Dariusz Jarosiński
Istnienie Instytutu Pamięci Narodowej było już wielokrotnie zagrożone w czasie jego krótkiego żywota. Kiedyś celowali w tym rządzący politycy SLD, którzy za wszelką cenę, poprzez ograniczanie budżetu tej instytucji, dążyli do zlikwidowania IPN, bądź przynajmniej do zminimalizowania jego roli. Nic dziwnego, że postkomuniści próbują odebrać Polakom prawo do wiedzy o przeszłości – wszak wiedza ta pokazuje istotę i perfidię systemu komunistycznego. A sprawcy haniebnych zachowań w czasach peerelu zajmują w wolnej Polsce częstokroć eksponowane stanowiska w administracji rządowej, samorządowej, na uczelniach, w mediach.
Trzeba sobie jasno powiedzieć: zgromadzone w archiwach IPN dokumenty komunistycznej bezpieki nie mogą być podstawą i jedynym źródłem do pisania historii Polski, ale bez dostępu do tych papierów nie da się napisać pełnej i prawdziwej historii. Likwidacja IPN lub ograniczenie jego kompetencji spowoduje, że znowu, jak w czasach peerelu, będziemy żyli w kłamstwie, niewiedzy.
Prezes IPN, prof. Janusz Kurtyka, nie ma w ostatnim czasie, przynajmniej od momentu ukazania się książki o Lechu Wałęsie, zbyt lekkiego życia. Trzeba mieć skórę nosorożca aby znieść brutalne, chamskie ataki na niego samego, jak i na Instytut, którym przyszło mu kierować.
Na łamach „Debaty” wielokrotnie stawaliśmy w obronie IPN przed atakami polityków. Broniliśmy zawsze prawa do niezależności tej instytucji, prawa do wolności badań naukowych. Dzisiaj może z tym większym kłopotem, ale i prawem do zabrania głosu trzeba powiedzieć, że prezes Janusz Kurtyka w sposób lekkomyślny nadwerężył i swoją wiarygodność, i wiarygodność IPN.
Na stanowisko naczelnika Delegatury olsztyńskiego IPN został powołany prof. Stanisław Achremczyk, dyrektor Ośrodka Badań Naukowych im. Wojciecha Kętrzyńskiego, nauczyciel akademicki na UWM. Domeną badań naukowych profesora nie jest najnowsza historia Polski. Dyrektor Oddziału IPN w Białymstoku, prof. Cezary Kuklo, któremu podlega olsztyńska Delegatura, podkreślał z dużym naciskiem, iż Stanisław Achremczyk jest jego osobistym kandydatem na szefa olsztyńskiej placówki IPN.
W olsztyńskim środowisku naukowym tajemnicą poliszynela była wiedza o tym, że w przeszłości p. Achremczyk pracował w peerelowskiej cenzurze. Kiedy rozmawiałem z nim 11 maja (w poniedziałek) rano, potwierdził tę informację. O pracy w bydgoskim Urzędzie Kontroli Prasy p. Achremczyka doskonale wiedział jego bezpośredni promotor na to stanowisko, dyrektor Oddziału IPN w Białymstoku.
13 maja, po zaledwie kilku dniach pracy, prof. Stanisław Achremczyk złożył rezygnację z zajmowanego stanowiska. W przeddzień tej decyzji dziennikarze TVN poinformowali telewidzów o tym, że prof. Achremczyk był w przeszłości pracownikiem cenzury. Jego zatrudnienie w IPN jest niezgodne z Ustawą o Instytucie – artykuł 11 mówi, że pracownikiem IPN nie może być osoba, która „pełniła służbę, pracowała lub była współpracownikiem organów bezpieczeństwa państwa”, wśród których wymieniany jest także Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk.
Zastanawiać może kilka spraw, w tej chwili przychodzą mi do głowy następujące: czy gdyby Ustawa o IPN nie zabraniała, to osoba (abstrahując od p. Achremczyka), która pracowała w aparacie bezpieczeństwa, aparacie partyjnym PRL mogłaby zostać zatrudniona w IPN przez dyrektora Kuklę? Czy ktoś odpowie za tę nominację, za nieznajomość Ustawy o IPN, za narażenie na szwank ważnej w niepodległej Polsce instytucji?
Jednym z najbardziej żenujących obrazów, jaki widziałem ostatnio w telewizji, był obraz rechoczącego w programie „Kropka nad i” Jerzego Urbana. W miłej atmosferze u red. Moniki Olejnik były rzecznik stanu wojennego tłumaczył telewidzom czym była komunistyczna cenzura, że nawet nadruki na biletach autobusowych nie mogły ujść uwadze funkcjonariuszy cenzury. Kilka godzin wcześniej prezes IPN, Janusz Kurtyka, tłumaczył przed kamerami telewizji, że cenzura po roku 1947 przestała być organem bezpieczeństwa państwa, a stała się niemal „normalną”, jedną z wielu instytucji państwowych. Mówił to bez większego przekonania, zmieszany, aby jakoś usprawiedliwiać decyzję o mianowaniu na szefa olsztyńskiej Delegatury IPN byłego pracownika cenzury.
P.S. Mogliśmy przy okazji przekonać się po raz enty jak funkcjonują olsztyńskie media. Jak unikają trudnych spraw, byleby nie narazić się możnym tego miasta. Żaden z dziennikarzy nie zapytał prof. Stanisława Achremczyka o jego pracę w bydgoskiej cenzurze w latach 70. Red. Stanisław Brzozowski, wielokrotnie nagradzany dziennikarz, w długiej rozmowie z profesorem dla „Gazety Olsztyńskiej” nawet nie zająknął się słowem na ten temat, a nie sądzę by nie wiedział o tym. Wykazał się za to dużą „troską” o to, czy np. będą recenzowane artykuły naukowe pracowników IPN – Pawła Warota i Piotra Kardeli; w jaki sposób miałby prof. Achremczyk zapewnić „kontrolę nad tym, co w jakiś sposób będzie firmowane przez Delegaturę IPN.”
12 maja ‘2009
Dariusz Jarosiński
Skomentuj
Komentuj jako gość