„Oczekiwanie pana Szymochy, że Sąd zastosuje cenzurę prewencyjną wobec nieistniejących jeszcze publikacji w połączeniu z „rewelacjami” na temat przyczyn utraconej prezesury Radia kazały nam przyjrzeć się osobie, którą pełnomocnik określił w piśmie procesowym jako „porządnego człowieka”. Nie wiadomo co spowodowało, że były działacz „Solidarności”, dopiero co prześladowany za próbę obalenia siłą ustroju PRL, przeżył tak silny wstrząs ideowy, że już w 1982 r. wstąpił do PZPR. Tym bardziej, że – jak sam twierdzi – pracę w redakcji rolnej Gazety Olsztyńskiej, organie Komitetu Wojewódzkiego PZPR, otrzymał w 1983 r. zupełnie przypadkiem”- pisze Bogdan Bachmura
Zdzisław Szymocha
Zdzisław Szymocha dwukrotnie, najpierw w pozwie przeciwko Pawłowi Warotowi i Fundacji „Debata”, a następnie w piśmie procesowym, zażądał zakazu publikacji na jego temat w „Debacie”. Do momentu publikacji artykułu Pawła Warota „Kontakty Zdzisława Szymochy z SB”, nie interesowaliśmy się przeszłością pana Szymochy. Wiedzieliśmy jedynie, że w latach 90. był naczelnym „Gazety Olsztyńskiej”. Pan Szymocha przedstawił się w pozwie jako członek i działacz „Solidarności”, który na początku stanu wojennego był przesłuchiwany przez SB „jako szef związku, który miał doprowadzić siłą do obalenia ustroju PRL”. Niestety, żaden z historyków zajmujących się historią regionalnej „Solidarności” nie potwierdził wspomnień Zdzisława Szymochy. Na dodatek walczący o ochronę swoich dóbr osobistych Szymocha wykazał podczas rozprawy daleko idącą skłonność do pomówień, oskarżając nas o rozpowszechnianie plotek na temat istnienia jego „teczki”, a także o zmowę pomiędzy Adamem Sochą a Pawłem Warotem, co razem miało przeszkodzić mu w uzyskaniu stanowiska prezesa Radia Olsztyn.
Oczekiwanie pana Szymochy, że Sąd zastosuje cenzurę prewencyjną wobec nieistniejących jeszcze publikacji w połączeniu z „rewelacjami” na temat przyczyn utraconej prezesury Radia kazały nam przyjrzeć się osobie, którą pełnomocnik określił w piśmie procesowym jako „porządnego człowieka”. Nie wiadomo co spowodowało, że były działacz „Solidarności”, dopiero co prześladowany za próbę obalenia siłą ustroju PRL, przeżył tak silny wstrząs ideowy, że już w 1982 r. wstąpił do PZPR. Tym bardziej, że – jak sam twierdzi – pracę w redakcji rolnej Gazety Olsztyńskiej, organie Komitetu Wojewódzkiego PZPR, otrzymał w 1983 r. zupełnie przypadkiem. Niektóre owoce dziennikarskiego trudu Zdzisława Szymochy przedstawiamy w tym numerze „Debaty”. W sprawozdaniu Egzekutywy POP „Gazety Olsztyńskiej”, do której należał Zdzisław Szymocha, czytamy: „Przeszliśmy przez trudny etap weryfikacji całego środowiska dziennikarskiego. Rotacje kadrowe objęły tylko te osoby, które popełniły rażące pomyłki do grudnia 81, szczególnie w okresie strajku drukarzy”. Zdzisława Szymochę zaliczono do tych, którzy „rażących pomyłek” uniknęli. Dlatego mógł, zgodnie z „zamierzeniami redakcji służącymi doskonaleniu „Gazety Olsztyńskiej” wraz z innymi dziennikarzami „uczyć się nowej roli gazety i dziennikarstwa ideową pryncypialność łącząc z różnorodnymi formami dziennikarskiej wypowiedzi”. Człowiek, który w najciemniejszym okresie stanu wojennego, gdy weryfikowano i wyrzucano z pracy olsztyńskich dziennikarzy, także „Gazety Olsztyńskiej”, rozpoczął kolaborację z totalitarnym systemem i postanowił wspierać dziennikarskim piórem ludzi uznanych przez Trybunał Konstytucyjny za grupę przestępczą, o mały włos nie został w 2011 r. prezesem publicznego Radia Olsztyn. Jeżeli bowiem warto zajmować się osobą Zdzisława Szymochy, to nie ze względu na jego ambicje i dawne zaangażowanie po niewłaściwej stronie. Przypadek ten jest objawem choroby, która toczy III RP od jej zarania i której rozwój umożliwił brak dekomunizacji oraz jednoznacznej oceny systemu komunistycznego oraz ludzi aktywnie z nim kolaborujących. Dlatego mało istotne jest, jaki rodzaj przyzwoitości pozwala Zdzisławowi Szymosze aspirować do zasiadania na fotelu prezesa publicznego radia. Dużo ważniejsze – i jest to pytanie skierowane do konkretnych ludzi – jak to się stało, że Zdzisław Szymocha wygrał konkurs i został wskazany przez radę nadzorczą Radia Olsztyn do wyboru na prezesa przez KRRTiT. Jeżeli do tego nie doszło to przede wszystkim na skutek pisemnych interwencji dwóch członków rady programowej Radia Olsztyn: Ireny Telesz, byłej działaczki „Solidarności” i opozycjonistki, która w liście do prezesa KRRiT zapytała, czy w wolnej Polsce ludzie z taką przeszłością powinni kierować publicznymi mediami oraz Ireneusza Iwańskiego, który wskazał na złamanie przy wyborze Zdzisława Szymochy dwóch paragrafów rozporządzenia KRRiT (m.in. brak doświadczenia w pracy w radio). Ich stanowisko poparła jednogłośnie rada programowa Radia Olsztyn.
Co więc zadecydowało, że czterech z pięciu wybranych z partyjnego klucza członków rady nadzorczej wskazało na Zdzisława Szymochę, rzecznika prasowego Agencji Nieruchomości Rolnych, specjalistę do spraw mediów w gabinecie marszałka województwa, Jacka Protasa, jako najlepszego kandydata na prezesa? Bez oglądania się, a śmiem twierdzić, że bez specjalnego szukania moralnych i merytorycznych dla tego wyboru przeciwwskazań? To rzecz jasna jedynie pytania retoryczne. Losy naszego demokratycznego państwa tak się potoczyły, że kierująca nim partia i jej lokalni baronowie do kształtowania świadomości Polaków nadal potrzebują wypróbowanych towarzyszy z ich sprawdzoną zdolnością uczenia się coraz to nowych ról i wyczuleniem na właściwe kierunki (bez)ideowej pryncypialności. Góra z górą się nie zejdzie, a „porządni ludzie” odnajdą się zawsze.
Jak wiadomo Sąd Okręgowy w Olsztynie nakazał, nieprawomocnym jeszcze wyrokiem, Pawłowi Warotowi i wydawcy miesięcznika „Debata” przeproszenie Zdzisława Szymochy. Jego pełnomocnik, odrzucając zaproponowaną przez sędziego wersję ugody napisał, że słowo „przepraszam” jest dla jego klienta sprawą honorową. Osobiście nie mam trudności z przeproszeniem pana Szymochy za „stworzenie wrażenia, że był gotowy donosić na dziennikarzy”. Oczywiście prywatnie i w trybie poza procesowym. Wolałbym jednak, pod wpływem wrażenia jakie zrobił na mnie pan Szymocha i świeżej cały czas pamięci lat osiemdziesiątych, aby nie mieszać do tego honoru. Zbyt wielu naprawdę porządnych ludzi musiałbym takimi przeprosinami obrazić.
Bogdan Bachmura
Zdjęcie wykonane przez Jacka Strużyńskiego
Skomentuj
Komentuj jako gość