Stomil Olsztyn spadł z I ligi. To ewidentna porażka ludzi, którym powierzono zarządzanie klubem. Do takiego wniosku skłania wysokość budżetu jakim dysponowały władze klubu.
W dzisiejszym, mocno skomercjalizowanym sporcie, to podstawowe kryterium możliwości osiągania wyników. Budżet Stomilu sytuował się w środku ligowej stawki, a zatem spadek z ligi nie wystawia dobrego świadectwa zarządowi klubu. Oczywiście pieniądze same nie grają. Historia sportowych porażek z wielkim finansowym zapleczem aż nadto dobitnie to dokumentuje. Mam za mało szczegółowych danych aby się wymądrzać o tym co nie zagrało do sprawnego funkcjonowania klubu i osiągania wyników na satysfakcjonującym poziomie. Czy przeważyły błędy transferowe, organizacyjne, czy może dotyczące motywacji samych piłkarzy.
Zbigniew Szymula napisał w Gazecie Olsztyńskiej o hermetyczności kręgu osób zarządzających klubem na próby zmiany sposoby myślenia i działania. Dla mnie poważnym, łatwym do rozpoznania nawet dla zewnętrznego obserwatora sygnałem, że coś jest na rzeczy, był wywiad z trenerem Adamem Łopatko na łamach Gazety Olsztyńskiej. Nawet przeciętnie zorientowani w sporcie ludzie wiedzą, jak wiele, zwłaszcza w słabej polskiej piłce nożnej można zmienić wolą walki i wiarą w zwycięstwo. Tymczasem na kilka, dramatycznie ważnych dla losów klubu ligowych kolejek, trener, ze szczerością zagubionego dziecka oznajmia, że pomimo nie przespanych nocy skończyły mu się pomysły na skuteczne prowadzenie drużyny. Że tak naprawdę to nie wie co ma dalej robić. Takie publiczne wyznania zagubionego człowieka powinny natychmiast zakończyć współpracę z klubem dla ratowania go. Tutaj łkający i użalający się nad sobą publicznie trenerzy pracują do samego dna ligowej tabeli, a mentalne rozwalanie drużyny działa demotywująco także na ludzi, do których należy podejmowanie właściwych decyzji poza boiskiem.
Nie pisałbym o tym, gdyby ten „cyrk i małpy" występował tylko za prywatne pieniądze. Ale tak nie jest. Można się jedynie pocieszać, że przy większym udziale publicznych pieniędzy katastrofa byłaby dotkliwsza, co można zobaczyć na przykładzie spadku z ekstraklasy, po wieloletnich męczarniach, obficie finansowanego z kasy KGHM Zagłębia Lubin.
Spadek z pierwszej ligi Stomilu każe wrócić do kwestii obiecywanego przez prezydenta Piotra Grzymowicza oświetlenia stadionu przy ul. Piłsudskiego. O ile mi wiadomo, wymuszona presją środowiska piłkarskiego obietnica oświetlenia za 3 mln zł. obiektu, którego los jest przesądzony, nie została obwarowana koniecznością utrzymania się w lidze. Jeżeli tak było w istocie, to popełniono błąd i czas sprowadzić wszystkich zainteresowanych na ziemię. Nie wyobrażam sobie bowiem, aby bilans źle wydatkowanych na funkcjonowanie klubu publicznych pieniędzy powiększył się o zbędne na poziomie drugiej ligi oświetlenie. Jeżeli ostatnie, płynące z klubu sygnały są prawdziwe i niemal wszystko, łącznie z trenerem, pozostanie bez zmian, to naszych pieniędzy szkoda nie tylko na oświetlenie stadionu.
Bogdan Bachmura
Skomentuj
Komentuj jako gość