Starosta braniewski do dzisiaj nie wydał pozwolenia na rozbiórkę pomnika gen. Czerniachowskiego. O pozwolenie wystąpił burmistrz Pieniężna. Starosta powinien był to zrobić do końca maja. Jednak zamiast tego, wystąpił o opinię do wojewody warmińsko-mazurskiego.
Wojewoda odmówił wydania takiej decyzji, gdyż – jak wyjaśniła Radiu Olsztyn rzecznik Edyta Wrotek - opiniowanie rozbiórki pomnika nie leży w kompetencjach wojewody, bowiem wojewoda nie jest właścicielem, ani dysponentem pomnika, a pieczę nad nim sprawuje zgodnie z polsko-rosyjską umową międzyrządową Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, która już wyraziła zgodę na rozbiórkę pomnika.
Dodajmy, iż burmistrz Pieniężna Kazimierz Kiejdo dołączył do wystąpienia o wydanie pozwolenia na rozbiórkę pismo Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa wyrażające na to zgodę.
Starosta braniewski Leszek Dziąg w rozmowie z „Deb@tą" nie ukrywał, iż boi się jak na wydanie zgody na rozbiórkę zareaguje strona rosyjska, stąd wybieg z wystąpieniem o pinię do wojewody, by ten „gorący kartofel" odrzucić od siebie. - Gdybym był starosta w Kieleckiem, to nie miałbym raczej obiekcji, ale jestem starostą przygranicznego powiatu i spoczywa na mnie odpowiedzialność. Ten pomnik jest przedmiotem umowy międzypaństwowej Rosji i Polski, więc muszę zachować należytą staranność przy wydaniu decyzji i rozważyć wszystkie jej aspekty.
Zaskoczony postawą starosty jest burmistrz Pieniężna Kazimierz Kiejdo. - Dla mnie sprawa jest prosta, ja jestem właścicielem tego terenu, mam stosowną uchwałę Rady Miasta Pieniężna, mam zgodę odpowiedniego do tej sprawy organu państwa polskiego, jakim jest Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa – powiedział burmistrz Kiejdo.
Burmistrz zwraca uwagę, że obecną sytuację wykorzystuje zarówno strona rosyjska, jak i reprezentujący interesy Rosji różne ugrupowania i organizacje w Polsce, do organizowania prowokacyjnych zgromadzeń i wystąpień pod tym obiektem, a to z kolei wywołuje kontrmanifestacje polskich środowisk patriotycznych. Jednak represje spadają nie na organizatorów nielegalnych manifestacji pod obiektem, nielegalnych, gdyż organizowanych bez zgody właściciela terenu, czyli burmistrza Pieniężna, a na polskich patriotów, którzy przeciwko takim zgromadzeniom protestują.
Ostatnio taka nielegalna manifestacja, nie zgłoszona burmistrzowi miała miejsce 25 kwietnia. Wzięli w niej udział przedstawiciele ambasady rosyjskiej w Polsce, I sekretarz ambasady Aleksiej Fomiczewski i III sekretarz ambasady Walery Popczuk zaproszeni przez organizację Polaków, byłych żołnierzy Armii Czerwonej, stowarzyszenie Synów Pułku, Związek Inwalidów Wojennych RP, stowarzyszenie tradycji LWP im. gen. Z. Berlinga, stowarzyszenia Suwerenność Narodu Polskiego oraz Demokracja i Postęp. Przemawiający na tym wiecu emerytowany oficer LWP powiedział: - „Pomnik wywołuje medialną wrzawę nienawiści i siania pożogi wojennej. Będziemy bronić tego i innych pomników przed polskimi szowinistami i podżegaczami wojennymi".
KOMENTARZ
Mimo tak jawnego dowodu łamania prawa, jakim jest film zamieszczony przez organizatorów na youtube, z tej manifestacji ku czci kata żołnierzy Armii Krajowej z Wileńszczyzny i kata ludności Augustowszczyzny, na którą żołnierze gen. Czerniachowskiego urządzili obławę, a ciał pojmanych do dzisiaj nie odnaleziono, nie ma żadnej reakcji braniewskiej prokuratury. Natomiast prokuratura ta reaguje na każdy objaw manifestowania sprzeciwu wobec istnienia tego obiektu w Pieniężnie. Pomimo, że burmistrz Pieniężna za każdym razem odpowiada prokuraturze, iż nie czuje się pokrztywdzony i nie wnosi o ściganie tych osób, które protestują przeciwko temu obiektowi. Mimo to, po tym, jak ktoś namalował na nim napisy, prokuratura natychmiast wszczęła śledztwo i przesłuchała wszystkich radnych Pieniężna, by wykryć sprawców. Prokuratura ta postawiła w stan oskarżenia wydawcę portalu express.olsztyn Piotra Niczyperowicza, zatrzymanego w drodze powrotnej do Olsztyna, z happeningu pod obiektem.
Obecnie prokuratura braniewska prowadzi śledztwo przeciwko dwóm osobom z Olsztyna, które skuły napis z obiektu i jednego z nich skierowała na badania psychiatryczne. Prokuratura wyszła bowiem założenia, że tylko człowiek niepoczytalny może poważyć się podnieść rękę na pomnik władztwa sowieckiego na polskiej ziemi. Badanie odbędzie się 12 czerwca. Wkrótce opiszemy tę sprawę szerzej i zamieścimy wywiad z tymi osobami.
Zastanawia też postawa wojewody, który w odpowiedzi staroście braniewskiemu stwierdził, iż ta sprawa go nie dotyczy, gdyż to nie on jest właścicielem obiektu i tego terenu, tylko burmistrz. Jednak wcześniej wojewoda nie pytał o zgodę burmistrza, gdy zlecił renowację obiektu. Można też domniemywać, że działania policji i prokuratury, wymierzone w osoby protestujące czynnie przeciwko pomnikowi hańby, nie są działaniami z urzędu, ale na czyjeś konkretne polecenie.
Historia obiektu w Pieniężnie obnaża też słabość państwa polskiego, które zostawia samorządowców i osoby prywatne samym sobie z problemem usunięcia z przestrzeni publicznej pomników-symboli okupanta Polski, jak i z nazwami ulic i placów. Jest w sejmie odpowiedni projekt ustawy, który rozwiązują ten problem całościowo, ale koalicja rządząca Polską blokuje jej uchwalenie.
Adam Socha
Uniewinnieni przeciwnicy sowieckich reliktów w Polsce
Sąd Rejonowy w Nowym Sączu uniewinnił dzisiaj kilku działaczy niepodległościowych (m.in. Krzysztofa Bzdyla, Zygmunta Miernika, Adama Słomkę, Elżbietę Serafin, Stanisława Zamojskiego) od zarzutów dewastacji pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej w tym mieście oraz znieważenia policjantów w czasie protestu pod nim 27 września 2014 roku, w trakcie którego domagano się jego likwidacji z przywołaniem uchwały Rady Miasta Nowego Sącza z lutego 1992 roku.
Obrońcą oskarżonych był znany z występowania w procesach politycznych w okresie PRL mecenas Konrad Firlej.
Każdy ma prawo publicznie głosić swoje poglądy, a śpiewanie hymnu jest normalnym elementem wieców patriotycznych
— uznał sędzia Andrzej Kuźnar uzasadniając wyrok w sprawie manifestantów, którym policja zarzucił zakłócenie porządku głośnym śpiewem pieśni patriotycznych, znieważeniem funkcjonariuszy porównaniem ich do gestapowców i ZOMO-wców oraz udziałem w nielegalnym zgromadzeniu.
Manifestacja była legalna, a tuż przed jej zakończeniem grupka demonstrantów obrzuciła monument białymi i czerwonymi farbkami plakatowymi. Wtedy do akcji ruszyły specjalne grupy policji, uzbrojone w tarcze, hełmy, pałki i miotacze gazu. Kombatanci obrzucili ich wyzwiskami, porównując do zomowców i gestapo. Dlatego zarzucono im znieważenie funkcjonariuszy na służbie
— napisała w relacji z sądu „Polska-Gazeta Krakowska”. Serafin powiedziała gazecie, że policjanci „byli uzbrojeni po zęby, jakby jechali na wojnę, a nie pokojową manifestację”.
Sąd uznał, że do znieważenia nie doszło, a nawiązanie do ZOMO było spontaniczne, ponieważ sposób działania i wyposażenie interweniujących policjantów przypominało działaczom antykomunistycznym tłumienie demonstracji w czasach PRL. Oczyścił manifestantów z wszystkich zarzutów, w tym zakłócania porządku publicznego. Wyrok jest nieprawomocny. Na razie nie wiadomo czy policja, jako oskarżyciel publiczny, się od niego odwoła” - czytamy w „P-GK”.
Informujący mnie o dzisiejszym wyroku SR w Nowym Sączu Słomka nie krył satysfakcji z niego i dodał, że jego środowisko nadal będzie walczyć o usunięcie podobnych reliktów komunizmu, których jest jeszcze w Polsce ponad 700.
Pozbawiony w listopadzie ub. r. przez władze miasta sowieckich symboli monument ma zostać rozebrany po zapowiedzianej przez wojewodę małopolskiego na lato tego roku ekshumacji pochowanych obok niego w zbiorowym grobie 6 żołnierzy Armii Czerwonej, czego od dawna domagają się m.in. najbardziej aktywne w tej kwestii Porozumienie Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, a także Wojewódzki Komitet Ochrony Pamięci Walki Męczeństwa, Małopolska Rada Kombatantów i Osób Represjonowanych, Polskie Towarzystwo Historyczne w Nowym Sączu z niestrudzonym Leszkiem Zakrzewskim na czele.
Skomentuj
Komentuj jako gość