Homoseksualiści w Polsce otworzyli nowy front walki z dyskryminacją. Tym razem dobierają się do środowiska piłkarskiego, a dokładniej do działaczy, których zaczęli pouczać w kwestii zatrudniania zawodników. Asumpt do akcji dała autobiografia polskiego bramkarza, Arkadiusza Onyszki pt. Fucking Polak, w której zawarł on także swoje przemyślenia na temat gejów.
Dodajmy, przemyślenia dalekie od kanonów politycznej poprawności. Z tego między innymi powodu duński klub, w którym dotychczas grał podziękował mu za pracę. Prawdziwy cyrk zaczął się później. Najpierw A. Onyszko miał jechać na testy do angielskiego klubu Plymouth Argyle FC, ale transfer zablokował tamtejszy wpływowy gej. Potem polski zawodnik zaczął negocjować umowę z rodzimym klubem Odra Wodzisław i tutaj wkroczył krajowy oddział międzynarodówki gejowskiej, czyli Kampania Przeciw Homofobii (KPH) z Robertem Biedroniem na czele. Na łamach prasy (m.in. „Super Expressu”) ogłosił on autorytatywnie, że „Jeśli któryś z polskich klubów rzeczywiście go zatrudni, zareagujemy natychmiast. Będziemy domagać się zdecydowanej reakcji PZPN i UEFA. (…) Pan Onyszko to homofob i ksenofob (…). Żaden polski klub nie powinien go zatrudniać, przecież mieć takiego pracownika to wstyd. Słyszałem, że Odra oferuje mu kontrakt, ale mam nadzieję, że się z tego wycofa. Jeśli jednak Onyszko dostanie pracę w polskiej lidze, to błyskawicznie zareagujemy”. Co takiego napisał w swojej książce polski piłkarz, że szef KPH zareagował tak ostro? Otóż nazwał on zachowania gejowskie „obrzydlistwem”. Dodał, że „Ich nie da się słuchać, gadają jak dziewczyny. Nie mógłbym siedzieć w ich towarzystwie, patrzeć, jak się całują. To odrażające”.
Wyraził także opinię, że w „futbolu nie powinno być dla nich miejsca. Jeśli statystyki mówią, że w drużynie może być przeciętnie 1-2 homoseksualistów, to muszą się cholernie dobrze ukrywać, bo nigdy żadnego nie zdemaskowałem”. Trzeba przyznać, że Arkadiusz Onyszko swoje poglądy wyraził w ostry sposób, ale piszący te słowa także otwarcie przyznaje, że czułby się - delikatnie mówiąc - nieswojo w towarzystwie całujących się mężczyzn. Jedyne słowa bramkarza, które mogą budzić sprzeciw, to te mówiące o jego „nienawiści” do gejów (nie jest to na pewno uczucie, z którym winna się obnosić osoba publiczna, a taką jest autor kontrowersyjnej książki). Dla wielu piłkarzy grających w naszym kraju stosunek Onyszki do gejów nie jest zapewne niczym niezwykłym. Ostatnio głośno było o nadziei polskiego futbolu, Patryku Małeckim, który w meczu z Ruchem Chorzów zadał rywalowi z boiska egzystencjalne pytanie: „Kim ty k…a jesteś, kim ty k…a jesteś, pedale?”. Jeśli Robert Biedroń naprawdę chciałby wyrzucić z ekstraklasy wszystkich piłkarzy nieakceptujących zachowań homoseksualnych, to obawiam się, że składy polskich klubów należałoby w trybie awaryjnym uzupełniać zawodnikami z innych, mniej homofobicznych dyscyplin, np. z pływania synchronicznego albo gimnastyki artystycznej.
Arkadiusz Onyszko na pewno nie jest postacią krystaliczną. Wręcz przeciwnie. W Danii został skazany za pobicie żony i musiał grać z elektroniczną bransoletką na nodze. Gdybym był właścicielem Odry Wodzisław, to właśnie z tego powodu (a nie jego opinii na temat homoseksualistów) wstrzymałbym się z jego zatrudnieniem. Nie słyszałem jednak, aby organizacje kobiece interweniowały w tej sprawie. Warto dodać, że włodarze śląskiego klubu ostatecznie nie ulegli pod naciskiem gejowskiego lobby i - jak podaje prasa sportowa - podpisali półroczny kontrakt z polskim zawodnikiem.
Marcin Chełminiak, dr nauk politycznych, wykładowca na UWM, publicysta
Skomentuj
Komentuj jako gość