To co Adamie napisałeś nt. Marca 68 roku doskonale wpisuje się w reakcję, której oczekiwali od Polaków zarówno Moczar, jak i Gomułka. W rozpętaną nagonkę na inteligencję wpisano czystkę aparatu władzy z komunistów pochodzenia semickiego. Chciano tym upiec kilka pieczeni naraz.
Przede wszystkim chciano odpowiedzieć na zapotrzebowanie Moskwy, wściekłej za lanie jaką im spuścił Izrael w tzw. wojnie sześciodniowej na Bliskim Wschodzie.
Przy okazji można było zaspokoić apetyty na stanowiska komunistów już rodzimego, tubylczego, powojennego chowu a innej metody na wymianę kadr, która w demokracji odbywa się za sprawą wyborów, nie było. Ponadto komunistom rodzimego chowu chodziło o uzyskanie, przez wskazanie jako „kozła ofiarnego” komunistów-Żydów, swoistej legitymacji od społeczeństwa polskiego na rządzenie.
Jak już dzisiaj wiemy, dzięki badaniom takich historyków jak Jerzy Eisler, Marzec 68, nie był buntem garstki studentów, dzieci prominentów władzy, pochodzenia semickiego, na których czele stanął Adam Michnik i Henryk Szlajfer, ale bunt młodego pokolenia urodzonego już po wojnie, które nie znało okropieństw okupacji, nie mówiąc o czasach sanacji. Był to więc bunt zarówno studentów, jak i młodych robotników. O wiele wyższą cenę zapłacili właśnie robotnicy i studenci pochodzenia robotniczego czy chłopskiego, dla których bramy wyższych uczelni zamknęły się już na zawsze.
Przecież to nie inteligencja pochodzenia semickiego wypełniała widownię Teatru Narodowego na spektaklach "Dziadów" Dejmka a wśród studentów protestujących przeciwko decyzji o zdjęciu „Dziadów” z afisza, studenci pochodzenia semickiego byli garstką. Jednak to nie przypadek, że nie zatrzymano i nie relegowano ze studiów "Janka Kowalskiego" i "Henryka Wiśniewskiego", dzieci od pokoleń nadwiślańskich Słowian a właśnie Adama Michnika i Henryka Szlajfera. Chodziło o wskazanie jako prowodyrów dzieci establishmentu komunistycznego pochodzenia semickiego.
Bowiem zarówno Gomułka jak i Moczar doskonale wiedzieli, jak komuniści są przez większość społeczeństwa znienawidzeni a swoją nienawiść ludzie ukrywają tylko ze strachu przed represjami. Jak powszechna była to świadomość niech świadczy cytat z "Listu do partii" Kuronia i Modzelewskiego z 1964 roku:
"Według bardzo rozpowszechnionej opinii, istniejący w dzisiejszej Polsce system został wraz z jego pierwszą ekipą rządową przywieziony do kraju przez Armię Radziecką, nie miał w „narodowej glebie" żadnego ekonomiczno-społecznego podłoża, a więc mógł ukształtować się tylko w warunkach braku suwerenności".
Łatwo więc było tę nienawiść skierować na "żydokomunę”, komunistów pochodzenia semickiego, którzy odegrali znaczącą rolę w sterroryzowaniu społeczeństwa polskiego i zainstalowaniu komunizmu nad Wisłą. W tym więc sensie Polacy byli antysemitami, że byli w swojej większości nastawieni antykomunistycznie. I zapewne część społeczeństwa mogła czuć satysfakcję, iż oprawcy opuszczają Polskę.
Czy to „wypędzenie”, pozbycie się także oprawców z UB, sądów, prokuratury, wojska i mediów zmieniło los Polaków na lepsze? Nie! Po Marcu przyszedł Grudzień 1970 roku. Do stoczniowców w Gdyni wysiadających z kolejki, których do powrotu do pracy wezwał jak najbardziej „czysty rasowo”, polski komunista Kociołek, strzelali jak do kaczek „czyści rasowo” polscy żołnierze a dowodzili nimi „czyści rasowo” generałowie. Ministrem Obrony Narodowej był "czysty rasowo" Polak gen. Wojciech Jaruzelski, do tego herbowy, który już w 1967 roku „oczyścił” Ludowe Wojsko Polskie z „elementu” semickiego.
Dlatego nie rozumiem Adamie Twojego „schadenfreude” z tego, co spotkało obywateli Polski pochodzenia semickiego, z których część nawet nie miała świadomości swojego pochodzenia, dopiero Gomułka z Moczarem im to uświadomili.
Ja na Marzec 68 patrzę jako na bunt Polaków urodzonych po wojnie przeciwko komunizmowi, którzy wyszli na ulice wielu miast Polski, by zamanifestować swoje pragnienia wolności. Był to kolejny zryw Polaków, po Październiku 56 roku. Tak też to odczytał Episkopat Polski na czele z kardynałem Stefanem Wyszyńskim, poselskie koło „Znak” i tacy przedstawiciele polskiej inteligencji, jak pisarz i kompozytor Stefan Kisielewski, którego fragment „Dziennika” przytaczasz. To Kisielewski nazwał rządy Gomułki „dyktaturą ciemniaków” za co został pobity przez "nieznanych sprawców". Dlatego, gdy zacząłem studia w Warszawie po Czerwcu 1976 roku, to 8 marca 1977 roku zbierałem wśród studentów swojego Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego pieniądze na kwiaty, by złożyć wiązankę pod pomnikiem Adama Mickiewicza na Krakowskim Przedmieściu w hołdzie studentom z Marca 68 roku. Odźwięk był nikły. Zdecydowana większość nawet nie wiedziała, co to takiego Marzec 68 roku (albo udawała - w mojej grupie był np. Jacek Żakowski, Piotr Gadzinowski, czy syn Mieczysława Rakowskiego). Skąd ja wiedziałem, syn robotnika z Braniewa, sam nie wiem? W sumie z dwoma kolegami wyłożyliśmy pieniądze, przeskoczyliśmy ogrodzenie i złożyliśmy kwiaty. Nasza wiązanka była jedyna.
Oskarżony za Marzec student Adam Michnik wchodził na salę sądową jako wierzący komunista. Starsi od niego Modzelewski i Kuroń, jego mentorzy, również byli wierzącymi komunistami, czemu dali wyraz w swoim „Liście do partii” w 1964 roku, za który zostali usunięci z PZPR a następnie w 1965 roku skazani na więzienie. W Liście oskarżyli ekipę Gomułki o zdradę ideałów komunizmu. Domagali się oddania władzy w ręce Rad Delegatów Robotniczych na czele z Centralną Radą Delegatów, która zastąpiłaby parlament. Pisali: m.in.:
W tym celu „klasa robotnicza musi zorganizować się na zasadach wielopartyjności. Wielopartyjność robotnicza wymaga wolności słowa, druku, zgromadzeń, likwidacji cenzury prewencyjnej, pełnej swobody badań naukowych, twórczości literackiej i artystycznej. Bez wolności opracowywania, publikowania wyrażania w formie naukowej, publicystycznej i artystycznej różnych nurtów ideowych, a więc bez pełnej swobody dla inteligencji twórczej nie ma demokracji robotniczej. Obronę tę powinny zapewnić zupełnie niezależne od państwa Związki Zawodowe z prawem do organizowania strajków ekonomicznych i politycznych. Poszczególne partie polityczne, rywalizując o wpływy w Związkach Zawodowych, będą walczyły o utrzymanie ich robotniczego charakteru. (…). Aby (robotnik – przypis mój) mógł aktywnie uczestniczyć w życiu publicznym, trzeba mu na to dać niezbędne minimum czasu i wiedzy. W tym celu należy w ramach ustawowego, płatnego czasu pracy wydzielić pewną ilość godzin tygodniowo na powszechne naukę robotników. (…). W systemie demokracji robotniczej nie może być utrzymana w żadnej postaci policja polityczna, ani armia regularna. Aby uniemożliwić obalenie swej demokracji, klasa robotnicza musi być uzbrojona. Kuroń i Modzelewski postulowali powołanie „milicji robotniczej” w miejsce armii.
Była to utopia. Jednak dopiero rozpętana przez Gomułkę i Moczara „antysemicka heca” wywołała ich szok i ostateczną utratę wiary w komunizm, któremu mógł się zdarzyć taki „wypadek przy pracy” jak stalinizm, ale nie antysemityzm.
Toteż, drogi Adamie, Twój nagle objawiony gwałtowny antykomunizm, jest antykomunizmem ślepym na jedno oko. Widzi bowiem komunistów-oprawców pochodzenia semickiego a nie widzi komunistów-oprawców jako komunistów – bez kryteriów rasowych.
Gomułka i Moczar posłużyli się starą metodą na utrzymanie władzy” „dziel i rządź”. Widać po Twoim tekście, że metoda ta działa nadal. Do tego obryzgali cały naród i przyprawili mu gębę "antysemitów", co to antysemityzm wyssali z mlekiem matki.
Adam Socha
PS. Zaskoczyła mnie też Twoja retoryka, np. użycie zwrotu „media głównego ścieku”. Wydawało mi się do tej pory, że na naszym portalu dbamy o poziom debaty. Nie obrażamy, nie poniżamy inaczej myślących. Walczymy z nimi na argumenty a nie na obelgi.
Skomentuj
Komentuj jako gość