Były szef MSW gen. Czesław Kiszczak w wywiadzie dla Magazynu "Dziennika Gazety Prawnej" opowiada, że oddawał agentom teczki na ich żądanie. Sugeruje również, ze Kukliński był agentem Moskwy. Kiszczak mówi w wywiadze: "W 1989 roku przychodzili do mnie, jako do szefa MSW, działacze opozycji, którzy byli tajnymi współpracownikami SB, wywiadu i kontrwywiadu. Naciskałem na guzik. Odbierał szef biura, w skład którego wchodziły archiwa. Prosiłem o przyniesienie teczki. Następnie dawałem ją mojemu gościowi. A on na zapleczu gabinetu wrzucał dokumenty do niszczarki.
Kiszczak przyznał ,że na jego polecienie niszczno orginały ludzi, kórzy dziś występują w TV. " Premier ( Mazowiecki przyp Ł.A) na boku spytał, co należałoby zrobić z tymi archiwami. Powiedziałem, żeby dał sto tysięcy dolarów, a kupimy kilka cystern paliwa lotniczego i puścimy archiwa z dymem. Niedługo potem premier powołał trzyosobową komisję, w której byli historycy: Andrzej Ajnenkiel, Jerzy Holzer i Adam Michnik. Po tygodniu ta trójka przybyła do MSW, mieli nieograniczony dostęp do teczek. Dostawali wszystko, o co prosili, i doszli do wniosku, że są to dokumenty, których nie warto pokazywać".
O Kuklińskim Kiszczak natomiast mówi: " Na początku lat 80. radzieckim attache wojskowym w Warszawie był Jurij Ryliew. Przed stanem wojennym został z Polski odwołany. I ten Ryliew w latach 90. udzielił moskiewskiej gazecie wywiadu, w którym stwierdził, że ostatnią jego czynnością w Polsce było wyekspediowanie agenta GRU płk. Kuklińskiego do Berlina. Podał, że Kukliński został zwerbowany przez Amerykanów w Wietnamie. GRU wyłapała tę sytuację i zwerbowała go pod groźbą ujawnienia informacji polskiemu kontrwywiadowi".
Czytając wywiad Kiszczaka starałem odpowiedzieć sobie na pytanie- kto na nim skorzysta? Czesław Kiszczak ma obecnie na głowie proces w sprawie pacyfikacji górników w Wujku. Nie wiadomo czy nie zostanie od pociągnięty do odpowiedzialności za śmierć ks. Popiełuszki ( choć jest to sprawa tak diabelnie zagmatwana, że możliwe, że nigdy się nie dowiemy kto go naprawdę zabił). Przede wszystkim należy pamiętać, że Kiszczak jest świetnie wyszkolonym człowiekiem służb, który niejednokrotnie dawał do zrozumienia, że roztoczył parasol ochronny nad swoimi byłymi funkcjonariuszami i agenturą. "Człowiek honoru" co rusz przypomina opinii publicznej o sobie, opowiadajac tylko z pozoru banialuki. Kiszczak sugerując w wywiadzie, że generał Kukliński był agentem Moskwy i kiwał Amerykanów może chcieć wywrzeć wrażenie, że jest niespełna rozumu. Jednak wypwiedź ta, w moim przekonaniu, była kierowana do konkretnych osób. Mieszając prawdę z fikcją przekazuje on byłym agentom, którzy dziś wpływają znacząco na życie Polaków, wiadomość treści: „uważajcie, jak spadnie mi włos z głowy to pociągnę was za sobą”. Szokująca z pozoru informacja o Kuklińskim może z drugiej strony być spowodowana chęcią przypomnienia, że zna on fakty o notablach, które mogą wstrząsnąć Polską.
Niedawno Kiszczak powiedział w programie „Piaskiem po oczach”, że bez niego nie byłoby okrągłego stołu i jest on głównym architektem zmian w naszym kraju. Innymi słowy były szef MSW przyznaje, że cała transformacja odbyła się pod nadzorem służb specjalnych. Nie dziwi więc dlaczego beneficjenci przemian roku 89 tak zaciekle atakują zwolenników lustracji. Nie przez przypadek nie ujawnia się zbioru zastrzeżonego IPN-u. Znamienna jest wypowiedź jednego z pracowników IPN-u dla Gazety Polskiej, który stwierdził, że: „Władze IPN nie posiadają nawet klucza do pomieszczeń, w których znajdują się akta zbioru zastrzeżonego". To tylko dowód na to jaką mitologią na użytek motłochu jest wizja pokonania komunizmu przez Lecha Wałesę. Historia III RP pokazuje nam, że mafijno- agenturalny układ posuwał się nawet do morderstw by interesy pewnych ludzi nie zostały naruszone. Kiszczak postępuje jak każdy inny szef służb, który ma obowiązek chronić swoich ludzi do grobowej deski. Jednak ci wszyscy, którzy mimo słów byłego szefa MSW o bezprawnym niszczeniu akt za widzą autorytetów moralnych, agentach do dziś działających czynnie w polityce ( czyli ludziach, którzy mogą chodzić na pasku Moskwy czy Belina, które nie spaliły akt KGB i Stasi), nadal uważają, że lustracja jest „polowaniem na czarownice”, „tematem zastępczym”, „oszołomstwem”, „mową nienawiści” są po prostu pożytecznymi idiotami, albo byłymi konfidentami SB.
Łukasz Adamski
Skomentuj
Komentuj jako gość