julian Kamiński, u kpt. „Stepa" walczył Żyd o pseudonimie „Dzik", który zginął w walce z Niemcami; matka pchor. „Zeusa" była Żydówką, por. „Jaxa" miał w swoim oddziale Żyda. W czasie marszu na Zachód w grupie gospodarczej były trzy Żydówki. Z obozu koncentracyjnego w czeskim Holiszowie NSZ uratował prawie trzysta Żydówek. Znamienne było powitanie Brygady, po tym jak wspólnie z Amerykanami wzięła do niewoli sztab XIII armii niemieckiej, przez generała Patona: „na Boga, powinniśmy podrzeć to cholerne, podłe porozumienie z Sowietami i ruszyć na wschodnie granice".
Następny głos oddano pisarce, Tamarze Bołdak – Janowskiej, która stwierdziła: „...część z nich stała się leśnymi bandami. NSZ odpowiada za pacyfikację pięciu białoruskich wiosek (sic!). Pamiętam z dzieciństwa na Podlasiu, że ciągle ktoś ginął". Postawmy zatem pytanie: jaka część NSZ, czy było to 10 , 15 %, czy większy odsetek oddziałów zszedł na ścieżkę bandytyzmu? Gdzie są dowody takich opinii? Według istniejących dokumentów NSZ nie dokonały nigdy żadnej pacyfikacji wsi. Dalszy ciąg wypowiedzi jest równie emocjonalny: „nie pokocham Stepana Bandery i nie pokocham NSZ w całości. Nie przepadam też za amerykańskimi politykami. Wolę jednak Roosevelta od drugorzędnego aktora Reagana". Już samo zrównanie ukraińskiego ludobójcy, twórcy UPA, z oddziałami NSZ to potwarz. Może też i Ronald Reagan był drugorzędnym aktorem, za to na pewno był jednym z największych prezydentów USA XX wieku. Złamawszy bowiem potęgę zbrojeń ZSRS, „imperium zła", jak go określał, przyczynił się do odzyskania suwerenności krajów Europy Środkowej, w tym Polski. Warto też pamiętać, że za jego dwóch kadencji znacząco wzrosła potęga gospodarcza Stanów Zjednoczonych.
Wypowiedź kolejnego rozmówcy zadziwia i zasmuca. Świetny olsztyński historyk, Henryk Falkowski, uznaje wprawdzie Roosevelta za zdrajcę sprawy polskiej, a więc tego, który bez mrugnięcia oka oddał Polskę Stalinowi, wcześniej tuszując prawdę o Katyniu i łudząc obietnicami gen. Sikorskiego, ale jednocześnie przyznaje, że nazwę placu pozostawiłby bez zmian. Nie wyjaśnia dlaczego, czy to zwykły oportunizm, czy jakaś niechęć do narodowców. Uznaje wszakże, że warto żołnierzy NSZ, mimo że ich losy były różne (to znaczy jakie? – K.Cz) w jakimś miejscu upamiętnić, choćby po to, byśmy dyskutowali o historii. Doprawdy, czy tylko dlatego?
Kolejny rozmówca Ewy Mazgal, historyk Tadeusz Baryła z OBN w Olsztynie, przestrzega przed „majstrowaniem" przy nazwie placu Roosevelta, bo to na pewno zdziwiłoby ambasadę USA. Bardzo to odkrywcze stanowisko.
Z kolei mecenas Józef Lubieniecki wraca do dawnego, wspólnego z Grażyną Langowska, pomysłu o zmianie nazwy placu Roosevelta na Reagana. Biorąc pod uwagę aktualny skład Rady Miasta i lokalne media, NSZ jako patron placu nie wchodzi w rachubę, natomiast powyższa propozycja ma szansę realizacji. Z dwojga złego PO i postkomuniści postawią na Reagana, tylko co na to administracja Baracka Obamy, strach pomyśleć. Ale przy okazji J. Lubieniecki nie może sobie odmówić kąśliwej uwagi: „A w NSZ nie wszystkie oddziały miały piękną kartę. Niektóre zachowywały się grabieżczo. Ja bym z tą nazwą nie ryzykował". Odwagi, panie mecenasie, które to oddziały grabiły ludność, proszę wymieniać, byle z prawniczą precyzją.
Z zapisanej w artykule rozmowy wynika niezbicie, że nikt z rozmówców – trzech historyków, prawnik, pisarka – nie opowiada się za zmianą nazwy placu. To w istocie pluralizm wypowiedzi.
Warto na koniec przytoczyć fragment modlitwy żołnierzy NSZ, by czytelnicy zapoznali się z duchem, który towarzyszył najdzielniejszym z dzielnych: „ Panie Boże Wszechmogący – daj nam siły i moc wytrwania w walce o Polskę, której poświęcamy życie. Niech z krwi niewinnie przelanej braci naszych, pomordowanych w lochach gestapo i czeki, niech z łez naszych matek i sióstr, wyrzuconych z odwiecznych swych siedzib, niech z mogił żołnierzy naszych na polach całego świata – powstanie Wielka Polska". Amen.
Krzysztof Czacharowski
Artykuł ukazał się w styczniowym numerze miesięcznika "Debata"
Skomentuj
Komentuj jako gość