Waldemar Brenda
Ja, niżej podpisany,(...) syn Jana i Marianny z Zapadków, urodziłem się dnia 13 lutego 1917 r. we wsi Surowe gm. Czarnia, pow. Ostrołęka (...). Mój dziadek za udział w powstaniu styczniowym w 1863 r. utracił prawo do współwłasności z bratem w 30 ha gospodarstwie rolnym. Aby utrzymać rodzinę najmował się do prac rolnych. Po kilku latach z „łaski” cara otrzymał na własność 2, 5 ha leśnego gruntu; tam – przy pomocy pięciorga dzieci postawił chatkę – we własnoręcznie spisanym życiorysie, Walenty Deptuła podkreślał znaczenie patriotycznych tradycji w dziejach rodziny. Wychowałem się w wolnej Polsce, nasycony opowieściami matki [w wieku 3 lat stracił ojca] o okupacji i wspomnieniami z odwrotu armii bolszewickiej spod Warszawy w 1920r.
*
W wieku 14 lat wstąpił do Związku Strzeleckiego, organizacji łączącej założenia paramilitarne i edukacyjne. Dzięki tej przynależności W. Deptuła uzupełniał wykształcenie na kursach wieczorowych, następnie w szkole rolniczej oraz na Uniwersytecie Ludowym.
W1938 r. Walenty Deptuła rozpoczął służbę wojskową w 5 Pułku Ułanów w Ostrołęce, w chwili wybuchu wojny awansował do stopnia podoficerskiego. We wrześniu 1939 r. jego szwadron został wydzielony jako samodzielny szwadron rozpoznawczy Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Narew”. Podczas walk utracił kontakt z macierzystą jednostką i z napotkanymi oddziałami WP wycofywał się w na Kresy. Po wkroczeniu Armii Czerwonej na krótko trafił do sowieckiego obozu w Kozielsku, gdzie – wiedziony instynktem - podawał się za szeregowego. Szeregowych Sowieci zwalniali. Deptuła przez „zielona granicę’ powrócił do Puszczy Kurpiowskiej, pod okupację niemiecką.
W ojczystych stronach szybko nawiązał kontakt z konspiracją. Zaprzysiężony, pod pseudonimem „Tybinka” („Tebinka”?) został komendantem palcówki „Apis” (gm. Czarnia) w Obwodzie ZWZ- AK Ostrołęka. W początkach lutego 1944r. goniec przenoszący tajne gazetki i zapisy nasłuchu radiowego do oddziałów w pow. przasnyskim został aresztowany i przyznał się, że ma to ode mnie. W tej sprawie zostałem aresztowany – czytamy w życiorysie.„Tybinka” miał jednak szczęście. Denuncjator wycofał się z części oskarżeń i, po wielotygodniowych przesłuchaniach w siedzibie ostrołęckiego gestapo, komendant placówki AK „Apis” został zwolniony. Od tej pory wiódł żywot „kryjaka”. Dołączył do Oddziału Leśnego dowodzonego przez Kazimierza Stefanowicza „Asa”. Partyzanci magazynowali broń, odbijali więźniów, pomagali sowieckim spadochroniarzom. Zbierali także materiały wywiadowcze. Część z nich - o lotnisku w rejonie Szyman (Prusy Wschodnie) - została przekazana sowieckim dywersantom, co umożliwiło zbombardowanie obiektu. Pod koniec 1944 r. „Tebinka” współpracował też z oddziałem Józefa Kozłowskiego „Lasa” „Starego”, który przybył z Wileńszczyzny i został przez dowódcę placówki rozmieszczony w gminie Czarna.
12 stycznia 1945r. ruszyła ofensywa sowiecka. Po kilku dniach walk tereny kurpiowszczyzny były wolne od okupanta niemieckiego. Tak chciało się zacząć urządzać jakoś życie po kilkuletniej poniewierce i niepewności jutra. Niestety trzeba było przejść do samoobrony, ponieważ Polska dostała się pod nową okupację, a demobilizacji żadnej nie było. Przysięga wojskowa obowiązywała – pisał po latach z goryczą, dając wyraz postawie całego pokolenia. (...) Kilkoro „patriotów polskich” przy pomocy sowieckich doradców dorwało się wreszcie do władzy, o którą walczyli agitacją i zbrojnie(...). Niestety – „kuryca” na rogatywce i pepesza pociągała za sobą spore ilości zwykłych zjadaczy chleba, którzy pod kierunkiem „ideowców” i Sowietów zaczęli organizować okupacyjne władze oraz śledzić i wyłapywać żołnierzy (...)AK. (...)Kto przysięgał z bronią wierność Ojczyźnie (...) nie mógł być obojętnym na bezprawie praktykowane przez te niby - polskie władze. W tej sytuacji „Tybinka”, podobnie jak tysiące innych żołnierzy podziemia, kontynuował walkę w ramach utworzonej na Białostocczyźnie Armii Krajowej Obywateli. Jego placówka (teraz krypt. „Łoza”) dysponowała niewielkim oddziałem, który wspólnie z partyzantami J. Kozłowskiego „Starego” wykonywał akcje bojowe w pow. Przasnysz, Ostrołęka i Szczytno. Ludzie z mojej placówki wykonali wyroki w pociągu w Myszyńcu na dwóch aktywnych ubowcach, zginął pełnomocnik „rządu” w pierwszej podróży z Myszyńca do Czarni, milicjant Sutkiewicz, który (...) podjął się aresztować Wilniaków z kwater w Surowem(...). Zginęło również dwoje Sowietów, którzy w celach wywiadowczych włóczyli się po terenie.
Podejmowano też akcje bardziej ofensywne. W czerwcu 1945 r. oddziały „Tybinki” i „Starego” uczestniczyły w rozbrojeniu posterunku MO w pow. Przasnysz, we wrześniu zaatakowały sowieckich żołnierzy przepędzających stada bydła z Prus Wschodnich do ZSRR. Ważna też była propaganda. Wśród ludności cywilnej kolportowano ulotki, w których nawoływano do oporu wobec narzuconej władzy: Nie chcemy komunistycznej ojczyzny/ więc do broni, bo czas/ wzywa was AK i las. W innej ulotce informowano, że Członkowie PPR to płatni agenci czerwonej komuny... Żołnierze konspiracji otrzymywali gazetki, m.in. Puszcza szumi..
**
W lecie 1945r. do placówki AKO „Łoza” dotarły informacje o amnestii, dla ludzi pragnących opuścić podziemie. Powołanie Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, nadzieja na przeprowadzenie wolnych wyborów, to wszystko mogło wpłynąć na decyzję „Tybinki” o wycofaniu się z działalności zbrojnej. Wydaje się jednak, że ważne też były zmiany w życiu osobistym. W lipcu Walenty Deptuła ożenił się. To zapewne zadecydowało, że zwrócił się do swoich przełożonych z prośbą o zwolnienie z pełnionych w AKO funkcji. Władze konspiracji białostockiej negatywnie odnosiły się do akcji ujawnieniowej, słusznie dostrzegając w niej komunistyczną manipulację. Ale czym innym była prośba o zwolnienie z szeregów. W październiku 1945r. „Tybinka” oficjalnie przekazał placówkę „Łoza” swemu dowódcy, rozliczając się z posiadanych magazynów broni i kontaktów konspiracyjnych. Dopiero po kilku miesiącach, z opóźnieniem dotarł do niego rozkaz awansowy i Krzyż Walecznych, przyznany za wzorową postawę w dotychczasowej służbie.
Kilka dni po przekazaniu placówki, W. Deptuła wyjechał wraz z żoną w Olsztyńskie. Został instruktorem szkoły rolniczej w Najdymowie k. Biskupca Reszelskiego. Prawdopodobnie nie utrzymywał już wówczas kontaktów z konspiracją, choć nie można tego do końca wykluczyć. Kto wie, czy wyruszając na tzw. Ziemie Odzyskane, nie otrzymał zadania tworzenia tam struktur organizacyjnych? Ten wątek pojawił się w czasie późniejszego śledztwa, brak tu jednak wiarygodnych przekazów.
Wyjazd do Najdymowa nie oznaczał końca obywatelskiej aktywności Walentego Deptuły. Wyznaczał tylko nowy etap. Gdy w Olsztyńskiem powstało legalnie opozycyjne - Polskie Stronnictwo Ludowe - były konspirator aktywnie włączył się w budowę organizacji. 1 lutego 1946r. podczas zebrania organizacyjnego PSL w Najdymowie, został sekretarzem gromadzkiej organizacji. Tego samego dnia został aresztowany przez funkcjonariuszy WUBP Olsztyn. Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy bezpośrednim powodem zatrzymania był jego udział w zebraniu PSL, czy raczej obławy przeprowadzone przez bezpiekę na Kurpiach. W ręce UB wpadło wielu dawnych podkomendnych „Tybinki”. Niektórzy z nich zostali zmuszeni do zeznań, które mogły ułatwić zlokalizowanie byłego dowódcy...
Zaczęło się długotrwałe śledztwo. Deptuła i jego dawni żołnierze z placówki AKO „Łoza” byli bici i umieszczani w karcerze. Według rodzinnych opowieści, utrwalonych w pamięci córki – w areszcie w Olsztynie, gdzie został umieszczony na czas śledztwa (...)ojciec przechodził okrutne represje. Był zastraszany, zmuszany do zeznań wszelkimi sposobami(...), więziony był w karcerze ( norze- której wysokość była niższa niż wzrost przeciętnego człowieka, a w wodzie stało się po kolana, pogrążonym w ciemnościach). Przesłuchiwany godzinami „siedząc” na nodze odwróconego taboretu. Ostatecznie 16 aresztowanych stanęło przed sądem, pod zarzutami zawierającymi oskarżenia o bandytyzm! 25 kwietnia 1947r. Wojskowy Sąd Rejonowy w Olsztynie skazał Walentego Deptułę na karę śmierci. Wyrok wprawdzie został złagodzony do 15 lat pozbawienia wolności, a przemiany 1956r. umożliwiły jeszcze wcześniejsze wyjście na wolność, ale dla Walentego Deptuły był to czas szczególnej udręki. Nie tylko ze względu na więzienne szykany... Po „wolnej” stronie murów pozostała brzemienna żona. Walenty Deptuła nigdy nie zobaczył synka, urodzonego pod koniec lutego 1946r. Zmarł w wieku 4 lat...
***
W późniejszych latach Deptułom urodziło się jeszcze czworo dzieci. Mieszkali w Gałajnach, potem w Dywitach koło Olsztyna. Ojciec niewiele opowiadał o swoich wojennych przeżyciach. Córka zapamiętała: gdy byliśmy mali, prawdopodobnie chciał nas chronić przed szykanowaniem. Czuliśmy, że pamięć tego okresu była dla niego szczególnie ciężka. Na pewno był to problem trudnych wyborów moralnych. Gdy pytaliśmy, dlaczego się nie ujawnił [w sierpniu 1945r. – WB], odpowiadał, że złożył przysięgę: ”Bóg - Honor – Ojczyzna”, a walka o te ideały nie skończyła się w 1945r.(...) Z rozmów z ojcem odczuwałam, że boli go nieświadomość tych wydarzeń przez ogół społeczeństwa, niezrozumienie i wypaczanie historii. Wybrał jednak życie w zapomnieniu, za hańbę uważałby przynależność do ZBoWiD. Mawiał, że wszechobecna komunistyczna propaganda mówiąca o tym, że tacy jak ojciec byli bandytami walczącymi przeciw wolnej Polsce, czyniła cuda. Urabiała niezwykle skutecznie świadomość wielu sąsiadów, znajomych.
A jednak próbował to zmieniać. Swoje przemyślenia, przeżycia ubierał w bezpieczne, choć proste - słowa poezji. Próbował drukować w czasopismach, nawiązywał korespondencję ze znanymi ludźmi (Czesław Miłosz). – pisała w liście córka Regina. Myślę, że oczekiwał zrozumienia, uznania, szacunku, po wielu latach pogardy i upokorzeń. Czy się doczekał?
Zmarł 27 grudnia 1993r.
Waldemar Brenda
Skomentuj
Komentuj jako gość