... są gorzej ubrane i to będzie powodem ich traumy, gdyby trafiły do szkoły w mieście, w Korszach, dlatego proponuję przenieść uczniów ze szkoły w Sątocznie do szkoły w Łankiejmach. Ta wypowiedź burmistrza Korsz Jana Adamowicza na sesji Rady Miejskiej w Korszach - 28 października wywołała oburzenie rodziców. Burmistrz jeszcze na tej sesji się zreflektował i przeprosił, ale część mieszkańców gminy uważa, że należy odwołać go w referendum.
Burmistrz z ciężkim sercem uzasadniał na sesji konieczność likwidacji Szkoły Podstawowej w Sątocznie, w której uczy się 42 dzieci. Trzy lata wcześniej było 57 dzieci. W gminie są cztery podstawówki, a ich utrzymanie kosztuje 8 mln zł rocznie. Gmina jest zadłużona na 29 mln zł i nie ma pieniędzy na inwestycje w 2026 roku i kolejne lata, gdyż skończyły się środki z programu Polski Ład.
- Nasze cztery szkoły powinny funkcjonować, ale czy jako 8-klasowe? – zapytał burmistrz. - Może pozostawić szkołę w Sątocznie jako filię z klasami I-III, jako punkt społecznej integracji, a pozostałych uczniów przenieść do szkoły w Łankiejmach. Uzyskalibyśmy 1,5 mln zł na inwestycje. Mógłbym tego problemu nie ruszać i przetrwać do końca kadencji zamiast mierzyć się się z hejtem, wyzwiskami, ale uważam, że nie mogę tego problemu odkładać.
Burmistrz, by uzasadnić, dlaczego proponuje przeniesienie uczniów starszych klas do Łankiejm a nie do szkoły w Korszach, gdzie miałyby bliżej, stwierdził, że w Korszach czułyby się gorzej z tego powodu, że trafią do większego środowiska oraz z powodu... ubogiego ubioru.
- Wiem, że dla wielu rodziców i uczniów będzie to trauma. Rodzice boją się, że jak dzieci trafią do większego środowiska, to mogą się zagubić, ale będą tacy, którzy się znakomicie odnajdą. W Sątocznie część rodziców to rolnicy, a część to mieszkańcy bloków popegeerowskich. Gdy byłem w szkole zauważyłem po ubiorze, że dzieci są biedne, ich rodziców nie stać na kupno im lepszych ubrań. Co innego jest mieć kolegów ze wsi, a co innego z miasta. Może lepiej sytuowanych, może lepiej ubranych. Jak bardzo te dzieci się różnią. Z zewnątrz, bo może wewnętrznie te dzieci są takie same. Ich ubiór pokazuje, że ci rodzice nie mają pieniędzy. Widać po nich, z jakiego środowiska pochodzą. Wrzucenie tych dzieci teraz do szkoły w Korszach to dla wielu byłoby traumą. A Łankiejmy są podobnym środowiskiem - powiedział burmistrz Adamowicz.
Występująca po burmistrzu pani Katarzyna, matka ucznia z Sątoczna, wyrażnie poruszona, zareagowała na słowa burmistrza:
- Odniosę się do tego, co burmistrz powiedział na początku o szkole w Sątocznie, że nasze dzieci są gorzej ubrane. Czyli mam rozumieć, że nasze dzieci mają trafić do szkoły w Łankiejmach, bo tam też uczniowie są gorzej ubrani? Pewnie nie było to pana intencją, ale tak to zabrzmiało.
Burmistrz natychmiast się zreflektował, ale brnął dalej:
- Chciałem przeprosić, jak ktoś się poczuł urażony uwagą o ubraniu. Powiedziałem tak, bo widziałem siebie, gdy w 1977 roku jako chłopak ze wsi trafiłem do I klasy w Olsztynie. Dzieci wiejskie bardzo się odróżniali swoim wyglądem od dzieci miejskich. Chłopcy we wranglerach. Dla mnie była to trauma. W szkole w Łankiejmach zauważyłem, że jedynie dwie dziewczynki były lepiej ubrane od reszty uczniów.
"Nie ocenia się ludzi po wyglądzie"
Po przeprosinach głos zabrała radna Ilona Czekaj, zarazam matka ucznia z Sątoczna:
- Pan burmistrz przeprosił. Ja urodziłam się na wsi i jestem z tego dumna. Nie ocenia się ludzi po wyglądzie, a tym bardziej, jak są ubrane.
Radna apelowała o pozostawienie w Sątocznie szkoły 8-klasowej z uwagi na to, że wśród uczniów są dzieci niepełnosprawne, autystyczne i to z tego powodu przenosiny będą dla nich traumą, bo źle się aklimatyzują w nowym środowisku.
Burza w sieci i w gminie po słowach burmistrza
Mimo przeprosin, słowa burmistrz wywołały burzę w sieci. We wpisach internetowych (nagranie jest dostępne w sieci) niektórzy mieszkańcy domagają się referendum w sprawie odwołania Adamowicza z funkcji. Inni uważają, że wypowiedź tak go skompromitowała, że sam powinien ustąpić z urzędu.
"Nie ubiór świadczy o człowieku. Masz garnitur, a zero empatii" – napisała jedna z mieszkanek w komentarzu pod relacją z sesji. "Dzielisz dzieci, jakby lepszy był ten, kto ma nowy sweterek czy buty. Wstyd, panie burmistrzu." - grzmiał kolejny mieszkaniec.
– Gdy idę na zakupy, ludzie mnie o tę sytuację pytają, a ja się wstydzę. Jedni uważają, że to skandal, innym żal burmistrza, że pada ofiarą hejtu. To jest sytuacja tak przykra, że nie ma słów, by ją opisać – mówi radna z Korsz Krystyna Borzęcka, która od razu po wypowiedzi burmistrza chciała się do tych słów odnieść, ale – co widać na nagraniach z sesji – nie udzielono jej głosu.
Są i tacy, którzy uważają, że nie ma o co robić awantury: "Przecież powiedział prawdę, o co ten szum?" - napisał kolejny internauta.
Po kilku dniach burmistrz zamieścił też przeprosiny w Internecie.
"Podczas uzasadniania propozycji utworzenia w Sątocznie filii Szkoły Podstawowej w Łankiejmach, a nie filii Szkoły w Korszach użyłem słów i określeń, którymi uraziłem wiele osób. Nie powinienem tak mówić. Przeprosiłem za moją wypowiedź już podczas sesji Rady Miejskiej. Teraz poprzez ten portal społecznościowy jeszcze raz bardzo, bardzo mocno wszystkich przepraszam" - napisał.
– Moim celem przede wszystkim było, żeby te dzieci chronić właśnie przed taką sytuacją i dlatego, że chciałem uzasadnić, dlaczego te dzieci powinny trafić do mniejszej szkoły, do mniejszego środowiska. Może troszeczkę źle powiedziałem – ocenił w późniejszej rozmowie z PAP burmistrz Adamowicz.
I zapowiedział, że do tych stwierdzeń odniesie się jeszcze na najbliższej sesji. Nie wybiera się jednak do Sątoczna, by porozmawiać z dziećmi i rodzicami, tłumaczy, że „nie widzi na razie takiej potrzeby" i dodaje, że nikt go tam nie zaprasza.
"Nasze dzieci najgorzej to przeżywają"
Zapytany przez PAP, co miał na myśli, mówiąc, że dzieci z Sątoczna i Łankiejm są "z tego samego środowiska", Adamowicz powiedział, że to, że są to wsie popegeerowskie. Wielu mieszkańców tych wsi, jak dodał, od lat nie podejmuje pracy i żyje z pomocy społecznej. Przyznał jednocześnie, że w Korszach jest kilkunastoprocentowe bezrobocie, a gmina aktywizuje bezrobotnych, zatrudniając niektórych z nich do robót publicznych.
– Mnóstwo osób wyjechało za pracą, zdobyło nowe kwalifikacje. Wracają do nas, kupują lokale po swoich sąsiadach, mimo że nadal pracują za granicą, ale to celowo, bo mają zamiar powrócić do nas i wielu z tych ludzi odnalazło się w nowej rzeczywistości. Ale jest pewna grupa, która się, no niestety, nie odnalazła i nadal jej głównym źródłem utrzymania jest opieka społeczna – stwierdził Adamowicz.
Burmistrzem Korsz jest on od 2022 roku. Wtedy wygrał przedterminowe wybory po śmierci poprzedniego burmistrza, potem reelekcję zapewnił sobie już w pierwszej turze. Startował z lokalnego komitetu wyborczego, w którego skład wchodził także obecny starosta kętrzyński Michał Kochanowski, który tak ocenia sprawę: - Taka wypowiedź nie powinna się panu burmistrzowi zdarzyć, ale przeprosił za nią.
Matka jednego z uczniów z Sątoczna powiedziała, że zamieszczone w internecie przeprosiny burmistrza jej nie satysfakcjonują. Oczekuje, że burmistrz publicznie przeprosi rodziców i uczniów.
– Nasze dzieci najgorzej to przeżywają, bo czytają o tym w internecie - podkreśla kobieta. - Jedno drugiemu pokazuje, co burmistrz o nich powiedział. Radni niektórzy się boją zadrzeć z burmistrzem, ludzie żałują go, że pada ofiarą hejtu. Zaraz burmistrza gotowi będą przepraszać, a nasze dzieci? Ich krzywdy, ich wstydu nikt nie widzi?.
Kobieta zapytana, czy w jej ocenie dzieci z Sątoczna faktycznie są gorzej ubrane od tych z Korsz, odpowiada, że nie: – Dziś dzieci noszą za duże bluzy i porwane spodnie, czy to wieś, czy miasto. Burmistrz na dziecięcej modzie się nie zna i skrzywdził nas i nasze dzieci.
Referendum w gm. Barciany w sprawie odwołania wójt. Powód? Likwidacja szkół
Przypomnijmy, iż 7 grudnia odbędzie się pierwsze referendum samorządowe w woj. warmińsko-mazurskim w 2025 roku, w sprawie odwołania wójt gminy Barciany Marty Kamińskiej, też powiat kętrzyński, właśnie z powodu planu likwidacji szkół
Inicjatorem głosowania jest komitet pod nazwą „Gmina Barciany – czas na zmiany”. Jak wyjaśniła członkini komitetu Monika Jasek, jednym z powodów zorganizowania referendum był zamiar likwidacji trzech z czterech szkół podstawowych działających w gminie.
- Podstawą naszego działania była walka o utrzymanie funkcjonowania szkół w gminie Barciany. Plany ich likwidacji pojawiły się niemal natychmiast po rozpoczęciu drugiej kadencji wójt Marty Kamińskiej. Uważam, że prawdziwą inwestycją w przyszłość są nasze dzieci. Jeśli będziemy koncentrować się tylko na inwestycjach drogowych, to jest to droga donikąd – stwierdziła.
Wójt gminy Barciany Marta Kamińska przyznała, że podjęła niepopularną decyzję, ale – jak podkreśla – była ona konieczna ze względów finansowych i demograficznych.
- Sama się o to prosiłam. Podejmując decyzję o likwidacji trzech z czterech szkół, liczyłam się z taką reakcją mieszkańców, ale nie miałam wyjścia w związku z ówczesną sytuacją demograficzną i finansową gminy. Ktoś musi myśleć przyszłościowo. Mogliśmy „zacisnąć pasa” i utrzymać te szkoły do końca mojej kadencji. I co dalej? Przyjdzie ktoś po mnie i będzie miał to samo zmartwienie – dodała.
Justna Żarnowska, pełnomocnik komitetu referendalnego twierdzi, że jednym z najważniejszych zarzutów wobec urzędującej wójt jest nadmierne zadłużanie gminy.
- Pani wójt w 2018 roku, zanim po raz pierwszy została wójtem w naszej gminie, obiecała w wywiadzie, że jednym z priorytetów będzie oddłużenie gminy. Zadłużenie gminy wzrosło w sposób ogromny i bardzo szybko. Żadna gmina w naszym powiecie nie zadłużała się tak szybko i w tak krótkim czasie
– powiedziała.
Wójt Marta Kamińska odpiera zarzut. Według niej dzięki zaciągniętym kredytom możliwe były dalsze inwestycje w gminie.

Na zdjęciu sesja w Barcianach, pierwsza od lewej wójt Marta Kamińska.
- Powiem więcej, Marta Kamińska przez 6 i pół roku bycia wójtem zaciągnęła kredyty w wysokości 24 mln zł, z czego ponad 13 mln zł spłaciłam tych niekorzystnych kredytów zaciągniętych przez mojego poprzednika, zostało 9 mln zł. Zadłużyłam gminę Barciany na 9 mln zł, ale przy tym zrealizowałam inwestycje za niemal 70 mln zł – dodała wójt.
Na plakatach informujących o zamiarze przeprowadzenia referendum organizatorzy tej inicjatywy zarzucili wójt m.in. znaczny wzrost zadłużenia gminy, dążenie do zamknięcia trzech z czterech szkół podstawowych, brak dialogu z mieszkańcami, podwyżki lokalnych opłat i "puste obietnice".

Wójt Marta Kamińska mówi, że będzie namawiać mieszkańców, by nie poszli na to głosowanie, a podczas spotkań w kampanii referendalnej zamierza odpierać zarzuty inicjatorów referendum. Dodaje, że liczy na mądrość wyborców.
- Mamy demokrację, mieszkańcy mają oczywiście prawo do inicjatywy referendalnej, czas pokaże jaki będzie wynik – przyznaje.
I ocenia, że sama przyczyniła się w pewien sposób do tego referendum, ponieważ - jak tłumaczy - odważnie powiedziała, że chce zlikwidować trzy placówki oświatowe (wszystkie nadal funkcjonują). Podkreśla przy tym, że jest to uzasadnione ze względów demograficznych i ekonomicznych, a jej zależy na przyszłości gminy.
- Barcian nie stać na cztery placówki. Demografia od 15 lat nieubłaganie spada, ubyło nam 40 proc. dzieci
- wyjaśnia.
Marta Kamińska jest wójtem Barcian drugą kadencję. W wyborach w 2024 roku wygrała w pierwszej turze, uzyskując 50,99 proc. (1257) głosów. Startowała jako kandydatka bezpartyjna z komitetu "Razem możemy więcej - Koalicja Samorządowa".
Gminne referendum w Barcianach będzie pierwszym tego typu głosowaniem w obecnej kadencji samorządu w województwie warmińsko-mazurskim.
Wniosek grupy mieszkańców gminy w sprawie referendum wpłynął 22 września. Wymagane było zebranie podpisów 10 proc. uprawnionych do głosowania, czyli 458 osób. Dostarczono 717 prawidłowych podpisów.
Aby referendum było ważne musi uczestniczyć w nim co najmniej 3/5 osób, biorących udział wyborze wójta. W wyborach samorządowych w 2024 roku zagłosowały 2494 osoby. Dlatego referendum będzie ważne, jeżeli weźmie w nim udział nie mniej niż 1497 uprawnionych do głosowania. Wójt zostanie odwołana, jeśli w ważnym referendum za jej odwołaniem zostanie oddanych więcej niż połowa głosów.
(sa)


Skomentuj
Komentuj jako gość