Z dr. hab. Jarosławem Szczechowiczem, kierownikiem Katedry Postępowania Cywilnego Wydziału Prawa i Administracji UWM w Olsztynie rozmawia Adam Socha
Adam Socha: Panie doktorze, chciałem prosić o wyjaśnienie wątpliwości, jakie są wysuwane na różnych blogach (Piotra Obarka, Wiesława Poszewieckiego), wobec Pana stopnia doktora habilitowanego). Blogerzy ci twierdzą, iż uzyskał Pan ten stopień na Słowacji w ramach tzw. „turystyki habilitacyjnej” dokonując autoplagiatu swojej pracy doktorskiej. O swoich wątpliwościach Wiesław Poszewiecki zawiadomił też władze Pana uczelni, Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Na jakiej uczelni przedstawił pan rozprawę habilitacyjną?
Jarosław Szczechowicz: Czy pan pyta o rozprawę habilitacyjną czy uzyskanie stanowiska docenta, bo to są dwie różne rzeczy? Panowie Piotr Obarek i Wiesław Poszewiecki są skonfliktowani z władzami UMW, które ja reprezentuję jako pełnomocnik.
- Tak, wiem, że to są dwie różne rzeczy. Furtkę do uznania słowackich docentur za odpowiednik polskiego doktora habilitowanego otwarła, podpisana w lipcu 2005 r. przez rząd Marka Belki ze Słowacją, umowa o "równoważności dokumentów o wykształceniu i nadaniu stopni naukowych i tytułów" (ponoć chodziło o otwarcie drogi do habilitacji żonie wysoko postawionego polityka SLD). W rzeczywistości słowackie stanowisko „docent” odpowiada polskiemu stopniowi doktora nauk a nie doktorowi habilitacyjnemu. Gdzie pan uzyskał stanowisko docenta?
Jarosław Szczechowicz: Panie Redaktorze nie wiem czym kierował się Rząd Rzeczpospolitej Polskiej oraz Rząd Republiki Słowackiej podpisując umowę o wzajemnym uznawaniu okresów studiów oraz równoważności dokumentów o wykształceniu i nadaniu stopni i tytułów uzyskanych w RP i Rep. Słowackiej z 18 lipca 2005 roku. Stopień naukowy docenta uzyskałem na uniwersytecie w Bratysławie.
- A może pan podać dokładną nazwę uczelni, w Bratysławie jest dużo szkół wyższych?
Jarosław Szczechowicz: „Paneuropejska Szkoła Wyższa” w Bratysławie*.
- A w którym roku uzyskał pan stopień docenta?
Jarosław Szczechowicz: Dokumenty, wymagane prawem słowackim złożyłem w czerwcu 2015 roku, w celu uzyskania stanowiska docenta. Tam można złożyć rozprawę habilitacyjną, podobnie jak u nas, można również złożyć monografię stanowiącą dorobek naukowy, która nie jest rozprawą habilitacyjną w naszym rozumieniu prawa o szkolnictwie wyższym wraz z odpowiednią liczbą publikacji naukowych. Ja przedstawiłem swój dorobek naukowy. To było ok. 36 różnych pozycji. Do Bratysławy przekazałem 4 kartony. Przedstawiłem dwie monografie oraz podręcznik – skrypt, które Panu wręczam. Po zapoznaniu się z tą dokumentacją, powołana komisja wskazała, które prace chce aby zostały przetłumaczone na język słowacki. Były to dwie monografie i podręcznik naukowy dla studentów, który w naszym systemie uzyskania stopnia dr hab. nie jest w ogóle wymagany. Jedna z przedstawionych monografii to wydana w 2013 roku przez UWM praca pt.: "Odpowiedzialność cywilna posiadacza mechanicznego środka komunikacji za szkody wyrządzone w ruchu lądowym".
Ona w znacznej mierze jest kontynuacją moich zainteresowań naukowych związanych z szeroko pojętą odpowiedzialnością cywilną związaną z deliktami prawa cywilnego.
- Dla mnie kluczowe w tej monografii jest zdanie: „Monografia stanowi uzupełniona wersję rozprawy doktorskiej obronionej w styczniu 2008 roku na KUL Jana Pawła II”.
Jarosław Szczechowicz: Informuję o tym w tej publikacji, aby czytelnik o tym wiedział i jest to standard.
- Co jeszcze Pan złożył?
Jarosław Szczechowicz: Jeszcze jedną monografię stanowiącą wynik grantu oraz dodatkowe publikacje i skrypt akademicki
- Jaki był temat grantu i gdzie Pan go uzyskał?
Jarosław Szczechowicz: Tematem była ochrona bezpieczeństwa w kampusie uniwersyteckim. To był wspólny grant uczelniany trzech osób, finansowany przez autorów grantu, natomiast wydanie publikacji było sfinansowane ze środków UWM.
- I z tego grantu powstała monografia, którą wydał UWM?
Jarosław Szczechowicz: Tak, ponadto za zgodą ówczesnego prorektora prof. Władysława Kordana, uczelnia dofinansowała wydanie mojej monografii "Odpowiedzialność cywilna posiadacza mechanicznego środka komunikacji za szkody wyrządzone w ruchu lądowym". Jej koszt to 13 tys. złotych, a środki z jej sprzedaży zasiliły konto uczelni.
- A ile dostali panowie na grant?
Jarosław Szczechowicz: Za projekt badawczy przeprowadzany w ramach grantu nikt z uczestników grantu nie otrzymał żadnych środków finansowych, jedynie uczelnia dofinansowała wydanie monografii. Jak już wspomniałem należało złożyć dodatkowe publikacje naukowe w liczbie co najmniej 30 oraz wykaz publikacji, w których cytowane są nasze dzieła, z rozróżnieniem na cytaty międzynarodowe - musi ich być ponad 10 i krajowych - ponad 15. Na szczęście nie musiałem ich tłumaczyć. U nas wystarczy jedna recenzja, a na Słowacji wymagana są 2 recenzje każdej publikacji naukowej. Dlatego z mojego dorobku ponad 50 publikacji, mogłem ująć tylko tych 30, które miały 2 recenzje.
Dodatkowo musiałem wylegitymować się pobytem na 3 stażach zagranicznych na innych uczelniach, odpowiednim udziałem w konferencjach naukowych, co najmniej w 20 z ich udokumentowaniem, wykazać ilość wypromowanych magistrantów, co najmniej 30, ja miałem ich około 100, co najmniej 5 letnią pracą dydaktyczną na uczelni i przedstawić certyfikowany dyplom uzyskania stopnia doktora nauk prawnych. Wszystkie te kryteria muszą być spełnione łącznie. Sama rozprawa habilitacyjna na Słowacji polega na kolokwium habilitacyjnym. Oznacza to, że kandydat na docenta musi przygotować 3 tematy na wykład z zagadnień, w których się specjalizuje a następnie przejść egzamin habilitacyjny, tj. wygłosić wykład na temat wybrany przez komisję oraz udzielić odpowiedzi na pytania członków komisji i osób obecnych na wykładzie habilitacyjnym związane z przedłożonymi monografiami i tematyką naukową badawczą. W skrócie można powiedzieć, że zdawałem egzamin z prawa cywilnego. U nas przed nowelizacją przepisów też istniało podobne kolokwium habilitacyjne.
- Złożył Pan swój dorobek w Bratysławie w 2015 roku, a egzamin na docenta kiedy się odbył?
Jarosław Szczechowicz: Najpierw kolegium sprawdziło, czy spełniłem wymogi formalne oraz do lutego 2016 oceniano mój dorobek naukowy. Wtedy też zostałem poinformowany, że kwalifikuje się do II etapu czyli do wykładu habilitacyjnego połączonego z kolokwium, który odbył się 13 marca 2016 roku. Musiałem być z tłumaczem i dziekanem wydziału prof. Stanisławem Pikulskim.
- Dodajmy, że prof. Pikulski był recenzentem Pana monografii powstałej na bazie pracy doktorskiej.
Jarosław Szczechowicz: Tak. Mój wykład z kolokwium trwał 5 godzin, następnie mnie i Pana Dziekana poproszono na posiedzenie Rady Wydziału. Na 44 członków Rady, tylko jedna osoba głosowała przeciw i 16 marca 2016 roku, po złożeniu podpisu przez rektora, otrzymałem stanowisko docenta.
- Panie doktorze, składając w 2015 roku swój dorobek na uczelni w Bratysławie, czy wiedział Pan, że od kilku lat czołowe media w Polsce (m.in. „Rzeczpospolita”, „Gazeta Wyborcza, Gazeta Prawna Codziennie) informują o skandalu związanym z „turystyką habilitacyjną” na Słowację i walce podjętej z tą patologią stworzoną przez umowę między Polską i Słowacją z 2005 roku. Tę walkę prowadził m.in. przewodniczący Komitetu Nauk Pedagogicznych PAN prof. Bogusław Śliwerski, który bił na alarm i apelował do kolejnych ministrów nauki o położeniu kresu temu oszustwu. Bowiem tytuł docenta można zdobyć, posiadając o wiele mniejszy dorobek naukowy niż w przypadku doktora habilitowanego, a „dziwna” umowa międzypaństwowa premiera Belki zrównała słowackiego docenta - odpowiednik naszego doktora - z naszym doktorem habilitowanym Dopiero tę furtkę zamknął minister Jarosław Gowin, w marcu zmieniając umowę międzypaństwową, na mocy której od 1 czerwca 2016 roku Polska nie uznaje stanowiska docenta za równoważny doktorowi habilitowanemu, trzeba ten stopień u nas nostryfikować.
Jarosław Szczechowicz: O tym nie wiedziałem. Dowiedziałem się w kwietniu 2016 roku. Dzisiaj (7.06.) znalazłem informację w internecie, że "jak wyjaśnił w rozmowie z PAP dyrektor departamentu współpracy międzynarodowej w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego Juliusz Gałkowski, resort skłoniły do zmian głosy płynące ze środowiska naukowego. Zaznaczył jednak, że skala nadużyć była jednostkowa.
"Bardzo mocno należy podkreślić, że to nie jest tak, że każda docentura słowacka traktowana jest przez Polskę jako rzecz podejrzana; wręcz na odwrót. Bardzo się cieszymy, że ludzie (...) zdobywają wykształcenie za granicą" - dodał Gałkowski. Dyrektor powiedział, że dobrze ocenia zjawisko umiędzynarodowienia.
- Nie słyszał Pan o procederze fikcyjnych habilitacji na Słowacji, media informowały o tym od 2008 roku. Na stronie internetowej Katolickiego Uniwersytetu w Rużomberku, powstałym w 2000 roku podano oficjalna cenę za habilitację, 6,5 tys. zł. Trzon kadry stanowili wykładowcy z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Katolickim uczelniom brakowało kadry naukowej i postanowiono wyprodukować własnych profesorów. Z Polski skorzystało z oferty około 200 naukowców z różnych uczelni, nawet z UJ. Po słowackiej habilitacji w Polskiej Komisji Akredytacyjnej, która czuwa nad jakością nauczania w szkołach wyższych zasiedli, ks. dr hab. Tadeusz Bąk i doc. Renata Stojecka-Zuber. Na uczelnię w Rużomberku wkroczyła prokuratora, po tym jak światło dzienne ujrzały audyty przeprowadzone na zlecenie Konferencji Biskupów Słowackich. Śledztwo wykazało m.in., że w latach 2010-2013 doszło do plagiatów i „sprzedawania” dyplomów doktorskich i habilitacyjnych.
Jarosław Szczechowicz: Ja nigdy nie byłem w Rużomberku, ta uczelniana jest mi nieznana. Nie miałem tej wiedzy i świadomości.
- Że Pan tam nie był, w to wierzę, ale nie chce mi się wierzyć, że pan nie słyszał o tym procederze i roli kadry KUL-u w nim oraz o złej sławie, jaką się cieszą w polskim środowisku akademickim „słowackie habilitacje”. Gdy Rużomberk z kretesem się skompromitował, turystyka habilitacyjna przeniosła się na inne uczelnie, podobne „habilitacje” oferuje Wyższa Szkoła Świętej Elżbiety w Bratysławie – oficjalnie, za 8 tys. euro. w Plańskiej Bystrzycy i Preszowie.
Jarosław Szczechowicz: Mój związek z KUL-em był tylko taki, że obroniłem tam doktorat w 2008 roku, gdyż Wydział Prawa na UWM nie miał jeszcze wówczas uprawnień doktorskich. Podane przez Pana szkoły wyższe nie miały wydziałów prawa i nie mogły nadawać stopni naukowych z dziedziny prawa.
- A dlaczego wybrał pan Bratysławę a nie Oxford?
Jarosław Szczechowicz: Bo my nie mamy z Oxfordem umowy, z tego co wiem.
- A nie ma UWM umowy z jakąś renomowaną, znaną uczelnią?
Jarosław Szczechowicz: W tym czasie, o ile wiem z umów międzynarodowych, na mocy których stopnie naukowe, które są równoważne z polskimi były tylko dwie z Czechami i Słowacją.
- No to dlaczego nie złożył Pan habilitacji w Polsce?
Jarosław Szczechowicz: Z uczelnią na Słowacji miałem co najmniej 5-letni kontakt. W środowisko naukowe Bratysławy wprowadził mnie pan profesor Jozef Centes, który jest kierownikiem prawa karnego na uniwersytecie w Bratysławie, był Zastępcą Dyrektora Wydziału Karnego w Prokuraturze Generalnej Słowacji do 2011 roku. Prof. Centes w 2012 był na UWM na stażu naukowym, miał wykłady. Jeździłem do Bratysławy od chyba 2013 roku na konferencje naukowe i na 5-6 występowałem. Miałem dobrą markę więc zaproponowano mi w 2015 roku udział w międzynarodowym grancie czesko-słowacko-niemieckim nt. odpowiedzialności podmiotów zbiorowych. wynikiem tego grantu została wydana monografia, w której największy rozdział, około 60 stron był mojego autorstwa. Książka ukazała się po mojej habilitacji, więc nie mogłem jej przedstawić.
- A czy UWM nie ma umowy z uniwersytetem w Bari?
Jarosław Szczechowicz: Ma umowę z Bari, tam jest Wydział Prawa.
- Dlaczego tam pan nie uzyskał habilitacji?
Jarosław Szczechowicz: Bo tam ten stopień naukowy nie jest równoważny z polskim.
- No to by pan nostryfikował.
Jarosław Szczechowicz: Ale ten proces trwa czasami nawet 5 lat.
- Czy zgodzi się Pan z opinią, że na podstawie monografii będącej rozszerzeniem Pana pracy doktorskiej, w Polsce, by Pan nie uzyskał stopnia doktor habilitowany?
Jarosław Szczechowicz: Nie sądzę, żeby na podstawie jednej monografii można było uzyskać w jakimkolwiek kraju doktora habilitowanego.
- Ale to było podstawowe dzieło w pana dorobku naukowym, które zadecydowało o uzyskaniu stopnia docenta w Bratysławie. Skrypt nie może być takim dziełem w dorobku, bo tam Pan przytacza kazusy z orzecznictwem.
Jarosław Szczechowicz: Nie otrzymałem habilitacji na podstawie jednej monografii. Złożyłem prawie 35 artykułów opublikowanych w Polsce oraz spełniłem pozostałe wymogi, zgodnie z ustawą o szkolnictwie wyższym obowiązującą na Słowacji oraz zasadami ustalonymi na uczelni w Bratysławie.
- Czy zgadza się Pan z opinią, że ta monografia wraz z 30 artykułami złożona w Polsce nie dałaby Panu habilitacji?
Jarosław Szczechowicz: Nie wiem na jakiej podstawie tak Pan sądzi? Ja tego nie powiedziałem i nie mogę wypowiedzieć, czy monografia i 30 publikacji są wystarczające, bo nikt tych publikacji nie recenzował w Polsce. Sama monografia z całą pewnością habilitacji by mi nie dała, ale ja złożyłem na Słowacji 2 monografie, skrypt i ponad 30 publikacji.
- Czy zgodzi się Pan z opinią, że Pana monografia „Odpowiedzialność cywilna posiadacza mechanicznego środka komunikacji za szkody wyrządzone w ruchu lądowym” jest autoplagiatem Pana pracy doktorskiej pod tym samym tytułem?
Jarosław Szczechowicz: Czy pan wie co to jest autoplagiat?
- Jest to sztuczne mnożenie dorobku w celu uzyskania wyższego stopnia naukowego i/lub wyższego stanowiska na uczelni. Blogerzy zarzucają Panu, że na podstawie praktycznie tej samej pracy uzyskał Pan najpierw doktorat a następnie stanowisko docenta na Słowacji. Przewodniczący Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów Naukowych prof. Antoni Tajduś powiedział „Gazecie Wyborczej” (artykuł „Habilitacja na Słowacji. Szybki sposób na zdobycie tytułu naukowego” z 16 października 2015r.): „W Polsce praca doktorska nie może się liczyć jako materiał do habilitacji. Dorobek naukowy habilitanta ma wnosić coś nowego do nauki”.
Jarosław Szczechowicz: Nie zgadzam się z tą opinią. Jest nieuprawniona. O ile wiem można do dorobku zaliczyć monografię, która jest wynikiem uprzedniej pracy doktorskiej, jeżeli jest uzupełniona. Wszystkie prace doktorskie są wydawane w formie monografii, dlatego nie ma autoplagiatu, bo przed obroną praca doktora nie podlega publikacji. Po obronie mojej pracy doktorskiej zmieniła się część przepisów i po tych zmianach oraz uzupełnieniach dodałem ok. 30 procent nowej treści w monografii, co wyraźnie zaznaczyłem we wstępie. I tak uzupełniona i zmieniona monografia jest w tej części moim nowym dorobkiem naukowym powstałym po obronie pracy doktorskiej.
- Niech pan pokaże rozdziały w monografii, które w stosunku do pracy doktorskiej są nowym wkładem w rozwój nauki prawa w Polsce.
Jarosław Szczechowicz: Rozdziały, „5.4.4 Odszkodowania z tytułu pogorszenia sytuacji życiowej i 5.4.5. Zadośćuczynienie pieniężne za krzywdę z powodu śmierci osoby”. Te przepisy wówczas, gdy złożyłem pracę doktorską w ogóle nie istniały. Zmieniłem też rozdział o przedawnieniu roszczeń odszkodowawczych. Ponadto uwzględniłem orzecznictwo Sądu Najwyższego powstałe po 2005 roku i istniejące na rok wydania monografii - 2013 r. Problematyka odszkodowań od czasu mojego doktoratu ulegała stałej zmianie. Oczywiście nie ma wątpliwości, że sama ta monografia nie dałaby nowego stopnia naukowego, bo nie jest 100-procentowym inną pracą niż doktorat, ale dalszy ciąg badań naukowych. Na uczelni w Bratysławie złożony został odpis mojego dyplomu doktorskiego. Gdy uzyskałem stopień docenta dopiero po tym fakcie zorientowałem się, że w Bratysławie wpisali mi, jako nazwę pracy habilitacyjnej: Názov habilitačnej práce: Občianskoprávna zodpovednosť vlastníka motorového vozidla za škody spôsobené v cestnej premávke”, czyli przetłumaczony na słowacki tytuł monografii. Ta nazwa zrodziła podejrzenie, że na podstawie tylko tej monografii uzyskałem habilitację i stąd powstało zamieszanie. Stanowi to jednak zasadniczy element moich badań naukowych. Dowiedziałem się również, że skoro nie przedłożyłem wyłącznie rozprawy habilitacyjnej do oceny naukowej, ale mój dorobek naukowy, to użyto mój tytuł monografii, z tej dziedziny prawa, w której się specjalizuję. Na Słowacji nadaje się stopień docenta w danej specjalizacji.
- Prof. Bogusław Śliwerski, który swoją walką doprowadził do zmiany umowy Polska-Słowacja i likwidacji równoważności stanowiska docenta z polskim doktorem habilitowanym, proponuje uczciwym naukowcom, by nostryfikowali dyplom słowackiego docenta przed wybraną przez siebie jednostką naukową z odpowiednimi uprawnieniami. Twierdzi, że niektórzy już tak uczynili i dzisiaj nie muszą się wstydzić tego, że mają słowacki dyplom. Może warto wybrać tą drogę, która raz na zawsze ucięła by spekulacje wokół Pana stopnia „doktor habilitowany". Co Pan na to?
Jarosław Szczechowicz: Nie spotkałem się z wypowiedziami Prof. Bogusław Śliwerskiego i nie znam jego propozycji dla uczciwych naukowców. Nie widzę powodu, dla którego miałbym się wstydzić dyplomu wydanego przez słowacką uczelnię. Jeśli iść Pana tokiem myślenia, to studenci z obcych państw, którzy kończą polskie uczelnie także powinni się wstydzić tego, że u nas zdobyli wykształcenie. Nie widzę również powodu zakończenia współpracy z naukowcami ze Słowacji, tylko dlatego, że uzyskali stopnie naukowe docenta, czy profesora na Słowacji, a nie np. w Polsce uznając ich "nieuczciwych naukowo". Nie uważam również, że z założenia powinni się z tego powodu wstydzić. Stoję także na stanowisku, że polscy naukowcy nie muszą wstydzić się tego, że uzyskali stopnie naukowe w Polsce, a nie w innych krajach.
Odnosząc się do spekulacji wokół mojego stopnia „doktor habilitowany” autorstwa podanych przez Pana osób, to Pan Piotr Obarek po odebraniu mu z powodu plagiatu w 2016 roku przez Centralną Komisję do Spraw Stopni i Tytułów stopnia doktora habilitowanego, nie powinien czuć się upoważniony do oceny stopni naukowych innych osób.
Rozmawiał Adam Socha
* Pan Jarosław Szczechowicz podczas rozmowy nie mógł sobie przypomnieć nazwy uczelni. Podał mi ją już po, emailem. Dopiero wówczas mogłem poszukać informacji na jej temat. Na stronie Paneurópskej vysokej školy czytamy, że to jedyna prywatna wyższa szkoła na Słowacji, powstała w 2004 roku i ma 5 wydziałów, w tym Wydział Prawa. Na www.aktuality.sk jest informacja z 10.06.2015 roku, iż Minister Edukacji Słowacji Juraja Draxler zawiesił Wydziałowi Prawa - prawo do prowadzenia studiów licencjackich i magisterskich, gdyż nie spełniał warunków. Po odwołaniu ministra, rok później sąd uchylił jego decyzję.
(https://www.aktuality.sk/clanok/277536/paneuropska-vysoka-skola-stratila-pravo-udelovat-titul-v-odbore-pravo/)
Wywiad autoryzowany. Pierwotnie ukazał się w czerwcowym wydaniu miesięcznika "Debata"
Kariera zawodowa dr. hab. Jarosława Szczechowicza
Tytuł magistra prawa uzyskał w dniu 10 lipca 1990 roku po odbyciu 5. letnich studiów magisterskich dziennych na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu na kierunku prawo. Z dniem 1 września 1990 roku mianowany został aplikantem sądowym. Egzamin sędziowski złożył we wrześniu 1992 roku. Decyzją Ministra Sprawiedliwości z dniem 1 listopada 1992 roku został mianowany asesorem sądowym. W dniu 1 grudnia 2002 roku został mianowany pracownikiem naukowo-dydaktycznym w Katedrze Prawa Cywilnego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie i zatrudniony na stanowisku asystenta. Postanowieniem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 4 czerwca 2004 roku powołany został na stanowisko sędziego Sądu Okręgowego w Olsztynie*. Od l5 lipca 2005 roku radca prawny. Stopień naukowy doktora nauk prawnych w zakresie prawa nadany został Uchwałą Rady Wydziału Prawa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II w dniu 8 stycznia 2008 roku. Od 1 lutego 2008 roku zatrudniony na stanowisku adiunkta w Katedrze Prawa Postępowania Cywilnego Uniwersytetu Warmińsko – Mazurskiego w Olsztynie. Od 1 stycznia 2015 r. powołany na funkcję kierownika Katedry Postępowania Cywilnego. 16 marca 2016 roku uzyskał stopień docenta na Wydziale Prawa Paneuropejskiej Wyższej Szkoły w Bratysławie, równoważne stopniowi doktora habilitowanego. Obecnie dr hab. Jarosław Szczechowicz jest adiunktem, kierownikiem katedry w Katedrze Postępowania Cywilnego Wydziału Prawa i Administracji UWM w Olsztynie.
Jarosław Szczechowicz
Uzupełnienie Adama Sochy:
*Na koniec wywiadu z Panem Jarosławem Szczechowiczem zapytałem o okoliczności odejścia z pracy w sądzie, gdyż sprawa ta była i jest podnoszona w mediach. Tę kwestię zawarłem w opisie kariery zawodowej, ale mój rozmówca w autoryzacji ją usunął. Oto te informacje:
Poseł Sejmu V kadencji Lidia Staroń złożyła do ministra sprawiedliwości interpelację nr 1321 z datą 17 lutego 2006r. W interpelacji czytamy: „Panie Ministrze! W kwietniu 2005 roku Prokuratura Okręgowa w Elblągu złożyła do Sądu Apelacyjnego w Białymstoku wniosek w sprawie postępowania dyscyplinarnego wobec sędziów Sądu Okręgowego w Olsztynie. Do wniosku zostały dołączone materiały operacyjne CBŚ jednoznacznie wskazujące na współpracę między sędziami a prezesem Spółdzielni Mieszkaniowej ˝Pojezierze˝. Materiały owe wskazywały na wykorzystywanie przez sędziów swojej funkcji i wiedzy prawniczej w sposób zabroniony - sprzeniewierzający się zawodowi sędziego i prawnika”.
W stenogramie z posiedzenie sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka w dniu 4.01.2011 rok podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości Jacek Czaja poinformował poseł Staroń: „Po tym, jak prezes Sądu Okręgowego w Olsztynie zarządził przerwę w czynnościach służbowych sędziego Jarosława Szczechowicza, 4 kwietnia 2005 r. sędzia zrzekł się urzędu sędziego i z dniem 15 kwietnia 2005 r. uległ rozwiązaniu stosunek służbowy”.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość