Po niespełna dwóch latach sprawowania urzędu, wiceminister infrastruktury i budownictwa Jerzy Szmit podał się nagle w końcu września 2017 roku do dymisji. Z powodów osobistych. Prasa doniosła, że niespodziewana rezygnacja wywołała zdumienie wśród przedsiębiorców i działaczy samorządowych. Zaskoczeni zostali także mieszkańcy Olsztyna i województwa warmińsko-mazurskiego, których przecież reprezentował minister Szmit zasiadając w rządzie Beaty Szydło. Mieszkańcy Warmii i Mazur pokładali bowiem wielkie nadzieje w przyspieszeniu rozbudowy infrastruktury komunikacyjnej w regionie, a wywodzący się z Olsztyna wiceminister mógłby wpłynąć na urzeczywistnienie tych oczekiwań.
Tymczasem, wbrew dobrym ocenom i w sytuacji braku jakiejkolwiek zajadłej krytyki na forum publicznym dotyczącej wykonywanych zadań przez wiceministra Szmita w resorcie budownictwa, Jerzy Szmit sam zdecydował się zrezygnować z pełnionej funkcji. Minęły już dwa miesiące od tego czasu, a nadal nie wiadomo jak znany, regionalny polityk Prawa i Sprawiedliwości i szef struktur tej partii w województwie warmińsko-mazurskim zamierza dalej pokierować swoją polityczną karierą. No bo chyba nie zamierza przejść na wcześniejszą polityczną emeryturę? Nawet jeśli odczuł tak szybko zmęczenie pracą na rzecz „dobrej zmiany” w resorcie budownictwa, jak mógł to sugerować jego wpis na profilu fb. (cytowany niedawno przez portal „Debaty”), to przecież trudno uwierzyć w to, że zrezygnuje z budowanej latami pozycji w swojej rodzimej partii i ze statusu regionalnego lidera? Więcej, funkcja podsekretarza stanu w ministerstwie budownictwa to najbardziej chyba prestiżowe stanowisko jakie obejmował do tej pory Jerzy Szmit na szczeblu krajowym. To mogłaby być furtka do dalszej kariery tego polityka. Czy jest możliwe żeby tak doświadczony i zaprawiony w politycznych bojach i intrygach działacz zrezygnował tak łatwo z ambicji politycznych?
Być może Jerzy Szmit wcale z politycznych aspiracji nie zrezygnował, tylko wyczekuje na stosowną propozycję. A ta może pojawić się już wkrótce. Od paru miesięcy mówi się bowiem o rekonstrukcji rządu, o likwidacji niektórych resortów i nieodłącznie związanych z nimi zmianach personalnych. Te strukturalne i personalne zmiany miały być ogłoszone w połowie listopada br., więc jest to kwestia dni lub paru dodatkowych tygodni. Wśród ministerstw, które przestaną być może istnieć wymieniane są wprost ministerstwo infrastruktury, środowiska i cyfryzacji. Powstać ma za to super-resort wzmacniający pozycję Wicepremiera Morawieckiego.
Jeśli tak się stanie i jeśli rzeczywiście Jerzy Szmit nie zamierza zrezygnować z dalszej kariery na najwyższych szczeblach władzy państwowej, to jego nagła wrześniowa dymisja przypomina zachowanie bohatera słynnej międzywojennej powieści, który rezygnuje nagle z prestiżowej i dobrze płatnej posady po to, by oczekiwać na propozycje o wiele wyższych zaszczytów. I być może Jerzy Szmit, który zdążył już chyba zregenerować siły i pokonać zmęczenie wywołane dwuletnią pracą w ministerstwie infrastruktury, stoi teraz w gotowości do objęcia nowych, ważniejszych funkcji, na przykład u boku Wicepremiera Morawieckiego.
Wszystko wydaje się możliwe, albowiem Jerzy Szmit przyzwyczaił już obserwatorów jego długoletniej kariery politycznej do nagłych zwrotów akcji. Przecież w 2015 roku równie niespodziewanie i z powodów osobistych zrezygnował we wrześniu z kandydowania do Sejmu w wyborach parlamentarnych, a w listopadzie dostał nominację na podsekretarza stanu w ministerstwie infrastruktury. Jaki scenariusz przewidziany jest tym razem? Dowiemy się już wkrótce.
Marianna Hołubowska
Skomentuj
Komentuj jako gość