Święty Piotr w 2 Liście napisał: Znaleźli się jednak fałszywi prorocy wśród ludu, tak samo, jak wśród was będą fałszywi nauczyciele, którzy wprowadzą wśród was zgubne herezje (2P 2,1). A Apostoł Jan ogłosił, że już za jego czasów wielu fałszywych proroków wyszło na ten świat (1J 4,1). A zatem czy i my nie powinniśmy być czujni, żyjąc w naszych niełatwych czasach, i rozglądając się, czy i wśród nas nie ma fałszywych nauczycieli? Owszem tak, zwłaszcza że obecnie Stolica Apostolska jakby wcale nie reaguje na rozmaite wypowiedzi hierarchów Kościoła, które jawnie przeczą nauce Ewangelii.
Co prawda od 1965 r., gdy powstała Congregatio pro Doctrina Fidei (następczyni Świętego Oficjum) Kościół wielokrotnie zabierał stanowisko wobec błędnych nauk niektórych znanych teologów, takich jak np. Hans Küng, Edward Schillebeeckx, Charles Curran, Jacques Dupuis, Roger Haight, Leonardo Boff, Heldér Câmara, Gustavo Gutiérez. Jednak obecnie obserwuje się zupełny brak reakcji Kościoła na wypowiedzi współczesnych teologów i duchownych Kościoła, którzy bez skrępowania głoszą naukę sprzeczną z doktryną wiary. W ostatnim okresie w czasie trwania pontyfikatu Ojca Świętego Franciszka opublikowano zaledwie dwa dokumenty Kongregacji Nauki Wiary: list dotyczący relacji między biskupami a ruchami charyzmatycznymi oraz instrukcja w sprawie pochówku i kremacji. Natomiast nie powstał żaden dokument, który wzywałby do zachowania prawowierności nauce Kościoła. Tymczasem, przypomnijmy, za pontyfikatu Pawła VI do roku 1978 Kongregacja Nauki Wiary wydała 33 oficjalne dokumenty, za Jana Pawła II w latach 1978-2005 aż 72 dokumenty, a za Benedykta XVI w latach 2005-2013 –20 dokumentów, które odnosiły się do błędnych nauk publicznie głoszonych w łonie Kościoła katolickiego. Ta sytuacja skłania do myślenia, zwłaszcza, że doniesienia samych mediów katolickich wskazują, że w Kościele aż roi się od fałszywych nauczycieli zaciemniających naukę Chrystusa. Nie będę gołosłowna i podam kilka przykładów, których szerszy kontekst bez trudu można odnaleźć w internecie. Oto na początku lutego przewodniczący Niemieckiej Konferencji Biskupiej, w wywiadzie dla Bawarskiej Radiofonii Państwowej, kardynał Monachium Reinhard Marx stwierdził, że: W kwestii błogosławienia przez kapłana lub pracownika duszpasterskiego związków homoseksualnych nie można ustanawiać żadnych reguł, a decyzje czy dany związek homoseksualny powinien otrzymać błogosławieństwo Kościoła, powinna należeć do kapłana lub pracownika duszpasterskiego w zależności od każdego indywidualnego przypadku. Kardynał tym samym ośmielił swoich księży do tego, by zapewniali liturgiczną zachętę („Zuspruch”) homoseksualistom, dodając, że nie widzi z tym żadnego problemu. Jego zdaniem, choć trzeba kierować się nauczaniem Kościoła, to trudno powiedzieć, czy osoby w związkach nieregularnych, w tym także mężczyźni w związkach homoseksualnych, pozostają w stanie grzechu ciężkiego. Trzeba zachować szacunek dla decyzji podejmowanej w wolności i sumienia, a także zwracać uwagę na konkretne okoliczności. Marx odwołał się przy tym do podkreślanej przez papieża Franciszka orientacji fundamentalnej wzywającej Kościół do poważniejszego uwzględnienia sytuacji jednostki, jej życiorysu, biografii, relacji i towarzyszenia jej odpowiednio jako osobie. Kardynał chce zatem wprowadzić akceptację takich związków przez analizę przypadku podkreślając, że takich kwestii nie można uregulować, choć Kościół i Ewangelia jasno nauczają, że każdy akt homoseksualny jest grzechem śmiertelnym. Arcybiskup Monachium zasłynął zresztą już wcześniej, gdy w 2005 r. stwierdził w kontekście zmian podejścia do kwestii duszpasterstwa rodziny, że niemiecki episkopat nie jest filią Rzymu. Natomiast w 2017 r. w wywiadzie dla irlandzkiej gazety „The Irish Times” kardynał Reinhard Marx skrytykował Kościół za to, że nie walczył o prawa osób homoseksualnych w Niemczech i powinien ich za to przeprosić.
W tym samym duchu wypowiedział się również zastępca kard. Marxa, który w wywiadzie dla „Neue Osnabrücker Zeitung” proponuje, by sugestie kardynała szeroko przedyskutować w niemieckim Kościele. Biskup Franz-Josef Bode sądzi, że trzeba lepiej rozważyć wszelkie dobra jakie znaleźć się mogą w związku gejowskim. Czy nie ma w nich wiele pozytywnych, dobrych i słusznych rzeczy, czy nie musimy być bardziej sprawiedliwi? – pyta. W takich związkach jest wiele pozytywnych elementów.
Inny hierarcha biskup Patrick Dunn z Auckland, podczas spotkania z nowozelandzką młodzieżą oświadczył, że być może kwestia homoseksualizmu stanie się dla Kościoła katolickiego czymś w rodzaju „sprawy Galileusza”, zaś młodych ludzi, którzy domagają się otwarcia na środowiska LGBT, nazwał prorokami Kościoła. Media katolickie zwróciły uwagę na program tegorocznego Kongresu Religijnego Archidiecezji Los Angeles, który odbędzie się pod patronatem tamtejszego metropolity arcybiskupa José Gomeza. Przewidziano w nim aż dziewięć wystąpień poświęconych LGBT. Wśród mówców znajdą się m.in.: konsultant watykańskiego Sekretariatu ds. Komunikacji – jezuita ks. James Martin, głoszący publicznie, że homoseksualizm jest darem od Boga; zdeklarowany gej i aktywista LGBT Arthur Fitzmaurice, krytykujący Katechizm Kościoła Katolickiego za homofobię; lesbijka Yunuen Trujillo mówiąca o świętości homoseksualistów oraz ks. Bryan Massingale, który wygłosi wykład pt.: „Transgender w naszych szkołach: Jeden Chleb, Jedno Ciało.”
Podobne spotkanie odbyło się wcześniej w Europie, w grudniu 2017 r., w wiedeńskiej katedrze św. Szczepana, gdzie miała miejsce modlitwa w intencji homoseksualistów z okazji Światowego Dnia AIDS. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyż Kościół modli się za wszystkich, jednak współgospodarz zebrania kardynał Christoph Schönborn pozwolił, aby gwiazdą owego spotkania modlitewnego był ,,Conchita Wurst” – śpiewający mężczyzna z brodą przebrany za kobietę. Świątynia została udekorowana banerami organizacji homoseksualnych. Kardynał specjalne honory oddał działaczowi gejowskiemu, Gerry’emu Keszlerowi, promotorowi wydarzenia. Portal PCh 24 przypomina też, że w 2008 roku w muzeum przylegającym do katedry odbyło się wystawa prac obejmujących przedstawienie aktów homoseksualnych. Jeden z obrazów prezentował interpretację Ostatniej Wieczerzy z Chrystusem i Jego apostołami przedstawionymi jako homoseksualiści w trakcie orgii. Natomiast w samej katedrze w walentynki pary homoseksualne otrzymywały błogosławieństwo. W biuletynie katedralnym prezentowano homoseksualną parę i ich adoptowanego syna jako alternatywną formę rodziny.
W tym kontekście warto przypomnieć, że wcześniej Kościół reagował na takie wypowiedzi. Papież Jan Paweł II w 1995 r. zdymisjonował biskupa Jacquesa Gaillota z diecezji Evreux, gdy ten opowiedział się za błogosławieniem przez Kościół par homoseksualnych.
Tymczasem inną bulwersującą inicjatywą wykazał się arcybiskup Vincenzo Paglia, przewodniczący Papieskiej Rady Rodziny, który nie tylko zlecił stworzenie kontrowersyjnego muralu na ścianie włoskiej katedry, ale także jest jednym z jej „bohaterów”. Duchowny namalowany jest w czułym uścisku z drugim mężczyzną. Obydwaj są na muralu nadzy. Mural znajduje się na ścianie katedry diecezjalnej Terni-Narni-Amelia we Włoszech. Stworzenie rysunku zlecił w 2007 r. sam arcybiskup. Pomimo nacisków mural pozostał na ścianie budynku, także po odejściu z diecezji biskupa Paglii w 2012 r.
Innego rodzaju wydarzenie miało miejsce w samym sercu chrześcijaństwa, w Rzymie na szacownym Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim. Jak czytam na stronie http://www.catholicherald.co.uk członek Papieskiej Akademii Życia ks. Maurizio Chiodi wygłosił wykład, w którym zachęcał słuchaczy do zinterpretowania na nowo encykliki PawłaVI „Humanae vitae” w świetle rozdziału VIII adhortacji Franciszka „Amoris laetitia” i dopuszczenia w określonych przypadkach do stosowania antykoncepcji. Jego zdaniem normy moralne mają charakter historyczny, dlatego to, co było traktowane jako zło kilkadziesiąt lat temu, dziś takie być nie musi. Chodi już w 2008 r. oznajmił w gazecie „Avvenire”, że używanie sztucznych środków antykoncepcyjnych może być uznane za moralne, zależy to tylko od sumienia małżonków. Taka wypowiedź, głęboko błędna i destruktywna, nie przeszkodziła mu, aby zostać powołanym przez papieża Franciszka na nowego członka Papieskiej Akademii Życia.
Inny hierarcha, który zaskakuje lekceważeniem nauki Kościoła, jest ks. Joseph Tobin z Newark, który został kardynałem w 2016 r. z nominacji papieża Franciszka, znany również z racji kontrowersyjnych poglądów na wiele tematów. Pytany przez „New York Timesa” o święcenia kapłańskie dla kobiet oznajmił, że ma świadomość, że dla wielu kobiet to może być problem, który wypycha je z Kościoła. W wywiadzie dla jezuickiego magazynu „America” podkreślił, że jest coraz bardziej świadomy tego, że kobiety mają wiele powodów do opuszczenia Kościoła. Dlaczego? Z powodu braku szacunku, jakiego doświadczają w Kościele. Owym brakiem szacunku ma być, rzecz jasna, brak dopuszczenia do posługi... diakonatu. Z czego to ma wynikać? Z rzekomego przeniknięcia kultury Kościoła głęboką mizogynią, zamknięciem umysłowym i… przywilejami dla mężczyzn. Kardynał Tobin zapewniał także, w tymże wywiadzie dla „NYT”, że nie wierzy, by istniały jakieś rozstrzygające racje teologiczne, by papież nie mianował kobiet kardynałami.
Kardynałowi wtóruje inicjator internetowej akcji Pro Pope Francis ks. Paul Zulehner. W wywiadzie dla austriackiego dziennika „Kurier” zapowiedział, że Kościół uzna kapłaństwo kobiet, ale zanim to nastąpi – w 2019 roku biskupi latynoamerykańscy na Synodzie Regionu Amazonii zniosą obowiązkowy celibat księży, zaś Franciszek to zatwierdzi (on sam przecież wezwał ich do przedsynodalnej dyskusji na ten temat).
Jeśli czołowym hierarchom takie wypowiedzi uchodzą i nikt ich nie przywołuje do porządku, to trudno się dziwić zuchwałym zachowaniom szeregowych księży, jak to, które miało miejsce w kościele San Rocco w Turynie. Proboszcz tejże parafii ks. Fredo Olivero podczas Pasterki w 2017 r. nie odmówił słów Credo. Wiecie, dlaczego nie zamierzam wypowiedzieć słów wyznania wiary? Ponieważ w nie wierzę! Wśród śmiechu wiernych ksiądz dopowiedział: Gdyby ktoś to rozumiał – ale ja sam po wielu latach uświadomiłem sobie, że jest to coś, czego nie rozumiem i nie mogę zaakceptować. Zaśpiewajmy coś innego, co przedstawia zasadnicze sprawy związane z wiarą. Następnie ksiądz zastąpił Credo pieśnią „Dolce sentire” z filmu Brat Słońce, siostra Księżyc. Prof. Roberto de Mattei stwierdził, że jeśli ksiądz posuwa się do tego, że odrzuca katolickie wyznanie wiary nie wywołując sankcji władz kościelnych, znajdujemy się tak naprawdę w obliczu sytuacji kryzysowej w Kościele o niesłychanej wadze.
Niestety niejasny przykład daje sam papież Franciszek w odniesieniu do nauki moralnej Kościoła. Angielskojęzyczna sekcja Radia Watykańskiego potwierdziła przecież autentyczność listu Franciszka do biskupów argentyńskich, w którym pisze on, że interpretacja „Amoris Laetitia” dokonana przez wspomnianych biskupów jest jedyną słuszną. Cytując Franciszka – nie ma innych interpretacji. Przypomnę, że biskupi argentyńscy, podobnie jak i niemieccy czy maltańscy, dopuszczają osoby rozwiedzione, a żyjące w nowych związkach, (którzy nie zachowują wstrzemięźliwości seksualnej) do Komunii świętej (pod pewnymi warunkami). Spór o interpretację „Amoris Laetitia” został więc zatem zamknięty przez samego Franciszka. Opowiada się on za praktyką wprowadzaną przez kardynała Kaspera, biskupów niemieckich, a obecnie także biskupów argentyńskich (oraz wielu innych osób, w tym duchownych, z całego świata), która polega na udzielaniu Komunii świętej osobom żyjącym w niesakramentalnych związkach w zależności od oceny sytuacji.
Papież Franciszek dał też niezbyt fortunny sygnał inną decyzją. Oto holenderska aktywistka proaborcyjna i progejowska Liliane Ploumen (w 2017 r. zebrała ponad 300 milionów euro na finansowanie aborcji na świecie) zasłużona dla budowania cywilizacji śmierci, otrzymała najwyższe watykańskie odznaczenie przeznaczone dla osób świeckich – papieski Order Świętego Grzegorza Wielkiego, czym prześmiewczo szczyciła się przed światem nagrywając filmik, w którym pokazuje order i potwierdza, że dostała go za swoje zasługi.
Zresztą nieco wcześniej w 2016 r. papież Franciszek, jak można było przeczytać na portalu LifeSiteNews, przyjął włoską polityk Emmę Bonino znaną aborcjonistkę, która w młodym wieku sama popełniła aborcję fotografując ten czyn. Następnie pracowała w ośrodku aborcyjnym chwalącym się dokonaniem ponad 10 tysięcy zabójstw nienarodzonych dzieci. Papież niefortunnie nazwał Bonino jednym z narodowych zapomnianych mistrzów i porównał ją do Konrada Adenauera oraz Sługi Bożego Roberta Schumana, pomysłodawców Unii Europejskiej. Franciszek stwierdził, iż lewicowa działaczka w sprawie Afryki daje nam najlepsze wskazówki, komentując jej zaangażowanie na rzecz afrykańskiej ludności, pomijając jednak jej proaborcyjne postępowanie.
Te i inne wypowiedzi, zachowania i czyny przedstawicieli Kościoła katolickiego, które znajduję opisane w prasie i w internecie, a których tylko część przytoczyłam, budzą zdumienie i zatroskanie. Wcześniej wydawało się, że Kościół w dobie postmodernistycznej sekularyzacji musi skupiać się na dawaniu oporu oponentom i wrogom Kościoła z zewnątrz. Tymczasem istnieje pogaństwo wewnętrzne usytuowane na samych szczytach władzy kościelnej. Jan Paweł II w wywiadzie udzielonym Vittorio Messoriemu podkreślał, że Kościół ciągle na nowo podejmuje zmaganie z duchem tego świata, co nie jest niczym innym jak zmaganiem się o duszę tego świata. Jeśli bowiem z jednej strony jest w nim obecna Ewangelia i ewangelizacja, to z drugiej strony jest w nim także obecna potężna antyewangelizacja, która ma też swoje środki i swoje programy i z całą determinacją przeciwstawia się Ewangelii i ewangelizacji. Niestety, tę antyewangelizację możemy znaleźć w środku Kościoła. Jest już ona dostrzegalna gołym okiem, co do tego nie ma wątpliwości. Obawiam się, że będzie się ona pogłębiać, rozsadzając Kościół od wewnątrz, krusząc jego fundamenty i prowadząc do poważnego kryzysu Kościoła. Profesor Roberto de Mattei twierdzi, że ten kryzys już jest w Kościele, lecz mało kto reaguje na niego. Profesor podkreśla też, że Prawdziwa przyczyna obecnego kryzysu tkwi nie tyle w arogancji tych, którzy utracili wiarę, ale w słabości tych, którzy ją zachowując wybierają milczenie, zamiast bronić jej publicznie. Ten minimalizm stanowi duchową i moralną chorobę naszych czasów. Według wielu katolików nie powinniśmy sprzeciwiać się błędom, gdyż wystarczy „dobrze się zachowywać”, albo opór powinien ograniczać się do obrony negatywnych, moralnych absolutów, to znaczy tych norm, które zabraniają zawsze i w każdym przypadku określonych zachowań przeciwko Bogu i prawu moralnemu. To jest święte, ale musimy pamiętać, że nie istnieją tylko normy negatywne, które mówią nam, czego nie możemy nigdy robić, ale są również normy pozytywne, które mówią nam, co musimy robić, jakie są uczynki i postawa, które są miłe Bogu i dzięki którym potrafimy kochać naszego bliźniego.
Ów minimalizm jest jednak niebezpieczny, wydaje się więc, że apologia nauki Kościoła jest wyzwaniem naszych czasów, z którym katolicy powinni pilnie zmierzyć się, gdyż „fałszywych nauczycieli” nie brak i dziś.
Zdzisława Kobylińska
Dr hab. nauk humanistycznych, adiunkt na Wydziale Nauk Społecznych UWM, etyk, poseł na Sejm III kadencji.
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Skomentuj
Komentuj jako gość