Po raz drugi w Olsztynie na starówce odbył się manifestacja Komitetu Obrony Demokracji. Tym razem w sobotę 2 kwietnia z okazji 19 rocznicy uchwalenia konstytucji III RP i pod hasłem jej „obrony”. Organizatorzy zbierali podpisy pod projektem ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. KOD-owi towarzyszyli politycy Nowoczesnej (poseł Mirosław Pampuch), którzy rozdawali egzemplarze konstytucji. Na starówkę przybyło około 300 osób, ze znanych osób dyrektor Teatru im. Jaracza w Olsztynie Janusz Kijowski, prof. Stanisław Czachorowski, dyrektor sejmiku Wiktor Marek Leyk, działacz PO dr Politewicz. Wiele osób z flagami narodowymi oraz hasłami: „Obywatel 2 kategorii”, „Jestem komunistą i złodziejem”. Wznoszono hasła: "wolność, równość, demokracja" czy "naszą tarczą konstytucja".
Manifestację rozpoczął Radomir Szumełda, koordynator krajowy KOD-u. - Spotykamy się dzisiaj z okazji 19. rocznicy przyjęcia Konstytucji RP z 1997 roku, tej konstytucji, której po 19 latach przyszło nam wspólnie bronić - mówił. - Wielu Polaków i Polek zastanawia się teraz, dlaczego konstytucja jest tak ważna, a właściwie wielu młodych ludzi zastanawia się, co to jest ta demokracja, co to jest ta wolność, czego ta konstytucja pilnuje, co to jest Trybunał Konstytucyjny. Wielu z nas tutaj pamięta czasy PRL-u, pamiętamy, czym były granice zbudowane z drutu kolczastego, pamiętamy, kiedy o tym, czy dostaniemy paszport, decydował jakiś esbek na komisariacie milicji, pamiętamy, że za to, że gdzieś w przestrzeni publicznej wyrazimy swój pogląd, w najlepszym razie można było dostać pałą po tyłku, a bardzo często szło się do więzienia. Oczywiście, dzisiaj sytuacja jest inna, dzisiaj mamy poczucie, że bronimy konstytucji, która gwarantuje nam te wszystkie prawa, a ta konstytucja próbuje być podważana czy dowolnie interpretowana przez obecny obóz władzy. Pamiętacie, w PRL-u też była konstytucja, w której były zapisane przepiękne frazesy o demokracji i równości. I co z tego, jak tamta władza również dowolnie interpretowała zresztą przez siebie napisaną konstytucję.
Szumełda tłumaczył dalej, że ludzie wychodzą dzisiaj na ulice, ponieważ mają poczucie, że władza może za chwilę fragmentami odbierać im poszczególne sfery wolności. - Może, tak jak w przypadku ustawy rolnej, dokonywać zamachu również na naszą własność. Dzisiaj nie mamy już tego wentylu bezpieczeństwa, którym jest Trybunał Konstytucyjny, od tego wszystko się zaczęło – wyjaśniał.
Manifestację prowadziły panie, działaczka Platformy Obywatelskiej, radna PO w sejmiku, aktorka Irena Telesz oraz prezes olsztyńskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Nauk Politycznych adiunkt w Instytucie Nauk Politycznych UWM dr hab. Teresa Astramowicz-Leyk (prywatnie żona dyrektora sejmiku Wiktora Marka Leyka, również obecnego na manifestacji).
Irena Telesz czytała fragmenty konstytucji, a objaśnień poszczególnych artykułów dokonywała dr hab. Teresa Astramowicz-Leyk. - W demokracji władza pochodzi od ludu, ale w demokracji władza wraca do ludu - przypominała. - Rządzący powinni pamiętać, że demokracja to rządy czasowej większości. Drodzy państwo, przyjdzie czas, kiedy zajdzie zmiana rządzących i ci, którzy dzisiaj podejmują decyzje, muszą pamiętać o tym, że będą rozliczani za podejmowane decyzje.
Z telebimu puszczano wypowiedzi prof. Zolla i prof. Łętowskiej, na temat niszczenia państwa prawa, konstytucji, Trybunału Konstytucyjnego, filmy na temat wolności słowa, mediów publicznych:
„Media publiczne mają obowiązek podawać tylko same fakty bez zdań ocennych, w zdaniu; „rząd ma świetny pomysł”, nie powinno znależć się słowo „świetny”, bo to narzucanie opinii obywatelom, media publiczne nie mogą p;odlizywać się rządzącym i powinny wychwytywać przekręty władzy, media te są nasza wspólną własnością”.
Wypowiedzi i filmy były przeplatane migawkami z krzyczącą z trybuny sejmowej poseł PiS Krystyny Pawłowicz („Teraz Polska, teraz mówię ja”) i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego mówiącego na wiecu: „Cała Polska z was się śmieje, tłum: komuniści i złodzieje”). Wyświetlono też klip z piosenką Sztywnego Pala Azji pt. Nie Gniewaj Się Na Mnie Polsko. Piosence towarzyszy film-dokument z ZOMO-wcami masakrującymi stoczniowców w Grudniu 1970 roku.
Pomiędzy filmami głos z estrady zabierali kolejni mówcy
Radna PO w sejmiku, aktorka Irena Telesz zapowiadając występ długoletniego korespondenta „Gazety Wyborczej” w Rosji Wacława Radziwinowicza powiedziała do dziennikarza: "wiele osób odmówiło mi pomocy w organizacji dzisiejszego wiecu, bo ludzie boją się, wyobrażasz sobie?"
Wystąpienie Wacława Radziwinowicza: - Przyjeżdżając do państwa przymusowo z Rosji, odbyłem podróż nie tylko w przestrzeni, ale też w czasie. Tak naprawdę to ja jestem waszym gościem z waszej przyszłości, bo Polska wchodzi na drogę taką samą, którą putinowska Rosja idzie już od wielu lat. Ja pamiętam, że 16 lat temu oni to robili sprytniej niż u nas, oni to robili spokojniej, bardziej byli do tego przygotowani. Ale jak zaczęli już te pierwsze swoje ruchy antydemokratyczne, to moim rosyjskim przyjaciołom nie chciało się przychodzić i protestować przeciwko zamykaniu telewizji, odbieraniu praw wyborczych itd. Przyszło im potem iść już za trumnami moich przyjaciół Anny Politkowskiej czy Borysa Niemcowa, przyszło im wpaść w izolację, sankcje i prowadzić jedną po drugiej wojnę. Ja nie przesadzam, bo to, co się dzieje, prowadzi do wojen. Nie można było sobie było wyobrazić 16 lat temu, że Rosjanie będą chcieli walczyć z Gruzinami i Ukraińcami, swoimi największymi przyjaciółmi. Do tego ich doprowadziło to, że nie chcieli powiedzieć Putinowi: "Wowka, nie należy tędy iść".
Radziwinowicz na koniec stwierdził, że nie ma dla Polaków recepty, co robić. Ze swojego doświadczenia ma za to receptę, czego nie robić: - Nie należy siedzieć w domu i siedzieć cicho, jakakolwiek by władza była, bo władze się zmieniają. Na szczęście jesteśmy ciągle krajem demokratycznym. Nigdy nie wolno - czy to będzie PO, czy PiS, czy to się będzie nazywało inaczej - im pozwolić na to, żeby mogli sobie zbyt wiele pozwolić.
Jego słowa potwierdził dr socjologii z UWM Jacek Poniedziałek: rząd PiS prowadzi nas w kierunku wschodnich satrapii typu Kazachstan.
Ale zaczął od uderzenia się we własne piersi. - Przepraszam naszych adwersarzy, do obecnej sytuacji, by może nie doszło, gdybyśmy bardziej wsłuchiwali się w niezadowolenie drugiej strony. Powołał się na słowa zmarłego księdza Jana Kaczkowskiego, który nawoływał do miłosierdzia i otwarcie się na innego.
- Każda władza musi mieć strażnika w postaci obywateli, bo każda władza chce zawłaszczyć państwo, robiła tak PO, robi tak PiS. Większość może przegłosować nawet wprowadzenie monarchii, ale musi mieć większość konstytucyjną, a na PiS zagłosowało 20% uprawnionych do głosowania. Większość musi szanować prawa mniejszości zawarte w konstytucji, inaczej otwiera się drogę do totalitaryzmu. Słyszeliśmy w sejmie, że decyduje wola narodu, tak mówiono w Niemczech w latach 30., w PRL decydowała „wola ludu pracującego miast i wsi”. Dzisiaj PiS-owscy prawnicy też ciągną nas w stronę wschodu, w kierunku takich państw jak Kazachstan. Konstytucja jest bezpiecznikiem. Jeśli nie będzie TK to mogą nam zablokować np. fb.
Manifestację zakończyła żywiłowo wykonana piosenka z telebimu wykrzyczana przez kobiety:
„Wyjdźcie na ulice Warszawiacy,
Wolności nie dostaje się na tacy,
To ja konstytucja, obrońcie mnie,
bo tyran zgnębić mnie chce.
Wrócimy do władzy wiosną albo latem”.
Relacja i zdjęcia Adam Socha
Rozmowa z dr Jackiem Poniedziałkiem przeprowadzona przed jego wystąpieniem do manifestantów.
Jacek Poniedziałek: „Boję się, że polecą kamienie...”
- Panie doktorze, czuję się na tym wiecu, jakbym uczestniczył w skeczu Monty Pythona. Wyświetla się film z masakry grudniowej, a obok widzę policjantów strzegących bezpieczeństwa manifestantów. Słyszę wykład o wolności słowa, a wśród demonstrantów panią Halinę Ciunel, prominentną działaczkę PO, która jako przewodnicząca rady miasta łamie Ustawę o dostępie do informacji publicznej, odmawiając zamieszczania dokładnych protokołów z sesji i zapisu audio. Słyszę wykład, jak powinny funkcjonować media publiczne, a przez 8 lat były tubą propagandową i wazeliną rządzących. Słyszę wypowiedź prof. Łętowskiej o szydzeniu i sianiu nienawiści a w pamięci mam wryte sceny z Krakowskiego Przedmieścia, gdzie prowokatorzy nasłani przez władze lżą i szydzą z modlących się, sikają na znicze, obnoszą krzyż z puszek po piwie Lech i krzyczą „jeszcze jeden na Wawel”, teraz to samo usłyszeliśmy po wypadku prezydenckiej limuzyny. Jak pan to ocenia, jako naukowiec, socjolog?
Dr Jacek Poniedziałek: - Brakuje nam poszanowania godności człowieka. Wszystkich nas odesłałbym do słów zmarłego niedawno księdza Jana Kaczkowskiego, który mówił, że najważniejsze jest miłosierdzie.
- Wierzy pan w ten przekaz, że PiS chce wprowadzić stan wojenny, by stłumić protesty KOD-u?
Jacek Poniedziałek: PiS dużo robi, by ludzie się bali. Ja też nie lubię być obrażany, porównywany do „animalnego elementu” (Cytat z wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego z wywiadu dla Superstacji „W każdym społeczeństwie jest taki element najbardziej zdemoralizowany, podły, animalny”. Wypowiedź nie odnosiła się do opozycji, lecz do popierających jej hasła grup, takich, jak po katastrofie smoleńskiej, które brutalnie szydziły z uczestników czuwań pod krzyżem przed Pałacem Prezydenckim – przypis A.Socha). Wszyscy wyjdziemy z tej sytuacji poturbowani. Brak nam kultury dyskusji. Trzeba ze sobą rozmawiać i rozstawać się z szacunkiem. Mogę się z panem nie zgadzać, a z tym co piszecie w „Debacie” nie zgadzam się, ale to nie znaczy, że mam prawo z tego powodu pana obrażać.
(W tym momencie manifestanci zaczęli skandować pod adresem prezydenta Andrzeja Dudy 'MA-RIO-NE-TKA”)
Dr J. Poniedziałek: - Ja bym tak nie krzyczał. Uważam, że głowę państwa nie wolno obrażać. Boję się, że w jakimś momencie ludziom puszczą nerwy i polecą kamienie...
KOMENTARZ
Manifestacja KOD-u na Starym Mieście w Olsztynie 2 kwietnia, to znakomicie przeprowadzona manipulacja socjotechniczna na zgromadzonych mająca w nich podtrzymać strach i przekonanie, że jeśli nie obali się „reżimu Kaczystów”, to „Kaczyści” wkrótce wprowadzą stan wyjątkowy i rozprawią się z opozycją. Tę tmosferę zagrożenia budowano w wystąpieniach mówców na żywo i z filmów emitowanych z telebimu. Szczególnie szokujące były sceny z masakry grudniowej. Kontrastowały one z piknikową atmosferą manifestacji. Jej uczestnicy czuli się absolutnie bezpieczni, strzeżeni dyskretnie przez licznych policjantów pilnujących porządku na obrzeżach rynku. Na manifestacji nie objawił się ani jeden prowokator (natomiast manifestacjom i przemarszom za rządów PO, PSL zawsze towarzyszyły prowokacje - przypomnę tylko podpalenie budki przy ambasadzie Rosji i przemoc policji włącznie ze strzelaniem do uczestników pochodu z broni gładkolufowej).
Jedyną agresywną reakcją była reakcja wobec mojej osoby podchmielonego TW Saszy, któy na mój widok poderwał się z ławki i groził mi pięścią, ale powstrzymali go kumple.
Najdalej z mówców posunął się dziennikarz „Gazety Wyborczej” mówiąc, że celem obecnego rzadu jest putinizacja kraju, a na końcu tej drogi są trupy przeciwników politycznych i wojna z sąsiadami. „Gazeta Wyborcza” dzień w dzień buduje obraz polski, jako kraju opanowanego przez bolszewików, faszystów i hitlerowców razem wziętych. Tak jak G. Schetyna, lider PO wypowiedziała totalną wojnę rządowi, tak "GW" i TVN24 prowadzi totalną wojnę propagandową z rządem. Wszystkie chwyty są w tej wojnie dozwolone, każde kłamstwo, każda manipulacja. W ostatnim Magazynie Świątecznym „GW” artykuł pt. „Jak Mussolini został Mussolinim” Autor pokazuje, jak Mussolini doszedł do władzy i jaką politykę prowadził, ukatrupiając przeciwników i wywołując wojnę. „Analogie z tu i teraz nasuwają się same” - konkluduje autor Tomasz Piątek. W poniedziałkowej „GW” z 4.04. krzyczy tytuł: „To bolszewickie przejęcie władzy”. Dlaczego „bolszewickie”? Bo Grzegorz Gauden, z którym GW przeprowadziła wywiad stracił stanowisko dyrektora Instytutu Książki. Zadaniem Instytutu było podniesienie czytelnictwa w Polsce. Gauden przyznaje, że zadania nie zrealizował, poziom czytelnictwa w Polsce jest dramatyczny, co spowoduje, że Polska przegra także w konkurencji ekonomicznej z innymi krajami. Ale najlepszy jest ten cytat: „Polska będzie miejscem, gdzie jedynie montuje się meble, lodówki”. Szanowny panie Gauden, Polska już od dawna jest montownią i stała się państwem bez własnego przemysłu, handlu i banków pod rządami pana politycznych kumpli, którym zawdzięczał pan stołek.
Jednak uczestnicy manifestacji, dla których jedynym źródłem informacji o Polsce i na świecie jest „GW” i TVN24 i to od lat, naprawdę mają czego się bać i nie dziwię się ich przerażeniu, które jest autentyczne. Nikt nie jest w stanie się oprzeć takiemu spójnemu, realizowanemu od wielu lat przekazowi. Artysta Jacek Adamas przeżył wstrząs, gdy chciał dać zlecenie firmie wykonania materiałów na happening Prima Aprilisowy pt. „Prawdziwi Obrońcy Demokracji”. Wcześniej właściciel firmy wykleił mu furgonetkę zdjęciami prezydenckiego Tupolewa po katastrofie smoleńskiej. Teraz odmówił mówiąc, że jest KOD-owcem i przekonywał Jacka Adamasa, że Polską zawładnęli faszyści. Głęboko w to wierzy!
Zapytałem Irenę Telesz, czy ona wierzy w to, że PiS wprowadzi stan wyjątkowy. - Ależ ludzie autentycznie się boją tego rządu – odpowiedziała mi.
A boją się, bo oglądają TVN24 i czytają „GW” i słuchają takich wypowiedzi na manifestacjach, jak Wacława Radziwinowicza. Kółko się zamyka. Nie ma miejsca na dysonas poznawczy. Nie zakłóci go nawet to, że prominentna działaczka PO, radna sejmiku przez 8 lat ani razu nie wyraziła jednej krytycznej opinii pod adresem poczynań swojego rządu i partyjnych kolegów, nie kiwnęła palcem, gdy sitwa jej kolesi partyjnych urządziła polowanie na dyrektora Muzeum Warmii i Mazur Janusza Cygańskiego, gdy nie zgodził się na podporządkowanie klejnotu Warmii – Zamku Biskupów Warmińskich interesom hotelarza, kumpla barona PO Jacka Protasa.
Dzisiaj staje się ikoną KOD-u w walce o demokrację, którą jej partia zamieniła w dekorację a realnie wprowadziła system oligarchiczny, tak dobrze znany z autopsji, w Rosji putinowskiej Wacławowi Radziwinowiczowi.
Irenko, wstydu nie masz!
I jeszcze jedno. KOD ma pieniądze i to duże. Jak podał Super Express ze zbiórki wśród demonstrantów w kraju KOD zebrał 1,3 miliona złotych. Wynajęcie telebimu, nagłośnienia, przygotowanie scenariusza, filmów, banery, transport, to wszystko kosztuje. Mają za co „walczyć o demokrację”, by – jak zapowiadają w piosence emitowanej na koniec manifestacji - "Wrócić do władzy wiosną albo latem”.
Adam Socha
POLECAM PROGRAM MAXA KOLONKO O KODZIE
https://www.debata.olsztyn.pl/wiadomoci/region/5008-wrocimy-do-wladzy-wiosna-albo-latem-najnowsze-slajd-kafelek.html#sigProId5e537613eb
Skomentuj
Komentuj jako gość