W dniu urodzin bł. ks. Jerzego Popiełuszki (14.09.1947) do jego grobu w Warszawie dotarła z Olsztyna 13. Pielgrzymka Rowerowa. Najliczniejszą grupę wśród 27 rowerzystów stanowili uczniowie ze szkół w Dobrym Mieście i Miłakowie (najmłodsze uczennice miały 13 lat) ze swoimi pedagogami. Uczniowie, dzięki sztafecie, pierwszy raz w życiu usłyszeli o istnieniu heroicznego księdza. Najstarszy uczestnik – to 71-letni Władysław Kałudziński, prezes Stowarzyszenia Represjonowanych w Stanie Wojennym "Pro Patria". Pojechało też dwóch niepełnosprawnych. W sumie pielgrzymi przejechali 260 km.
Pielgrzymka wystartowała dzień wcześniej 13 września. Zaczęła się od Mszy św. w kościele NSPJ o 8 rano, którą odprawił abp senior Edmund Piszcz (w tym kościele ks. Jerzy odprawił mszę prymicyjną, zaprzyjaźnił się podczas jednej z przepustek z wojska z przygodnie poznaną na plaży miejskiej rodziną z Olsztyna).
- Fizyczny wysiłek zawsze łączy się z duchowym wyrzeczeniem. Zwłaszcza, że tu celem jest spotkanie z męczennikiem, a jednocześnie jest to dowód, że on reprezentuje pewne wartości, które chcemy w życiu urzeczywistniać. I to jest chyba najważniejsze - mówił arcybiskup.
Przykład życia ks. Jerzego Popiełuszki pociąga i dziś. On nie bał się głosić prawdy, mając świadomość, że może za to zapłacić swoim życiem. Prawda jest zawsze kosztowna. O tym tak pięknie mówił na Westerplatte Jan Paweł II, zwracając się do młodzieży: „Nie chciejcie ojczyzny, która by was nic nie kosztowała”. Miłość i prawda kosztują. Przykładem tego jest ks. Popiełuszko - podkreślał abp Edmund Piszcz.
Po mszy jedziemy na Plac Solidarności, pod Pomnik Wolności Ojczyzny, tradycyjne miejsce startu sztafet rowerowych. Na placu czekają na uczestników media. - Żeby uczcić męczenników stanu wojennego i czerpać wartości z życia błogosławionego - odpowiada krótko Wojciech Ruciński, prezes Akcji Katolickiej Archidiecezji Warmińskiej, pytany o cel sztafety. Cała organizacja sztafety była na jego głowie, toteż mówi mi, że nie najlepiej spał.
- Dla młodzieży uczestniczenie w sztafecie to kapitalna lekcja historii i patriotyzmu. Co cieszy, nigdy nie brakuje chętnych, by wziąć w niej udział. Każda postać, która dokonała czegoś więcej, jest cenna i warto pokazywać postawę takiego człowieka młodym - mówi Andrzej Wonia, dyrektor Zespołu Szkół w Dobrym Mieście.
- To była spontaniczna decyzja. Uważam, że warto uczestniczyć w takich wydarzeniach, bo one nas uczą historii, uświadamiają nas i pozwalają poznać ważne dla nas osoby i wartości. Jest to również i próba, czy mamy dobrą kondycję – z uśmiechem odpowiada na pytania dziennikarzy Wiktoria, uczennica Zespołu Szkół w Dobrym Mieście.
Jednym z uczestników jest niepełnosprawny od urodzenia (nogi) Michał Dziuba trzykrotny złoty medalista Mistrzostw Polski w lekkiej atletyce (rzut oszczepem, dyskiem i kulą) i maratończyk rowerowy. Mówi mi, że sport wyczynowo zaczął uprawiać 3 lata temu, a na pielgrzymkę się zgłosił, bo ks. Jerzy jest tego wart, by go przypominać i upamiętniać.
Pod pomnikiem uczestników sztafety pozdrowili i życzyli szczęśliwego dotarcia do celu, wojewoda Artur Chojecki i wiceprzewodniczący Zarządu Regionu Solidarności Krzysztof Krzyżaniak. Po złożeniu przez delegacje kwiatów pod pomnikiem i zdjęciem z ks. Jerzym, sekretarz ZR „S” Wojciech Kowalski dał znak trąbką i ruszyliśmy, eskortowani przez wóz policyjny. W czwartek 13.09 mieliśmy do przejechania 140 km. Jedziemy przez Jabłonkę, Nidzicę, Mławę, Działdowo do Ciechanowa. Na szczęście pogoda jest rowerowa, ani za zimno, ani za ciepło.
Po przejechaniu pierwszych 10 km kapitan sztafety, nauczyciel wf z Dobrego Miasta Mieczysław Korzeniewski mówi nam, że jedziemy za wolno – 16 km/h a powinniśmy jechać 22 km/h, żeby dojechać do Ciechanowa przed zmrokiem. Jeden z niepełnosprawnych panów nie jest w stanie jechać szybciej, więc rad nie rad musi oddać rower na ręce do bagażówki i wsiąść do autokaru.
Pierwszy przystanek w Jabłonce i śniadanie. Kapitan mówi, że teraz mamy dobre tempo jazdy 22 km/h. Kanapki przez całą trasę przygotowują nam 3 panie: Danuta Sobiesiak i Teresa Kałudzińska z Olsztyna oraz Agnieszka Bułak z Miłakowa a wspomaga je Danuta Grygianiec z Dobrego Miasta, która jedzie jako nasza opieka medyczna. Żeby nie te panie, ciężko byłoby pedałować bez „paliwa”. Panie wspierają nas też podczas jazdy modlitwą.
W Mławie mamy dłuższy odpoczynek, można sobie kupić obiad w barze. Korzystam z tego, by porozmawiać z uczestnikami. Najbardziej interesuje mnie młodzież i pedagodzy, którzy z nimi jeżdżą w sztafetach. Wojciech Ruciński tłumaczy mi, że dla nauczycieli to znakomita okazja, by podczas jazdy poznawać uczniów, którzy na co dzień sprawiają problemy wychowawcze a w szkole nie ma czasu, by z nimi rozmawiać. Trzeba dodać, że nauczyciele robią to prywatnie a nie w ramach obowiązku szkolnego (szkoda, że programy szkół nie uwzględniają takiej najskuteczniejszej formy wychowywania, bo opartej na bezpośrednim kontakcie mistrz – uczeń i na własnym przykładzie).
Dla dyrektora Zespołu Szkół w Dobrym Mieście Andrzeja Woni i jego żony, nauczycielki wf, to 5 sztafeta z młodzieżą. - Moi uczniowie, których zabieram, nie do końca zdają sobie sprawę, o co w tym wszystkim chodzi – przyznaje dyrektor Wonia. - Ale jesteśmy na jednej mszy w Olsztynie, na drugiej będziemy w Warszawie i powolutku ideały związane z księdzem Jerzym, gdzieś w tych młodych ludziach kiełkują.
- Czy ks. Jerzy może być dzisiaj wzorem dla młodzieży? - pytam.
- Jak najbardziej, ks. Jerzy to człowiek, który poświęcił życie ideałom, nie kalkulował – odpowiada zdecydowanie dyr. Wonia.
Gdy zginął ks. Popiełuszko, Andrzej Wonia był młodym człowiekiem. - Wówczas nie do końca rozumiałem, o co w tym chodzi – wyznaje mi. - Propaganda robiła swoje…
- No tak, też pamiętam te „seanse nienawiści” w telewizji Urbana, który pokazywał „arsenał broni i granaty” znalezione u księdza Jerzego w jego – jak to się rzecznik rządu wyraził „garsonierze” - dopowiadam.
- Z czasem, gdy nastała wolność słowa i historia ks. Jerzego została w sposób rzetelny wyjaśniona, dotarło do mnie, kim był i co dla nas zrobił – tłumaczy Andrzej Wonia. - Dlatego zacząłem sam jeździć i wciągać uczniów, tym bardziej, że ksiądz był związany z naszym regionem, był wcielony do jednostki kleryckiej w Bartoszycach. Taki udział w sztafecie to każdego roku coraz większe zbliżenie do postaci ks. Jerzego. Jego ideały, myśli zostają w głowie po każdym rajdzie.
- By przybliżyć postać błogosławionego w radzie miasta uchwaliliśmy stworzenie w centrum Dobrego Miasta skweru im. bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Na tym skwerze powstaje teraz fontanna z ogromną granitową kulą, na której są wyryte myśli z kazań ks. Jerzego. Kula będzie obracała się na płaszczu wodnym. Można podejść zatrzymać kulę i przeczytać jakąś myśl. We wrześniu ma być odsłonięcie - informuje dyrektor Wonia.
Nauczyciele podpowiadają mi, żebym porozmawiał z Piotrem, uczniem 3 klasy LO Zespołu Szkół w Dobrym Mieście, o którym się mówi „anarchista”.
- Szkoła organizowała rajd, więc się zgłosiłem – tłumaczy mi Piotr. - Dopiero w Olsztynie dowiedziałem się o celu sztafety, ale nigdy wcześniej o ks. Jerzym nie słyszałem.
(Krótko więc mówię mu, kim był ks. Jerzy i co zrobił).
- Dobrze zrobił, bo się postawił, nie słuchał się ich – ocenił Piotra postawę księdza Jerzego.
- Ale warto taką cenę ponieść, zapłacił życiem? - pytam.
Piotr: Ale podniósł ducha całemu narodowi. A jak go zamordowali, to jeszcze bardziej.
13-letnia Julia ze Szkoły Podstawowej nr 2 w Dobrym Mieście pierwszy raz wzięła udział w sztafecie jak miała 5 lat, pojechała wówczas z babcią, dziadkiem i tatą wiedziała więc, że „jedziemy świętować urodziny bł. ks. Jerzego Popiełuszki”. Z kolei Zuzia z kl. 7, która pierwszy raz jedzie mówi mi, że pojechała, by się sprawdzić. Również Alicja z III klasy LO,z Zespołu Szkół w Dobrym Mieście mówi mi, że chciała sprawdzić swoje możliwości, dużo jeździ rowerem na co dzień.
Przed 19 dojeżdżamy do Ciechanowa. Bylibyśmy wcześniej, ale w pewnym momencie zjechaliśmy z trasy, żeby przepuścić pojazdy jadące za nami, bo utworzył się duży korek.
Hotel Olimpijski, w którym nocujemy to standard hotelu robotniczego, ale za to połączony jest z basenem, też OSiRu. Po obiadokolacji jestem więc w gronie tych, którzy regenerują się po 140 km jazdy, w basenie.
Rano, w czwartek14.09. ruszamy o 9.15, po śniadaniu. Przed nami 120 km. Jedziemy lokalnymi drogami przez Nasielsk. Po minięciu tablicy z napisem Warszawa, odjeżdża eskortujący nas pojazd policyjny. Mamy czekać na przysłanie wozu, który przeprowadzi nas przez Warszawę pod kościół św. St. Kostki na Żoliborzu, do grobu bł. ks. Jerzego. Czekamy za ekranem akustycznym z pół godziny. Weterani rajdów wspominają, że za rządu PO, to mieli eskortę: oprócz wozu - 6 policyjnych motocykli. Teraz eskortuje nas wóz policyjny. Możemy ruszać. Wszyscy wciągają czerwone koszulki z logo sztafety i informacją o celu pielgrzymki.
Najpierw zajeżdżamy na Plac Wilsona, gdzie witamy się serdecznie z uczestnikami biegu z kopalni „Wujek”, górnikami KWK „Knurów-Szczygłowice”, reprezentantami IPN oddział Katowice, podopiecznymi Caritas z Knurowa, młodzieżą z II Liceum Ogólnokształcącego im. Rotmistrza Witolda Pileckiego. Górnicy-maratończycy przebiegli w 2 dni 340 km, by upamiętnić męczeństwo swoich 9 kolegów zabitych w stanie wojennym i ks. Jerzego. Formujemy kolumnę, na czele biegacze a my, rowerzyści za nimi i tak, witani oklaskami nielicznych parafian, wbiegamy i wjeżdżamy przed kościół i grób.
Tutaj dziękuje nam bratanek ks. Jerzego - Marek Popiełuszko, w imieniu własnym i bratanicy Barbary Popiełuszko.
- Dziękujemy, że jesteście nauczycielami historii, bo mogliście przecież wsiąść w auto i za 3 godziny być tutaj a wy biegliście tyle kilometrów, na pewno wiele osób, które mijaliście, widząc logo, napis na koszulkach intencji biegu zainteresuje się bliżej postacią wujka, ks. Jerzego – mówi wzruszony Marek Popiełuszko.
Następnie dziękuje Piotr Wożniak, prezes PGNiG, główny sponsor sztafety i wiceprezes Akcji Katolickiej w Polsce Wiesław Smereczyński. Jest też dyrektor Biura Edukacji Narodowej IPN Adam Hlebowicz.
Naszym rowerzystom jest trochę przykro, że przemawiający zupełnie ich pominęli, jakby ich tu w ogóle nie było. Po powitaniach mec. Edward Ośko uczestnik sztafety rowerowej i działacz Akcji Katolickiej z Olsztyna zapytał o to księdza proboszcza. Ksiądz wyjaśnił, że nikt mu nie powiedział o naszej sztafecie (!) Proboszcz naprawia ten błąd podczas Mszy św. o 18.00.
Homilię wygłosił ks. Andrzej Wieczorek z Katowic. Przedstawił najważniejsze wydarzenia z życia bł. ks. Jerzego, a więc wcielenie do wojska w Bartoszycach, do kleryckiego oddziału, gdzie pierwszy raz doświadczył dręczenia fizycznego i upokarzania, za odmowę pozbycia się medalika i różańca. Następnie Jego posługę duszpasterską dla hutników w czasie pierwszej „Solidarności”, wspieranie prześladowanych w stanie wojennym i zainicjowanie Mszy za Ojczyznę, porwanie, męczeńską, okrutną śmierć, parodię procesu, proces beatyfikacyjny.
- Co zrobiliście z pragnieniem księdza Jerzego, by Polska była wolna od nienawiści? - zapytał na koniec dramatycznie ksiądz Wieczorek, przypominając naukę bł. ks. Jerzego, by miłością odpowiadać na zło. Przywołał programy telewizyjne, w której politycy posługują się agresją i nienawiścią. Padły słowa „co się z nami stało”, dlaczego jesteśmy podzieleni. Różnijmy się, ale budujmy jedną wspólnotę - apelował ks. Wieczorek.
W czasie mszy modliliśmy się o kanonizację bł. ks. Jerzego a także każdy indywidualnie, w intencji osobistej. Do kanonizacji potrzebne są udokumentowane cuda, które się dokonały za pośrednictwem błogosławionego. Dla mnie cudem był telefon żony, gdy po wyjściu z mszy wszedłem do podziemia kościoła, w którym mieści się muzeum poświęcone bł. ks. Jerzemu. Akurat telefon zadzwonił, gdy stałem na wprost naturalnej wielkości zdjęcia uśmiechniętego ks. Jerzego, owiniętego szalem. Gdy usłyszałem radosną wiadomość, powiedziałem żonie, że właśnie w tej intencji jechałem i modliłem się w podczas Mszy do ks. Jerzego.
W muzeum sale poświęcone męczeńskiej śmierci ks. Jerzego robią na widzach wstrząsające wrażenie. Odżywają straszne wspomnienia ze stanu wojennego. Brałem udział w nocnym czuwaniu w tym kościele, gdy ks. Jerzy został porwany, ale jeszcze władze nie podały, że nie żyje.
Po zwiedzaniu zostajemy zaproszeni do parafialnej restauracji na wspólną z górnikami-biegaczami kolację. Każdy z uczestników otrzymuje pamiątkowy medal, dyplom a od górników koszulkę z podobiznami ks. Jerzego i 9 poległych górników z „Wujka”.
I tak pełni wrażeń, dumni że udało się dojechać – najbardziej dumnych było 12 rowerzystów, którzy przejechali całą 260-km trasę – ubogaceni duchowo, wzruszeni ruszyliśmy autokarem w drogę powrotną. W Olsztynie byliśmy przed północą.
Relacja: Adam Socha
Zdjęcia: Paweł Łapa
Sztafetę zorganizowała (perfekcyjnie) Akcja Katolicka przy pomocy wojewody warmińsko-mazurskiego, marszałka województwa, starosty powiatu olsztyńskiego i wielu prywatnych firm.
Skomentuj
Komentuj jako gość