Idea tego sejmu zrodziła się wśród szlachty w XVII i XVIII wieku. Szczególnie powracano do tej myśli w okresach kryzysów i kłótni, wtedy gdy panowie szlachta dzielili się na dwa zwalczające się obozy np. w okresie rywalizacji Jana Sobieskiego z królem Michałem Korybutem Wiśniowieckim czy w czasach saskich podczas walki Augusta II ze Stanisławem Leszczyńskim.
Zawsze też była to dyskusja z kim przeciw komu w polityce zagranicznej, z Habsburgami przeciwko Francji, czy może ze Szwecją przeciw Rosji. Sejm konny to dotychczas niezrealizowana koncepcja ustrojowa, na nim to miano rozliczyć magnatów z antypaństwowej polityki, przeprowadzić reformy ustrojowe, każdy szlachcic mógł w nim uczestniczyć na prawach posła- jeżeli tylko przyjechałby konno. Myślę, że z dzisiejszej perspektywy był to pomysł na referendum ogólnokrajowe.
Reformy przeprowadzono dopiero za sto lat i chyba one przyczyniły się do decyzji sąsiadów o przedwczesnym zakończeniu istnienia I Rzeczypospolitej (szlacheckiej). Za późno i niekonsekwentnie wprowadzono Konstytucję 3 Maja. Ale zauważyli nasi przodkowie, że ustrój państwa nie może być constans, musi się zmieniać. Stąd pomysł na sejmy konstytucyjne, które miały odbywać się co 25 lat. Nie dane nam było wtedy to praktykować, na 123 lata zniknęła Polska z map Europy.
W 1918 r. Tymczasowy Naczelnik Państwa miał niemal dyktatorską władzę. Po wyborach do Sejmu Ustawodawczego, gdzie endecja zdobyła rekordowe poparcie 46 % w Małej Konstytucji wpisano już zasadę kontrasygnaty, według której Naczelnik Państwa musiał mieć już zgodę premiera lub odpowiedniego ministra na podjęcie takiej czy innej decyzji. Większość sejmowa uchwaliła konstytucję marcową, weszła ona w życie jesienią 1922 r. Wzorem był ustrój Francji- III Republika ze słabym prezydentem. Ta konstytucja, tak wychwalana w podręcznikach historii, została pogwałcona już w maju 1926 r. przez zamach stanu Marszałka Piłsudskiego- po 3,5 roku fatalnego funkcjonowania. Marszałek kazał ją znowelizować w sierpniu zaraz po zamachu, do historii przeszły jego słowa „konstytuta prostytuta". Teraz prezydent mógł rozwiązać parlament i wydawać dekrety z mocą ustawy sejmowej. Wszystkie ważniejsze ustawy w II Rzeczypospolitej zostały w ten sposób wprowadzone w życie. Marszałek nienawidził partii i partyjnictwa ale jeżeli chciał zmienić ustrój Polski to musiał mieć swoją partię – nazwa mówiła wszystko – Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem. Po kolejnych wyborach miał już większość w parlamencie, która przegłosowała konstytucję kwietniową. Była to najlepsza w historii Polski konstytucja, wprowadzała system prezydencki bo inny w tym miejscu pomiędzy Niemcami a Rosją nie może być. Jest to testament Marszałka, który sprawdził się w dobie II wojny światowej.
Konstytucja PRL to dokument poprawiony własnoręcznie przez Józefa Stalina, w części obowiązywała do 1997 r., gdy ponoć już od 8 lat byliśmy niepodlegli... . Konstytucja III Rzeczpospolitej z 2 kwietnia 1997 r. to dziecko Kwaśniewskiego, SLD, UW i PSL. Została zaakceptowana w referendum przez naród tylko dlatego, że w preambule znalazło się invocatio Dei – odwołanie do Boga. Stworzyła ona w Polsce coś co nazywam hybrydą ustrojową. Jest tu wszystko po to, aby wzajemne sprzeczności paraliżowały proces podejmowania decyzji. Wystarczy przeanalizować rolę ustrojową prezydenta, który pochodzi z powszechnych wyborów, a więc ma silną legitymację do sprawowania władzy, ale tak naprawdę niewiele może. Kontrasygnata premiera, zgoda senatu, może ale nie musi w określonych warunkach rozwiązać parlament... . I przede wszystkim jest arbitrem w sporach i konfliktach. A kto był i jest prezydentem III RP ? Nie są to ludzie niezaangażowani politycznie i jak trzeba to partia-matka zawsze przypomni kto daje pieniądze na kampanię wyborczą... .
W walce tytanów starego systemu został popełniony „błąd". Zaproponowano referendum m.in. w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych. Otworzono furtkę, przez którą do polityki może dostać się spora grupa nowych ludzi. Czy Polacy zauważą tę szansę i 6 września 2015 r. wsiądą na koń i pojadą na sejm konny?
O wszystkim zadecyduje frekwencja – tylko i aż – 50 procent.
Henryk Falkowski
nauczyciel historii
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
(tekst ukazał się w licowym nr miesięcznika "Debata", drukujemy za zgodą autora)
Skomentuj
Komentuj jako gość