11 czerwca br. w samochodzie zaparkowanym na parkingu przed centrum handlowym w Opolu, znaleziono zwłoki. Badania wykazały, że było to ciało Dariusza Ratajczaka, doktora historii, wroga publicznego salonu, „kłamcy oświęcimskiego”, człowieka, którego starano się zniszczyć za wszelką cenę. Kim był i cóż takiego zrobił?
Dariusz Zdzisław Ratajczak, urodzony 18 listopada 1962 roku, absolwent Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, w latach 1988-2000 był pracownikiem naukowym Uniwersytetu Opolskiego. Nie był człowiekiem szczególnie znanym do czasu wydania w 1999 roku zbioru esejów historyczno-politycznych pod tytułem „Tematy niebezpieczne”. I rzeczywiście poruszył w niej tematy niebezpieczne, niebezpieczne na tyle, że kosztowały go życie. Dariusz Ratajczak w swojej książeczce zajął się masonerią, tematami żydowskimi, w tym holokaustem. Jako wielki pasjonat historii, był człowiekiem wątpiącym w ustalone i zadekretowane prawdy historyczne, próbował dociekać na własną rękę i poznawać poglądy innych historyków. W swojej książce zreferował poglądy tzw. rewizjonistów holokaustu. Przedstawił cudze opinie nie podając własnego komentarza. Ponieważ omawiani historycy podważali ilość zamordowanych Żydów, a nawet istnienie komór gazowych, dla ich poglądów w zadekretowanej ustawami historii nie ma miejsca. Okazało się, że w Polsce, wolnym podobno kraju, nie wolno nawet o nich pisać. Wprawdzie w Polsce jest miejsce, i to całkiem wygodne, dla „historyków”, którzy przez lata całe zaprzeczali sowieckiemu autorstwu zbrodni katyńskiej, którzy usprawiedliwiali komunistów, dla tych co potrafili pisać, że w Powstaniu Warszawskim AK zajmowała się mordowaniem ocalałych Żydów. To wszystko można, podobnie jak choćby donosić do SB na kolegów z pracy, bo jak inaczej zrobić karierę naukową. Tego co zrobił Ratajczyk jednak robić nie wolno, jest to sypanie piasku w tryby ”przedsiębiorstwa holokaust”, to jest występowanie przeciwko obowiązującej w salonie religii jaką stała się zagłada.
Reakcja była natychmiastowa. Dr Ratajczak został wpierw zawieszony a potem wydalony z Uniwersytetu Opolskiego i otrzymał zakaz nauczania przez trzy lata. Wytoczono Mu sprawę o „kłamstwo oświęcimskie” - po latach ciągania Sąd Okręgowy w Opolu, w 2002 r., umorzył postępowanie. Sąd nie dopatrzył się powodów do ukarania ale zainteresowani nie odpuścili. Dostał „wilczy bilet”. Kolejne próby podjęcia stałej pracy kończyły fiaskiem. Publikował jednak w „Myśli Polskiej”, „Najwyższym Czasie”', „Opcji na Prawo”', norweskiej „Kronice” czy amerykańskiej „Polonii”. W końcu naukowiec, doktor historii, zmuszony został do utrzymywania się jako palacz w kotłowni, potem zmywał naczynia na obczyźnie. Rodzina nie wytrzymała presji, rozpadła się. Ostatnie dni swojego życia spędził mieszkając w samochodzie. Podobno miał załatwioną pracę w Holandii jako tłumacz w firmie handlującej kwiatami.
Nie znam bezpośredniej przyczyny Jego śmierci. Wiem jednak, że został zaszczuty za to, iż był historykiem, takim, który usiłuje skonfrontować różne poglądy. Przyznam, iż osobiście nie sądzę żeby poglądy „rewizjonistów holokaustu” miały dostateczne podstawy. Trudno mi uwierzyć, że tak wielu naocznych świadków myliło się czy wręcz kłamało. Wiem natomiast, że w wolnym kraju polemizuje się z poglądami, czasem je ignoruje, ale nie zaszczuwa człowieka na śmierć.
Adam Kowalczyk
Pod podanym niżej adresem można przeczytać „Tematy niebezpieczne”. Sam, Czytelniku, ocenisz czy Dariusz Ratajczak zasłużył na los, który Go spotkał.
http://biblio.ojczyzna.pl/HTML/Ratajczak__Tematy-Niebezpieczne-1.htm
Skomentuj
Komentuj jako gość