Tradycja powitania nowego roku w Chinach mocno różni się od świętowania, które znamy na zachodzie. Podczas gdy my hucznie bawimy się z końcem grudnia, chiński nowy rok to święto ruchome. Obchodzone jest najczęściej w drugiej połowie stycznia lub na początku lutego. Data zależna jest od kalendarza lunarnego, kompatybilnego z fazami księżyca. Każdy poszczególny rok upływa pod patronatem jednego z dwunastu zwierząt: bawoła, szczura, tygrysa, królika, smoka, węża, konia, owcy, małpy, koguta, psa i świni. Inaczej niż u nas, gdzie zachodnie znaki zodiaku opierają się na kalendarzu słonecznym i odpowiadają konkretnym miesiącom. Tym samym cały cykl zodiakalny trwa aż dwanaście lat. 22 stycznia 2023 r. Chiny pożegnały niespokojny Rok Tygrysa i patrzą z nadzieją w przyszłość na Rok Królika.
Z obecnością zwierząt w kalendarzu wiąże się legenda o Wielkim Wyścigu. Wedle przekazań Nefrytowy Cesarz, najwyższe bóstwo Chin, w celu upamiętnienia swoich urodzin postanowił postawić dwunastu strażników u drzwi swego pałacu. Kto pierwszy dobiegł do mety, ten zostawał pierwszym strażnikiem. Na drodze ścigających się zwierząt stanęła rzeka. Silny wół, niepomny na wezbrane wody, parł przed siebie. Byłby pierwszy, gdyby nie szczur, który potajemnie wskoczył mu na grzbiet, a w kluczowej chwili zeskoczył wprost u stóp Cesarza. Trzeci wpadł tygrys, tuż za nim przykicał królik. Wszyscy czekali na smoka, ale ten zamarudził po drodze, ratując ludzi z powodzi i dotarł dopiero jako piąty. Konia przechytrzył wąż, który prześlizgnął się między jego kopytami. Kogut, małpa i baran pomagały sobie nawzajem i razem wkroczyły do pałacu. Jedenasty był pies, który beztrosko bawił się nad rzeką. Długo czekano na świnię, która przybyła dopiero wtedy, gdy już się najadła i wyspała.
W 2022 r. rządził niepodzielnie Tygrys. Według chińskiej mitologii to zwierzę bezkompromisowe, odważne, nie bojące się podejmować ryzyka i dążące do ciągłych zmian. Zwiastujące możliwe kłopoty. Nie można zaprzeczyć, że był to dość burzliwy okres i świat zdecydowanie nie mógł narzekać na nudę. Jeszcze na początku lutego Chiny były gospodarzem zimowych igrzysk olimpijskich, podczas których chciano pochwalić się nowinkami technologicznymi w dziedzinie komunikacji, sztucznej inteligencji i robotyzacji. Pod względem sportowym Pekin odniósł sukces. Sportowcy z Państwa Środka osiągnęli swój najlepszy wynik w historii zimowych zmagań – zdobyli piętnaście medali, w tym aż dziewięć złotych. Ale z politycznego punktu widzenia, Pekin nie miał powodów do zadowolenia. Uwaga świata skupiona była na groźbach Federacji Rosyjskiej i nieuchronnej inwazji na Ukrainę. 24 lutego światowe tygrysy rzuciły się na siebie. Chiny – w myśl starego porównania zuo shan guan hu dou, czyli siedzieć na górze, obserwując walczące tygrysy – bacznie obserwowały sytuację. Nie chciały bezpośrednio angażować się w wydarzenia, bojąc się, że może się to obrócić przeciwko nim. Częściowo tak się stało, z powodu działań wojennych na Ukrainie i nałożonych przez zachód sankcji na Rosję. Gdy zablokowano szlaki transportowe i zerwano łańcuchy dostaw, nitki Jedwabnego Szlaku zostały poprzerywane. Co więcej, wzrosły ceny frachtów i ubezpieczeń towarów. W pierwszej połowie roku ceny ropy wystrzeliły w górę, drenując kieszenie odbiorców.
Z kolei przeciętny chiński obywatel mało oglądał się na Ukrainę, przestraszony tym, co dzieje się na lokalnym podwórku. Pierwszy cios nadszedł od strony rządu, który niespodziewanie oznajmił, że podnosi wiek emerytalny. W Chinach można było iść na emeryturę nawet już od 50 roku życia, ale ten przywilej odchodzi już do przeszłości. Władze zapowiedziały próg 65 lat dla mężczyzn i 60 lat dla kobiet. Wiek emerytalny będzie stopniowo podnoszony, a cały proces docelowo zakończy się w 2035 r. Decyzja rządu to niejako pokłosie wieloletniej polityki „jednego dziecka”, kiedy chińskie pary mogły mieć wyłącznie jedno dziecko, a każde następne poddawane było przymusowej aborcji. Mimo że w pierwszej połowie XXI w. Chiny od tego pomysłu odeszły, nie udało się podnieść wskaźników urodzeń. Chinki nie chcą rodzić dzieci i społeczeństwo się starzeje.
Marzec 2022 r. przyniósł nową, wielką falę epidemii Covid-19/Omikron w całym kraju. Rząd wprowadził radykalną zasadę „zero Covid”, co poskutkowało zamknięciem całych miast, osiedli i zakładów pracy. Zaczęło się masowe testowanie, skanowanie zdrowotnych kodów QR w miejscach publicznych, weszły surowe restrykcje i przymusowa izolacja. Zakłóciło to życie społeczne i codzienne Chińczyków, a także zatrzymało gospodarkę. W połowie roku władze ogłosiły zwycięstwo w walce z chorobą, ale lockdowny cyklicznie wracały. Tak drakońskie obostrzenia nie mogły pozostać bez wpływu na chińską gospodarkę. Nie był to też najlepszy czas dla chińskich giełd. Wśród inwestorów panowała niepewność, co przełożyło się na brak skłonności do inwestowania. Kryzys dotknął też największego chińskiego dewelopera, firmę Evergrande. Po tym, jak Evergrande ogłosiło bankructwo, zawirowania finansowe dotknęły całą branżę budowlaną, ciągnąc w dół resztę gospodarki. Z prognozowanego wzrostu gospodarczego na poziomie 5,5% PKB Chiny sięgnęły ledwie po 3%, co i tak jest całkiem dobrym wynikiem, jeśli porównamy to z wynikami zmagającej się z inflacją Europy. Dlatego tym ważniejsze dla poczucia stabilności Chińczyków stały się konsekwencje październikowego XX Zjazdu Komunistycznej Partii Chin, podczas którego sekretarz generalny Xi Jinping został wybrany na trzecią kadencję. To bezprecedensowy krok w najnowszej historii Chin. Ale Chińczycy, mimo krytyki zachodu, mogą mieć pewność kontynuacji chińskiej polityki.
2023 r. przyszedł czas Królika. Chińczycy wierzą, że przyniesie im spokój, harmonię i wytchnienie. Częściowo już się tak stało. Już w grudniu władze centralne zniosły wszelkie środki stosowane w związku z walką z epidemią Covid-19. Praktycznie z dnia na dzień zrezygnowano ze wszystkich obostrzeń z tego względu, że na dłuższą metę polityka „zero Covid” okazała się nie do utrzymania. Obostrzenia przyczyniały się do coraz większego hamowania gospodarki, pogłębiając już i tak trudną sytuację. Społeczeństwo odetchnęło, bo niechęć z powodu przymusowego zamknięcia okazała się silniejsza niż strach przed wirusem.
Ekonomiści prognozują w nadchodzącym roku wzrost gospodarczy. Już przed pandemią chińskie PKB bez wysiłku osiągało 6%. Teraz może być trudno doskoczyć do podobnego wyniku, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę kłopoty branży budowlanej i zahamowany eksport chińskich produktów. Z powodu wysokiej inflacji i szybujących w górę stóp procentowych wielu partnerów międzynarodowych może nie być tak skłonnych do kupowania z Państwa Środka. Celując przynajmniej w 5% PKB Chiny stawiają głównie na popyt krajowy. Przeznaczone środki na rozbudowę infrastruktury mają ożywić gospodarkę. Pełne otwarcie się na świat może być mało prawdopodobne, ale można się spodziewać, że rząd zacznie bardziej pragmatycznie wdrażać politykę dotyczącą epidemii koronawirusa, stawiając przede wszystkim na odbicie gospodarcze. Pomóc temu może też tania rosyjska ropa, na którą Pekin uzyskał ogromne rabaty. Uginająca się pod ciężarem zachodnich sankcji Rosja nadzieję na pomoc widzi w Chinach. Tym samym Moskwa będzie bardziej podatna na sugestie i ekspansję chińskich produktów. Przed Pekinem otworzył się ogromny rynek zbytu i chińskie władze już liczą zyski.
Tygrys zasiadł na swojej górze i póki co, nie zamierza się z niej ruszyć. Łagodny królik niesie nadzieję na spokojną, stabilną przyszłość. Chińczycy stawiają na rozwój. Tym bardziej, że następny w kalendarzowym wyścigu będzie smok, symbol szczęścia i dobrobytu. Ludzie wierzą, że w spokoju, który da im Królik i pod opiekuńczymi skrzydłami smoka, Wschód odrodzi się na nowo.
Magdalena Piórek
Absolwentka Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego
Skomentuj
Komentuj jako gość