Komunikat wojewody warmińsko-mazurskiego Artura Chojeckiego, iż „z urzędu zbada prawidłowość wydania” pozwolenia na budowę Centrum Dystrybucyjnego LIDLa w Gietrzwałdzie, wzbudził liczne komentarze. Odezwały się głosy, że wojewoda działa „pod publiczkę”, żeby nie stracić głosów w wyborach do Sejmu.Pisałem o tym w artykułach:
Sąd uchylił decyzję wojewody uchylającą pozwolenie na budowę Centrum Lidla w Gietrzwałdzie
Wojewoda zbada prawidłowość wydania pozwolenia na budowę Lidla w Gietrzwałdzie
Poniżej zamieszczam analizę komunikatu wojewody naszego eksperta prawnego Kazimierza Rzeckiego.
W komentarzu pod artykułem pt. "Wojewoda zbada prawidłowość wydania pozwolenia na budowę Lidla w Gietrzwałdzie ktoś napisał:
" .... Wojewoda nie może rozpocząć i prowadzić oddzielnego postępowania odnośnie pozwolenia na budowę Lidla biorąc pod uwagę to, że obecne postępowanie nie zostało zakończone. ....."
Ten ktoś się myli. Z prawnego punktu widzenia mogą być prowadzone oba te postępowania, ale wtedy jest jedno (a może nawet kilka) "ale".
Po pierwsze:
Postępowanie w sprawie o stwierdzenie nieważności decyzji jest "z urzędu" - co ważne - wszczynane tylko wtedy, gdy organ ma w zasadzie pewność (bo np. tak wynika z dokumentów), że stwierdzi nieważność decyzji. Inaczej nie ma to żadnego logicznego sensu (po co z urzędu rozpoczynać postępowanie, skoro z góry wiadomo, że nie osiągnie ono zamierzonego celu, bo tak wynika z posiadanych dowodów). Tu jest inaczej, niż gdyby wszczęcia takiego postępowania żądała strona (czyli podmiot, który ma prawny interes w stwierdzeniu nieważności decyzji), w takim wypadku organ nie ma wyjścia i musi taką procedurę uruchomić.
Po drugie:
Postępowanie nieważnościowe prowadzone z urzędu nie służy "badaniu" decyzji, czy szukaniu jej wad. Jego celem jest stwierdzenie nieważności decyzji z tej racji, że decyzja jest obarczona tak poważnymi wadami, wymienionymi w art 156 Kpa, że z góry (już na pierwszy rzut oka) wiadomo, że taki akt administracyjny nie mógł być wydany z racji oczywistej bezprawności widocznej już w samej treści tego aktu. Decyzja nieważna oznacza, że jej jakby nigdy nie było (niczym prawnie nie skutkowała i nie skutkuje).
Po trzecie:
Jeśli decyzja starosty ma wg wojewody wadę prawną, ale inną niż kwalifikowalna wg art. 156 Kpa, to najprostszym rozwiązaniem jest uchylenie tego wadliwego aktu w prowadzonym przed wojewodą zwykłym postępowaniu odwoławczym i orzeczenie w tym postępowaniu merytoryczne sprawy o pozwolenie na budowę, tj albo udzielenie tego pozwolenia (o ile zamierzenia budowlane i projekt budowlany są zgodne z przepisami) albo odmówienie inwestorowi pozwolenia (o ile przepisy są naruszone).
Po czwarte:
Skoro wojewoda uznał wcześniej, że materiał dowodowy w sprawie nie pozwala mu orzekać merytorycznie, bo w sprawie o pozwolenie na budowę nie zostały właściwie (tzn. w oparciu o prawidłowe dowody) ustalone przez starostę wszystkie istotne fakty (a taki sens ma jego uchylona przez sąd decyzja wydana w oparciu o art. 138 par. 2 Kpa - https://lexlege.pl/kpa/art-138/), to jakim cudem teraz stwierdza, że jakoby ma pewność - bo to oznacza wszczęcie postępowania nieważnościowego "z urzędu" - co do kwalifikowanej wadliwości decyzji starosty?
Przecież ma te same dowody co miał wcześniej, nic nowego się w aktach nie pojawiło. To co? - wcześniej unikał rozstrzygania sprawy, mimo, że miał wszystko "jak na tacy"? Czy może teraz uruchamiając z własnej woli postępowanie dalej idące, choć najprawdopodobniej de facto nie ma ku temu żadnych przesłanek (bo działa w oparciu o dotychczasowe dowody), tworzy jedynie pozory?
Po piąte:
W artykule stoi (fragment komunikatu rzecznika) "....Wojewoda Warmińsko-Mazurski zdecydował o rozpoczęciu postępowania co do stwierdzenia nieważności decyzji Starosty Olsztyńskiego o pozwoleniu na budowę. Wojewoda z urzędu zbada merytorycznie prawidłowość jej wydania, między innymi pod kątem zarzutów strony społecznej."
Celem postępowania nieważnościowego nie jest "merytoryczne badanie prawidłowości wydania", zwłaszcza w postępowaniu prowadzonym z urzędu (zob. uwaga nr 3 wyżej).
Chyba, że ..... żądanie wszczęcia z urzędu tego postępowania wniosłaby tzw. "organizacja społeczna" w trybie art. 31 par.1 Kpa - https://lexlege.pl/kpa/art-31/ - w oparciu o swoje cele statutowe (czy tak w tym wypadku było powinno wynikać z treści postanowienia wojewody o wszczęciu postępowania w sprawie o stwierdzenie nieważności decyzji starosty o pozwoleniu na budowę). Ale nawet wówczas przedmiotem takiego postępowania nie jest inwestycja budowlana (jak np. w postępowaniu odwoławczym), lecz co innego - sam akt administracyjny jako taki, organ będzie oceniał bowiem nie zamierzenie LIDLa a decyzję starosty, i to wyłącznie pod ściśle określonym kątem istnienia/nieistnienia kwalifikowalnych, wymienionych w art 156 Kpa wad decyzji.
Po szóste:
Jeżeli postępowanie nieważnościowe zostanie wszczęte, postępowanie odwoławcze (bo po tym wyroku WSA u wojewody "na biurku" leży nie rozpatrzone de facto odwołanie od decyzji starosty) wojewoda powinien zawiesić - do czasu prawomocnego zakończenia sprawy "nieważnościowej", która jest dalej idąca co do skutków niż sprawa odwoławcza. Wyroki NSA są tu jednoznaczne, i zapewne wojewoda to zrobi.
Być może kluczem do rozumienia tego co się dzieje jest właśnie to, że wszczynając postępowanie nieważnościowe, wojewoda będzie zobowiązany z urzędu zawiesić postępowanie odwoławcze, które znowu ma na stole po wyroku WSA.
Bo ten wyrok oznacza, że wojewoda musi teraz albo merytorycznie orzekać ('na tak' albo 'na nie') w sprawie o udzielenie LIDLowi pozwolenia na budowę, albo stwierdzić że odwołujący nie są stronami (i to udowodnić) i skutkiem tego odwołanie odrzucić.
A to nie jest takie proste i oczywiste (co pokazała sprawa pozwolenia budowlanego dla EGGERa) i w dodatku nie jest to komfortowa dla wojewody sytuacja, zwłaszcza dziś, przy społecznym oporze wokół tej inwestycji i niepewności co do skutków niedzieli 15 października.
W tej sytuacji zawieszenie postępowania odwoławczego pozwoliłoby wojewodzie dać sobie dodatkowy czas, gdyż chyba nie bardzo wie co ma zrobić?
Ale inwestor nie będzie, jak sądzę, się temu przyglądał z założonymi rękoma.
Kazimierz Rzecki
(emerytowany pracownik samorządowy, ekspert prawny w dziedzinie ochrony środowiska)
Skomentuj
Komentuj jako gość