Z OSTATNIEJ CHWILI: PiS-owi zabrakło głosów. Nie będzie dziś (6 KWIETNIA) głosowania w sprawie wyborów korespondencyjnych. Obrady Sejmu wstrzymano do wtorku, do godziny 15. Posłowie Zjednoczonej Prawicy, którzy zagłosowali przeciw wprowadzeniu do porządku obrad ustawy o głosowaniu korespondencyjnym to: Wojciech Maksymowicz i Michał Wypij z Porozumienia, oraz Grzegorz Puda z PiS.
Jarosław Gowin wstrzymał się od głosu - podobnie jak dwie posłanki Porozumienia: Iwona Michałek i Magdalena Sroka.
Wcześniej wicepremier Jarosław Gowin na konferencji prasowej oświadczył, że podał się do dymisji:
- Ponieważ nie przekonałem koalicjantów ze Zjednoczonej Prawicy, podaję się do dymisji — ogłosił wicepremier Jarosław Gowin, lider Porozumienia.
Wybory powinny być przesunięte, termin 10 maja nie wchodzi w grę. Dlatego jako posłowie Porozumienia zaproponowaliśmy naszym koalicjantom ze Zjednoczonej Prawicy poprawkę polegającą na wprowadzeniu vacatio legis trzymiesięcznego, a więc rozstrzygający o przełożeniu terminu wyborów. Ta propozycja nie została przyjęta przez naszych koalicjantów. Ponieważ nie przekonałem ich do tego, podaję się do dymisji
— ogłosił Gowin podczas konferencji prasowej w Sejmie.
Porozumienie pozostaje w rządzie
W duchu odpowiedzialności za Polskę, uważam że skoro 10 maja nie mogą odbyć się wybory prezydenckie, tym samym jest dla nas oczywiste, że nie mogą odbyć się wybory przedterminowe. Polska potrzebuje silnego rządu, stabilnej większości. Porozumienie pozostaje członem Zjednoczonej Prawicy
— deklarował szef Porozumienia.
Gowin dodał, że na stanowisko wicepremiera jego formacja rekomenduje minister rozwoju Jadwigę Emilewicz.
- Sam nie poprę ustawy ws. głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich, ale przekonałem kolegów z partii, by dać jej szansę; ta ustawa zostanie poparta przez większość posłów Porozumienia - powiedział lider Porozumienia Jarosław Gowin. Deklarację powtórzyła również minister rozwoju Jadwiga Emilewicz, rekomendowana na stanowisko wicepremiera.
Poseł, który zaryzykuje życie choćby jednego Polaka dla politycznych korzyści, nie jest godny być posłem na Sejm RP - powiedział poseł partii Gowina Michał Wypij w niedzielę 5 kwietnia w programie TVP Info „Minęła 20”. Poseł dodał, że wyjściem jest ustawa z 2008 roku, która daje ministrowi zdrowia odpowiednie narzędzia oraz jest propozycja jego partii Porozumienie zmiany konstytucji, wydłużenie kadencji prezydenta Andrzeja Dudy o 2 lata, pod warunkiem że nie będzie miał prawa już kandydować.
Dziś, w poniedziałek 6 kwietnia, w Sejmie rozstrzygnie się nie tylko sprawa terminu wyborów prezydenckich, ale także, czy ze Zjednoczonej Prawicy odejdzie frakcja wicepremiera Jarosława Gowina, co ściągnęłoby na Polskę chaos polityczny w środku pandemii. Od czwartku wysłannicy prezesa przekonują poszczególnych posłów Porozumienia Jarosława Gowina do poparcia koncepcji prezesa PiS, czyli głosowania korespondencyjnego.
Wcześniej, 3 kwietnia poseł Wypij zapowiedział na swoim fb: „Jako Porozumienie zagłosujemy przeciwko wprowadzeniu głosowania korespondencyjnego. Jesteśmy przekonani, że 10 maja nie będzie wyborów prezydenckich. Szukamy wspólnego ponadpartyjnego rozwiązania prawnego, które pozwoli na ich przełożenie”.
Jak już wiemy, Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL), wystawił wicepremiera Jarosława Gowina „do wiatru” i wycofał swoje poparcie dla zmiany konstytucji. Opozycja więc w całości odrzuca pomysł wicepremiera Gowina, mimo akceptacji prof. Andrzeja Zolla, chociaż on mówi o wydłużeniu kadencji o rok. Ta propozycja ma więc w tej chwili tylko poparcie PiS.
Wicepremier Jacek Sasin powiedział na antenie Polsat News, że wynik spotkania Jarosława Gowina z Jarosławem Kaczyńskim będzie znany już dziś, kiedy w parlamencie będzie procedowana ustawa dot. głosowania korespondencyjnego. Minister aktywów państwowych zapewniał, że taka forma głosowania jest całkowicie bezpieczna.
Głosowanie korespondencyjne jest bezpieczne, potwierdza publicznie minister Łukasz Szumowski.
A wicepremier Sasin zapewnił, że taka forma głosowania jest „technicznie możliwa do wykonania”.
- Wiem już dzisiaj i mogę powiedzieć to autorytatywnie, że to się da po prostu zrobić. Da się pogodzić wymogi demokracji, wymogi przeprowadzenia wyborów prezydenckich z bezpieczeństwem Polaków — podkreślił wicepremier.
Jacek Sasin był pytany również o to, czy listonosze będą mieli kontakt z wyborcami, co naraziłoby ich na zarażenie koronawirusem. Wicepremier Sasin zwrócił uwagę na absurdalność tego argumentu.
- Listonosze cały czas chodzą po domach, przesyłki cały czas są dostarczane i jakoś nikogo to nie dziwi i nikt nad tym faktem nie biadoli. Sprzedaż internetowa w ostatnim czasie rozkwitła, kurierzy odwiedzają domy Polaków i nikogo to nie martwi. Natomiast kiedy miałyby zostać rozniesione pakiety wyborcze, to wtedy staje się to gigantycznym problemem i gigantycznym zagrożeniem dla listonoszy. Widać absurdalność w tej całej sytuacji
— mówił.
- My w tym projekcie chcemy dostarczać karty wyborcze bez kontaktu z obywatelem, do skrzynek pocztowych. Listonosze nie będą mieli kontaktu z osobami, do których będą dostarczać te listy — wyjaśnił Sasin dodając, że cała operacja będzie prawdopodobnie trwała trzy dni, a jeden listonosz będzie musiał dostarczyć ok. 500 przesyłek.
Dodajmy, że wymieniony został prezes Poczty Polskiej, który w nowej sytuacji byłby kimś w rodzaju superkomisarza wyborczego. Został nim zaufany człowiek PiS Tomasz Zdzikot, do tej pory wiceminister obrony narodowej.
W niedzielę 5 kwietnia wieczorem wicepremier Gowin i Jarosław Kaczyński spotkali się i - jak podaje Onet - ustalili kompromisowe wyjście z sytuacji. Minister Gowin miałby poprzeć proponowane przez PiS głosowanie korespondencyjne, ale jako "ogólną formułę wyborów", bez przesądzania, że elekcja odbędzie się 10 maja.
Przesunięcie wyborów działa na korzyść opozycji. Opozycja domaga się wprowadzenie stanu klęski żywiołowej przedłużającej kadencję prezydenta o pół roku, a najwyżej o rok.
„Gazeta Wyborcza” ustami Pawła Wrońskiego proponuje opozycji zawarcie kompromisu, który polegałby na nowelizacji ustawy o stanie klęski żywiołowej. Należałoby zlikwidować w niej zapisy o odszkodowaniach. Obowiązki prezydenta na czas ustalony przez partię rządzącą i opozycję mogłaby pełnić marszałek Sejmu Elżbieta Witek, a wybory mogłyby być rozpisane w uzgodnionym przez obie strony terminie.
Jaki z tego zysk ma PiS? Andrzej Duda mógłby ponownie kandydować, a PiS utrzymać stanowisko prezydenta na dłużej niż dwie kadencje. Co prawda nie ma “odwołania” wyborów, ale można użyć ulubionej formuły prawnej prezesa Kaczyńskiego “non est”, czyli uznać, że ich nie ma i się nie odbyły.
- Do przeprowadzenia obu tych wariantów potrzebny jest jednak czas, którego pozostało niewiele, oraz dobra wola obu stron. I najważniejsze: musi istnieć cień zaufania między przywódcami najważniejszych partii a liderem PiS Jarosławem Kaczyńskim - proponuje Paweł Wroński i dodaje, że nowelizację ustawy o klęsce żywiołowej można przeprowadzić szybciej niż zmianę konstytucji. Za czasów PiS nowelizację ustawy o IPN uchwalono w 23 godziny.
Pytanie, czy opozycja się na to zgodzi i czy w obecnej sytuacji - gdy zaczynają się przetasowania na jej szczytach wynikające ze wzrostu notowań Władysława Kosiniaka-Kamysza - będzie do tego zdolna?
(pw)
Skomentuj
Komentuj jako gość