"Chodziliśmy na Prusów już raczej po to, by wspierać Krzyżaków w wyprawach na Prusy, a potem na Żmudź. Tak było w 1322, 1329, 1336-37, 1366, 1371-72. Później nasze drogi z Krzyżakami ostatecznie się rozeszły. Gdy Zakon umocnił swoje panowanie w Prusach, wtedy w czasie wojen wojska polskie pustoszyły ziemie krzyżackie prześladując przy okazji pruskich poddanych Zakonu". Czytaj tekst Adama Kowalczyka.
Po wybraniu, tylko co większych wypraw Polaków na Prusy naliczyłem ich kilkanaście, w tym osiem wspólnych z Krzyżakami. Pominąłem tu liczne wyprawy połączone z akcją misyjną, podejmowane jeszcze przez Bolesława Chrobrego, bo brak o nim dobrych informacji. Po dłuższej przerwie wznowił je Bolesław Kędzierzawy, który w roku pańskim 1147, wspierany znacznymi siłami ruskimi ruszył na Prusy „i długo tam zabawił”, jak piszą w Rocznikach magdeburskich. Dużo chyba nie wskórał, bo 19 lat później podjął wyprawę na znacznie większą skalę. W roku 1166 Bolesław Kędzierzawy ruszył razem z bratem Henrykiem Sandomierskim podbić Prusów.
Oddajmy głos kronikarzowi: „Tędy po wąskiej ścieżce gnają na wyścigi pierwsze szeregi doborowego wojska, gdy [nagle] z zasadzki wyskakują z obu stron nieprzyjaciele; i nie tylko z dala rażą pociskami, jak to kiedy indziej czynić zwykli, lecz jak gdyby w tłoczni ściśniętych prasą rozgniatają. A ci tymczasem samorzutnie jak dziki rzucają się na zjeżone dzidy, jedni z żądzy zemsty, drudzy z chęci spieszenia na pomoc; i więcej ich pada pod ciężarem własnego natłoku niż od ciosów oręża. Niektórych zbroją obciążonych pochłonęła głębia rozwartej otchłani; inni ponoszą śmierć zaplątawszy się w zarośla i krzaki cierniste, [a] wszystkich ogarnia mrok szybko zapadającej nocy. Tak przez zdradziecki podstęp przepadło bitne wojsko! Tak zmarniała w niedorzecznej wojnie dzielność wspaniałych rycerzy! Wymowa najwymowniejszych nie starczyłaby, żeby chociaż powierzchownie napomknąć, a cóż dopiero szerzej opowiedzieć o ich imionach, osobach, szlachetnym pochodzeniu, rodowodzie, o godnościach, dzielności, skrzętności, dostatkach! Aż po dziś dzień różni ludzie na różne sposoby ich opłakują.”
Inaczej mówiąc pogrom Polaków był kompletny. Sam książę Bolesław wprawdzie ocalał wraz z garstką rycerzy, ale jego młodszy brat książę Henryk Sandomierski zginął. Dopiero następny książę senior Kazimierz Sprawiedliwy wraz z biskupem płockim podjął wyprawę w 1192 roku. Nawet odniósł zwycięstwo, ale jak zwykle okazało się, że nic z tego nie wynika. Trzeba było zaczynać od nowa. W roku 1222 uderza Henryk Brodaty z Konradem Mazowieckim, w 1223 znowu Konrad wspierany przez Świętopełka Gańskiego i Warcisława, księcia gniewsko-świeckiego. Już po sprowadzeniu Krzyżaków, książę Konrad Mazowiecki zorganizował w 1234 roku wspólną wyprawę z Krzyżakami i spustoszono ziemie Prusów nie napotykając oporu. Rok później zorganizowano wielką wyprawę książąt piastowskich oraz Świętopełka Gdańskiego i Krzyżaków. Po wkroczeniu do Ziemi Chełmińskiej wybudowano i umocniono gród w Kwidzynie. Następnie wkroczono do Pomezanii gdzie rozbito siły pruskie nad rzeką Dzierzgonią. Potem chodziliśmy na Prusów już raczej po to, by wspierać Krzyżaków w wyprawach na Prusy, a potem na Żmudź. Tak było w 1322, 1329, 1336-37, 1366, 1371-72. Później nasze drogi z Krzyżakami ostatecznie się rozeszły. Gdy Zakon umocnił swoje panowanie w Prusach, wtedy w czasie wojen wojska polskie pustoszyły ziemie krzyżackie prześladując przy okazji pruskich poddanych Zakonu.
Podsumowując, można chyba powiedzieć, że przynajmniej jeśli chodzi o tępienie Prusów, to z Krzyżakami łączyło nas swoiste braterstwo broni.Odbiega to dość znacznie od wizji historii namalowanej przez Matejkę i opisanej przez Sienkiewicza.
Adam Kowalczyk, publicysta, felietonista, były wydawca Gazety Warmińskiej.
Skomentuj
Komentuj jako gość