"Z kilku możliwych sposobów przedstawienia partii politycznej autor wybrał stosunkowo najrzadziej stosowany: analiza i opis partii jako struktury [...] Uważam, iż pomysł, aby tak właśnie potraktować regionalna organizację PZPR był doskonały, a nawet oryginalny [...] Praca skonstruowana jest klarownie ale przede wszystkim jest dobrze napisana. Autor operuje swobodnym, dość bogatym językiem, miejscami nawet ze swadą [...] Ponieważ nikt przed nim - o ile wiem - nie dokonał tak precyzyjnej sekcji (zwłok) struktur PZPR szczebla wojewódzkiego, wielu ustaleń szczegółowych zawartych w rozprawie wejdzie na dłużej lub na trwałe do obiegu naukowego."- pisze o książce naszego publicysty prof. Andrzej Paczkowski
*
PZPR była gigantyczną, silną i sprawną organizacją. Jej masowość nie ulega wątpliwości: w roku 1949 r. Partia liczyła ok. 1,5 mln członków i kandydatów. W tym samym czasie, olsztyńska organizacja wojewódzka miała ich ponad 30 tys. Trzydzieści lat później, kiedy Partia przekraczała zawrotną liczbę 3 mln członków, w województwie olsztyńskim było ich około 55 tys. Miernikiem siły niech będzie fakt, że żadna istotna inicjatywa bez udziału Partii obyć się po prostu nie mogła. [...] Sprawność PZPR dotyczy faktu długotrwałego utrzymywania się u władzy, co – abstrahując od tzw. uwarunkowań międzynarodowych – samo w sobie było osiągnięciem [...] Miarą sukcesu bywały różne osiągnięcia. W skali Olsztyna dokonania inwestycyjne w postaci np. fabryki opon czy olbrzymiego ruchu budowlanego w drugiej połowie lat 70-tych, były równie ewidentne, co ogałacanie miasta jakiś czas wcześniej z podstawowych urządzeń komunalnych [...]
*
Jakub Karpiński opisując dzieje PRL zastrzegał, że pozycja historyka badającego rządy komunistów jest osłabiona poprzez brak rozpoznania czegoś, co nazwał historią ukrytą. Skazany na dane oficjalne badacz wielokroć napotyka na zjawiska, których źródeł może jedynie domniemywać. Widzi skutki działań, brak natomiast solidnych i wyczerpujących podstaw do zarysowania rzetelnego wywodu o przyczynach [...] Ową barierą, ochrzczoną przez historyka historią niejawną, jest oszałamiająca teatralność życia oficjalnego w Polsce Ludowej. Jak wiadomo, państwo to posiadło parlament, rząd, Najwyższą Izbę Kontroli. Istniał Front Jedności Narodu i Liga Kobiet, harcerstwo i spółdzielczość, istniała konstytucja, wolne wybory i wspaniale opisane prawa obywatelskie – w każdym jednak przypadku instytucje te stanowiły jedynie atrapy pozbawione mocy decyzyjnej. Badając archiwalia partyjne trudno nie dostrzec, że ów system fasadowości był w całej okazałości obecny i w wewnętrznych strukturach PZPR.
*
Uchwycenie zmian struktur administracyjnych i podążających za nimi (bądź je wyprzedzających) zmian struktur Partii wewnątrz granic województwa, to kolejne zadanie niniejszej pracy. Częstotliwość zmian, ewidentna niekonsekwencja w budowaniu struktury, sprawiły, że układ instancji to chaos, który domaga się systematyzacji. Wystarczy wspomnieć, że w przeciągu niespełna 20 lat (pomiędzy 1954 a 1972 r.) z ponad czterystu ogniw partyjnych pierwszej instancji zlikwidowano około 250-ciu.
*
[Warmia i Mazury ani przez chwilę nie były w centrum uwagi władz, ani razu nie urodziła się tu jakakolwiek znacząca inicjatywa polityczna, kulturalna, społeczna, która znalazłaby odzew w innych częściach Polski. Brak także wybitnych jednostek mogących wpłynąć jakkolwiek na los kraju. Przez Olsztyn przewinęło się kilka postaci, które zaistniały blisko szczytów władzy, a ich nazwiska stały się powszechnie znane. Mieczysław Moczar był wojewodą olsztyńskim i przewodniczącym Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Olsztynie na długo przedtem zanim stał się ministrem spraw wewnętrznych; Leon Kłonica objął ministerstwo rolnictwa bezpośrednio po odejściu ze stanowiska I sekretarza KW PZPR w Olsztynie; gierkowski minister spraw wewnętrznych, Franciszek Szlachcic, rządził olsztyńska milicją w latach 50-tych. Lista ta jest nieco dłuższa, obejmuje bowiem takie nazwiska jak Włodzimierz Mokrzyszczak, członek Biura Politycznego KC, czy (z zupełnie innych sfer) Józef Glemp, krótko zawiadujący diecezją warmińską oraz np. Jan Machulski, który przez parę miesięcy prowadził olsztyński teatr im. Stefana Jaracza. Wszystko to nie zmienia jednak w żaden sposób politycznej wagi województwa [...] Olsztyn fluktuował na falach, którymi żył cały kraj – zawsze na własną miarę, zawsze ze stosownym opóźnieniem [...]
*
Kierownicy wszystkich istotniejszych instytucji z danego terenu wchodzi w skład miejscowej organizacji partyjnej. Do olsztyńskiego KW należeli m.in.: rektorzy obu wyższych uczelni, komendant wojewódzki milicji (i jego zastępca ds. SB), redaktorzy naczelni lokalnych periodyków - „Gazety Olsztyńskiej” i „Naszej Wsi”, szef sztabu LWP, prokurator wojewódzki, prezesi banków. Obecny był wojewoda oraz przewodnicząca Ligi Kobiet, dyrektorzy „Stomilu”, Rejonu PKP, Lasów Państwowych, kombinatów i zjednoczeń, szef milicyjnej szkoły oficerskiej, kurator oświaty, przewodniczący Rady Związków Zawodowych, szefowie Filharmonii Olsztyńskiej.... Powiązania personalne działały w obydwie strony: Partia miała swoich ludzi w każdej z branż, każda branża posiadała przedstawicieli we władzach PZPR.
*
Wg oficjalnych danych, zjednoczona Partia w województwie olsztyńskim w chwili swego powstania liczyła 31 399 członków. A jednak proste i zasadnicze pytanie: jak liczne były szeregi Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w momencie startu, okazuje się nie posiadać prostej odpowiedzi [...] Pierwotne wyobrażenia, że wystarczy po prostu scalić istniejące rejestry okazały się naiwne [...] procedura nadawania członkostwa PZPR uwarunkowana została w sposób negatywny przez fatalny stan czegoś, co komuniści nazywali “gospodarką partyjną” [...] W setkach liczono ludzi zgłaszających się do ogniw partyjnych z żądaniem wciągnięcia ich na stosowne listy, nie potrafiących jednak wylegitymować się żadnym dokumentem. Sytuacja była poważna, bo z jednej strony zupełnie serio przestrzegano przed “wrogim elementem”, który wykorzystując zamieszanie może wkraść się w szeregi, z drugiej uczulano, aby na skutek bezdusznych, biurokratycznych działań nie zrażać ludzi, nie krzywdzić towarzyszy pozostawiając ich poza strukturami. W organizacji, w której staż członkowski potrafił mieć zasadnicze znaczenie, eliminowanie kogoś tylko ze względu na braki w dokumentacji, stanowiło po prostu skandal.
*
Niezależnie od upływu czasu, referat sprawozdawczy [na wojewódzkiej konferencji partyjnej] posiadał pewne niezmienne elementy, ale chyba najbardziej uderzająca jest jego niewiarygodna „wszystkoidalność”. Trudno doprawdy o dziedzinę życia, którą Partia by się nie zajmowała: od hodowli tucznika po dylematy ideologiczne, od spółdzielni produkcyjnych po sport, młodzież, oświatę i kulturę, przemysł, budownictwo, komunikację, handel, związki zawodowe, rady narodowe, pracę kobiet, prasę, radio i telewizję, historię najnowszą, turystykę, podatki, inwestycje miejskie, rekreację, wychowanie socjalistyczne w szkołach, ruch obrońców pokoju, Kościół i wiara. Listy tematów nie da się zamknąć, zgodnie z ideą, że sprawozdanie powinno obejmować całokształt życia politycznego, społecznego, gospodarczego i każdego innego, które ma miejsce na terenie partyjnego ogniwa. Wystąpienie I sekretarza na konferencji sprawozdawczo – wyborczej miało moc wykładni
i wzorca, który następnie powielano na niższych szczeblach partyjnej hierarchii. Nie chodziło bowiem jedynie o zdanie relacji z działalności komitetu. Mówca prezentował obowiązujący obraz świata. Dlatego właśnie nigdy nie brakowało motywu „międzynarodowego”: ani Bolesław Bendek, opisujący „niecne poczynania Watykanu”, ani Stanisław Tomaszewski oburzający się na działalność Amerykanów w Wietnamie, nie mogli mieć złudzeń, że słowa wypowiedziane w Olsztynie będą miały wpływ na losy świata. Ale chodziło, po pierwsze, o odwzorowanie metodyki stosowanej na forum centralnych władz partyjnych, po drugie, o przedstawienie obowiązującej wykładni.
W propagandzie partyjnej szczególne miejsce zajmował zawsze kompleks niemiecki. Na Warmii i Mazurach nabierał on nadzwyczajnej ostrości, bo wiązał się zarówno z plebiscytem narodowościowym zorganizowanym tu po I. wojnie światowej, kwestiami weryfikacji ludności autochtonicznej jaka miała miejsce w latach ’40-tych XX w., jak i np. rolą jaką odegrała Armia Czerwona na tych ziemiach. Dla Stanisława Tomaszewskiego, stwierdzenie, że Konrad Adenauer uprawia politykę „w cieniu sfastyki” [sic] było najgorszą z możliwych obelg.
*
Kompetencje [konferencji sprawozdawczo - wyborczej] wynikające z wpływania na kształt i skład osobowy komitetu wojewódzkiego wydają się istotne i szczególnie mocne. W praktyce osłabiał je szereg czynników. Po pierwsze, wiążące instrukcje KC zdecydowanie narzucały profil składu KW. Po drugie, mechanizm tworzenia list kandydackich daleki był od przejrzystości. Po trzecie, obrane podczas konferencji składy KW z łatwością mogły być (i były) zmieniane w trakcie kadencji. Po czwarte, delegaci nie mieli bezpośredniego wpływu na składy organów wykonawczych wojewódzkiej organizacji partyjnej [...] Taka konstrukcja regulaminowa oddawała de facto sprawy kadrowe w ręce gości z KC, a mówiąc językiem epoki – sankcjonowała przywożenie „ludzi w teczkach”.
*
Władze ogniwa PZPR zbudowane były na zasadzie kręgów koncentrycznych. Członkowie kręgów mniejszych byli automatycznie członkami kręgów większych. Akt wyborczy zachowywał ten mechanizm, ale działał w odwrotną stronę. Delegaci na konferencję wojewódzką byli przedstawicielami wszystkich członków i kandydatów na członka wojewódzkiej organizacji partyjnej. Wybierali skład komitetu wojewódzkiego, ale nie mieli już bezpośredniego wpływu na skład organów wykonawczych, tj. egzekutywy i sekretarzy. Egzekutywa była wybierana przez członków komitetu wojewódzkiego – a więc przez reprezentantów reprezentantów. Jeżeli uwzględni się fakt, że istniała możliwość wprowadzenia do władz partyjnych ludzi nie posiadających mandatu delegata, łatwo zrozumieć, że w składzie ścisłego kierownictwa mogli znaleźć się ludzie delegatom po prostu nie znani.
*
Pierwsza z wojewódzkich konferencji partyjnych (1949 r.) miała miejsce w teatrze im. Stefana Jaracza, w centrum Olsztyna. Droga z dworca głównego do miejsca obrad, którą przemierzali delegaci, ozdobiona była transparentami, a wszystkie miejskie budynki urzędowe udekorowane. Każdy z przybywających na konferencję otrzymywał po dwie paczki papierosów „Górnik” oraz egzemplarz „Krótkiego kursu WKP (b)”. Na potrzeby delegatów uruchomiono punkt z bezpłatną wodą sodową oraz kiosk z wydawnictwami partyjnymi. W miarę upływu lat konferencje obrastały w blichtr i względny komfort. Delegaci nocowali w hotelach „Warmińskim”, „Nad Łyną”, „Kormoran”, a od 1975 r. również w najnowocześniejszym z nich - „Novotelu”. Mieli zapewnione śniadania, obiady i kolacje i dowóz do sali obrad. W kuluarach rozstawiano bufety i stoiska z wydawnictwami, wieczorami słuchali koncertów w Filharmonii bądź teatrze.
*
Podobnie jak działo się to na forum konferencji wojewódzkiej, posiedzenie plenarne KW „obsługiwane” było przez przedstawicieli instancji nadrzędnej (nierzadko 2 lub 3 osoby jednocześnie). Byli to przeważnie członkowie, sekretarze bądź kierownicy wydziałów KC, ale też ministrowie i szefowie instytucji centralnych (NIK, CZKR, NOT, itp.). I tak np. w 1949 r. Olszyn odwiedził Antoni Alster, w 1958 r. – Jerzy Sztachelski i Edward Ochab, w 1966 r. – Kazimierz Barcikowski i Józef Tejchma, w 1976 r. Zdzisław Żandarowski, w latach ’80-tych plenum KW bardzo często odwiedzał (jako członek KC) Włodzimierz Mokrzyszczak. Przybysze z centrali pełnili rolę kontrolną i stanowili widoczny znak nadzorczej funkcji KC. Odpowiadali również za aktualną wykładnię w poszczególnych zagadnieniach, stąd zabierali głos podsumowujący dyskusję. Szczególną rolę pełnili podczas zebrań plenarnych, na których dokonywano zmian kadrowych na stanowisku I sekretarza. To oni je motywowali, to oni prezentowali kandydatów.
*
Absolutnym rekordzistą wśród członków plenum KW był Juliusz Malewski, zasiadający w nim przez okres piętnastu kadencji - od lipca 1950 do maja 1981 r. (z przerwą między grudniem 1956 a styczniem 1959 r.). Przez więcej niż połowę tego okresu Malewski był jednocześnie członkiem egzekutywy KW. Malewski, członek PZPR od momentu jej powstania, piastował bodaj największą ilość eksponowanych stanowisk w dziejach regionu. Pomimo tego, nie sposób wtłoczyć go w ramy typowego aparatczyka. Byłoby to zbytnim uproszczeniem, bowiem dla Partii Malewski, jako posiadacz pięknej biografii przed- i wojennej, był wyjątkowo cenny. Stanowił symbol: autentyczny Warmiak, który w trudnych czasach opowiedział się za Polską. Autochton, który wbrew większości pobratymców, nie odciął się od nowej Polski, lecz przeciwnie, uczestnicząc w strukturach jej władzy, legitymizował ją wobec świata. Jako aktywny członek polskich organizacji narodowych w Niemczech był żywym dowodem na polskość tych ziem. Jako więzień hitlerowskich obozów i świadek męczeństwa innego człowieka – symbolu, Seweryna Pieniężnego, był uosobieniem losu Polaka. Posiadał Malewski podobnych atutów w swoim życiorysie więcej. Oto autentyczny pionier powojennego Olsztyna. Działacz, który z miejsca zaangażował się po właściwej stronie (w przeciwieństwie do innych działaczy polskich z terenu Warmii i Mazur, którzy zaangażowali się po stronie mikołajczykowskiego PSL). Nic dziwnego, że kariera polityczna Juliusza Malewskiego kwitła w najczarniejszych czasach bierutowskich: był zastępcą i następcą Mieczysława Moczara na stanowisku Przewodniczącego Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej. W tym samym czasie wszedł w skład KW i jego egzekutywy; został posłem na Sejm. Październik przerwał tę passę: Malewski stracił miejsce w KW (i egzekutywie), fotel przewodniczącego PWRN i poselski mandat. Wydawało się, że zasłużonemu działaczowi nie pozostawało nic ponad emeryturę (liczył w tym momencie 57 lat). Odejście osłodzono przyznając mu na wniosek Władysława Gębika dożywotnią rentę oraz domek jednorodzinny w niezwykle atrakcyjnej dzielnicy Olsztyna. Jednak w styczniu 1959 r. Malewski wrócił zarówno do składu KW, jak i egzekutywy. W 1961 r. wrócił również do ław poselskich (i pozostał w nich do 1972 r.), gdzie m.in. pełnił funkcję przewodniczącego Wojewódzkiego Zespołu Poselskiego. Jednocześnie piastował funkcję Przewodniczącego, a następnie wiceprzewodniczącego Wojewódzkiego Komitetu Frontu Jedności Narodu. Był ponadto Malewski członkiem niezliczonej ilości mniej eksponowanych gremiów, komisji i komitetów, chlubił się też wieloma odznaczeniami, w tym najwyższym z cywilnych odznaczeń państwowych PRL – Orderem Budowniczych Polski Ludowej (1965 r.). Kariera polityczna zakończyła się dopiero wraz z karnawałem „Solidarności”, kiedy to w wyniku wyborów z maja 1981 r. nie wszedł do składu KW. Pół roku później Juliusz Malewski zmarł. Do dziś posiada jednak w Olsztynie ulicę swojego imienia.
*
Egzekutywa obierana była przez plenum KW, ale dobór jej członków – bardzo daleki od przypadkowości - wskazuje na głęboką manipulację wynikami wyborów. Wyjąwszy momenty kryzysów politycznych, skład egzekutywy był de facto ustalany drogą nominacyjną: gotową listę kandydatur do składu egzekutywy przedstawiał zebranym I sekretarz. Zadaniem członków plenum było zatwierdzenie jej poprzez podniesienie ręki, co też czyniono zgodnie i jednomyślnie. Ponieważ I sekretarz również „wybierany“ był w wyniku jednoznacznego wskazania – tym razem czynionego przez przedstawiciela KC – jasna staje się hierarchia nominacyjna, którego egzekutywa jako organ wykonawczy KW była jednym elementem więcej.
*
Od czasów Jakuba Prawina w ścisłych władzach Partii znajdował się najwyższy z przedstawicieli władz regionalnych. Wojewodowie / Przewodniczący PWRN: Mieczysław Moczar, Juliusz Malewski, Marian Gotowiec i Sergiusz Rubczewski wchodzili kolejno w skład egzekutywy KW. Swoje w niej miejsce mieli również wysoko postawieni przedstawiciele wojska (dowódcy bądź zastępcy dowódcy dywizji, szefowie Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego): Stanisław Rusjan, Zdzisław Biernat, Jan Czarnecki, Henryk Święcicki. Do przełomu październikowego 1956 r. stałe miejsce w egzekutywie posiadali szefowie Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa (Franciszek Szlachcic, Kuźma Romaniuk), ale potem ich miejsce zajęli kolejni Komendanci Wojewódzcy Milicji Obywatelskiej (Mieczysław Bełcik, Bronisław Moczkowski). W skład egzekutywy KW wchodzili często I sekretarze KM PZPR w Olsztynie, co jest o tyle zrozumiałe, że komitet ten stanowił zdecydowanie najsilniejsze ogniwo partii w województwie. Do egzekutywy również nieodmiennie wchodzili redaktorzy naczelni organu prasowego KW PZPR „Głosu Olsztyńskiego“ i jego następcy – „Gazety Olsztyńskiej“. Leszka Jucewicza w sposób automatyczny zastąpiono Jerzym Szymańskim, a tego ostatniego – Czesławem Pazerą. Z mniejszą częstotliwością w skład egzekutywy wchodzili przedstawiciele innych instytucji bądź urzędów: szefowie struktur administrujących PGR-ami, „Samopomocą Chłopską“, kurator wojewódzki, itp. Szczególnie interesujące jest pojawienie się w składzie egzekutywy w 1971 r. Janiny Duliniec, przewodniczącej ZW Ligi Kobiet. Charakterystyczne dla dekady lat `70-tych było wprowadzenie do składu egzekutywy KW tzw. „zwykłych ludzi“. Wielkomiejski proletariat reprezentowany był np. przez parkieciarza z Olsztyńskiego Przedsiębiorstwa Budownictwa Przemysłowego Józefa Górskiego, „rolnicy indywidualni“ kolejno przez Nikodema Borosa, Tadeusza Kruczkiewicza i Mariana Mańkowskiego. Również i w tej kategorii obowiązywało dziedziczenie stanowisk: reprezentującą OZOS Mariannę Grucelę po czterech latach zasiadania w egzekutywie zastąpili koledzy z fabryki: najpierw Zofia Czapla, a następnie Kazimierz Jakubiak.
*
Charakterystyczne dla potężnie zmaskulinizowanej organizacji jaką stanowiła PZPR, był nikły udział kobiet w jej władzach. W egzekutywie KW znalazło się ich zaledwie dwanaście w okresie półwiecza, a więc grubo poniżej 10% wszystkich jej członków. O większości z nich niewiele można powiedzieć. Janina Juzoń (Juzoniowa) znalazła się w składzie egzekutywy jako kierownik Wydziału Propagandy KW, Zofia Czapla i Marianna Grucela były pracownicami OZOS-u i kolejnym przykładem na to, że miejsca w egzekutywie było obsadzane na zasadzie parytetu. Janina Duliniec, dyrektor zaocznego Liceum Ogólnokształcącego w Olsztynie, reprezentowała w egzekutywie wypróbowanego sojusznika PZPR – Ligę Kobiet. Jedyną kobietą, której dane było odegrać donioślejszą rolę w dziejach olsztyńskiej PZPR, była Czesława Bambrowicz.
*
Jedną z charakterystycznych cech struktury PZPR była „kolegialność” władzy, podkreślana i hołubiona na każdym kroku (nawet wbrew faktom), która rozmywała czytelność odpowiedzialności nawet w warstwie nazewniczej. PZPR (podobnie jak wszystkie partie komunistyczne) uciekały od twardych określeń wodzowskich. Na progu lat ’50 – tych zrezygnowano nawet z „sekretarza generalnego”. Nie do pomyślenia (zwłaszcza po 1953 r.) był jakikolwiek odpowiednik fuehrera, cudilio albo duce. Szefowie Partii zajmowali stanowiska o miałkiej nazwie „sekretarzy”, najważniejszy z nich był, co najwyżej „pierwszym sekretarzem”. Organa władzy posiadały miękką, szalenie demokratyczną nazwę „komitetów”. Wbrew temu decydowała hierarchiczność władzy, która z każdym stopniem zawężała grono osób posiadających faktyczną władzę.
*
Warto nieco dłużej zatrzymać się na postaci Leona Kłonicy, którego kariera stanowi być może wzorcowy probierz. Chłop z pochodzenia, rolnik z wykształcenia, człowiek, który całą swoją życiową drogę związał z rolnictwem właśnie. Przeszedł, jeden po drugim, nieomal wszystkie szczeble kariery partyjnej, a ścieżka jego awansów w aparacie partyjnym była zadziwiająco spójna, z tą, którą równolegle pokonywał w administracji państwowej. Po ukończeniu w wieku 24 lat studiów na olsztyńskiej Wyższej Szkole Rolniczej, podjął pracę w jednym z państwowych ośrodków maszynowych. Członkiem PZPR Kłonica został w 1956 r., a więc dość późno, bo mając 27 lat. Być może przyjęcie legitymacji miało związek z objęciem w tym samym roku stanowiska kierownika Wydziału Rolnictwa i Leśnictwa PPRN w Mrągowie. W styczniu 1960 r. Kłonica wszedł w skład plenum mrągowskiego KP PZPR. Jego rola w obydwu wcieleniach musiała być oceniana pozytywnie, skoro już dwa lata później awansował na sekretarza rolnego KP.Charakterystyczne jest, że funkcję partyjnego nadzorcy sektora rolnego objął człowiek, który wcześniej sam owym sektorem kierował. Analogiczny manewr stał się udziałem Kłonicy parę lat później, już na szczeblu wojewódzkim. W 1963 roku Kłonica przeprowadził się z Mrągowa do Olsztyna, gdzie podjął pracę w Wydziale Rolnictwa PWRN. Po kolejnych trzech latach stanął na jego czele, a w marcu 1971 r. objął stanowisko sekretarza rolnego KW. Związana z reformą administracyjną państwa restrukturyzacja sieci ogniw partyjnych (1975 r.) znacznie przyspieszyła awanse Kłonicy. Najpierw awansował na stanowisko II sekretarza KW, aby następnie przejąć fotel I sekretarza KW. Zgodnie z obowiązującym wówczas prawem, Kłonica stał się automatycznie również przewodniczącym Wojewódzkiej Rady Narodowej w Olsztynie. Tym samym, po blisko dwudziestu latach od początku kariery, stanął na szczytach władz regionu. W skali województwa nie mógł osiągnąć więcej. W grudniu 1977 r. objął stanowisko Ministra Rolnictwa, skąd odszedł dopiero w lutym 1981 r.
*
Elitą wśród mas członkowskich PZPR byli ludzie, którzy działali społecznie w różnorodnych gremiach partyjnych. Byli członkami plenów, egzekutyw, komitetów, udzielali się jako agitatorzy lub lektorzy. Tzw. aktyw mobilizował masy (niekoniecznie członków PZPR) i czuwał nad ich prawomyślnością. Bez rzesz aktywistów nie powiódłby się żaden z czynów społecznych, nie byłoby zakładowych „błyskawic”, pochody pierwszomajowe nie byłby tak tłumne, pomysłowe i barwne. Aktywiści kierowali tysiącami podstawowych organizacji partyjnych, zakładali grupy partyjne, inicjowali kółka studiowania życiorysu tow. Stalina, zapełniali szeregi ORMO. Czynili to, co czynili z pobudek ideowych oraz w czasie wolnym od pracy.
*
[powstanie PZPR w gminach] Stosunkowo najszybciej uporano się ze scalaniem majątku, a to głównie dlatego, że nie był on ani liczny, ani wartościowy. W gminie Biały „akt nie było, kasa i fundusze przy KG nie istniały”, w Drozdowie „majątku specjalnego komitet gminny nie posiada”. Sytuacja taka występowała w szeregu innych gmin. Komitety rzadko posiadały samodzielne siedziby, swoje posiedzenia odbywały w budynkach należących do zarządów gmin (Piotraszewo), rad narodowych lub Samopomocy Chłopskiej (Kiwity). Tam, gdzie te siedziby jednak istniały, były one wspólne dla PPS i PPR i tylko niekiedy (Orzysz) obie łączące się partie nie tylko siedziby własne posiadały, ale też każda z nich miała własną. W Młynarach na majątek Partii składał się “1 rower zniszczony aczkolwiek w stanie dobrym” oraz szafka, etażerka, stół i trzy krzesła, w Mariance “biurka stare dwa i dwa krzesła stare” - inwentarz uzupełniały portrety przywódców Partii i władz państwowych oraz czerwone płótno. Nieliczne organizacje dysponowały własnymi świetlicami oraz bibliotekami, pod którym to pojęciem umieszczano na ogół zbiory broszur i prasy partyjnej. Dokuczliwe ubóstwo, które skłaniało sekretarzy do wysyłania próśb o przyznanie telefonu, roweru lub maszyny do pisania, zostało dotkliwie pogłębione na skutek decyzji Komitetu Wojewódzkiego z lutego 1949 r., kategorycznie zakazującej używania „wszelkich sztandarów, flag, szturmówek, haseł oznakowanych symbolami PPR i PPS”. Co więcej, zabronione zostało gminom urządzania jakichkolwiek zbiórek pieniężnych na sztandary. Aż do ufundowania nowych, zamówionych centralnie, sztandarów komitety gminne używać mogły jedynie sporządzonych „przy najniższych kosztach” oznakowań z płótna czerwonego.
*
Być może najbardziej malowniczy, a na pewno najbardziej pouczający paradoks z dziejów Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej polegał na tym, że własne, wewnątrzpartyjne prawodawstwo stosowane było w sytuacjach kryzysowych, kiedy Partia była słaba i traciła kontrolę nad wydarzeniami, a nie mogło być stosowane w długotrwałych okresach stabilizacji jej władzy. Charakterystyczny styl rządzenia, wyrażający się w niepodlegającym apelacji dyktacie, obejmował nie tylko sfery administracji państwowej, gospodarczej, stowarzyszeniowej, kulturalnej (itd.), ale stosowany był również powszechnie w ramach struktur samej PZPR. Zapisy formalne, ideologiczne bądź propagandowe nie miały praktycznego zastosowania. Liczyła się praktyka, a ta nie pozostawiała złudzeń.
Mariusz Korejwo
Zapraszamy 3 października br. o godz. 17:30 na spotkanie z dr. Mariuszem Korejwo, autorem książki „PZPR na Warmii i Mazurach 1948–1990”.
Spotkanie odbędzie się Kawiarni KLiF na drugim piętrze księgarni Książnicy Polskiej przy placu Jana Pawła II 2/3 (naprzeciwko ratusza)
Znakomita książka Mariusza Korejwo! POLECAMY! Książka dostępna w punktach kolportażowych Debaty!
Z recenzji prof. Andrzeja Paczkowskiego:
Z kilku możliwych sposobów przedstawienia partii politycznej autor wybrał stosunkowo najrzadziej stosowany: analiza i opis partii jako struktury [...] Uważam, iż pomysł, aby tak właśnie potraktować regionalna organizację PZPR był doskonały, a nawet oryginalny [...] Praca skonstruowana jest klarownie ale przede wszystkim jest dobrze napisana. Autor operuje swobodnym, dość bogatym językiem, miejscami nawet ze swadą [...] Ponieważ nikt przed nim - o ile wiem - nie dokonał tak precyzyjnej sekcji (zwłok) struktur PZPR szczebla wojewódzkiego, wielu ustaleń szczegółowych zawartych w rozprawie wejdzie na dłużej lub na trwałe do obiegu naukowego.
Skomentuj
Komentuj jako gość