Po opublikowaniu artykułu pt. Zasłużony konfederata („Debata” nr 8/71, 2013), grupa osób związana m.in. z OBN im. W. Kętrzyńskiego (prof. dr hab. Janusz Jasiński), z byłymi strukturami PRON i PAX (dr Jan Chłosta), SD PRL i „Gazetą Olsztyńską” (Marek L. Barański), tudzież UWM w Olsztynie (dr Izabela Lewandowska, dr hab. Andrzej Szmyt, dr Andrzej Korytko) wyraziła swój krytyczny pogląd o moim artykule na temat regionalisty i byłego szefa struktur wojewódzkich PRON, Władysława Ogrodzińskiego (1918–2012).
Opinię tę zawarto w piśmie zaadresowanym do Prezesa IPN, które – nie wiedzieć czemu – dotarło także do wielu miejsc w kraju, w tym kilku redakcji olsztyńskich czasopism (m.in. „Debaty”), ale nie do mnie jako autora artykułu. Ten atak na wolność badań naukowych i prawo swobodnego wygłaszania opinii wymaga kilku słów komentarza.
Absolutnie nie zgadzam się ze sformułowanymi zarzutami pod moim adresem i mojego artykułu. Zdumiewa mnie sposób reakcji tego środowiska, bo wydawało mi się, że jeśli ktoś chce rzeczowo polemizować z tekstem jakiegoś autora, to wysyła pismo do redakcji czasopisma, w którym tekst został opublikowany, albo wysyła do redakcji artykuł polemiczny z prośbą o druk, a nie pisze do przełożonych autora, bez żadnej informacji dla redakcji czy samego autora. W moim odczuciu są to praktyki z minionej epoki.
Nie formułowałem w tekście pt. „Zasłużony konfederata” żadnych „zarzutów” pod adresem Władysława Ogrodzińskiego. Przedstawiałem fakty z jego życiorysu. Był on przewodniczącym Rady Wojewódzkiej PRON w Olsztynie i tego pominąć nie mogłem, ukazując głównie to, co zachowało się w dokumentach SB. Moi oponenci przyznają, że Ogrodziński „w ogóle akceptował polityczny system PRL-u”. Ale przecież więcej: Ogrodziński jawnie popierał ten system. Kiedy w 1989 r. rozpoczął się czas odchodzenia od komunizmu, okres rozliczeń, dziennikarz związany z „Solidarnością” przeprowadził z Ogrodzińskim rozmowę, opublikowaną potem w olsztyńskim „Wersie”. Były przewodniczący RW PRON nic miał do powiedzenia na temat decyzji przewodniczenia temu reżymowemu ciału, stworzonemu – czego negować nie sposób – do popierania antynarodowej polityki Jaruzelskiego. Na pytanie dziennikarza: „Czy to poczucie obowiązku kazało panu zostać również przewodniczącym Wojewódzkiej Rady PRON?”, Ogrodziński odpowiedział: „To było trochę inaczej. Miał nim zostać kto inny, utytułowany, profesor. Kiedy przyszedłem na sesję rady tymczasowej [PRON], byłem całkowicie odprężony i zdawało mi się, że wreszcie będę mógł pomyśleć o innych sprawach. Niestety kandydat cofnął się. No i znowu poproszono, mnie: powiedziałeś a to mów b. I tak zostało. Zawsze uważano, że jestem dobry jako plaster, gdy pryszcz wyskoczy. Tak mi się w życiu układa. I czasem, kiedy patrzę na to, śmieszy mnie coś w rodzaju samouzależnienia. Myślałem: uwolnię się i będę pisał. Ale widocznie nie to było ważne. Nie to ssało i wytwarzało podciśnienie” (W. Ogrodziński, Ta chwila olśnienia (60 lat publicystyki o Warmii i Mazurach, Olsztyn 2006, s. 32). Wartość informacyjna takich wywodów była żadna, a ludzie mieli za złe Ogrodzińskiemu, że zaangażował się po stronie zła. W czasie stanu wojennego wysyłano mu nawet pogróżki jako szefowi PRON i osobie zaangażowanej w serwilistyczną wobec władz działalność reżymowego Związku Literatów w Olsztynie. Nie pisałem o tym w swoim artykule, bo miał on ograniczoną objętość.
Podając informacje o Ogrodzińskim nie poczyniłem „żadnego odkrycia” – zgadza się. Uważam jednak, że należy przypominać kto kim był w przeszłości i komu służył.
Nie wyraziłem „dezaprobaty” wobec faktu przyznania Władysławowi Ogrodzińskiemu w 2001 r. tytułu Honorowego Obywatela Olsztyna, tylko stwierdziłem fakt historyczny. Zauważyłem ponadto, iż tak jak rządzący grodem nad Łyną naziści przyznali przed II wojną światową taki tytuł Adolfowi Hitlerowi i Hermanowi Goeringowi, tak postkomuniści rządzący Olsztynem w 2001 r. taki tytuł przyznali m.in. osobom takim jak Władysław Ogrodziński. Prezydentem Olsztyna w tym czasie był Czesław Jerzy Małkowski, były sekretarz PZPR i komunistyczny cenzor, zabezpieczony przez SB do prac tajno-obronnych. Listy Honorowych Obywateli Olsztyna nie nazwałem „nazistowską”. Sugerowanie mi tego oceniam jako zwykłą manipulację. Z kolei przypisywanie mi braku umiejętności rozróżniania „pomiędzy III Rzeszą a Rzeczpospolitą Polską po 1989 roku!”, oceniam jako celowe, świadome deprecjonowanie mojej osoby. Jest to zabieg niegodny pracowników naukowych. Ucinając spekulacje, co do moich intencji w związku z wymieniem kilku osób z listy honorowych obywateli Olsztyna, zamieściłem we wrześniowej „Debacie” z 2013 r. oświadczenie.
Nie uważam, by przytaczając informację podaną przez informatora SB o pseudonimie „W.H”, że Ogrodziński podczas okupacji został wykupiony z Auschwitz przy pomocy „łapówki”, za „kosztowności”, musiałem opatrzyć ją jakimś specjalnym komentarzem. Korumpowanie okupantów w celu ratowania życia osób uwięzionych było powszechnym zjawiskiem, było akceptowane nawet przez Polskie Państwo Podziemne. „Debata” nie jest adresowana do uczniów szkół podstawowych, a raczej do wyrobionego czytelnika. W tych okolicznościach i w tym kontekście przypisywanie użytym przeze mnie wyrazom znaczenia pejoratywnego jest zdumiewające, ewentualnie może świadczyć o ahistorycznym myśleniu. „Donosiciel” „W.H.” rzeczywiście nie wspomniał o tym, że Władysław Ogrodziński „ciężko pracował jako robotnik fizyczny w niemieckiej firmie „Solvay”, notabene, wspólnie z Karolem Wojtyłą”, o ile by jednak o tym wspomniał, nie omieszkałbym o tym jego przekazie dla SB poinformować w artykule. Przedstawiałem wszak to, co na temat Ogrodzińskiego zachowało się w dokumentach bezpieki. Ale czy przytoczenie takiej informacji, miałoby usprawiedliwiać aktywność Ogrodzińskiego w PRON, a wcześniej we Froncie Jedności Narodu? Czy Ogrodziński na ochotnika zgłosił się do „Salvay`a”, bo wiedział, że był tam także Karol Wojtyła, który potem zostanie papieżem? Czy to ma być ten pominięty przeze mnie „plus” z życiorysu Ogrodzińskiego, jakieś wybitne osiągnięcie? Ojciec Święty Jan Paweł II napisał i opublikował wspomnienia na temat swojego prawie czteroletniego pobytu w „Salvay`u”. Sięgnąłem do tego świadectwa: Dar i tajemnica (2005), chcąc sprawdzić, czy szacowny autor cośkolwiek napisał o Ogrodzińskim. Niestety, nic. Gdyby w moim zamierzeniu podanie informacji o uwolnieniu Ogrodzińskiego z Auschwitz miało na celu deprecjonowanie tej osoby, to zacytowałbym byłego szefa wojewódzkiego PRON, który w maju 2003 r. udzielając wywiadu Markowi L. Barańskiemu z „Gazety Olsztyńskiej”, wyjaśniał, że został zwolniony z obozu w „przedziwnym towarzystwie”, które poza jedną normalną osobą składało się z samych kryminalistów: złodziei i kieszonkowców (za: J. J. Rojek, Literaci & literatura Warmii i Mazur, Olsztyn 2008, s. 76). Wtedy, to naturalnie musiałbym rzeczywiście jakiś od siebie komentarz napisać, by jasno powiedzieć, że Ogrodziński kryminalistą nie był.
Niestety, nigdy nie słyszałem, ani nie czytałem, aby ktokolwiek dokonał „wypadkowej” życia i działalności Władysława Ogrodzińskiego, a tym bardziej, żeby była ona – cokolwiek to słowo znaczy? – „wysoka”. Dla wielu osób, zwłaszcza byłych olsztyńskich opozycjonistów, których opinie sobie cenię, a mógłbym wymienić ich dziesiątki: przewodniczenie PRON w województwie, sprzeciwianie się uwolnieniu w 1984 r. działaczy solidarnościowych z aresztu SB, o co wnioskował Kościół warmiński, wysoką ocenę mogło niegdyś zyskać jedynie wśród zwolenników komunizmu w Polsce, a dziś – postkomunistów. To, że Polskie Towarzystwo Historyczne przyznało Ogrodzińskiemu tytuł Honorowego Członka, albo że OBN im. W. Kętrzyńskiego wydał pracę na temat Władysława Ogrodzińskiego, w mojej ocenie tej postaci nie rehabilituje.
Do „Debaty” pisałem tylko krótki artykuł, a nie wnikliwe studium życia i działalności Ogrodzińskiego. Nie wymieniłem wszystkich pozytywnych aspektów jego życia, jak i nie wymieniłem wszystkich negatywnych. Tych negatywów (przeze mnie niewymienionych) nie brakuje w literaturze przedmiotu. Dr hab. Witold Gieszczyński, w monografii ostatnich dziesięciu lat komunizmu w województwie olsztyńskim (Od narodzin „Solidarności” do Trzeciej Rzeczypospolitej. Przemiany społeczno – polityczne w województwie olsztyńskim (1980–1989), Olsztyn 2011), podaje całą masę takich negatywów, że podam tylko dwa przykłady „z brzegu”. Przed wprowadzeniem stanu wojennego, z okazji święta MO i SB, przypadającego w dniu 7 października 1981 r., przewodniczący Wojewódzkiego Komitetu FJN Władysław Ogrodziński (bo taką funkcję, o czym już wspomniałem, też w swoim życiu Ogrodziński pełnił) oraz sekretarz WK FJN Wacław Hojszyk (czy to „W.H.”?) przesłali na adres komendanta wojewódzkiego MO w Olsztynie – płk. Kazimierza Dudka, który był szefem SB w Gdańsku podczas bestialskiego mordu robotników na Wybrzeżu w Grudniu 1970 roku – „najserdeczniejsze podziękowanie dla wszystkich funkcjonariuszy (…) za ich codzienną, jakże nieodzowną, lecz coraz trudniejszą służbę społeczeństwu”, zarazem życząc im, jak pisali dalej, „dalszej pomyślności w służbie dla dobra mieszkańców naszego województwa, dla dobra naszej socjalistycznej Ojczyzny”. Profesor Gieszczyński, powołujący się na dokumenty z Archiwum Państwowego w Olsztynie, uzupełniał: „W dalszej części tych okolicznościowych życzeń, które bardziej przypominały adres hołdowniczy, Ogrodziński i Hojszyk zapewniali, że »świadoma część naszego regionu w pełni zdaje sobie sprawę, iż poczucie spokoju i bezpieczeństwa na co dzień zawdzięcza wytężonej służbie wielu bezimiennych funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa«. Już wkrótce – kończy historyk, mając na uwadze rychłe wprowadzenie stanu wojennego – miało się okazać, na czym owa »wytężona służba« polegała w rzeczywistości”. Trudno odnaleźć w pracy Witolda Gieszczyńskiego choć jedną pozytywną informację o Władysławie Ogrodzińskim, a odniesień do tej postaci jest osiemnaście. Czy z tego powodu jakieś skargi wysłano do przełożonego historyka, czyli Rektora UWM?
Zarzut, iż nie skonfrontowałem zapisów z dokumentów SB z innymi źródłami jest po prostu nieprawdziwy – wystarczy przeczytać przypisy do artykułu. Co do relacji rodzinnych, to w mojej ocenie nie było szansy pozyskać jakichkolwiek wiadomości z tego źródła. Prawda jest taka, że 31 stycznia br. za pomocą poczty e-mail zwróciłem się do syna Władysława Ogrodzińskiego, Wojciecha, m.in. z zapytaniem o sprawowaną przez jego ojca funkcję w PRON w kontekście objętej przez niego posady zastępcy redaktora naczelnego w Radiu Olsztyn w stanie wojennym. Wojciech Ogrodziński, który potwierdził 1 lutego br. otrzymanie moich pytań, nigdy nie udzielił odpowiedzi. Ponadto mogę podać, że wcześniej, kiedy inny historyk, swego czasu zajmujący się historią PRON, zwrócił się do Wojciecha Ogrodzińskiego z zapytaniem, czy mógłby udostępnić materiały po ojcu, to – jak mi przekazał – usłyszał, że choć takie dokumenty znajdują się w posiadaniu rodziny, to on nic nie dostanie, a usłyszał też, że jeśli cokolwiek napisze o ojcu w kontekście jego funkcji w PRON, to zostanie pozwany do sądu.
Na koniec nie sposób nie zauważyć, że niektóre osoby z nieprzychylnego mi środowiska znane są mieszkańcom Olsztyna z rozsyłania po całym kraju rozmaitych pism. Część z nich podpisała się np. kilka lat temu pod apelem biorącym w obronę posądzonego o gwałt na pracownicy ratusza miejskiego prezydenta Czesława Jerzego Małkowskiego, byłego komunistycznego aparatczyka, cenzora.
W czasie prowadzenia badań historycznych i ich prezentacji systematycznie doświadczam ataków. Publikuję (m.in. w „Debacie”) na temat niewygodnej przeszłości komunistycznego establishmentu na Warmii i Mazurach, co chyba wiele tłumaczy. Pism, pogróżek, anonimów uzbierało mi się już trzy segregatory. Przyzwyczaiłem się do takiego traktowania.
Paweł Piotr Warot
Tekst pochodzi z miesięcznika Debata
Skomentuj
Komentuj jako gość