Składając w imieniu Stowarzyszenia „Święta Warmia” zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezydenta Piotra Grzymowicza w związku z usunięciem z Pomnika Wdzięczności Armii Radzieckiej symbolu sierpa i młota, szczególnych nadziei na wszczęcie postępowania sobie nie robiłem.
Co prawda nie tylko Kodeks Karny czy Prawo Autorskie, ale zwykły zdrowy rozsądek podpowiada, że prezydent miasta nie może samowolnie niszczyć powierzonego mu majątku gminy, zwłaszcza jeśli jest on uważany (a taki pogląd podziela prezydent) za dzieło sztuki.
Wystarczy jednak pochylić się nad wyrokami sądów w sprawie ulic Dąbrowszczaków czy Wincentego Pstrowskiego (do tego przypadku jeszcze powrócę) aby przekonać się jak bardzo orzeczenia w sprawach dotyczących pokomunistycznych pomników czy nazw ulic są uwarunkowane osobistymi poglądami oraz intencjami sędziów.
Jak już wcześniej informowałem na naszym portalu, Prokuratura Rejonowa w Olsztynie odmówiła wszczęcia postępowania, ale bez podania uzasadnienia. Moje odwołanie, zgodnie z prawem za pośrednictwem Prokuratury, zamiast niezwłocznego przekazania Sądowi, przeleżało sobie w prokuratorskiej „szafie” cztery miesiące. I gdyby nie moja interwencja, zapewne spokojnie przeczekałoby do ostatecznego rozstrzygnięcia sprawy pomnika.
Dlatego pisząc zażalenie na postanowienie Prokuratury kierowała mną raczej ciekawość uzasadnienia decyzji Sądu, niż nadzieja na uwzględnienie mojego zażalenia.
Tak też się stało. Sąd Rejonowy w Olsztynie utrzymał w mocy postanowienie Prokuratury. Z treści postanowienia sądu wynika, że prokuratura tego czasu nie zmarnowała. W ocenie sądu „w sposób właściwy i wnikliwy przeprowadziła czynności, nadto wszechstronnie rozważyła wszystkie zgromadzone dowody (…) na ich podstawie poczyniła prawidłowe ustalenia faktyczne. Według Sądu ocena Prokuratury jest „wszechstronna i bezstronna, nie narusza granic oceny swobodnej. Dodatkowo jest zgodna z zasadami wiedzy, doświadczeniem życiowym oraz nie zawiera błędów faktycznych lub logicznych”.
Poglądy na temat stosowności komentowania orzeczeń sądów są podzielone, ale w takiej sytuacji zwyczajnie nie ma wyboru. Bo jak przejść obojętnie nad zapewnieniem o braku „błędów faktycznych” i „zgodności z zasadami wiedzy”, skoro „po wnikliwym przeprowadzeniu czynności”, a więc, jak rozumiem, znając prawidłową nazwę pomnika, zarówno prokurator jak i sędzia używają nazwy innej, nie wiadomo przez kogo wymyślonej i nigdy nawet nie używanej jako nazwa zwyczajowa. Bez uzasadnienia i wyjaśnienia sprzeczności z nazwą użytą przez składającego zawiadomienie.
Ale nie tylko to zastanawia w uzasadnieniu Sądu. Motywem przewodnim jakim się kieruje jest bagatelizowanie i pomniejszanie znaczenia decyzji prezydenta Grzymowicza. Sąd podkreśla, że pomnik został „jedynie” pozbawiony symboliki komunistycznej. Stąd argument o braku zastosowania art. 288 par. 1 kk, który mówi m. in. o zakazie uszkadzania cudzej rzeczy. Pomnik nie został więc uszkodzony, choć za pomalowanie tego samego komunistycznego symbolu, z zawiadomienia wrażliwego na symbolikę komunistyczną prezydenta Grzymowicza, zostali wcześniej skazani na grzywnę Wojciech Kozioł i Władysław Kałudziński.
Nie będzie więc postępowania prokuratury, a zamiast tego jest pochwała dla czynu prezydenta. Ponieważ jego działanie nie tylko „zmierzało do doprowadzenia pomnika do stanu zgodnego z obowiązującą ustawą dekomunizacyjną tzn. pozbawienia go symboli komunistycznych”, ale „jego obecny stan jest zgodny z wymogami obowiązujących przepisów”, czyli także z ustawą dekomunizacyjną. Inaczej mówiąc, „wszechstronna ocena, zgodna z zasadami wiedzy i doświadczeniem życiowym” doprowadziła prokuratorsko-sędziowski duet do znaczącego wniosku, że usunięcie sierpa i młota nie tylko zmierzało do określonego celu, ale że ten cel już został osiągnięty.
I to mogłoby być na tyle, gdyby nie prawo autorskie, którego naruszenie podnosiłem w swoim zawiadomieniu. Tutaj Sąd przypomina, że zgodnie z prawem autorskim „Niedopuszczalne są modyfikacje, które naruszają prawo do integralności dzieła, kalecząc zamysł twórcy”, ale też uznaje, że usunięcie sierpa i młota taką modyfikacją nie było. Skoro więc integralność dzieła i zamysł twórcy pozostały, to rodzi się zasadnicze pytanie, co upoważniało Sąd do wcześniejszego wniosku, że obecny stan pomnika jest zgodny z wymogami obowiązujących przepisów? Wszak obecność komunistycznej symboliki to tylko jedno z wielu kryteriów oceny propagowania ustroju komunistycznego wymienionych w ustawie dekomunizacyjnej.
Jednak trzeba uczciwie przyznać, że są istotne powody, aby na postanowienie Sądu Rejonowego i rolę prezydenta Olsztyna spojrzeć inaczej. Pogodzić wymogi polskiej ustawy dekomunizacyjnej z uznaniem rosyjskiej Agencji TASS, i to w sprawie tego samego, komunistycznego pomnika, jest wydarzeniem bez precedensu. Dzięki temu w grodzie nad Łyną, podczas wojennej gorączki, doszło do polsko-rosyjskiego porozumienia, na którego ołtarzu złożono jednoczącą, symboliczną ofiarę z sierpa i młota. Lepszego, założycielskiego fundamentu dla „Projektu dla Pokoju” prof. Roberta Traby trudno było sobie wymarzyć.
Swoje zawiadomienie do Prokuratury składałem w przekonaniu, że nie ma dobrych uzasadnień dla usprawiedliwienia postępowania prezydenta Grzymowicza. Nie tylko ze względu na obowiązujące prawo, ale elementarny zdrowy rozsądek.
Obawiam się, że z podobnym przypadkiem mieliśmy do czynienia w odległej o 5 lat sprawie ulicy Wincentego Pstrowskiego. Warto do niej wrócić także dlatego, że w powszechnym przekazie, powielanym przez działaczy PiS, pracowników wojewody, czy IPN, skarga Gminy Olsztyn na decyzję wojewody w sprawie zmiany nazwy tej ulicy okazała się skuteczna ze względu na zbyt długą, a przez to niezgodną z lokalnym prawem, nazwę nowej ulicy. Przyznaję, że sam żyłem w takim przeświadczeniu, dopóki nie zajrzałem (z zupełnie innego powodu) do wyroków zarówno Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Olsztynie, jak i Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Otóż WSA w pełni podzielił stanowisko wojewody utrzymując w mocy jego zarządzenie zastępcze dotyczące zmiany nazwy ulicy, uznając, że Wincenty Pstrowski jako jej patron służy propagowaniu ustroju komunistycznego.
Jednak NSA był innego zdania. Zainteresowanym polecam lekturę uzasadnienia tego wyroku. Tutaj chciałbym się ograniczyć do jednego wątku, ale charakterystycznego dla postrzegania przez skład sędziowski ustawy dekomunizacyjnej. Oto przedmiotem zarzutu pod adresem wojewody jest to, że „nie wykazał, by postać Wincentego Pstrowskiego w odbiorze społecznym kojarzyła się właśnie z totalitarnym systemem władzy”. Sąd nie ma obowiązku określać sposobu badania poziomu odbioru społecznego i z tego przywileju postanowił w pełni skorzystać. Ale to nie wszystko. Aby taki brak wojewodzie wykazać, Sąd musiał takie kryterium wymyślić, ponieważ w ustawie dekomunizacyjnej nic na temat odbioru społecznego nie znajdziemy. Czemu ma służyć taka twórcza kreatywność Naczelnego Sądu Administracyjnego pozostawiam ocenie czytelników.
Dla mnie to poważny sygnał, że do posiedzenia WSA w sprawie „szubienic” prawnicy ministra Piotra Glińskiego powinni się szczególnie przyłożyć, zaczynając od szczegółowej lektury wyroku NSA w sprawie ulicy Pstrowskiego. Bo jestem przekonany, że usunięcie sierpa i młota przez prezydenta Grzymowicza to wynik dobrze odrobionej lekcji płynącej z tego wyroku.
Innym, ubocznym, ale bardzo ciekawym aspektem wyroku NSA jest wykazanie przez Sąd, że uchwały Rady Miasta Olsztyna dotyczące ograniczenia długości nazw ulic do 35 znaków, jak i wymogu upływu minimum pięciu lat od śmierci patrona ulicy, są niezgodne z prawem, ponieważ żaden przepis prawa nie upoważnia gminy do określania trybu nadawania nazw ulicom i placom. Warto przypomnieć, że ta druga uchwała miała na celu zablokowanie nadania obecnej ulicy Artyleryjskiej imienia prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Szkoda, że tego faktu nie dostrzegł wojewoda i jego prawnicy.
Bogdan Bachmura
Skomentuj
Komentuj jako gość