Zachęcamy do lektury tekst naszego kolegi dr Piotra Kardeli na temat śmierci Marcina Antonowicza. Publikujemy obszerny fragment tekstu, który można przeczytać w najnowszym numerze miesięcznika wSieci Historii. (...) W Olsztynie aż huczało od plotek, ale oficjalne media milczały. Najszybciej o interwencji ZOMO poinformowało solidarnościowe pismo „Rezonans” – w tekście pt. „Bandycki wyczyn olsztyńskiej milicji” podano, iż „w dniu pobicia” Marcin uczestniczył we mszy św. odprawianej w intencji zamordowanego przed rokiem ks. Jerzego.
Choć miał indeks w kieszeni, to studentem Uniwersytetu Gdańskiego zdążył być tylko 13 dni. Dziewiętnastoletni Marcin Antonowicz zmarł 2 listopada 1985 r. na skutek obrażeń, jakich doznał kilka dni wcześniej podczas interwencji ZOMO w Olsztynie. Sprawa Antonowicza do dziś bulwersuje byłe środowisko opozycji solidarnościowej na Warmii i Mazurach.
Morderstwo i jego sprawcy
19 października 1985 r. przypadała 1. rocznica zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki. Tego dnia wieczorem Marcina i jego dwóch kolegów zatrzymał w Olsztynie patrol ZOMO. Kolegom pozwolono odejść, ale Marcin, po okazaniu legitymacji studenckiej z Gdańska, musiał zostać w milicyjnej „suce”. Kierowany przez Bogdana Sienicę Star 29 ruszył, Marek Jackiewicz był konwojentem. Kilkanaście minut później Marcin leżał już konający na jezdni. Wezwana karetka przewiozła nieprzytomnego chłopaka do szpitala wojewódzkiego, gdzie dyżur tej nocy pełniła jego matka – doktor Krystyna Antonowicz, neurolog. Stan Marcina był ciężki, lekarze stwierdzili ranę tłuczoną okolicy potylicznej i wstrząśnienie mózgu. Przesłuchiwany jeszcze tej samej nocy Jackiewicz utrzymywał, że Marcin był pijany i zachowywał się agresywnie, dlatego postanowił przewieźć studenta do izby wytrzeźwień. Już w samochodzie, jak dalej zeznawał zomowiec, Marcin miał rzucić się na niego, dusić za gardło, w pewnym momencie otworzył drzwi samochodu i wyskoczył, uderzając głową o jezdnię. Wersja Jackiewicza, u którego bezpośrednio po zajściu nie stwierdzono na szyi żadnych śladów duszenia, w wielu miejscach różniła się od relacji Sienicy. Zrozpaczeni rodzice studenta – Krystyna i Kazimierz Antonowiczowie, znani w Olsztynie działacze opozycji – nie wierzyli w nieszczęśliwy wypadek. Gdy 20 października o 3.00 w nocy matka Marcina zawiadomiła milicję o pobiciu syna, prosząc o zabezpieczenie dowodów w sprawie, usłyszała nieprawdziwą informację, że sprawą zajmuje się już prokuratura. Jej zgłoszenia nie przyjęto. Antonowiczowie uważali, że zomowcy kłamią: rana głowy ich syna nie była zabrudzona i nie towarzyszyły jej żadne charakterystyczne otarcia. Podejrzenia wzbudzały krwawe plamy na przedniej części spodni Marcina, mogące świadczyć o pobiciu jeszcze przed wyniesieniem chłopaka z samochodu. Później wskazywano na brak zabezpieczenia stara, którego po zdarzeniu odstawiono do bazy milicyjnej w Zalbkach, jako dowodu w sprawie. Przez cały następny dzień samochód był ponownie w dyspozycji zomowców – w jego tylnej części stwierdzono obecność smarów, których przeznaczenia nigdy nie wyjaśniono. Podczas gdy nieprzytomny student walczył o życie w olsztyńskim szpitalu, jego rodzice w skardze złożonej 21 października do prokuratora generalnego PRL narzekali na bezczynność prokuratury, pisząc wprost o pobiciu syna przez funkcjonariuszy. W Olsztynie aż huczało od plotek, ale oficjalne media milczały. Najszybciej o interwencji ZOMO poinformowało solidarnościowe pismo „Rezonans” – w tekście pt. „Bandycki wyczyn olsztyńskiej milicji” podano, iż „w dniu pobicia” Marcin uczestniczył we mszy św. odprawianej w intencji zamordowanego przed rokiem ks. Jerzego. „Gazetę Olsztyńską”, organ prasowy PZPR, stać było jedynie na informację podaną dopiero cztery dni po tragedii, w której serwowano wersję o nieszczęśliwym wypadku „Marcina A.”
Strach przed zamieszkami
Prokuratura Rejonowa w Olsztynie o rozpoczęciu śledztwa w sprawie niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy zdecydowała dopiero 21 października. Dzień później SB wszczęła sprawę operacyjnego sprawdzenia o krypt. „Student”, której celem było przeciwdziałanie „wrogim aktom” wynikłym z sytuacji, w jakiej znalazły się organy milicyjne. Uaktywniono całą agenturę w mieście. Inwigilacja objęła przeróżne środowiska, w tym uczniów i nauczycieli IV LO, którego Marcin był absolwentem. By studzić nastroje, esbecja interweniowała w Kuratorium Oświaty i Wychowania. Uniemożliwiano stawianie zniczy w miejscu znalezienia nieprzytomnego Marcina. W domu Antonowiczów założono podsłuch. Tajniacy nagrywali przebieg nabożeństw kościelnych, rejestrowali wypowiedzi duszpasterzy akademickich.
(…)
dr Piotr Kardela ( IPN)
Cały tekst w miesięczniku wSieci Historii. Miesięcznik kolportowany jest w kioskach w całej Polsce w klasycznym formacie, objętości 100 stron i cenie 5,95 zł. Wydanie z książką i filmem Antoniego Krauze „Czarny Czwartek” dostępne jest w cenie 19,90 zł.
Skomentuj
Komentuj jako gość