Oskar Wilde wyróżnił trzy rodzaje kłamstw: małe kłamstwa, duże kłamstwa i dane statystyczne. Ale radosne statystyki ogłoszone właśnie triumfalnie przez olsztyńską drogówkę i Miejski Zarząd Dróg i Mostów zapewne wymykają się tej regule. Trudno nie dać wiary, że w porównaniu z rokiem ubiegłym zmalała liczba wypadków, w tym wypadków śmiertelnych, wzrosła za to ilość kolizji.
Zbyt wiele w tym kierunku obie instytucje zrobiły. Za uczynienie Olsztyna miastem tysiąca świateł laury należą po połowie. Wspólnym wysiłkiem policji i urzędników MZDiM bezpiecznie stoimy w korkach, w których, jak to w tłoku, musiała wzrosnąć ilość kolizji, ale za to coraz trudniej o śmierć, a nawet porządny wypadek. Chyba, że chodzi o śmierć powolną, od zatrucia spalinami. Z minimalną szybkością, a więc bezpiecznie, omijamy dziury w drogach, które wtedy nawet mniej irytują, urozmaicając monotonię czasu spędzanego w korkach.
Tam, gdzie jeszcze można się rozpędzić, czekają na nasz błąd przebierańcy, ukryci w kupionych za nasze pieniądze niby-cywilnych „megankach”. Albo umundurowani tropiciele, schowani za drzewami, jak choćby na ul. Sikorskiego, naprzeciwko Reala, na odcinku gdzie, pewnie specjalnie dla nich, zachowano obowiązek jazdy 50 km/godz.
Na Jarotach nawet ze ślepej uliczki możemy wyjechać z pierwszeństwem przejazdu, byle z prawej strony, bo olsztyńskim specjalistom wyszło, że tak jest bezpieczniej. Na szczęście prawie wszyscy jeżdżą odwrotnie, czyli zgodnie z elementarną logiką, wyżej od urojeń drogowców ceniąc sobie własne zdrowie i majątek. A wszystko to dla naszego dobra i bezpieczeństwa.
Niedawno, w ramach akcji znoszenia drogowych absurdów kierowcy podpowiadali opłacanym przez siebie fachowcom, jak usprawnić ruch drogowy w Olsztynie. Ja próbowałem już kilka lat temu , dzwoniąc do MZDiM w sprawie uruchomionych przez całą noc świateł koło hipermarketu Leclerc. Otrzymałem odpowiedź, że to z powodu wyjeżdżających z ulicy Barcza samochodów. Postanowiłem więcej nie próbować. Zrozumiałem, że nie o kierowców, a o bezpieczeństwo urzędniczych tyłków się rozchodzi.
P.S.
Dla dalszej poprawy statystyk proponuję policji po prostu konsekwentne wyegzekwowanie, wymyślonego także przez fachowców, ograniczenia prędkości do 50 km/godz. Wtedy nawet samochody nauki jazdy przestaną przeszkadzać. I będzie zupełnie bezpiecznie. Nawet przyniesiony przez firmę cateringową i podany przez szybę obiad będzie można zjeść w spokoju.
Bogdan Bachmura
Skomentuj
Komentuj jako gość