Olsztyńscy radni odrzucili głosami 10:7 "Europejską Kartę Równości Kobiet i Mężczyzn w Życiu Lokalnym" tym samym odsuwając od nas widmo pełzającego zapateryzmu. Niewątpliwy wpływ na głosowanie miało wystąpienie przed radnymi Bogdana Bachmury, który uświadomił naszym przedstawicielom w Radzie Miasta czym ten kuriozalny dokument w rzeczywistości jest. Po głosowaniu radna Joanna Sosnowska stwierdziła, że tacy ludzie jak Bachmura nie powinni mieć prawa wygłaszania mów przed radnymi. No cóż, radna Sosnowska wyznaje widocznie jakobińską zasadę, że nie ma wolności dla przeciwników ( jakobińsko rozumianej) wolności. Oto wystąpienie Bogdana Bachmury:
Szanowni Państwo
Powołanie pełnomocnika i rady ds. równości kobiet i mężczyzn dało początek nowej jakości w historii ostatnich dwudziestu lat naszej Rady Miasta. Jako pierwszy w Polsce olsztyński ratusz stał się terenem realizacji ideologicznego projektu znacznie odbiegającego od dotychczasowych zadań podejmowanych przez nasz samorząd. Bezpośrednią konsekwencją tej decyzji jest dzisiejsze głosowanie nad przyjęciem Europejskiej Karty Równości Kobiet i Mężczyzn w Życiu Lokalnym. Zapoznałem się z tym liczącym17 stron dokumentem i uznałem, że moim moralnym obowiązkiem jest zwrócenie się do państwa, nie tylko w imieniu stowarzyszenia ŚW, ale znacznie szerszego środowiska, o odrzucenie projektu uchwały dotyczącej przyjęcia Europejskiej Karty Równości Kobiet i Mężczyzn.
Nie jest to dokument wymagający jedynie deklaracji moralnego poparcia. Jego przyjęcie zobowiązuje sygnatariusza do „opracowania Równościowego Planu Działania” i „zaangażowania wszystkich instytucji i organizacji na swoim terenie, aby w praktyce promować prawdziwą równość”. Autorzy dokumentu nie pozostawiają złudzeń, na czym polegają nierówności, które należy przy tak zmasowanej ofensywie wszystkich podlegających Ratuszowi instytucji wyrównać. „Te nierówności są wynikiem społecznych konstrukcji bazujących na licznych stereotypach obecnych w rodzinie, edukacji, kulturze, mediach, miejscu pracy, społeczeństwie. Jest wiele dziedzin, w których możliwe są działania, poprzez przyjęcie nowego podejścia i wprowadzenie strukturalnych zmian”. Nic dodać, nic ująć. Zasiadający w Radzie ds. równości kobiet i mężczyzn Młodzi Socjaliści, Zieloni 2004 i Kampania przeciw Homofonii mają przeprowadzić na terenie samorządu nową reedukację społeczeństwa, kolejną rewolucję obyczajową, mającą na celu, jako to się mówiło za minionego ustroju „wyplenienie ostatnich pozostałości dawnej burżuazyjno-mieszczańskiej mentalności”. Rewolucji w której prym wiedzie Hiszpania premiera Zapatero, chociaż i on zlikwidował tam ostatnio ministerstwo równości. Skupmy się jednak na „prawdziwej” równości, którą mają nam ufundować na gruzach dotychczasowych stereotypów nowi rewolucjoniści. „Równość kobiet i mężczyzn jest podstawowym prawem wszystkich i istotną wartością każdej demokracji’ – czytamy w Karcie Równości. Jednak są dwa fundamentalnie różniące się sposoby realizacji równości. Pierwszy polega na równym i bezstronnym traktowaniu wszystkich obywateli pomimo wszystkich różnic pomiędzy nimi. O takiej równości mówi art. 32 i 33 Konstytucji RP. Jednak dzisiaj będziecie Państwo głosować nad realizacją innego typu równości polegającej na dążeniu do równych rezultatów, gdzie nie chodzi o to by wszyscy byli traktowani jednakowo pod każdym względem, lecz by wszyscy stali się jednakowi pod każdym względem. Takie przywrócenie stanu pierwotnej równości między na przykład kobietami i mężczyznami wymaga oczywiście nierównego traktowania jednostek, czyli dyskryminacji. Tym samym egalitarny cel niszczy środki do niego wiodące, a nierówne traktowanie prowadzi do wojny wszystkich ze wszystkimi. W bezpośrednim działaniu ten typ równości poznaliśmy kilka dni temu na przykładzie olsztyńskiej listy wyborczej SLD. Mechanicznie stosowane równościowe parytety doprowadziły do ograniczenia list wyborczych do 34 zamiast możliwych 50 osób. Z kandydowania musiało zrezygnować 16 mężczyzn, bo zabrakło chętnych do kandydowania kobiet. Już marksiści podejście do równości oparte na równym traktowaniu wszystkich, nazywali pogardliwie „formalnym”. Z tą tylko różnicą, że na drodze do ich idealnie klasowo egalitarnego społeczeństwa stali burżuje, kułacy i niepracujący inteligenci. Przypominam o tym, bo dzisiejsze głosowanie nad nazwaniem ulicy imieniem Grażyny Langowskiej i wprowadzeniem skrajnie ideologicznej uchwały równościowej ma wymiar symboliczny. Znałem Grażynę wiele lat. Była moją nauczycielką, a później koleżanką z antykomunistycznej opozycji. Była osobą w pełni świadomą istoty zła komunizmu i wiele przeszła w imię walki z ową „prawdziwą” równością. Była też świetną polonistką walczącą z takimi właśnie, jak w Europejskiej Karcie językiem drętwej nowomowy urągającym elementarnym zasadom języka polskiego.
Europejska Karta Praw zobowiązuje sygnatariuszy do „przeprowadzenia szerokich konsultacji przed przyjęciem Równościowego Planu Działania”. Jednak pomimo częstych odwołań do demokracji nie proponuje społecznych konsultacji i debaty na temat przyjęcia samej Europejskiej Karty. Wystarczy przeczytać ten dokument, aby przekonać się, jak potężne narzędzie ideologicznego oddziaływania dostają do ręki ludzie forsujący jej przyjęcie. Jak daleko idące zobowiązania, także materialne, nakłada on na lokalny samorząd. Gdzie jest zatem ta demokracja, której tak pełno w treści Europejskiej Karty? Reprezentuję, nie jedyne zresztą w Olsztynie, środowisko gotowe podjąć merytoryczną dyskusję nie tylko na temat sygnowania Karty przez olsztyński samorząd, ale również nad sensem powołania pełnomocnika i rady ds. równości. Co więc tak nagłego się stało, że chyłkiem i w pośpiechu łamane jest elementarne w demokracji prawo udziału obywateli w życiu lokalnym? Z czego wynika ten nerwowy pośpiech dotyczący dzisiejszego głosowania?
Mam nadzieję, że nie nadużyłem Państwa cierpliwości tym moim jedynym w ciągu waszej kadencji wystąpieniem. Być może niepotrzebnie mówię to wszystko, a moje obawy o wynik głosowania są płonne. Wszak większość w naszej Radzie Miasta mają partie, które na swoich sztandarach wypisały liberalizm i konserwatyzm. Liberalizm, który przede wszystkim ma zabezpieczać przed maksymalizacją równości , zaś konserwatyzm przed rewolucyjnym szaleństwem w każdej postaci. Zrobiłem to w przekonaniu, że angażowanie władz naszego miasta w nieustającą wojnę ideologiczną nie jest nikomu potrzebne. Dowód na to otrzymaliśmy kilka dni temu, kiedy to rada ds. równości została wykorzystana przez Panią Joannę Ostrouch w jej ostrym komentarzu przeciwko antyaborcyjnej wystawie przy Parafii św. Franciszka w Kortowie. Wystawy, która została następnie przez jej przeciwników ukradziona. Myślę, że dość mamy innych, zasługujących na szybkie rozwiązanie problemów, aby unikać przenoszenia podobnych sporów na teren Rady Miasta i dzielenia się z powodu konfliktów światopoglądowych. Dlatego proszę i apeluję do Państwa, abyście nie mylili głosowania z demokracją i odłożyli decyzję w tej sprawie, dając szansę na demokrację tym, którzy na Was głosowali.
Bogdan Bachmura
Skomentuj
Komentuj jako gość