Kilka dni temu moja znajoma oznajmiła mi, że ma dość. Uczyliśmy się razem w podstawówce. W latach osiemdziesiątych wyjechała do Niemiec, gdzie ma rodzinę. Tam się urządziła, ale po latach tęsknota za ojczyzną i wiara w możliwości stworzone przez wolną Polskę zwyciężyły. Postanowiła wrócić. Otworzyła mały, handlowy biznes. Po latach szarpaniny poddała się. Wraca do Niemiec.
Kilka lat temu mój brat cioteczny postanowił wrócić do ojczyzny z Anglii. Wyjechał tam za chlebem jako młody człowiek. Z powodzeniem prowadził firmę budowlaną. Wrócił, bo Polskę uważał za swoje miejsce na ziemi. Otworzył firmę, jego żona również. Jakieś półtora roku temu powiedział: Bogdan, poddaję się, mam dość. Wyjechał, i niewiele wskazuje, aby chciał spróbować jeszcze raz.
Zdaję sobie sprawę, że takie opowieściach stały się powszedniością. Zapewne każdy z Państwa może sypnąć podobnymi przykładami. Możliwości przeciwdziałania przez władze lokalne ucieczce za chlebem i łatwiejszym życiem całych rodzin oraz ludzi samotnie próbujących szczęścia jest ograniczona. Ale bywają decyzje lokalnych polityków mające wyraźny wpływ na bezrobocie i zmiany struktury społecznej nie tylko w naszym mieście. Tak było niewątpliwie po wybudowaniu w centrum miasta Domu Handlowego Alfa. I choć decyzja, o kulisach której mówiono w ratuszowych gabinetach jedynie cichcem, była zabójcza dla przedsiębiorców i funkcjonowania Starówki, nikt do odpowiedzialności się nie przyznał, ani tym bardziej zaradzeniu wywołanym skutkom nie podołał. Tymczasem dobiega końca budowa Galerii Warmińskiej. Skala przedsięwzięcia daje wyobrażenie nie tylko o dodatkowych korkach, ale o wpływie jaki wywrze na strukturę zatrudnienia, handel, lokalną przedsiębiorczość oraz bezrobocie. Tym razem dziesiątki kilometrów poza granice Olsztyna. Jeżeli włodarze miasta o tym nie wiedzieli, to nie nadają się do rządzenia miastem. A jeżeli wyobraźnia ich nie zawodzi, to muszą znaleźć się pomysły, jak temu zaradzić.
W brytyjskim mieście Bristol zauważono, że każdy funt wydany przez mieszkańca w lokalnym sklepie generuje dla miasta wartość 1,8 funta. Natomiast z tego samego funta wydanego w wielkich sieciach handlowych w mieście zostaje 12 pensów. Aby zapobiec wyciekaniu pieniędzy z miasta i wspierać lokalnych przedsiębiorców w Brystolu wprowadzono funta bristolskiego. Pisał o tym niedawno na łamach Rzeczpospolitej prof. Krzysztof Rybiński, proponując stworzenie w Warszawie lokalnej strefy monetarnej i wprowadzenie do obiegu złotego warszawskiego. Przeładowany globalnym sieciami Olsztyn jest idealnym miejscem na zastosowanie podobnego rozwiązania, które także istnieje w setkach lokalnych społeczności USA. Wprowadzenie złotego olsztyńskiego wymagałoby oczywiście ustanowienia Olsztyńskiego Banku Komunalnego (np. w partnerstwie z jednym z polskich banków), który będzie emitował złote olsztyńskie wymienialne na złote polskie w stosunku jeden do jednego. Z prowizją za wymianę na złote olsztyńskie i bez prowizji w drugą stronę.
Oczywiście warunkiem całego przedsięwzięcia jest pozyskanie do sieci możliwie największej ilości lokalnych sklepów, restauracji i punktów usługowych. Oferowane w nich towary i usługi, płatne w złotych olsztyńskich, byłyby tańsze niż te za złote polskie. Ale to nie wszystko. Olsztyniacy mogliby oszczędzać w złotych olsztyńskich w OBK, który, dzięki korzystniej oprocentowanym lokatom mógłby pozyskać środki na finansowanie rozwoju miasta. To przedsięwzięcie ambitne, ale przynoszące mieszkańcom miasta wiele, nie tylko finansowych korzyści. Każdy pomysł, który daje szansę na powstrzymanie exodusu mieszkańców naszego miasta i regionu, dalszego rozbijania rodzin i zachowania więzi społecznych, wart jest zastanowienia. Ja proponuję olsztyńskiego złotego.
Bogdan Bachmura
Skomentuj
Komentuj jako gość