Przypomnę, że 3 lutego złożyłem wniosek o przeprowadzenie takiej ankiety w Państwowej Inspekcji Pracy w Białymstoku. Ankietę powinna przeprowadzić powołana do tego instytucja zewnętrzna mająca doświadczenie w tego typu badaniach. Trudno bowiem zawierzyć wiarygodności badania, skoro ankietę przeprowadza pracodawca i to bez wyłonienia komisji, w której składzie znalazłyby się też osoby pokrzywdzone.
Taka komisja powinna dokonać sumowań statystycznych odpowiedzi, natomiast doświadczony w badaniu znamion mobbingu zewnętrzny socjolog i psycholog, dokonać interpretacji ankiet.
Festiwal wyrabiania alibi dyrektorowi Oddziału Cezarego Kuklo ciąg dalszy.
W piątek 24 lutego, dzień po ankiecie przeprowadzonej przez kadrową z centrali IPN, w oddziale pojawiła się z ankietą inspektor Państwowej Inspekcji Pracy.
Z ankiety nie wyłączono kadry zarządzającej, która przecież brała udział w mobbingowaniu podległych pracowników. Naczelników posadzono, a pracownicy siedzieli tak, żeby jeden drugiemu mógł zajrzeć przez ramię i zobaczyć, jak wypełnia ankietę. W ankiecie nie wzięli udziału pokrzywdzeni, m.in. Iwona M. i Krzysztof Sychowicz oraz prokuratorzy, w tym Agnieszka Rusiłowicz usunięta ze stanowiska na wniosek dyrektora C. Kuklo.
Za to znowu na sali był obecny Cezary Kuklo i sprawiał wrażenie bardzo z siebie zadowolonego, zagadywał niektórych pracowników. Może to świadczyć o tym, że już zna wyniki pseudo ankiety przeprowadzonej przez kadrową z Warszawy.
Przypomnę tylko, że od szeregu lat białostocka PIP była zawiadamiana przez pracowników Oddziału o łamaniu praw pracowniczych. Kontrole te kończyły się co najwyżej na pouczeniu dyrektora Oddziału. Jak komentowali pracownicy Oddziału, za takie samo łamanie praw pracowniczych właściciel piekarni dostałby taką karę, że poszedłby z torbami. Przypisywali tę łagodność PIP wobec dyrektora Kuklo temu, że radca prawny Oddziału był zaprzyjaźniony z ówczesnym zastępca Okręgowego Inspektora Pracy (nadal pracuje w OIP Białystok tylko na innym stanowisku).
Otrzymałem kolejne szczegóły dotyczące ankiet.
Z centrali IPN ankieta zrobiła lepsze wrażenie, była bardziej przejrzysta, miała więcej pytań szczegółowych, ankietę oddawano w kopercie a z PIP-u kładziono pod "podkładkę" - więc każda kolejna osoba mogła podejrzeć poprzednią, a potem mógł całość przejrzeć np. sam dyrektor.
Z centrali ankieta obejmowała ostatnie 2 lata, a z PIP-u 12 miesięcy. Natomiast mobbing w oddziale trwa od 2007 roku.
W ankiecie z centrali przy każdym pytaniu była opcja dotycząca dyrektora oddziału, naczelnika delegatury (ale w ankiecie nie uczestniczyli pracownicy oddziałów!) lub kierownika komórki organizacyjnej, a z PIP-u natomiast w jednym z pytań była opcja kto mobbinguje: bezpośredni przełożony (w oddziale jest to naczelnik lub kierownik), pracownik na wyższym stanowisku, kolega/koleżanka, inne.
Z centrali ankieta zawierała pytanie czy byłeś świadkiem mobbingu na innej osobie w pracy, a z PIP-u takiego pytania zabrakło.
W ankiecie z PIP-u natomiast były podane formy mobbingu do zaznaczenia jak: krzyczenie, używanie wulgarnych słów, gestów, podłoża seksualnego czego raczej nie było w ankiecie z centrali. Ale ta z PIP-u nie zawierała określenia „utrudnienia awansu” oraz kto pomógł przetrwać w takich trudnych chwilach.
Pytania miały kryterium oceny:
- w ankiecie z centrali przy każdym wybierało się opcję: - raczej tak, -zdecydowanie tak, -nie wiem (czy trudno powiedzieć), raczej nie, -zdecydowanie nie
-
z PIP-u należało wpisać cyfrę od 0 do 4, przy czym 0-nigdy, 1-raz w tygodniu, 2- raz w miesiącu, 3-kilka razy w miesiącu, 4-raz w roku.
Zwróciłem się w trybie Ustawy o dostępie do informacji publicznej o udostępnienie wzoru ankiety z centrali oraz z białostockiego PIP-u. Jeśli potwierdzi się, że ankieta PIP-u nie zawierała pytania” „czy byłaś/byłeś świadkiem mobbingu, to można jej wyniki wyrzucić na śmietnik. Bowiem w Oddziale mobbing dotykał konkretnych osób, a nie całej załogi; tych które zgodziły się złożyć zeznanie w sądzie w procesach o mobbing oraz prokuratorów i historyków, którzy serio potraktowali swoje obowiązki i ujawniali przeszłość wysoko postawionych kapusiów.
Zdecydowana większość załogi to byli studenci Kuklo i Dobrońskiego, część z nich została wciągnięta do procederu prześladowania „czarnych owiec”, ale zawsze znajdzie się grupa osób, która jeszcze zachowała coś takiego jak resztki sumienia i w momencie, gdy bez obaw ujawnienia tego, a więc w anonimowej ankiecie, mogą powiedzieć prawdę, czynią tak. Jednak sposób przeprowadzenia obu ankiet takiej możliwości nie dał. Nieobecność prześladowanych, obecność prześladowców, posadzenie ich pomiędzy pracownikami dyskwalifikują te ankiety.
Adam Socha
Czytaj również:
Socha: Nietykalny dyrektor IPN
Bachmura: Przerywamy milczenie
Socha: Niby wywiad z Cezarym Kuklo
Skomentuj
Komentuj jako gość