"Moje największe zdziwienie budzi aprobata i firmowanie tego pomysłu własnym wizerunkiem przez wiceprezydenta Jerzego Szmita. Wydaje się że były piłkarz Stomilu, także prezes OKS 1945, kibic i miłośnik piłki nożnej uwalniający swoje miasto od „groźnej choroby” futbolu i to w czasie najlepszej promocji gry piłkę wśród młodzieży dał się złapać dyrektorowi Rytczakowi na spalonym, widocznym nawet dla mało obeznanych z piłką kopaną."- pisze Bogdan Bachmura
Obserwując poczynania Pana Macieja Rytczaka, dyrektora wydziału promocji Urzędu Miasta, dochodzę do wniosku, że stał się ofiarą przyjętej przez siebie metody promocji miasta poprzez szokowanie kolejnymi pomysłami. O ile mocno nietrafione pomysły nałożenia Kopernikowi czapki Che Guevary czy zabawa sylwestrowa na pomniku żołnierzy Armii Czerwonej mogły być okazją do ważnej dyskusji historyczno-światopoglądowej, o tyle najświeższa idea promocji Olsztyna na Euro 2012 pod hasłem „Miasto wolne od futbolu” to zdecydowany przerost formy nad treścią. Odnoszę przy tym nieodparte wrażenie, że Panu Rytczakowi o to właśnie chodzi. Pierwsze spodziewane przez pomysłodawcę efekty już są: kibice i środowiska związane z futbolem aż kipią z oburzenia. Zapewne niedługo będzie głośno w całej Polsce, bo wiadomość o koszulkach z napisem „Piłka nożna to choroba groźna” rozejdzie się z szybkością epidemii. Treścią pomysłu ma być masowa ucieczka mieszkańców Warszawy, Gdańska, Wrocławia i Poznania – miast gdzie odbędą się rozgrywki – do grodu nad Łyną. Trudno oczywiście uwierzyć, by Pan Rytczak lub ktokolwiek rozumny w to uwierzył. W miastach do których zawitają drużyny i kibice z całej Europy odbędzie się tyle imprez towarzyszących, że również chętnie skorzystają na tym ludzie na co dzień stroniący od futbolu. Największą dla nich uciążliwością będą korki uliczne, ale pod tym względem w Olsztynie mamy nieustające mistrzostwa Europy.
Moje największe zdziwienie budzi aprobata i firmowanie tego pomysłu własnym wizerunkiem przez wiceprezydenta Jerzego Szmita. Wydaje się że były piłkarz Stomilu, także prezes OKS 1945, kibic i miłośnik piłki nożnej uwalniający swoje miasto od „groźnej choroby” futbolu i to w czasie najlepszej promocji gry piłkę wśród młodzieży dał się złapać dyrektorowi Rytczakowi na spalonym, widocznym nawet dla mało obeznanych z piłką kopaną. Nietrudno przecież zauważyć, że w tej sprawie obaj panowie grają do dwóch różnych bramek. Wywołujący emocje, kontrowersyjny i prowokujący do publicznej dyskusji projekt to dla dyrektora wydziału promocji sukces sam w sobie. Z kolei dla Jerzego Szmita – wiceprezydenta i polityka – każdy mało czytelny i łatwy do ośmieszenia medialny przekaz to strata trudna do odrobienia.
Z faktu, że władze naszego miasta na Euro 2012 nie mają nikomu niczego o zaoferowania nie wynika, że należy się napinać do granicy śmieszności, szkodząc przy okazji nawiązującym do mistrzostw lokalnym inicjatywom . Kierując się tą samą logiką można ogłosić całemu światu, że mizeria olsztyńskiej piłki nożnej to zamierzony skutek walki z towarzyszącą tej dyscyplinie korupcją, cwaniactwem, chamstwem i chuligaństwem. Nikt tego wprawdzie nie kupi, ale gadać o tym będą wszyscy. Takie przecież czasy, że nawet przelewanie z pustego w próżne może się opłacać.
Skomentuj
Komentuj jako gość