Forumowicz SZARY, wzywa mnie pod moim tekstem pt. „Poseł Cichoń obrońcą wolnych mediów?!, bym „odniósł się do tego co się dzieje od jakiegoś czasu w sejmie w sprawie mediów i dostępu do informacji?”. We wrześniu tego roku Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, których władz jestem członkiem wystosowało apel dziennikarzy do marszałków Sejmu i Senatu o niewprowadzanie ograniczeń dla funkcjonowania mediów w polskim Parlamencie. Apel podpisało kilkudziesięciu dziennikarzy reprezentujących całe spektrum medialne w Polsce.
Jako dziennikarz jestem za jak największym dostępem do informacji i za transparentnością władzy państwowej i samorządowej. Nie znam sytuacji dziennikarzy akredytowanych w sejmie. W sejmie byłam tylko kilka razy w życiu, jednak polegam w tej mierze na doświadczeniu kolegów z ZG SDP, którzy apelowali w tej sprawie do marszałków obu izb i w pełni się solidaryzuję w tej sprawie z dziennikarzami sejmowymi.
Uważam próbę zmiany status quo, bez uprzednich uzgodnień z mediami, za przejaw skrajnej głupoty politycznej ze strony marszałka sejmu. Uważam też, że dla opozycji był to tylko znakomity pretekst do wywołania puczu i dokonania zamachu stanu. Bowiem przez 8 lat rządów PO+PSL, wspieranych przez SLD (poprzez np. członkostwo w KRRiTV) politycy obecnej opozycji dobitnie udowodnili, że przez „wolne media” rozumieją albo media całkowicie podporządkowane sobie, albo „zaprzyjaźnione” z rządem (jak ujął to śp. Andrzej Wajda). Inne media mogły egzystować na marginesie, w postaci niskonakładowych broszur i gazetek, niszowych rozgłośni i stacji – jako swego rodzaju wentyl bezpieczeństwa. Żeby TV Trwam uzyskała miejsce na multipleksie trzeba było kilka razy ściągać tysiące ludzi na demonstracje w Warszawie. Marsze w sprawie wolnych mediów odbywały się praktycznie w każdym mieście wojewódzkim, ale nikogo z obecnego KOD-u na nich nie widziałem.
Marsz zorganizowany przez Radio Maryja i TV TRWAM
Przez 8 lat rządów premierów Tusk-Kopacz zapowiadano reformę mediów tzw. publicznych, odebranie ich z rąk polityków i przekazanie w ręce społeczeństwa. Nawet powstały konkretne projekty społeczne, np. Jacka Żakowskiego, jednego z czołowych publicystów wspierających tamten rząd. Wszystkie te propozycje i projekty poszły do kosza. Toteż rząd PiS tylko wszedł w buty poprzedników. Niestety!!!
Jaki był stosunek rządu PO do mediów i vice versa? Przypomnę tylko kilka najbardziej jaskrawych przykładów.
1. Podsłuchiwanie i inwigilowanie dziennikarzy zajmujących się politykami i urzędnikami rządzących partii.
2. Każdy mógł na własne oczy zobaczyć transmisję z wtargnięcia do redakcji tygodnika „Wprost” służb i prokuratora i wyrywanie laptopa z rąk redaktora naczelnego. Trudno o bardziej dobitny przykład łamania wszelkich standardów demokratycznego państwa. Jednak nie stało się to przedmiotem zainteresowania ani Rady Europy, ani Parlamentu Europejskiego, ani Komisji Europejskiej, ani Komisji Helsińskiej, ani Amnesty International itd., itp. Ranne najścia i aresztowania blogerów czy autorów stron internetowych, jak autora strony „antyKomor”, czy z naszego podwórka Marka Chrapana z Pasłęka, to drobiazg.
Z drugiej strony, dla mnie symbolem całkowitego podporządkowania mediów władzy była scena z Pałacu Prezydenckiego podczas przesłuchania prezydenta Bronisława Komorowskiego, jako świadka w procesie oskarżonego Wojciecha Sumlińskiego. Na sali obecne kamery wszystkich głównych stacji telewizyjnych TVP, TVN, Polsat i wszystkie, na rozkaz centrali są wyłączone. Wyobrażacie sobie taką scenę w jakimkolwiek wolnym kraju, który nie jest bantustanem, dyktaturą? Bo ja sobie nie wyobrażam. Jedyny przekaz zawdzięczamy dziennikarzowi Michałowi Rachoniowi z TV Republika, który transmitował przebieg przesłuchania przez swoją komórkę.
Co z pluralizmem mediów?
Toteż to co dzieje się dzisiaj w okupowanej przez opozycję sali sesyjnej sejmu, pod sejmem i pałacem prezydenckim, a także w wielu miastach Polski nie ma dla mnie nic wspólnego z walką o rzeczywiście wolne media. Dopiero teraz mamy w jakimś stopniu przywrócony pluralizm mediów, który jest jednym z fundamentów demokracji, a który praktycznie do czasu zwycięstwa PiS-u istniał tylko w formie szczątkowej. Obecnie, tak jak przez 27 lat od okrągłego stołu państwowe media nadal służą przekazywaniu decyzji władzy i realizowaniu jej polityki. Tutaj nic się nie zmieniło (czego nie popieram). Natomiast poza zasięgiem władzy nadal są potężne media prywatne, elektroniczne: TVN, Polsat, Radio Zet, RMF FM, które jeżdżą po rządzie PiS jak po łysej kobyle. To samo dotyczy rynku mediów internetowych i papierowych. Strona rządowa nie dysponuje żadną gazetą codzienną, która mogłaby być przeciwwagą dla „Gazety Wyborczej”, „Rz”, „Faktu” i „Super Expressu”. „Gazeta Polska Codziennie” i „Nasz Dziennik” to niszowe pisemka. W internecie królują: wp, onet i interia, które jeśli nie są antyrządowe, to na pewno nie są prorządowe. Jedynie jakaś równowaga jest na rynku tygodników.
Wolne media. Od kogo?
Praktycznie nie istnieje pluralizm mediów na rynkach lokalnych. Rynki te w całej Polsce są zdominowane przez gazety regionalne należące do tego samego właściciela Neue Passauer Presse oraz lokalne dodatki „GW”. Na rynku mediów elektronicznych tak jak np. w Olsztynie rynek zdominowany jest przez państwowe Radio Olsztyn i TVP Olsztyn, ale to sytuacja constans, tak było i wcześniej. Na rynku mediów internetowych nikt nie jest w stanie zagrozić, z powodu braku kapitału dominującej pozycji portali gazetaolsztynska.pl, wyborcza.pl/olsztyn, olsztyn24.com. Portale express.olsztyn.pl i debata.olsztyn.pl są niszowe. Portal debata.olsztyn.pl to praktycznie 2 osoby i kilku autorów, z których często piszę tylko ja. Dlatego wysuwane na forum żądania, dlaczego nie piszemy o tym czy tamtym są śmieszne. Takie żądania proszę kierować do portali dysponujących dziesiątkami dziennikarzy, jak gazetaolsztynska.pl Portal debata.olsztyn.pl to w zasadzie nie redakcja a blog kilku osób, z których każdy pisze na własną odpowiedzialność, o tym, na co mu czas pozwala i co mu w duszy gra.
Reasumując, pluralizm mediów ma się obecnie lepiej niż za rządów PO+PSL.
Inną sprawą, czy media właściwie wywiązują się ze swojej podstawowej roli w systemie demokratycznym, tzn., czy rzetelnie i wszechstronnie informują obywateli o najważniejszych sprawach państwa i samorządu? Twierdzę, że nie! Media biorą udział w wojnie domowej, a na wojnie pierwsza ginie prawda. Np. wracając do dziennikarzy obsługujących parlament, nie po to potrzebują swobodnego dostępu do posłów, by nas informować na temat procedowanych ustaw. Ich głównym zajęciem jest polowanie na głupie miny posłów. Newsem jest posłanka, która na sali obrad je sałatkę. Przykryto nim przesłuchanie Bronisława Komorowskiego w sprawie Wojciecha Sumlińskiego.
Najciężej w tej frontowej sytuacji mają tacy dziennikarze, jak ja, a więc nie będący żołnierzami żadnej z walczących stron, zachowujących własne zdanie, za którymi nie stoi potężne medium czy władza. Tacy dziennikarze nie są wygodni dla żadnej władzy, bo każdej władzy patrzą na ręce. Od chwili zajęcia się przeze mnie sprawą Helpera, pani poseł PiS Iwona Arent (świeżo wybrana wiceprezes okręgu olsztyńskiego PiS) rozpoczęła na mnie swoiste „polowanie” wraz ze swoją przyjaciółką, też działaczką PiS-u, prezes Helpera Katarzyną Kaczmarek. Najpierw były pisma przedprocesowe z żądaniami kilkunastotysięcznych odszkodowań, później cywilny proces sądowy. Gdy w ten sposób nie udało mi się zamknąć ust, pani poseł, oficjalnie obrończyni wolności słowa i mediów (w tej roli występowała w sejmie i w parlamencie europejskim), złożyła na mnie doniesienie, iż celowo zamieściłem na portalu skan jej pozwu z adresem domowym. Pomimo, iż osoba, która przez nieuwagę zamieściła ten skan pozwu przyznała się do winy i pomimo, że nie byłem już w tym czasie redaktorem naczelnym portalu, prokurator mnie postawił zarzut. Właśnie dzisiaj 21 grudnia dobiegło końca śledztwo w tej sprawie. Nie przyznałem się do winy. Przedstawię wnioski dowodowe przed Wigilią. Wbrew pozorom skazanie mnie w tej błahej sprawie, które są w całej Polsce umarzane na wstępnym etapie dochodzenia policyjnego, zrodzi dla mnie i mojej rodziny ogromne konsekwencje zawodowe i życiowe.
Adam Socha
PS. Jak poinformował mnie rzecznik Prokuratury Regionalnej w Białymstoku Jerzy Duniec postępowanie dotyczące finansów Helpera, które miało zakończyć się 31 grudnia 2016 roku, zostało przedłużone. Zapewne ad calendas graecas.
Skomentuj
Komentuj jako gość