„Michelin Polska przenosi produkcje Zakładu Opon Ciężkich do Rumunii i zwalnia 500 pracowników” – ta informacja podana przez portal olsztyn.com.pl obiegła polskie media. Rzecznik prasowy francuskiego koncernu oponiarskiego Piotr Staszałek prostuje: nikt z 430 pracowników nie zostanie zwolniony. Zwolnienia w Michelin byłyby kolejnymi, które objęły setki firm w całej Polsce.
- Faktem jest, że z końcem 2024 r. w olsztyńskiej fabryce zostanie zamknięty Zakład Opon Ciężarowych. Nie jest to jednak związane w żaden sposób z rosnącymi kosztami pracy, ale wyłącznie z sytuacja na rynku opon ciężarowych. Jest to jedyny powód – powiedział rzecznik w rozmowie z Wyborczą.
- Żadna z osób dotknięta zmianą, a mówimy o ok. 430 pracownikach, nie zostanie zwolniona z firmy. Każdej z osób, zgodnie z jej umiejętnościami, kompetencjami i wiedzą, zostanie zaproponowane nowe stanowisko w strukturach olsztyńskiej fabryki. Ten proces teraz się rozpoczyna. Z uwagi na skalę można sobie wyobrazić, że nie będzie on trwał dzień czy dwa, tylko będzie rozłożony w czasie - zaznacza rzecznik.
Staszałek: To nie był mail, tylko spotkanie
Staszałek informuje, że produkcja opon ciężarowych potrwa bez zmian do końca roku i dopiero wtedy ma zostać wygaszona. Przy okazji uspokaja, że wygaszenie dotyczy tylko i wyłącznie Zakładu Opon Ciężarowych.
- Należy pamiętać, że w Olsztynie pracuje ponad 5 tys. z osób. Fabryka ma cały czas bardzo duże potrzeby kadrowe związane z dużymi inwestycjami, jakie się dzieją na jej terenie - zapewnia rzecznik i dementuje doniesienia dotyczące formy przekazania informacji pracownikom o zamknięciu zakładu.
Wszyscy pracownicy, których ta zmiana dotyczy - zarówno ci na stanowiskach robotniczych i nierobotniczych - zostali o tym poinformowani w trakcie wspólnego spotkania z ekipą dyrekcyjną zakładu. To był dzień, kiedy była wstrzymana produkcja, tak aby każdy, na spokojnie mógł tę informacje otrzymać, zadać pytania i otrzymać na nie odpowiedzi. Nieprawdą jest, że pracownicy dowiedzieli się o decyzji drogą mailową.
Według rzecznika Michelin Polska, rumuński kierunek przeprowadzki też nie jest do końca zgodny z prawdą.
- To nie jest tak, że jedna fabryka przyjmuje w całości produkcję drugiej. Mamy w Europie kilka zakładów produkujących opony ciężarowe, one są gotowe do tego, by wziąć na siebie ilość opon produkowanych w Olsztynie. Ale ta liczba produktów rozłoży się na wiele zakładów, nie na jeden konkretny - wyjaśnia Staszałek.
W 2023 roku Firma Michelin w komunikacie prasowym ogłosiła, że do końca 2025 roku ograniczy lub zamknie produkcję w trzech niemieckich fabrykach. Część produkcji ma zostać przeniesiona do Polski. Decyzja francuskiego producenta o zamknięciu dotyczy zakładów w Karlsruhe i Trewirze. Produkcja ma być z kolei zmniejszona w fabryce znajdującej się w Homburgu. Te zakłady zajmują się m.in. produkcją opon do samochodów ciężarowych.
Firma tłumaczy, że musi zamknąć lub ograniczyć działalność fabryk ze względu na rosnące koszty produkcji, administracji i "rosnącą presję konkurencyjną". Łącznie pracę może stracić ponad 1500 osób.
"Ta decyzja była dla nas bardzo trudna i nieunikniona. Zaangażowanie pracowników, postęp i poczynione inwestycje nie są w stanie zrekompensować silnej presji konkurencji" - powiedziała w komentarzu dla portalu ka-news.de Maria Rotther, prezes Michelin na Europę Północną.
Co ciekawe, opony w zakładzie w Karlsruhe produkowały opony od 1931 roku.
Przeciwko zamknięciu zakładów protestują niemieckie związki zawodowe.
Część produkcji opon ma zostać przeniesiona do Polski. W naszym kraju ma też funkcjonować centrum obsługi klienta.
Grupa Michelin rozpoczęła działalność handlową w Polsce w 1994 roku, a 2 grudnia 1995 r. ówczesny dyrektor zarządzający Grupy Michelin, François Michelin, podpisał z Ministerstwem Przekształceń Własnościowych umowę prywatyzacyjną, na mocy której Michelin objął większościowy pakiet akcji Stomilu-Olsztyn.
Olsztyńska fabryka Michelin jest jednym z największych zakładów francuskiego potentata oponiarskiego. Przy al. Piłsudskiego produkuje się m.in. opony do samochodów dostawczych, maszyn rolniczych i ciężarówek.
Fala zwolnień grupowych w Polsce, która rozpoczęła się w 2022 roku, coraz bardziej się rozpędza.
Setki firm w Polsce już ogłosiło zwolnienia grupowe, inne je zapowiadają. W Olsztynie działalność zakończyła firma Schwarte Group - informuje WP.pl. Produkcję zbiorników i aparatury zbiornikowej firma przenosi do Chorwacji. W polskim zakładzie pracę straci ponad 70 osób. Centrum Kompetencji Inżynierskich pozostanie w Olsztynie. Będzie odpowiadać za techniczne zarządzanie projektami, w szczególności w zakresie projektowania zbiorników ze stali nierdzewnej i instalacji procesowych różnego zastosowania, a także za związane z nimi prace serwisowe. W planach jest także kontynuacja współpracy z Uniwersytetem Warmińsko-Mazurskim.
Schwarte Group w Olsztynie przynosiło w ostatnich latach straty finansowe. Według przedstawicieli przedsiębiorstwa zwolnienia grupowe są konieczne ze względu na wysokie koszty energii, infrastruktury i zatrudnienia oraz presję cenową. Właśnie to skłoniło zarząd firmy do przeniesienia produkcji do najnowocześniejszego zakładu produkcyjnego spółki macierzystej w Valpovo w Chorwacji.
Elbląski oddział amerykańskiego koncernu GE Power zamyka odlewnię i zwolni 166 osób. W pasłęckim oddziale kanadyjskiego zakładu przetwórstwa serów i mleka ICC SERY pracę straci 70 osób.
Jak informuje money.pl do czerwca Levi Strauss wygasi produkcję w Płocku. Fabryka producenta dżinsów działa na Mazowszu od 31 lat. Decyzja koncernu oznacza, że z pracą pożegna się prawie 800 osób.
Zwolnienia planują m.in. przedsiębiorcy z segmentu meblarskiego, motoryzacyjnego, ale także odzieżowego, IT, bankowego czy usług.
Ostatnio do grupy firm, które będą zwalniać pracowników, dołączyła także Nokia. Globalny koncern poinformował, że planuje zwolnić w naszym kraju ok. 800 osób.
Podobne plany ma również PepsiCo. Pracę w krakowskim oddziale firmy może stracić nawet 200 osób.
Wiele przedsiębiorstw decyduje się także na całkowitą likwidację produkcji i wyjście z Polski. Zwija się branża motoryzacyjna (przechodzenie na elektryki), meblowa, chemiczna, bankowa czy tworzyw sztucznych. W Krakowie pracę straci 1140 osób. Z Aptiv – 370. PepsiCo - 200, Octopus Energy niemal wszyscy z ponad 300-osobowego zespołu. Forte – 237, Słupsk Scania - 700, MM Kwidzyn – 110, MAN Bus Starachowice – 860, Cersanit – 230.
Większość firm szuka lokalizacji poza Europą, głównie w Indiach. Zdecydowała się na to m.in. Infosys, globalna korporacja z branży IT, która postanowiła zlikwidować oddział w Poznaniu i zwolnić 192 osoby.
– Coraz więcej firm zwraca uwagę na wzrost kosztów pracy w Polsce, w tym przede wszystkim podwyżkę płacy minimalnej. Znaczna część firm decyduje się więc na przeniesienie produkcji poza Polskę – przyznaje Mateusz Żydek, rzecznik prasowy firmy Randstat. Przypomnijmy, od stycznia 2024 r. wynagrodzenie minimalne wynosi 4242 zł, a od lipca wzrośnie do 4300 zł.
Wzrost płacy minimalnej to jednak niejedyny problem pracodawców.
Wiele firm ma również kłopot z pozyskaniem pracowników. Z kolei wakaty są dla firm dużym kosztem, bo z tego powodu przedsiębiorcy nie mogą np. realizować wszystkich zamówień. Sam proces rekrutacji również kosztuje – przypomina ekspert firmy Randstat.
Jak wyjaśnia, te czynniki powodują, że firmy decydują się na przeniesienie produkcji do krajów, gdzie bezrobocie jest wysokie, nie ma więc problemów z pozyskaniem pracowników. Kolejną kwestią, na którą zwraca uwagę nasz rozmówca, jest rosnąca automatyzacja.
– Niektóre segmenty rynku, zwłaszcza w sektorze motoryzacji, muszą przestawić się na inny rodzaj produkcji. Pracownikom, którzy do tej pory byli zatrudnieni przy produkcji aut spalinowych, nie jest łatwo "przestawić się" na pracę z autami elektrycznymi. Zwłaszcza że proces technologiczny w tym wypadku wygląda zupełnie inaczej – zauważa Mateusz Żydek.
Zwolnienia w sektorze motoryzacyjnym są jego zdaniem nieuchronne.
Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP, również uważa, że podwyżka płacy minimalnej przyczyniła się w znacznym stopniu do obecnej sytuacji. Po jej wprowadzeniu, zdaniem eksperta, nastąpiło "upośledzenie" rynku pracy i występują na nim liczne absurdy.
Relacja średniego wynagrodzenia (7768,35 zł) w Polsce do minimalnego wynagrodzenia (4242 zł) jest niewielka. To ewenement na skalę światową – wskazuje Sobolewski.
– Kolejny czynnik, w którym ustanawiamy światowe rekordy, to odsetek ludzi, którzy pracują na etacie i zarabiają minimalną krajową. W Polsce – według rządowych szacunków – płacę minimalną pobiera 3,6 mln osób. Dla porównania w 2021 roku było to 1,6 mln. Obecnie osoby pobierające płacę minimalną stanowią w sumie 27 proc. wszystkich zatrudnionych. Są takie regiony Polski, w których niemal wszyscy zarabiają taką pensję. Niezależnie od tego, czy się starają dobrze pracować, czy też nie – dodaje ekonomista.
Kolejnym paradoksem jest według niego to, że ogromna rzesza Polaków zarabia teraz na zbliżonym poziomie, niezależnie od wykształcenia i kwalifikacji.
– Mamy podwyżki płacy minimalnej, ale wydajność nam jednocześnie nie wzrosła – zauważa Kamil Sobolewski.
Przypomina, że z podobnym problemem zetknęła się wcześniej Hiszpania, gdzie obecnie bezrobocie wśród młodych osób wynosi 30 proc.
– Jest to zarazem kraj, w którym płaca minimalna jest relatywnie wyższa od polskiej. Z kolei Polska, podwyższając płacę minimalną, wyprzedziła wszystkie kraje regionu, w tym Czechy, które mają jednak od nas wyższe PKB na mieszkańca – wskazuje ekonomista.Z rynku pracy będą znikać tysiące pracowników
Zdaniem ekspertów ostatnią falę grupowych zwolnień w Polsce warto wpisać w szerszy kontekst.
Na naszą niekorzyść jego zdaniem przemawia także fakt, że jesteśmy w gronie krajów z najwyższymi cenami energii w Europie, co raczej nie sprzyja nowym inwestycjom.
(sa)
Skomentuj
Komentuj jako gość