W skali makro są dwie obietnice, z których ten rząd będzie bezwzględnie rozliczany przez obywateli i które, moim zdaniem, mogły zadecydować o tym, że do PiS trafiło więcej wyborców, niż wcześniej. Po pierwsze, to był program 500+, po drugie, obniżenie wieku emerytalnego —mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl politolog prof. UW Rafał Chwedoruk.
wPolityce.pl: Rok rządów PiS to „rok chaosu, buty, arogancji i obłudy” jak twierdzi pani Lubnauer z Nowoczesnej?
Dr hab. Rafał Chwedoruk, prof. UW: Jeśli czasami nie rozumiemy, dlaczego opozycja mimo różnych potknięć rządzących wciąż tkwi w tym samym miejscu, w którym tkwiła dwanaście miesięcy temu, to myślę, że ten sposób analizowania i krytykowania rządu jest najlepszą odpowiedzią. Brakuje w tym pogłębionej, sektorowej krytyki poszczególnych obszarów działania państwa. Jedynie w polityce zagranicznej można powiedzieć, że opozycja ma jasną, wyklarowaną, odmienną wizję polityki zagranicznej i krytykuje to, co robi Rada Ministrów i cały obóz władzy w innych kwestiach związanych bezpośrednio z działaniem rządu.
PiS sprostał przedwyborczym obietnicom?
Wiadomo było, że ta Rada Ministrów będzie jednym z tych rządów po 1989 roku, które na starcie będą miały trudniej. Z tego względu, że będą miały przeciwko sobie główny nurt elit opiniotwórczych i to będzie powodowało, iż wszelkie słabości tego rządu będą bardzo mocno eksponowane przez jego krytyków. Niewątpliwie jest to Rada Ministrów, której tożsamość, jak sądzę, na całe lata zostanie zdeterminowana przez reformę 500+. Nie tylko ze względów stricte marketingowych, bo przecież żyjemy w czasach, w których łatwo jest zapamiętywać liczby, ani jedynie ze względu na bezpośrednią pomoc dla wielu słabiej sytuowanych obywateli, ale także z tego powodu, że jest to symboliczny akt przełamywania niemocy państwa w różnych sferach. Po pierwsze, odczuwanych przez Polaków na niwie polityki społecznej, swoistej abdykacji instytucji publicznych w wielu kwestiach, począwszy od służby zdrowia, przez komercjalizującą się równie szybko edukację. A w tym wypadku państwo wkroczyło i dokonało w sposób bardzo dosłowny tak oczekiwanych przez większość obywateli redystrybucji.
Platforma łudziła Polaków przez 8 lat różnymi, niezrealizowanymi później obietnicami. Rząd PiS już w pierwszym roku swojego rządzenia dokonał realnej zmiany.
To prawda. Olbrzymia część obywateli przestała już w którymś momencie orientować się na to, że państwo jest jeszcze do czegokolwiek zdolne. Stąd fenomen popularności Klubu Kukiza, Korwina- Mikke, itd. To zresztą koreluje z tym, co dzieje się w świecie co najmniej od czasu kryzysu lat 2008-2010. I myślę, że ten rząd będzie przez to w największym stopniu zapamiętany. Są też inne reformy, być może nie mniej ważne, lecz niepamiętane typu płacy minimalnej czy przywracania likwidowanych komisariatów w wielu miejscach w kraju. Pamiętajmy, że Polacy wciąż widzą w policji istotny element zapewnienia bezpieczeństwa publicznego, niekoniecznie w innych podmiotach typu prywatnych agencji ochrony.
Co znajduje się jeszcze na liście plusów tego rządu?
Pewne urealnienie polityki zagranicznej. W tym sensie, że spór o uchodźców i asertywne stanowisko, jakie zajął polski rząd, okazało się zwycięskie. To znaczy, że można było mieć w jakiejś sprawie inne opinie niż najważniejsze i najbogatsze stolice państw zachodniej części Unii Europejskiej. Ponadto Grupa Wyszehradzka pierwszy raz realnie zaistniała w poważnej polityce. Podobnym do „G4” językiem zaczyna o problemie uchodźców mówić coraz więcej europejskich stolic, stąd jak sądzę, „optymistyczna” wizja Angeli Merkel nie zostanie raczej zrealizowana. Na plus trzeba podkreślić dla tego rządu również względną zgodność wewnętrzną. Mimo różnic ideowych, które się czasami ujawniają, rządowi jako takiemu raczej nie towarzyszyły uzewnętrzniane w znaczący sposób różnice zdań. Na tle opozycji pochłoniętej walką o przywództwo na pewno pomaga to funkcjonować Radzie Ministrów we względnym spokoju. Także warto zwrócić uwagę na kwestię reformy edukacji, którą popiera większość obywateli. Opozycja próbuje uczynić z tego swoisty probierz determinacji rządu i skonfliktować rządzących z częścią środowisk nauczycielskich.
Czy dostrzega Pan jakieś słabości tego rządu?
Unaoczniły się wewnętrzne napięcia w rządzie dotyczące np. strefy wolnego handlu i CETA, gdzie pewne ideologiczne założenia geopolityczne kłócą się z interesem olbrzymiej części, czy nawet większości wyborców PiS. Stąd pojawiły się wątpliwości czy asertywność wobec Berlina, Paryża i Brukseli będzie także oznaczała np. asertywność wobec nacisków Waszyngtonu w tej materii. Tutaj można również zwrócić uwagę na kontekst ukraiński. W obozie władzy i elektoracie wyraźnie widać pewną niejednoznaczność w tym podejściu. Z jednej strony bardzo twarda polityka Ukrainy wobec Polski, nieszczędząca nam historycznych razów i dziwacznych czasami skandalicznych konstrukcji z gatunku polityki historycznej. Z drugiej strony mamy do czynienia w większości wypadków z bardzo dyplomatycznym, umiarkowanym podejściem rządu i resortu spraw zagranicznych.
Spór wokół Trybunału Konstytucyjnego, „czarne protesty” czy ekshumacje ofiar katastrofy smoleńskiej mogą w jakiś sposób zaszkodzić temu rządowi?
Jeśli coś rządowi szkodziło w minionym roku, to jedynie publicystyczne zapędy części ministrów, którzy bardzo ochoczo wypowiadali się na tematy często merytorycznie odległe od zakresu działania ich resortów. A to jest raczej rola posłów. Nie mam wątpliwości, że przez pierwsze miesiące spór wokół Trybunału Konstytucyjnego szkodził rządowi, który musiał w różny sposób odnosić się do zaistniałego konfliktu. To służyło tylko konsolidacji zdezorientowanego klęską wyborczą liberalnego elektoratu. Natomiast opozycja nie wyczuła momentu, w którym ten konflikt należałoby na drodze jakiegoś konsensusu politycznego zakończyć i nastąpiło pewne odwrócenie ról. W tym momencie to rząd jest poza tym sporem, który w większym stopniu ciąży na klubie parlamentarnym PiS, natomiast opozycja jest zamknięta w kręgu abstrakcyjnych dla większości obywateli pojęć. Olbrzymia część Polaków może takie dramatyzujące formy uznawać za nieadekwatne do tego, co widzi wokół siebie.
Opozycji kończy się paliwo?
Opozycja, na to wskazują czarne marsze, próbuje w przyspieszonym trybie znaleźć jakikolwiek inny punkt zaczepienia w krytykowaniu rządu. Oczywiście nie ulega wątpliwości, że poważniejszy z punktu widzenia obozu władzy i Rady Ministrów od Trybunału Konstytucyjnego był spór o aborcję. Dlatego, że rząd przy wszystkich swoich niedoskonałościach jednak mógł w łatwy sposób przedstawiać się opinii publicznej jako rząd skoncentrowany na tym, co większość obywateli uważa za najważniejsze. A więc np. wzmacnianiu roli państwa w gospodarce, chociażby w sektorze bankowym, na aktywnej polityce społecznej, w tym polityce prorodzinnej itd. Tymczasem przypisanie rządowi i obozowi władzy inicjatywy w kwestii zaostrzenia sporu o aborcję na chwilę zakłóciło ten wizerunek. Wcześniej bowiem często wobec Platformy i środowisk liberalnych kierowano zarzut, że wzniecanie sporów kulturowo-światopoglądowych było metodą przykrywania problemów.
PiS dostał własną bronią?
Tutaj rząd, który w zasadzie nie odgrywał żadnej roli w kwestii aborcji do dzisiaj, musi się tłumaczyć z czegoś czego nie zdążył, albo nawet nie zamierzał czynić. To oczywiście jest dla opozycji o tyle nośne, że elektorat liberalny jest dosyć mocno sfeminizowany w Polsce, co daje łatwiejszą możliwość oddziaływania. Natomiast oczywiście nie jest to coś, czym można by było wygrać wybory. Żeby móc zagrozić przewadze sondażowej PiS opozycja musiałyby znaleźć temat, który jednak nie będzie jednym z tematów związanych ze sporami kulturowo-światopoglądowymi, ale czymś co będzie wiązało się np. z gospodarką.
Podsumowując, to był dobry rok dla PiS?
To był udany rok. W skali makro są dwie obietnice, z których ten rząd będzie bezwzględnie rozliczany przez obywateli i które moim zdaniem mogły zadecydować o tym, że do PiS trafiło więcej wyborców, niż wcześniej. Po pierwsze to był program 500+, po drugie obniżenie wieku emerytalnego. 500+ rząd zrealizował i to jest moim zdaniem kanwa przewag obozu nad opozycja. Obniżkę wieku emerytalnego rząd PiS zapowiedział i potwierdził to jakby wspomnianymi tutaj reformami, nie budzącymi aż tak wielkich emocji. Więc w tym sensie rząd z punktu widzenia celów obozu władzy spełnił swoją rolę przez te 12 miesięcy. Za uchybienia, słabości, niedoskonałości, problemy komunikacyjne czy czasami błędne decyzje miały bardziej wymiar ilościowy niż jakościowy. Trzeba też wspomnieć, że po roku zaszła tylko jedna zmiana kadrowa w składzie rządu, co pokazuje też, że sam obóz władzy uważa te miesiące raczej za zyskane, a na pewno nie za stracone.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Skomentuj
Komentuj jako gość