Forumowicze we wpisach pod moim artykułem, w którym podałem wyniki sobotnich wyborów na Prezesa oraz Zarząd Okręgu nr 35 PiS, poddali w wątpliwość, czy faktycznie poseł Artur Chojecki, wskazany na funkcję prezesa okręgu przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego, uzyskał wymaganą liczbę głosów?
W przesłanej mi Ordynacji Wyborczej Władz Okręgowych partii PiS, w par. 27 pkt. 4 czytamy: „Jeżeli wybory dotyczą Prezesa Zarządu Okręgowego mandat obejmuje kandydat, który uzyskał więcej niż połowę ważnie oddanych głosów”.
W wyborach na prezesa oddano 173 ważnych głosów, więc 50% = 86,5 + 1 = 87,5. Na Chojeckiego oddano 85 głosów, przeciw - 78. Głosów wstrzymujących było 10. Z tego wynika, że poseł Artur Chojecki nie uzyskał „więcej niż połowę ważnie oddanych głosów”.
Zadzwoniłem do sekretarza wojewódzkiego PiS i członka Zespołu ds. wyborów Piotra Soćko. Wyjaśnił mi, że Ordynacja zmieniła się po tym, jak nastąpiło w Przysusze 12 października połączenie PiS z Suwerenną Polską Zbigniewa Ziobro. Sekretarz przesłał mi nową Ordynację. Teraz par. 27 pkt. 4 brzmi:
„Jeżeli wybory dotyczą funkcji Prezesa Zarządu Okręgowego, mandat obejmuje kandydat, który uzyskał więcej oddanych głosów za”.
Widocznie Prezes Kaczyński przewidywał, że niektórzy przez niego "namaszczeni" mogą mieć problem z wyborem i nie pomylił się - czytaj o tym pod tekstem.
Podsumowując ten wątek: poseł Artur Chojecki został prawomocnie wybrany na prezesa Okręgu. Nie ulega jednak wątpliwości, że tak duża liczba głosów przeciw i wstrzymujących oznacza słabą pozycję przewodniczącego. Zdaniem moich rozmówców, za taką mobilizacją głosów przeciw Chojeckiemu stał Jerzy Szmit, który po długiej absencji nieoczekiwanie pojawił się na zebraniu PiSu w Olsztynie, przed wyborami. Ta sytuacja, słabości posła Chojeckiego, zdaniem moich rozmówców, bardzo odpowiada posłom Iwonie Arent i Januszowi Cieszyńskiemu, bo to oni będą kierować partią, a Chojecki będzie wykonawcą ich woli.
Kto tak naprawdę wygrał te wybory: Chojecki czy Szmit?
Działacze PiS, z którymi rozmawiałem twierdzą, że wybory do Zarządu Okręgu wygrał minimalnie albo zremisował z Arturem Chojeckim jego do niedawna mentor Jerzy Szmit, gdyż tylu zwolenników Szmita zostało wybranych do Zarządu.
Jaka jest prawda, dowiemy się w ciągu 14 dni, bo tyle czasu daje ordynacja na ukonstytuowanie się prezydium zarządu, a więc gdy dokona się wybór wiceprzewodniczących, sekretarza i skarbnika. Kandydatów wskaże przewodniczący Chojecki i od tego, czy jego kandydaci zostaną przyjęci, czy też kontrkandydaci zgłoszeni przez Szmita, poznamy układ sił pomiędzy „Szmitowcami” a ludźmi Chojeckiego.
Poseł Iwona Arent przypomniała podczas dyskusji wyborczej, że na sali jest Jerzy Szmit, u którego – jako dyrektor biura poselskiego – zaczynał karierę Artur Chojecki, i który w 2015 roku zgłosił Chojeckiego na wojewodę (Arent wóczas zgłosiła Grzegorza Prokopa z Kętrzyna) i kandydat Szmita wygrał.
Po tej zaskakującej prezentacji ze strony do niedawna śmiertelnego wroga Szmita, Szmit wstał z końca sali i ukłonił się a część delegatów powitała go brawami. Od początku do końca zebrania wyborczego siedział na sali z kamienną, pokerową twarzą.
Do Zarządu Okręgu wybrano takich jego ludzi jak Anna Bukowska z Olsztyna, Henryk Żuchowski ze Szczytna czy były poseł PiS Jerzy Gosiewski. Pytałem moich znajomych w PiSie, czemu przypisać wybór Bukowskiej z jej przeszłością, poziomem i kulturą języka i Gosiewskiego z jego przeszłością i mitomanią, odpowiedzieli mi, że to, kim są i co mają „za uszami” wie tylko garstka członków PiS. Gosiewski został wybrany, bo przywiózł swój „desant” działaczy z Mrągowa, tak jak Żuchowski ze Szczytna. Ordynacja stanowi, że każdy powiat musi mieć w Zarządzie swojego przedstawiciela, któremu wystarczy jeden głos, żeby zostać wybranym.
„Tłuste koty” zbojkotowały wybory
Henryk Żuchowski ze Szczytna, były dyrektor KRUS w Olsztynie w swoim wystąpieniu wytknął swoim kolegom, który tak jak on, zawdzięczali lukratywne stanowiska za rządów PiSu, a którzy nie raczyli pofatygować się na wybory. Nie było b. komendanta wojewódzkiego OHP Dariusza Rudnika, b. dyrektora generalnego urzędu wojewódzkiego Pawła Żukowskiego, b. zastępcy dyr. Oddziału Totalizatora Sportowego w Olsztynie Przemysława Bastka, b. dyrektora Agencji Rezerw Materiałowych Dariusza Przeradzkiego (kandydował do zarządu będąc nieobecny na sali), b. prezesa WM SSE Zbigniewa Targowskiego, byłego dyrektora wielu spółek, ostatnio zastępcy wojewódzkiego inspektora inspekcji handlowej w Olsztynie Waldemara Zwierki, b. dyrektora wydziału w urzędzie wojewódzkim Piotra Junkera, Dariusza Wasieli, byłego zastępcy dyrektora KOWR i dyrektora oddziału Wód Polskich, byłego radnego PiS i b. kierownika administracji KW OHP w Olsztynie Krzysztofa Narwojsza czy szefa wojewódzkiej młodzieżówki PiS Mateusza Szkaradzińskiego, który wraz z kolegami zaczął w ostatnich latach robić błyskotliwą karierę w PiSie. Dostał też posadę dyrektora wojewódzkiego oddziału PFRON w Olsztynie. Chyba jako jedyny z tzw. „tłustych kotów” zachował to stanowisko do dzisiaj. Krążą plotki, że złożył „homagium” nowej władzy. Gdy go o to zapytałem, wykręcił się od odpowiedzi.
Tym bardziej, na tym tle uwagę zwracała wierność partii działacza młodzieżówki PiS Piotra Soćko z Kętrzyna, do tej pory sekretarza wojewódzkiego, który w tak podzielonym na frakcje środowisku zdołał przekonać do siebie aż 123 delegatów!
Z posłów na sali nie było tylko poseł Olgi Semeniuk-Patkowskiej, co wypomniała jej poseł Arent. Tym bardziej dziwne, gdyż była w składzie Zespołu ds. Przygotowania Zjazdu, obok Iwony Arent, posła Janusza Cieszyńskiego, posła Artura Chojeckiego, Zdzisławy Tołwińskiej, Piotra Soćko, Pawła Warota i Agnieszki Warakomskiej-Poczobutt.
Adam Socha
PiS wybrało lokalnych liderów. Nie obyło się bez kontrowersji i niespodzianek
Działacze w tajnym głosowaniu odrzucili kandydaturę Szymona Szynkowskiego vel Sęka na szefa poznańskich struktur PiS. Były wiceszef MSZ był jedynym kandydatem zgłoszonym w wyborach. To kolejny taki przypadek. Wcześniej przepadł jedyny kandydat na szefa PiS w Płocku.
Wcześniej mówiło się, że przewodniczącym zarządu okręgu może zostać poseł Bartłomiej Wróblewski, ale ostatecznie to Szymon Szynkowski vel Sęk otrzymał nominację od prezesa Jarosława Kaczyńskiego. W głosowaniu tajnym uzyskał tylko 49 głosów, 74 delegatów głosowało przeciwko niemu.
Według informacji Onetu o porażce Szynkowskiego vel Sęka decydowała spora niechęć działaczy do byłego wiceministra. — Mało się angażował i nominacja od prezesa nic tam nie pomogła — słyszymy od poznańskich działaczy PiS.
W sobotę w Wielkopolsce wybierano także szefa okręgu kalisko-leszczyńskiego. Został nim Jan Dziedziczak.
Nie wszędzie kandydat na szefa struktur był jeden. W sobotę doszło do pojedynku na Podkarpaciu. W okręgu krośnieńskim o szefostwo ubiegała się posłanka Anna Schmidt i poseł Marek Kuchciński. Delegaci postawili na byłego wicemarszałka Sejmu.
Maciej Małecki, kojarzony z byłym szefem MSWiA Mariuszem Kamińskim kandydat na szefa płockich struktur Prawa i Sprawiedliwości, także przegrał głosowanie, choć był jedynym kandydatem — dowiedział się Onet.
W innym miejscu — w Gdańsku — nie obyło się bez kontrowersji, bo stanowisko miał tam objąć były szef Telewizji Polskiej Jacek Kurski. Otrzymał on nominację od prezesa Kaczyńskiego, ale jego plany nie spodobały się działaczom PiS z Pomorza. Tuż przed głosowaniem, które miało wyłonić przewodniczącego okręgu, Kurski poinformował, że nie może podjąć się tej misji. Szefem regionu został ostatecznie Kazimierz Smoliński.
Onet.pl
Skomentuj
Komentuj jako gość