Rafał Bętkowski
Działające u podnóża olsztyńskiego zamku młyny nad Łyną przez wieki stanowiły charakterystyczny, zrośnięty z warownią element krajobrazu. Z panoramy Olsztyna znikły dopiero w połowie XX wieku. Pozostało po nich spiętrzenie wody, wysepka na rzece oraz potężne fundamenty, na których usadowił się dziś lokal gastronomiczny. W upalne dni goście restauracji cieszyć się mogą orzeźwiającym mikroklimatem i kojącym szumem płynącej obok rzeki. Tylko nieliczni mają świadomość, że przebywają w miejscu niezwykłym, w którym historię ma się dosłownie „pod stopami”. Niestety, 650-letnich dziejów młynów zamkowych nie przypomina ani wystrój lokalu, ani jego nazwa, nie ma tu o nich również żadnej informacji. Historia – nawet najbardziej ciekawa - pozostaje wciąż kapitałem, z którego nie potrafimy korzystać.
Starszy niż lokacyjny Olsztyn
„Ponadto pragniemy, aby obszar, na którym tamże położony jest nasz zamek ze swym podzamczem i młynem, jak też cząstka gruntów w obrębie zamku, młyna i rowu młyńskiego, a także 1 łan na terenie gruntów miejskich w rejonie młyna, były w naszym wieczystym, wolnym posiadaniu”
Anna Mrówczyńska i Jerzy Sikorski, „Przywilej lokacyjny miasta Olsztyn”, Olsztyn 2003. postanawiał przywilej lokacyjny, wystawiony dla miasta Olsztyna przez kapitułę warmińską 31 października 1353 roku. Dokument poświadcza, że w chwili formalnego nadania praw miejskich nowa osada już istniała, istniał też zamek wraz z podzamczem oraz – rzecz dla nas najważniejsza – młyn na rzece oraz „rów młyński”. Cytowany zapis przywileju jest również formalnym początkiem istnienia wyłączonego z granic miasta terytorium, otaczającego zamek i młyn. Należąca najpierw do kapituły, potem do państwa pruskiego Wola Zamkowa przestała istnieć dopiero po 566 latach, w roku 1919.
Dłużej przetrwać miał młyn zamkowy. Przez stulecia dzielił on losy zamku i miasta, zmieniał jak i one swe oblicze (czy raczej oblicza), trwał jednak w miejscu, w którym założyli go średniowieczni budowniczowie – nad Łyną pod zamkiem.
Prawo przemiału zboża zaliczano do pilnie strzeżonych regale panującego. Na Warmii należało ono do biskupów i kapituły, na terenach otaczających – do zakonu. Nie było chyba w Prusach położonego nad rzeką zamku, przy którym nie zbudowano by młyna. Młyn chroniony był przez warownię, a dzięki urządzeniom piętrzącym wodę wprzęgał się w jej system obronny. W Olsztynie dostęp do zamku – jednej z najsilniejszych twierdz kapituły warmińskiej - możliwy był tylko poprzez most położony obok młyna. Nie był to most ostatni. Dwa przerzucone były jeszcze w XIX w. ponad tzw. „rowem miedzianym”.
Rów miedziany
Zanim wzniesiono zamek, Łyna przepływała w innym miejscu. Obecne koryto rzeki przekopane zostało w średniowieczu. Śladem głównego nurtu sprzed XIV-wiecznych prac inżynieryjnych jest wklęsłość terenu poniżej dawnej „Willi Haricha”, zwanej potocznie „Casablanką”. Przez wieki płynęła tędy „młynówka miedziana”, stanowiąca też rodzaj fosy otaczającej podzamcze - późniejszy folwark zamkowy. Niewielki ciek wodny zaznaczany był tu jeszcze na planach miasta z lat 20. XX stulecia. Potem został skanalizowany. W miejscu, gdzie pod zamkiem młynówka oddzielała się od Łyny, już w XIV - XV w. zbudowano napędzaną kołami wodnymi kuźnię miedzi. Od niemieckiej nazwy „Kupfermühle”, koryto młynówki kuźniczej nazywano „Kupfergraben” („rów miedziany”). Nazwa okazała się nadzwyczaj trwała. Nadal używano jej w czasach, gdy obiekt zniknął dawno z powierzchni ziemi. W 1848 r. ogłoszenie o wydzierżawieniu parceli „Kupfermühle” na Woli Zamkowej dała w „Kreisblacie” niejaka Gertruda Steinhardt. Inny anons, zamieszczony w „Allensteiner Zeitung” przez „Julie Knorr – Kupfermühle, Schlossfreiheit“, polecał usługi pralnicze i prasowanie w 1880 r.
„Allensteiner Zeitung” nr 74 z 15. 09. 1880. W latach 20. od nazwy potocznej utworzona została dla przebiegającej obok ulicy nazwa urzędowa „Am Kupfergraben”.
Tradycję zarzucono dopiero po wojnie. Bezimienna do niedawna uliczka nosi obecnie imię Natalii Żarskiej. Teren „rowu miedzianego” zajmują założenia parkowe obok budynków „Casablanki” i Wojewódzkiej Biblioteki Pedagogicznej.
Wielki przemysł pod zamkiem
Miedź topi się w temperaturze 1083° C. Osiągano ją dzięki zastosowaniu wielkich miechów poruszanych za pomocą kół młyńskich. Woda wprawiała w ruch także młoty używane do kucia brył metalu. Kuźnia, w której przetapiano stare przedmioty miedziane i wykuwano miedzianą blachę i naczynia, służyła być może również jako hamernia żelaza. Była jednym z najstarszych, dużych zakładów przemysłowych Olsztyna. Działała stosunkowo niedługo, bo „zaledwie” około 300 lat. Nie była też nigdy zakładem najważniejszym. Gdy zwany „cudzoziemcem” dzierżawca młyna miedzianego utracił podczas pożaru dokument umowy, kapituła w 1422 r. wystawiła na jego prośbę, oparty na starym, nowy przywilej. Wedle jego zapisów zaopatrzoną w dwa koła wodne kuźnię, z przypisanymi do niej dwoma morgami ziemi, nadano dzierżawcy i jego prawowitym następcom na prawie chełmińskim. Czynsz, ustalony na 2 marki od każdego z kół i po pół marki od morgi ziemi, płacony miał być w obiegowej monecie w każde święto Bożego Narodzenia. Zastrzeżono, że hamernia musi wstrzymywać pracę (a więc zamykać swe zastawy) jeśli flisakom „przeprawiać wypadnie tratwy przez zaporę” oraz gdy brak wody odczuwać będzie „młyn główny”
Por.: A. Napora, A. Wiśniewski, „Z przeszłości Warmii”, Olsztyn 1960, ss. 21 – 29; wedle interpretacji przyjętej przez autorów przywilej poświadcza istnienie obok młyna już w 1422 r. jazów piętrzących wodę, daje też informację o spławianiu w tych czasach flisackich tratw rzeką Łyną..
Młyn zbożowy miał więc od początku uprzywilejowaną pozycję. Przez wieki przynosił kapitule niemałe zyski. Z przemiału korzystali nie tylko okoliczni wieśniacy, lecz także uprawiający rolę mieszczanie. Dokładne spisy wykonane pod koniec XVIII w. dowodzą, że nawet wtedy z rolnictwa utrzymywała się większa część mieszkańców grodu nad Łyną. Stojące na przedmieściach szopy i stodoły tworzyły jakby drugie miasto, nie mniejsze niż to zamknięte w obrębie murów obronnych. Zapominają zwykle o tym twórcy rysunkowych i przestrzennych rekonstrukcji wyglądu dawnego Olsztyna.
Młyny Gaertnera
Zamkowe przedsiębiorstwo, to nie tylko młyn zbożowy i kuźnia. Siła wody przez wieki poruszała pod zamkiem również folusz (zbijano tu wełniane tkaniny na sukno), młyn służący do przemiału kory dębowej (używanej w garbarstwie) oraz tartak. Były to budowle drewniane, jak wyglądały - możemy się tylko domyślać. Pierwsze ikonograficzne przekazy pochodzą z połowy XIX w. Kolorowa akwarela Eduarda Gaertnera, ukazuje nam zamek i stare młyny od strony głównego koryta rzeki poniżej mostu ok. roku 1845
Por. Andrzej Rzempołuch „Architektura i urbanistyka Olsztyna 1353-1953”, Olsztyn 2004, s. 55, ryc. 36.. Stojący po stronie lewej, na terenie wysepki młyńskiej, zdewastowany nieco drewniany budyneczek z jednym kołem młyńskim to łatwo rozpoznawalny tartak (pełniący zarazem funkcję folusza). Zostanie on potem wzniesiony od nowa, nie zmieniając lokalizacji działać więc będzie aż po schyłek XIX stulecia. Obiekt po stronie prawej, zaopatrzony również w jedno podsiębierne koło, to prawdopodobnie młyn dębiarski lub krupiarnia, zaznaczona na sporządzonym przez Schwincka w 1840 r. planie sytuacyjnym zamku i folwarku zamkowego
Budowla oznaczona tam została jako „Graupen Mühle des Eckert“.. Pod koniec stulecia nie było już po niej śladu. Widoczna obok pochylnia dla spławianych rzeką pni drzewnych, modernizowana, funkcjonowała w tym samym miejscu aż do czasów nam współczesnych. Miała ona nieco ponad 3 m szerokości, taką maksymalną szerokość posiadać bowiem mogły wedle XIX-wiecznych przepisów spławiane Łyną flisackie tratwy.
Główne ramię rzeki służyło przez wieki transportowi drewna. Część z niego wyławiano i przerabiano na wysepce. Nie było tu zbyt wiele miejsca do składowania drewna, przy niewielkim przerobie musiało ono jednak wystarczyć. Akwarela nie obejmuje już, niestety, obiektów znajdujących się przy kanale młyńskim po drugiej stronie wyspy. Według planów z tego okresu (Hendewerk, Runge) znajdował się przy nim stojący na wyspie „właściwy” młyn, o historii sięgającej czasów Jana z Łajs, na prawym zaś brzegu rzeki położone były budynki gospodarcze i dom młynarza. Ten ostatni zapewne już murowany.
Pięć walnych kół
Drewniany młyn, wzniesiony w XIV w., ulegał wielokrotnie przeróbkom. Odbudowany gruntownie w latach 1597 – 99, spalił się w 1670 r. Już w r. 1705 ponownie został zniszczony
Conrad Wünsch, „Die Bau- und Kunstdenkmäler der Stadt Allenstein“, Allenstein 1933, s. 112.. Olsztyn był jeszcze „prywatnym miastem kapituły warmińskiej”, gdy administrator komornictwa olsztyńskiego, kanonik Tomasz Szczepański, przekazał wakujący po Josefie Wölki młyn zamkowy Piotrowi Antoniemu Mollenhauerowi (1759)
APO, sygn. I2924; nazwisko, pisane także„Müllenhauer”, wskazywało, że młynarstwo było w owej rodzinie dziedziczną profesją.. W czasach Fryderyka II młyny na Warmii oddano w wieczystą dzierżawę. Stało się tak również z młynem olsztyńskim, który po wystawieniu na licytację, kupiony został przez dotychczasowego dzierżawcę (1779).
Monarcha zachował własność zwierzchnią, ściśle kontrolując dochody, właściciel mógł dowolnie młynem gospodarować, przekazywać sukcesorom, zastawiać go lub sprzedawać. Umowę odnawiano odtąd nie jak poprzednio co trzy, ale co sześć lat. Czynsz roczny – 30 talarów - nie był wysoki
Janusz Jasiński, „Reformy agrarne na Warmii na początku XIX wieku”, Olsztyn 1967, s. 109.. Część arendy płacona od młyna niewiele tylko była większa od płaconej za tartak
W kontrakcie dzierżawnym z 1779 r. roczną arendę ustalono na 12 talarów od młyna, 10 od tartaku, 2 od młyna dębiarskiego oraz 6 talarów czynszu wodnego (APO, I2924). . Wedle sprawozdania statystycznego z 1801 r. na gruncie fiskalnym pod zamkiem znajdował się młyn z trzema kołami podsiębiernymi (walnymi) oraz folusz i tartak z jednym wspólnym kołem, będące w wieczystej dzierżawie Franza Mollenhauera, jak też młyn dębiarski, użytkowany przez miejski cech szewców
Anton Funk, „Geschichte der Stadt Allenstein von 1348 bis 1943”, Aalen 1979, s. 391. Według opisu na planie Rehefelda z 1803 roku młyn zbożowy miał wtedy trzy koła wodne, tartak i folusz – po jednym, błędnie oznaczono je jako koła nasiębierne.. W sierpniu 1807 r. młynarz złożył u króla Prus prośbę o ulgi w dzierżawie, ponieważ Francuzi zabrali mu 8 koni i 4 woły, które służyły do prac rolnych na gruntach dzierżawionych od miasta. Jak zauważył Franciszek Klonowski na posiadanie tak licznego sprzężaju mógł sobie pozwolić w tamtych czasach jedynie prawdziwy bogacz
Franciszek A. Klonowski, „Z historii inwentaryzacji młynów wodnych na Warmii, Mazurach i Powiślu” [w:] „Rocznik Olsztyński” T. II, Olsztyn 1959, s. 179..
Właściciel w 1819 r. już nie żył, młynem gospodarzyła wdowa, Zofia Mollenhauer, z domu Bruno. Z braku męskich potomków majątek odziedziczyć miała młynarzówna Anna. Posażną pannę wziął za żonę porucznik Ferdynand Eckert. W r. 1843 młyn zamkowy, podobnie jak młyny w Barczewie, Biskupcu i Wadągu, kupiony został przez Olsztyńską Korporację Powiatową. Już w r. 1849 wrócił jednak do dawnych właścicieli. „Właścicielka młyna Eckert” dawała anonse w „Kreisblacie” jeszcze w 1856 r.
„Allensteiner Kreisblatt” nr 44 z 25. 10. 1856. Rok wcześniej w spisach poborowych, wyznaczonych do odbycia służby wojskowej znalazło się nazwisko mieszkańca Woli Zamkowej, niejakiego Eduarda Borckego. Po stu latach zbliżał się kres użytkowania młyna przez rodzinę Mollenhauerów.
Borke stawia na przemysł
Od początku lat 60. wszelkie ogłoszenia dotyczące młyna podpisywał już Eduard Borke
Nazwisko to pisane było w anonsach rozmaicie: „Bork”, „Borke” lub „Borcke”., początkowo administrator, a następnie właściciel przedsiębiorstwa. W 1868 r. młyn został przez niego zmodernizowany. Borke informował wtedy o ukończonej budowie „nowego młyna”, który zaczął pracę 5 października i od tego dnia znów przyjmował zboże do przemiału. Młyn otrzymać miał „najnowszą konstrukcję”, dzięki czemu był w stanie dostarczać „najlepszą mąkę cylindrową”, a więc mąkę najwyższej jakości, wytwarzaną w nowoczesnych, zaopatrzonych w walce mlewnikach metalowych, produkować też zaczął kaszę i krupy
„Allensteiner Keisblatt” nr 45 z 10. 10. 1868.. Młyn przekształcony został w zakład przemysłowo – handlowy. W listopadzie 1868 r. w domu kupca Salomona Lippmanna, położonym przy narożu Rynku i obecnej ul. Staszica, właściciel otworzył „skład mąki olsztyńskiego młyna wodnego” (w 1874 przeniesiony do domu kupca Orłowskiego).
Możliwe, że przebudowie młyna i zastosowaniu nowych urządzeń towarzyszyło wprowadzenie napędu parowego, coraz częściej znajdował on bowiem w tym okresie zastosowanie. Borke nie nazywał nigdy swego przedsiębiorstwa w reklamach „młynem parowym”, nie czynili jednak tego również i jego następcy. Maszyna parowa od początku stanowić tu musiała rodzaj napędu dodatkowego, uzupełniając siłę dawaną przez wodę. Jesienią 1861 r. wodnemu tartakowi zamkowemu przybyła konkurencja w postaci parowego tartaku Pfeiffera, który w rok później spłonął. Kolejny parowy tartak (połączony początkowo z młynem) wzniesiony został w 1865 r. przez F. W. Hermenaua obok Mostu Mariackiego nad Łyną
Por.: Rafał Bętkowski „Rzecz sławy”, „Debata” nr 2/ 2007. . Właściciele obu przedsiębiorstw, zajmujący przez następne lata w Olsztynie pozycję monopolistów, potrafili się porozumieć. W marcu 1872 E. Borke i Elisabeth Hermenau zamieścili w „Kreisblacie” wspólne ogłoszenie o jednolitych taryfach za przecieranie drewna, powtórzone w marcu 1875. W grudniu 1875 r. Borke sprzedał swoje przedsiębiorstwo, wyprowadzając się do Królewca. Był już zapewne na tyle bogaty, by wieść w stolicy prowincji wygodny żywot rentiera.
Para i turbiny
Według informacji zawartej w dziele Bonka, koła wodne zlikwidowano, wznosząc obok zamku młyn z napędem parowym, dopiero ok. 1872 r.
„Geschichte der Stadt Allenstein“. B. IV. Urkundenbuch, T. II., Allenstein 1914, s. 596; możliwe, że informacja obciążona jest błędem: w tym samym miejscu podano jakoby wyburzono wtedy również folusz i tartak - ten ostatni został natomiast odbudowany i działał do lat 90. XIX w. Młynem parowym był już obiekt uwieczniony na fotografii z lat 1877 – 81, który zobaczyć możemy w albumie „Atlantyda Północy”
„Atlantyda Północy. Dawne Prusy Wschodnie w fotografii”, Olsztyn 1993, s. 240, il. 86.. Tworzyły go: piętrowy budynek mieszkalny z przystawioną od zachodu dobudówką maszynowni, z której dachu wychodził charakterystyczny „rozdwojony” komin oraz zespolony z mieszkalnym budynek młyński - początkowo tylko jeden. Posiadał on elewację z czerwonej cegły i charakterystyczne niewielkie, podwójne okienka. Na fotografii owej widać również znajdujący się w pełnym ruchu tartak na wysepce, przed którego oknami leżą stosy świeżo przetartych desek i zawalone drewnem place składowe wokół młynów
Jeszcze w 1884 r. władze miasta wynajmowały na składowanie drewna tereny na Woli Zamkowej płacąc fiskusowi z tego tytułu rocznie 60 marek; por.: „Geschichte der Stadt Allenstein“. B. IV. Urkundenbuch, T. II., Allenstein 1914, s. 852.. Na przełomie lat 70. i 80. XIX w. zespołowi młyńskiemu nadano kształt, który nie zmienił się aż do roku 1911
Kształt ten posiadał młyn już w roku 1881; por.: „Dawny Olsztyn w malarstwie, rysunku i grafice”, Olsztyn-Warszawa 2003, s. 42, ryc. 20. . Od strony rzeki dobudowany został kolejny, nieco wyższy od pozostałych, ceglany budynek, z trzema kondygnacjami i użytkowym poddaszem. W jego podziemiach woda poruszała turbiny, które zamontowano przypuszczalnie jeszcze w czasach Borkego. Do dziś trwale „zadomowiona” w elektrowniach wodnych turbina reakcyjna Francisa, najczęściej znajdująca zastosowanie w dawnych młynach, znana jest od r. 1855. Pozwalała ona o 25 – 40 % podnieść wykorzystanie energii w stosunku do koła wodnego, umożliwiając poruszanie większej liczby złożeń kamieni lub walców, oraz instalowanie nowych, dodatkowych urządzeń (np. czyszczących i odsiewających).
W latach 60. i 70. XIX w. wciąż był to nowoczesny rodzaj napędu, znajdujący zastosowanie w największych zakładach młynarskich
Jak podaje Baranowski zaledwie 1,5 % młynów wodnych na ziemiach polskich zaboru pruskiego dysponowało w 1875 turbinami; por.: Bohdan Baranowski, „Polskie młynarstwo”, Wrocław 1977, s. 75.. Turbina zamontowana została również w tartaku na wysepce. Wzniesiony w konstrukcji ryglowej piętrowy budynek od strony rzeki otrzymał przy moście niewielką dobudówkę – komorę turbiny. W latach 80., w związku z intensywnym rozwojem miasta, tartaki doskonale prosperowały. Początek lat 90. przyniósł zastój gospodarczy, zahamowanie nowych inwestycji i kryzys w budownictwie. Allenstein okrzyknięto „Pleitensteinem”. Dopiero wtedy właściciel zdecydował się na zamknięcie tartaku. Zlokalizowany na wysepce zakład nie miał większych perspektyw rozwojowych z uwagi na brak odpowiednich placów składowych. Obiekt przekształcono na młyn śrutowy i kaszarnię. W okresie tym w sąsiedztwie murów zamkowych wystawiony został dwupiętrowy spichlerz, z zewnątrz do złudzenia przypominający budynek mieszkalny. Ulokowano w nim punkt sprzedaży mąki.
Feldheim, Sperl i Weber
Jeszcze w latach 70. XIX w. zamkowe przedsiębiorstwo przeszło w ręce Fryderyka Feldheima, który w niedalekiej odległości od młyna wzniósł dla siebie zachowany do dziś, otoczony ogrodem dom mieszkalny (obecny budynek Wojewódzkiej Biblioteki Pedagogicznej)
Prawdopodobnie nastąpiło to już w l. 80 XIX w., kiedy Feldheim odsprzedał firmę Sperlowi.. W r. 1879 młyn działał pod szyldem spółki „Feldheim & Weber”, potem „Feldheim & Sperl”. Tę ostatnią nazwę zachowała firma bardzo długo, bo aż po czasy wojny światowej, choć jej wyłącznym właścicielem już w latach 80. został pochodzący z rejonu Magdeburga mistrz młynarski Wilhelm Sperl
Sperl nabył udziały w spółce w r. 1881, od 1885 stał się jej wyłącznym właścicielem; por.: „Gazeta Olsztyńska” nr 75 z 16. 09. 1896, „Ostpreussen, seine Entwicklung und seine Zukunft”, Berlin 1922, s. 189. . Przedsiębiorstwo było wciąż jednym z największych w mieście, sam właściciel uchodził zaś za figurę tyleż ważną, co tajemniczą. Przewodniczący loży wolnomularskiej „Stein an der Alle” i wójt Woli Zamkowej w jednej osobie, mieszkał w zespolonym z młynem domu, zbudowanym jeszcze w czasach Borkego. Zmarł w roku 1908 w wieku 70. lat. Jego następcą został technik młynarski Walter Sperl. W roku 1909 wystawił on sobie rezydencję w pobliżu młyna, na rogu obecnych ulic Nowowiejskiego i Młyńskiej (dziś „Hotel Pod Zamkiem”). Firmę przejął na własność dopiero w 1911. W tym samym roku zmieniła się sylwetka budynku młyńskiego. Powstały „z iskier od trących się wałków” ogień zniszczył poddasze. Pożar nie rozprzestrzenił się dalej tylko dzięki szybkiej akcji strażaków
„Gazeta Olsztyńska“ z 24. 05. 1911.. Podczas naprawy dachu górne piętra przylegających do siebie budynków przemysłowych przebudowano, nakrywając je wspólnym, mansardowym dachem. Przedsiębiorstwo nie miało w Olsztynie dużej konkurencji.
Gdy w sierpniu 1914 r. do miasta wkroczyli Rosjanie, poza młynem Sperla działał tu jedynie parowy młyn Gruela
Założony w lutym 1885 przez Roberta Henninga przy dzisiejszej al. Wojska Polskiego 62/63.. Produkcja tamtego uzależniona była od dostaw węgla, które zmniejszyły się podczas wojny, a po jej zakończeniu uległy dalszym, drastycznym ograniczeniom. Młyn zamkowy na brak wody nie mógł narzekać. Na początku lat 20. wciąż dobrze prosperował. Siłę dawały wówczas trzy turbiny o łącznej mocy 180 koni mech., dzienny przerób wynosił zaś ok. 30 ton zboża. Dla rolnictwa Prus Wschodnich nadchodziły jednak trudne czasy. W 1927 r. zamknięty został młyn Gruela. Jesienią 1929 przedsiębiorstwo Sperla uległo przymusowej licytacji z powodu zadłużenia.
Finał w płomieniach
W maju 1931 zakład został kupiony przez pochodzącego z Krosna koło Pasłęka mistrza młynarskiego Leo Juxa. Obiekt przeszedł kolejną rozbudowę i modernizację. Ktoś, kto pod koniec lat 30. oglądał młyn od strony dzisiejszej ulicy Nowowiejskiego, pomyśleć mógł, że wzniesiono go od nowa. Budynek otrzymał szerokie prostokątne okna, przebudowie uległo ponownie ostatnie piętro. Zmodernizowano śluzy, wzmacniając też konstrukcję mostu młyńskiego. Przedsiębiorstwo zyskało opinię jednej z wzorcowych firm miasta. Wielkość dobowego przemiału zwiększyła się do 35 ton zboża. Zatrudnienie znajdowało tu ponad 40 pracowników. W 1938 r. Jux na terenie należącym do zakładu wzniósł budynek mieszkalny dla 8 rodzin. Podczas wojny w młynie zatrudniono jeńców francuskich. Niedostatki wojennej aprowizacji uzupełniały odławiane w rzece węgorze. Przywilej ich połowu tradycyjnie przypisany był właścicielom młyna, sadz położony był obok śluzy na młynówce. „Młyn Zamkowy” działał nieprzerwanie do ostatnich godzin przed wkroczeniem do miasta Sowietów. W silosie i pomieszczeniach magazynowych znajdowało się wtedy ponad 1000 ton zboża i mąki. Rodzinie Jux, wraz z sześciorgiem dzieci udało się uciec
Georg Jux, „Die Allensteiner Schloßmühle – ein modernes Industrieunternehmen“ [w:] „Allensteiner Heimatbrief“ nr. 217 1994, s. 16..
Jak wiele innych budynków, młyn w dwa tygodnie potem podpalony został przez pijanych sołdatów. „Niesamowite były noce, kiedy płonął wielki młyn Juxa i budynki przy Rynku. Ciężkie maszyny spadały z wyższych pięter z przerażającym łoskotem w przepaść...” wspominał trwogę tamtych dni ukrywający się w piwnicach pobliskiego domu superintendent Rzadtki.
Anton Funk, „Geschichte der Stadt Allenstein 1345 – 1948“, Wawelsburg 1947. Ponad trzy tygodnie ogień wypalać miał wnętrze budynku. Pozostały wysokie, masywne ściany z pustymi, osmalonymi oczodołami okien.
Tryjer z brejcownikiem
W ciągu swej długiej historii zamkowy młyn wielokrotnie niszczony był przez ogień, wodę, wichury i zwyczajny upływ czasu. Zawsze był potem naprawiany i przywracany funkcji, dla jakiej go wzniesiono. Po ostatniej wojnie na odbudowę nikt się już nie zdecydował. Wokół zbyt dużo było ruin. Kilka lat dłużej egzystował zbudowany z „pruskiego muru” budynek dawnego tartaku na wysepce młyńskiej, który nienaruszony przetrwał „wyzwolenie”.
Po wojnie zarząd miasta uruchomił tu ponownie zakład młynarski. Przerób ziarna był niewielki, sięgając w 1947 r. zaledwie 7 - 8 ton miesięcznie. Zdolności przemiału oceniane były znacznie wyżej. „Młyn ten zdolny jest przerabiać, mimo swego przestarzałego typu, do10 ton ziarna na dobę. Zaopatrzony jest w dwa ganki (2 pary kamieni) oraz kaszarkę. Ze względu jednak na niedostateczną produkcję chyli się ku upadkowi”, pisało wtedy „Życie Olsztyńskie”. Przyczyniał się do tego brak części zamiennych (walców), które potrzebne były pilniej w innych młynach, m. in. należących do „Społem”. Nad Łyną produkowano tylko niskogatunkową mąkę. Atrakcją młyna była natomiast nowoczesna, automatyczna kaszarka o wydajności 4320 kg / dobę oraz posiadający napęd elektryczny „tryjer z brejcownikiem” – urządzenie do sortowania ziarna siewnego i oddzielania zanieczyszczeń. Młyn zatrudniał początkowo pięciu pracowników. W sierpniu 1947 r. miał ich już tylko dwóch: kierownika (był nim Mustafa Milkamanowicz) oraz młynarza (Mieczysław Jasinowicz). Pracował w godzinach 8 - 15. Obiektu strzegło na zmianę dwóch strażników. Wobec niskiej opłacalności Zarząd Miejski nosił się z zamiarem przekazania zakładu Spółdzielni „Mazur”
„Życie Olsztyńskie” nr 123 z 31. 08. 1947. .
Tradycja do odzyskania
Stary budynek z na wyspie młyńskiej pełnił potem m.in. funkcje magazynu. Nie konserwowany zamieniał się stopniowo w ruinę. Rozebrany został na przełomie lat 60. i 70. Dla współczesnych nie przedstawiał wartości zabytkowej ani historycznej, a co gorsza jego stan nie przynosił chluby ówczesnym włodarzom miasta. Nikt nawet nie zauważył, że usunięto zrośnięty przez wieki z zamkiem i zespołem Starego Miasta, charakterystyczny element krajobrazu. Kilka lat temu pewien prywatny przedsiębiorca chciał uruchomić nad Łyną małą elektrownię wodną, która podobna być miała do „starego młyna”. Skończyło się na planach.
Mury młyna głównego rozebrano jeszcze w latach 50. - na szczęście nie całkowicie. Stare fundamenty nad rzeką, na początku lat 60. zyskały nową funkcję. Urządzona na nich kawiarnia letnia „Nad Łyną” przeistoczyła się wnet w popularną piwiarnię. Bywalcy przezwali ją „Niagarą”. Potem zastąpiła ją restauracja. Jako „Yu Grill Boro” przez kilka lat serwowała ona potrawy kuchni bałkańskiej. Obecnie lokal nosi nazwę „Nad Wodospadem”. Godny jest odwiedzenia, już choćby ze względu na panujący tu wyjątkowy mikroklimat, który w całej pełni docenić można w letnie, upalne dni. Wspaniale prezentuje się parkowe otoczenie lokalu. Szkoda tylko, że właściciele zupełnie zapomnieli o 650-letnich dziejach miejsca, w którym położona jest restauracja. Historii młyna nie przywołuje ani nazwa lokalu, ani jego wystrój. Bez trudu można by było ów obraz zmienić. Do pozyskania są również nowe, atrakcyjne pomieszczenia, w postaci zasypanych dziś piwnic dawnego zespołu młyńskiego. Kto wie jakie niespodzianki czekają tam na odkrywców?
Rafał Bętkowski
Ilustracje i prztpisy w PDF Debaty nr.
Skomentuj
Komentuj jako gość