Pod koniec czerwca br., po ośmiu latach pracy, zostałem zwolniony z Instytutu Pamięci Narodowej. Te osiem lat stanowi dla mnie, jak dotąd, najbardziej istotny okres w moim życiu. W tym czasie miałem możliwość przekonać się, czym jest współczesna Polska, z czego wyrasta. Poznając ukryte dotąd karty przeszłości, uświadomiłem sobie gruntownie, jaki system po 1989 r. zapanował w naszym kraju i jak wiele jest robione, aby trwanie tego systemu i dobre samopoczucie jego „bohaterów" zabezpieczać.
Już pierwsze moje publikacje, obrazujące z kim mamy do czynienia, napotkały na opór tych, którzy odpowiedzialni byli za zabezpieczanie tego, aby nic nie wydostało się na światło dzienne, nie wypłynęło do opinii publicznej. Szybko mogłem wyrobić sobie zdanie, dlaczego jako społeczeństwo jesteśmy tak spętani, a w odniesieniu do moich rówieśników, spośród których niewielu pozostało w kraju, dlaczego każdego dnia, pomimo że jesteśmy zdrowi, młodzi, nieobarczeni żadną przeszłością, jest nam tak ciężko. Szybko w tym czasie w pełni dojrzałem politycznie. Przekonałem się, kto nadaje ton, jakich mamy przywódców i jak wielką pracę będzie jeszcze trzeba wykonać, aby móc żyć w prawdzie i być wolnym we własnym kraju. Tak, chciano mnie pozbawić pewności siebie, chciano mnie złamać. Przez cały okres ośmiu lat zmuszony byłem zmagać się z wpływami byłej komunistycznej agentury, której strach i przerażenie częstokroć były równe jej znaczeniu, jakie zyskała w państwie. Była to walka z oportunizmem tych, dla których najważniejszy jest tylko spokój (to słowo słyszałem najczęściej), albowiem oni zabezpieczają postkomunistyczny porządek w naszym kraju. Zmagać musiałem się z ich tchórzostwem, zakrawającym częstokroć na zdradę tego wszystkiego, co wpajano mi od dziecka, tego co znaczy Polska i tego to znaczy być Polakiem.
Bezpośrednim powodem zwolnienia mnie z pracy była moja wypowiedź 11 czerwca br., podczas wystąpienia na zamkniętym spotkaniu pracowników Biura Edukacji Publicznej IPN w Jachrance. Wtedy właśnie, mówiąc o problemach związanych z pracą badawczą w IPN, podkreśliłem, iż po 10 kwietnia 2010r. nie mamy żadnego wsparcia ze strony nowego kierownictwa. A prowadzenie prac naukowych i publikowanie spotyka się wręcz z sabotażem przełożonych. Tego rodzaju działalność naukowa, demaskowanie konfidencjonalnej przeszłości postkomunistycznych elit, wymaga poczucia pewności, że przełożeni są po naszej stronie, że nie działają przeciwko nam. Wypowiedź wyraźnie nie spodobała się obecnemu na spotkaniu dyrektorowi BEP IPN, Andrzejowi Zawistowskiemu, znanemu m.in. ze wspólnych publikacji z dziennikarzem „Gazety Wyborczej" Mikołajem Lizutem. Pan dyrektor zszokowany słuchał tego, gdy mówiłem, jak obecnie ciężko publikuje się teksty na temat byłej komunistycznej agentury, przecierał oczy ze zdziwienia, że w ciągu kilku lat pracy udało mi się zdemaskować aż tylu komunistycznych konfidentów. A wspomnę tylko, że temat panelu brzmiał: „Dlaczego nie warto pisać o agentach?" Pomimo tego, że było to robocze, zamknięte spotkanie, na którym należało również wspomnieć o trudnościach w pracy badawczej, zauważyłem, iż podkreślanie zmiany polityki IPN, jaka nastąpiła tuż po katastrofie smoleńskiej, stanowi wielki problem dla przelęknionego, w moim odczuciu, dyrektora Zawistowskiego. Mierził go nawet widok białego orła na mojej koszulce pod marynarką. Dyrektor BEP zabrał głos, nie potrafił podać żadnego kontrargumentu, stwierdził jedynie: „obecnie nie można krytykować przełożonych". Powiedział też, iż „nie każdy musi pracować w IPN". Tylko tyle miał do powiedzenia na spotkaniu.
Zawistowski w środowisku Instytutu znany jest z tego, iż traktuje IPN jako korporację, w której obowiązują zasady korporacji. Pytanie tylko, w jaki sposób on został powołany na stanowisko dyrektora jednej z najważniejszych instytucji państwowych III RP, gdyż nie była to droga kariery, jaką przebyć musi pracownik jakiejkolwiek korporacji, zwykle zabiera mu to wiele lat, i nie jest uzależnione od tego, jaka partia polityczna obecnie sprawuje władzę w kraju. Wielu obecnych na spotkaniu pracowników naukowych gratulowało mi determinacji, odwagi, licząc iż nie porzucę obranej przez siebie drogi. Niestety, jeszcze przed zakończeniem konferencji w Jachrance, dyrektor Zawistowski usilnie zabiegał u moich przełożonych o zwolnienie mnie z pracy. Tak też się stało. Jako powód rozwiązania umowy o pracę podano „utratę zaufania do pracownika".
Dziękuję
Te osiem lat pracy w IPN, to również czas kiedy poznałem ludzi życzliwych mi, oddanych sprawie odkłamania przeszłości komunistycznej. Poznałem ludzi oddanych misji IPN, oddanych prawdzie, niezłomnych, walczących niegdyś z sowieckim systemem. To Wy wszyscy dodajecie mi otuchy do dalszych zmagań z postkomunizmem. Dlatego chciałbym raz jeszcze wszystkim Wam podziękować. Szczególnie dziękuję za wsparcie, którego doświadczyłem w ostatnich tygodniach. Dziękuję tym bardziej, że nie wiedziałem, że jest nas tak wielu. Nie chciałbym wymieniać wszystkich z nazwiska, gdyż mógłbym kogoś pominąć, a wiem, że wsparcia udzieliło mi kilkaset osób. Dziękuję szczególnie kombatantom, byłym żołnierzom AK, NSZ i WiN, powstańcom, więźniom obozów koncentracyjnych, łagrów, więźniom politycznym, członkom byłej opozycji niepodległościowej, a także licznym organizacjom, niezliczonym stowarzyszeniom, „Solidarności", naszym parlamentarzystom, samorządowcom, licznym profesorom, pracownikom nauki i czytelnikom „Debaty". Dziękuję za spontaniczne manifestacje pod siedzibą IPN. Dziękuję za korespondencję, za telefony, za listy z Polski, zza granicy, różne petycje. Wiem o nich i proszę być jednego pewnym: broni nie składam, a historia się nie kończy. Nie zawiodę Waszego zaufania.
Paweł Warot
PETYCJA W OBRONIE PAWŁA WAROTA I PROF. SULEI
PETYCJA AKO W OBRONIE ZWOLNIONYCH HISTORYKÓW Z IPN
Skomentuj
Komentuj jako gość