Od nowego roku nie ma mianowania nowych prałatów i infułatów, a już mianowani mają nadal prawo posługiwania się tytułami i noszenia odpowiednich strojów. Ale czy likwidacja godności honorowych to rzeczywiście jakaś wielka reforma kościelna? - zastamnawia się ks. prałat Jan Rosłan.
Ks. Jan Twardowski, zmarły przed ośmioma laty prałat honorowy Jego Świątobliwości napisał krótki i zabawny wierszyk zatytułowany "Stopniowanie":
pięć kropli deszcz
ulewa
coś niecoś kawałek
kawał
kanonik prałat
zawał
Pomyślałem nieco zabawnie, że papież Franciszek zarchaizował zbyt szybko poezję naszego najwybitniejszego księdza-poety ogłaszając likwidację w Kościele tytułów honorowych: prałata honorowego J.Ś. i protonotariusza apostolskiego czyli infułata.
Chyba wszyscy znają rewolucyjną pieśń "Gdy naród do boju..", gdzie w refrenie są słowa:
O, cześć wam książęta, hrabiowie, prałaci
za kraj nasz krwią bratnia zbryzgany.
Pieśń tę przywłaszczyli sobie po lekkiej modyfikacji ludowcy, a za hymn onegdaj ogłosili żołnierze Armii Ludowej. Dziś wszystkie tytuły z tej pieśni się zdeaktualizowały, choć pozostał jeden dumny hrabia nie ukrywający swego tytułu, a wręcz onegdaj się nim chwalący czyli prezydent Bronisław Komorowski, choć genealodzy odmawiają prezydentowi prawa do posługiwania się nim.
Tytuły prałatów i infułatów w Kościele wprowadzono w XIV wieku. Dziś mają wyłącznie znaczenie honorowe. Takich tytułów przeznaczonych dla księży diecezjalnych - bo zakonnicy są z tej tytulatury wyłączeni - jest kilka. Podstawowym jest kanonik. Może być honorowy lub rzeczywisty i godność tę nadaje biskup ordynariusz.
Stalica Apostolska nadaje pozostałe tytuły honorowe. Aby otrzymać kapelana honorowego J.Ś. trzeba było ukończyć 35 lat i mieć 10 lat kapłaństwa. O tę godność, jak i na pozostałe, do Stolicy Apostolskiej występował ordynariusz. Wyższym w hierarchii tytułem był prałat honorowy, a najwyższym infułat. Aby zostać infułatem trzeba było ukończyć 55 lat. Stolica Apostolska dbała, aby tytuły się nie zdewaluowały i stąd najwyżej dziesięć procent kapłanów w diecezji mogło być wyróżnionych godnościami watykańskimi. Tytuły te nie dawały żadnych przywilejów oprócz wyróżnienia w stroju czyli czerwonego pasa, obszywek na sutannie czy czerwonego pomponika na birecie. Infułaci mogli na szczególnych prawach zakładać infułę, czyli czapkę na wzór biskupiej. Mitra (noszona przez biskupa) od infuły różni się na zewnątrz tym, że ma ornamenty i może mieć rożną kolorystykę, a infuła jest biała i bez ozdób. Wchodzącym do Watykanu kapelanom papieskim i prałatom, gdy byli w stroju galowym, żołnierze gwardii szwajcarskiej oddawali honory. Innych przywilejów nie było.
Od nowego roku nie ma mianowania nowych prałatów i infułatów, a już mianowani mają nadal prawo posługiwania się tytułami i noszenia odpowiednich strojów. Franciszek pozostawił tylko tytuł kapelana honorowego, a więc dotychczas najniższy stopień godności papieskich. Otrzymać będą go mogli księża po ukończeniu 65 roku życia i wykazujący się szczególnymi walorami.
Tomasz Terlikowski był zaskoczony decyzją papieża i jej nie pochwalił. Zastosował w argumentacji chwyt psychologiczny, że mężczyźni lubią rywalizację. Dziś księża rywalizowali na tytuły, a po ich zniesieniu zaczną prześcigać się w posiadaniu luksusowych aut lub walczyć o większe parafie - argumentował publicysta "Frondy". Cóż, kobiety też lubią rywalizację. Wystarczy popatrzeć na panie na obojętnej jakiej gali czy przyjęciu, jak wzajemnie oceniają swoje stroje.
Ale czy likwidacja godności honorowych to rzeczywiście jakaś wielka reforma kościelna? Jest to niestety odejście od pewnej kościelnej tradycji, której kontynuacja nikomu chyba nie szkodziła. Wyróżnienie wiejskiego proboszcza tytułem kapelana honorowego czy prałata było odbierane przez wiernych jako docenienie jego pracy i także wyróżnienie dla całej parafii. Zdarzało się, że sami parafianie pisali do biskupa petycję, aby wyróżnić ich proboszcza. Występowanie o tytuły papieskie dla księży przez biskupa, było formą nagrody za długoletnią, dobrą pracę, za wybudowanie kościoła, czy prowadzenie duszpasterstwa w niezmiernie trudnych warunkach. Dziś biskupom odebrano jedną z form nagradzania swoich księży.
Niektórzy argumentują, że likwidacja tytułów to odpowiedź na czasy współczesne, większą demokratyzację. Tytułomania rodzi dystans. Honorowe tytuły to przecież przeżytek. To przesadna wyniosłość i oderwanie się od ludzi. Niby argument słuszny, ale to nie tytuł tworzy człowieka i nie tytuł go zmienia. Znałem dobrze dwóch olsztyńskich infułatów: ks. Tadeusza Borkowskiego i ks. Juliana Żołnierkiewicza. Czy ktoś o nich mógłby powiedzieć, że byli wyniośli, oderwani od ludzi przez to, że byli infułatami? Pół Olsztyna było po imieniu z ks. Żołnierkiewiczem, a ks. Borkowskiego nikt chyba nie widział w infułackim stroju. Ich wyróżnienie było docenieniem ich pracy. Dziś byłoby już to niemożliwe. I tego mi trochę żal.
Biskupom pozostało tylko nadawanie godności kanonika, ale są diecezje, w których nie ma kapituł, więc nie ma też kanoników, jak przykładowo w diecezji opolskiej, W każdym zawodzie istnieją stopnie awansu, tytuły i godności honorowe. Nawet w dziennikarstwie był i młodszy redaktor i starszy i komentator. Franciszek, wcześniej będąc zakonnikiem tych tytułów był pozbawiony i dwa z nich postanowił dziś zlikwidować. Czy słusznie zrobił? Jednak w swoich decyzjach, myślę o filozofii działania, Franciszek nie jest konsekwentny. Wśród nowo mianowanych kardynałów aż trzech przekroczyło 80 rok życia, więc faktycznie to dla nich tytuł honorowy, bo już żadnych funkcji kardynalskich w Kościele wykonywać nie będą.
A może Franciszek zna twórczość ks. Jana Twardowskiego i postanowił zlikwidować godność prałata po przeczytaniu tego wiersza zatytułowanego "Prałat". Utwór podaję w zapisie prozatorskim.
"Pewien zacny prałat, zadowolony z tego, że może sobie sutannę obszyć czerwienią, wysłał do Stolicy Apostolskiej list z prośbą, aby mógł błogosławić, tak jak biskup, wykonując trzy znaki krzyża. W odpowiedzi Stolica Apostolska napisała: Drogi Księże Prałacie. Ten sposób błogosławieństwa jest zastrzeżony tylko dla biskupów. Może ksiądz jednak zawsze przy błogosławieństwie powtarzać trzy razy: nie jestem godzien."
Może papież Franciszek uznał, że mało jest godnych noszenia tytułu prałata i infułata, więc trzeba te godności zlikwidować. Ale Kościół trwa już dwa tysiące lat i pewien papież zlikwidował zakon jezuitów, a potem inny papież przywrócił jego istnienie, więc może następca Franciszka zlikwidowane dziś kościelne godności znów przywróci. I to dla niektórych księży jest jakąś pociechą. Nieskromnie dodam, że nie dla mnie, bo już uhonorowany zostałem lat temu kilkanaście.
Ks. Jan Rosłan
Felieton z lutowego nr miesięcznika "Debata"
Skomentuj
Komentuj jako gość