Polskie władze dyskryminowały homoseksualistę, odmawiając mu prawa do odziedziczenia po partnerze umowy najmu mieszkania - orzekł Trybunał w Strasburgu, który przyznał również, że szukanie równowagi między ochroną tradycyjnej rodziny a prawami mniejszości seksualnych jest trudne i delikatne. . Czytaj komentarz Tomasza Terlikowskiego- "Małpi rozum Trybunału"
Polskie władze dyskryminowały homoseksualistę, odmawiając mu prawa do odziedziczenia po partnerze umowy najmu mieszkania - orzekł Trybunał w Strasburgu, który przyznał również, że szukanie równowagi między ochroną tradycyjnej rodziny a prawami mniejszości seksualnych jest trudne i delikatne. Niemniej państwa w ograniczaniu praw mniejszości mają jedynie wąski margines swobody. A Polska przekroczyła go, wyłączając osoby w związkach homoseksualnych z możliwości dziedziczenia najmu mieszkania
Sędziowie badali sprawę Piotra Kozaka domagającego się prawa do dziedziczenia mieszkania komunalnego po zmarłym partnerze. To precedensowy wyrok w takiej sprawie dotyczący Polski. W 1998 r. zmarł partner Kozaka, z którym wspólnie mieszkał i który wynajmował w Szczecinie mieszkanie komunalne. Kozak chciał skorzystać z obowiązującego wówczas prawa mieszkaniowego, które pozwalało, by "osoba, która pozostawała faktycznie we wspólnym pożyciu małżeńskim z najemcą, mieszkająca z nim stale do chwili jego śmierci" przejęła po nim prawo najmu mieszkania. Prezydent Szczecina odmówił Pawłowi Kozakowi najmu- czytamy w Gazecie Wyborczej.
Kozak odwołał się do sądu. Argumentował, że pozostawał ze zmarłym w konkubinacie i domagał się identycznego potraktowania, jak w takich sytuacjach traktowane są konkubinaty heteroseksualne, bo inaczej to dyskryminacja. Przegrał. Sąd rejonowy uznał, że według polskiego prawa konkubinat może zachodzić między mężczyzną a kobietą. Odwołuje się bowiem do pojęcia "pożycie małżeńskie", zaś kodeks rodzinny, a także konstytucja, uznają że małżeństwo to związek osób różnej płci. Poza tym sąd zakwestionował twierdzenie Kozaka, że w chwili śmierci partnera mieszkał razem z nim. Następnie Sąd Okręgowy w Szczecinie odrzucił apelację Kozaka, podzielając zdanie sądu rejonowego: że konkubinat może być tylko heteroseksualny, ponieważ od małżeństwa różni się tylko tym, że nie jest formalnie zarejestrowany.
To znaczy, że w sytuacjach, gdy prawo mówi o "wspólnym pożyciu" czy "osobie najbliższej", należy uznawać też prawa partnerów homoseksualnych. Przykłady? Prawo do odmowy zeznań w sprawie karnej, jeśli mogłoby to obciążyć "osobę bliską", do wspólnego konta w banku, do informacji o stanie zdrowia partnera - komentuje w Gazecie Wyborczej dr Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. - Orzeczenie obala też podnoszony przez niektórych argument, że legalizacji homoseksualnych związków partnerskich sprzeciwia się konstytucja, która mówi, że małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny podlega szczególnej ochronie państwa - dodaje "obrońca praw człowieka".
GW/Fronda.pl
Czytaj komentarz Tomasza Terlikowskiego
Małpi rozum Trybunału
Ten wyrok można było przewidzieć z góry. Wiadomo było, że jeśli tylko do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka wpłynie sprawa "prześladowanego" w Polsce homoseksualisty – to sędziowie na pewno dostanął małpiego rozumu i zdecydują się na obronę "praw gejów". Zagadką w tej sprawie mogło być zatem tylko uzasadnienie, bo posługując się zdrowym rozsądkiem, klasyczną tradycją prawną czy nawet zapisami Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, trudno uzasadnić dlaczego homoseksualny kochanek ma "dziedziczyć" prawo do najmu.
Trudność polega tu na tym, że już samo słowo dziedziczenie zakłada… powiązanie rodzinne lub małżeńskie. Dziedziczyć oznacza przejmować pewne cechy, lub dobra po swoich rodzicach lub przodkach, wiązać się z pewnym dziedzictwem. Dziedziczenie jest zatem możliwe w przypadku małżeństwa (które oznacza powiązanie dwóch rodów, dla ich rozwoju) lub rodziny, ale nie jest możliwe w przypadku par, które rodziną i małżeństwem stać się zwyczajnie nie mogą, bowiem nie są zdolne (z natury, a nie z powodu jakiejś dysfunkcji) do płodności, czyli przekazywania dalej swoich cech i dóbr. Homoseksualiści takich możliwości nie mają, nie ma więc powodów, by przyznawać im prawa rodziny i obejmować prawem do dziedziczenia po sobie (jeśli chcą sobie coś przekazać istnieje możliwość spisania testamentu). To prawo ma bowiem umacniać rodzinę, skłaniać ojców i matki do pracy, która ma sprawić, że dziedzictwo ich rodziców i ich własne, zostanie przekazane dalej ich dzieciom i wnukom.
Ale cała ta sprawa ma jeszcze kilka innych aspektów. Otóż po pierwsze sędziowie ETPC uznali, że homoseksualne pary mają mieć w Polsce dokładnie takie same prawa, jak konkubinaty heteroseksulne, a po drugie przypomnieli, że – ich zdaniem – obywatel może korzystać z praw, ale ignorować związane z tymi prawami obowiązki. Ob te założenia są zaś nie tylko absurdalne, ale i społecznie szkodliwe.
Ten drugi element odnoszę zresztą nie tylko do ETPC, ale i do polskich prawodawców, którzy – z zupełnie niezrozumiałych dla mnie przyczyn – zdecydowali się przyznać konkubinatom (czyli tłumacząc na zwyczajny język: ludziom żyjącym na kocią łapę, bez zobowiązań, które biorą na siebie małżonkowie) przyznać prawa małżeńskie (choćby prawo do dziedziczenia po zmarłym partnerze). To zaś oznacza, że państwo godzi się na to, że człowiek, który otwarcie odrzuca obowiązki płynące z małżeństwa, otrzymuje prawa z tymi obowiązkami związane. Trudno nie dostrzec w tym zwyczajnego zagrania na nosie małżeństwom i powiedzenia im, że z punktu widzenia państwa są zwyczajnymi frajerami, którzy zobowiązują się do czegoś, co można dostać za friko, żyjąc na kocią łapę.
ETPC w tym graniu na nosie poszedł jednak jeszcze dalej, bowiem uznał, że zrodzenie i wychowanie dzieci nie jest zadaniem, jakie społeczeństwo i państwo stawia przed małżeństwem (albo związkiem nieformalnym), przyznając takim parom pewne uprawnienia. Od teraz uprawnienia mają być związane z samym faktem życia w parach. A uznanie (wyrażone w konkretnych decyzjach), że dla państwa (albo dla gminy, która ma ograniczoną liczbę lokali) małżeństwo czy para hetereseksualna jest bardziej wartościowa (choćb dlatego, że daje nadzieję na nowych podatników) jest już niedopuszczalną dyskryminacją i łamaniem praw ludzkich.
Sędziów jednak nie interesuje sensowność ich decyzji, czy obrona małżeństwa. Oni zajęci są bowiem rewolucją, budowaniem nowego człowieka i nowej tęczowej cywilizacji. Cywilizacji, która ma zostać zbudowana na trupie rodziny i małżeństwa. Problem polega tylko na tym, że – o czym "obrońcy praw gejów" może nie wiedzą – że cywilizacja homoseksualna zwyczajnie nie ma przyszłości. A wynika z samej natury homoseksualizmu. I nawet najbardziej subtelne wyroki ETPC tego nie zmienią.
Skomentuj
Komentuj jako gość