Prezydent Grzymowicz zwołał sesję nadzwyczajną Rady Miasta, ponieważ dwóch radnych Platformy Obywatelskiej, w tym przewodniczący Rady Zbigniew Dąbkowski, wyjechało na narty, a trzeci do Białegostoku.
Pozwoli to na gładkie przegłosowanie dwóch zablokowanych przez radnych PO projektów uchwał dotyczących likwidacji Lasu Miejskiego i zastąpienia go Zarządem Zieleni Miejskiej oraz rozpoczęcia pracy nad zmianą planu zagospodarowania Brzezin, co pozwoli na odblokowanie sprzedaży gruntu przez UWM i budowę galerii handlowej przy ul. Sikorskiego.
W ten sposób pan Grzymowicz w istotny sposób uzupełnił i wzbogacił metodykę pełnienia funkcji prezydenta i dopisał nowy, twórczy rozdział historii naszego gminnego parlamentaryzmu. „Sesja narciarska” nie będzie w historii polskiej demokracji niczym wyjątkowym. Nieostrożne i zbytnie oddalenie się od sali obrad kończyło się niejednokrotnie szybkimi zwrotami sytuacji w sprawach na których władzy szczególnie zależało. Konstytucję 3 Maja, pierwszą polską ustawę zasadniczą chwalono podstępem, korzystając z nieobecności jej przeciwników, którzy nie zdążyli powrócić do Warszawy ze Świąt Wielkiej Nocy. Podobnie, wykorzystując nieobecność opozycji na sali obrad, zabrano się do uchwalania w 1935 r. konstytucji kwietniowej. Dekret o wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego uchwaliła z naruszeniem prawa Rada Państwa, ponieważ, pomimo trwającej sesji parlamentu, nie chciano fatygować posłów do Sejmu. Chwila nieuwagi wałęsających się po sejmowych korytarzach posłów SLD i Unii Wolności umożliwiła przegłosowanie w 1992 r. na wniosek Janusza Korwin - Mikke uchwały lustracyjnej.
Tak więc choć w demokracji większość może wszystko, to jak widać mniejszość od czasu do czasu też. Moralnym uzasadnieniem takiego spec - parlamentaryzmu jest zawsze racja wyższa, waga sprawy i przekonanie o niesłuszności oślego uporu przeciwników. Skrupuły i wątpliwości rozstrzygane są na korzyść wymogu skuteczności. Takie numery były niemożliwe w demokracji ateńskiej, czyli bezpośredniej, której dynamika utrudniała ręczne sterowanie i uniemożliwiała uformowanie się partii i stałych frakcji politycznych. Odkąd powstały, wraz z demokracją przedstawicielską, partie polityczne, zwalniając swoich parlamentarzystów i radnych od ciężaru myślenia i podejmowania decyzji, tzw. demokracja sterowana zaowocowała taką obfitością twórczych rozwiązań, że prezydent Grzymowicz, zamiast potępienia, może pozostać w pamięci jako sprytny gracz i twardy racjonalista. Teraz zresztą w Radzie Miejskiej będzie inaczej, czyli tak samo, tylko odwrotnie. Po kolejnej politycznej wolcie radnego Baczewskiego górą będą ludzie prezydenta. I bardzo dobrze. Do skutecznego rządzenia i ponoszenia odpowiedzialności niezbędna jest realna władza. Także w demokracji. A na najbliższą, nadzwyczajną „narciarską” sesję serdecznie zapraszam. Może być ciekawie.
Skomentuj
Komentuj jako gość