W środę 5 kwietnia o godzinie 6 rano funkcjonariusze olsztyńskiej policji zadzwonili do drzwi domu w Nagladach w gminie Gietrzwałd, w którym mieszka przewodniczący Komitetu Obrony Gietrzwałdu i organizator referendum w sprawie odwołania wójta Gietrzwałdu Jacek Wiącek.
- Prokurator prokuratury olsztyńskiej Olsztyn Północ wydał nakaz wydania orginalnych list z podpisami pod wnioskami o przeprowadzenie referendum w sprawie odwołania wójta gminy Gietrzwałd, a w przypadku odmowy przeszukania pomieszczeń organizatorów referendum z żądaniem wydania rzeczy - potwierdził rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie Daniel Brodowski. - Prokurator wszczął postępowanie po wpłynięciu kilka tygodni temu zawiadomienia w sprawie wprowadzenia w błąd mieszkańców gminy Gietrzwałd, co do faktycznego celu zbierania podpisów i zamiaru ich wykorzystania - niezgodnie z wolą osób podpisujących.
Art. 248. kk [Naruszenia przy przebiegu wyborów]: Kto w związku z wyborami do Sejmu, do Senatu, wyborem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, wyborami do Parlamentu Europejskiego, wyborami organów samorządu terytorialnego lub referendum: 2) używa podstępu celem nieprawidłowego sporządzenia listy kandydujących lub głosujących, protokołów lub innych dokumentów wyborczych albo referendalnych, - podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
- To jest nieprawda - powiedział Jacek Wiącek w rozmowie telefonicznej (gdy zadzwoniłem o 11.52 właśnie trwały czynności policji. Ich przyjazd o 6. rano sprawił, że musiano wezwać karetkę pogotowia do 80-letniej teściowej J. Wiącka ). - Nie podawaliśmy się za urzędników gminy przy zbieraniu podpisów, to są wymysły wójta, jaki urzędnik zbierałby podpisy przeciwko swojemu wójtowi?! Wójt robi to po to, żeby nas zdeprecjonować. W tym celu na tablicach ogłoszeń w sołectwach wywieszano ogłoszenia, żeby nie podpisywać, bo te podpisy mogą posłużyć do wyłudzania kredytów albo zakupów (Takie ostrzeżenie zamieszczono też na stronie urzędu gminy). W tym celu wysyłano też SMSy do mieszkańców.
Wiącek przekazał policji kopie list z podpisami i poinformował, że orginały są u komisarza wyborczego w Olsztynie. Potwierdził to telefonicznie komisarz Mariusz Stachowiak zarówno funkcjonariuszom policji, jak i prokuratorowi Piotrowi Bialikowi. Mimo to prokurator Bialik telefonicznie polecił policji zająć kopie.
- Mamy wszelkie pełnomocnictwa od komisarza wyborczego z urzędu wojewódzkiego w Olsztynie do zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum. Przekazalismy podpisy komisarzowi i są one teraz w sejfie komisarza - dodał Jacek Wiącek.
Ponadto do Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie wpłynęło zawiadomienie od Kierowniczki Referatu Organizacyjnego i Spraw Obywatelskich Urzędu Gminy w Gietrzwałdzie Moniki Towstygi o groźbach karalnych pod jej adresem, które miał wygłaszać Jacek Wiącek.
Pełnomocnik zaprzeczył, że kierował pod adresem urzędniczki jakiekolwiek groźby.
- Do urzędu chodziłem służbowo, zapytałem pani kierownik, kiedy wywiesi na tablicy ogłoszeń komunikat o referendum? Słyszała to przez uchylone drzwi sekretarka wójta. Tylko tyle powiedziałem - wyjaśnia Wiącek.
Zadzwoniłem do wójta Gietrzwałdu Jana Kasprowicza z pytaniem, czy to on złożył zawiadomienie do prokuratury. Wójt potwierdził, że zawiadomienie do prokuratury wpłynęło z urzędu gminy, a konkretnie podpisała się pod nim Kierownik Referatu Organizacyjnego i Spraw Obywatelskich Monika Towstyga.
- Rozdzwoniły się do mnie telefony mieszkańców, że organizatorzy referendum zbierali podpisy w innej sprawie niż rzeczywista, ja to nazywam "na wnuczka" - wyjaśnił powody złożenia zawiadomienia wójt Kasprowicz. - Na liście nie było nagłówka, że chodzi o podpisy w sprawie referendum. Np. w Łęgutach mówili, że to w sprawie śmierdzącej biogazowani. Ona rzeczywiście kiedyś śmierdziała, więc łatwo było zebrać. W Łajsach przeciw rzekomo projektowanemu przeze mnie wysypisku śmieci. To absurd, my nie mamy w planach budowy wysypiska. W Podlejkach zbierali podpisy w sprawie uciążliwości aut ciężarowych na DK19. Mieszkanka na to, że już podpisywała protest w tej sprawie swego czasu. Na to pani Marcinkowska z grupy referendalnej, że tamten protest nie był skuteczny i muszą jeszcze raz zebrać podpisy. Starsi państwo, gdy się dowiedzieli, jaki był rzeczywisty cel, zadzwonili do mnie i złożyli oświadczenie, że wycofują swój podpis, że nie są za odwołaniem wójta.
- W sumie takich oświadczeń wpłynęło do mnie około 30. Części mieszkańców, którzy podpisali, po ludzku wstyd się przyznać, że zostali wyprowadzeni w pole i cicho siedzą. Podpisy zbierane były po nocy, więc część mieszkańców na odczepnego podpisywała - tłumaczy dalej wójt.
- W ubiegłym tygodniu, miałem kolejną falę telefonów - opowiada dalej wójt Kasprowicz. - Zadzwonili do mnie mieszkańcy, do których organizatorzy wrócili i chcieli już w sposób legalny zdobyć podpis, podając prawdziwy cel, czyli w sprawie odwołania wójta w trakcie trwania kadencji, ale nie uzyskali podpisu. Smutne to jest.
Jak poinformowała mnie pracownica Krajowego Biura Wyborczego Delegatury w Olsztynie, organizatorzy muszą zebrać 525 podpisów do 17 kwietnia. Wpłynęły do komisarza już pierwsze listy z podpisami i są w trakcie weryfikacji. Wszystkie listy mają nagłówek: "Inicjatywa przeprowadzenia referendum gmminnego w sprawie odwołania wójta gminy Gietrzwałd przed końcem kadencji".
Przypomnę, że powodem wezwania do odwołania wójta Gietrzwałdu jest kontrowersyjna inwestycja budowy Centrum Dystrybucyjnego Lidla w Gietrzwałdzie. Przeciwnicy tej inwestycji najpierw powołali Komitet Obrony Gietrzwałdu i uruchomili profil na FB, następnie zaczęli zbierać podpisy pod protestem przeciwko tej inwestycji. Jednak radni gminy Gietrzwałd jednomyślnie odrzucili ich protest, więc 14 lutego powiadomili wójta Jana Kasprowicza o zamiarze jego odwołania w referendum. Powiadomienie podpisali mieszkańcy Naglad Jacek Wiącek, Wiesława Marcinkowska, Katarzyna i Stanisław Mrozowscy oraz Zofia Browarek. Muszą zebrać 525 podpisów do 17 kwietnia.
Pełnomocnik ds referendum w sprawie odwołania wójta gminy Gietrzwałd Jacek Wiącek przekazał mediom Oświadczenie:
Oświadczenie
1. To są to metody ubeckie, żeby nasyłać policje za pośrednictwem prokuratora na swoich mieszkańców, którym nie podoba się lokalna władza.
2. Wójt dobrze wie, że mieszkańcy gminy są zniesmaczeni jego zachowaniem i na pewno go odwołają w referendum. Chwyta się więc działań na granicy prawa
4. Zdumiewa fakt, że prokurator daje się wykorzystywać instrumentalnie i próbuje zatrzymać proces demokratyczny.
5. Prokurator Piotr Bialik powinien być dyscyplinarnie usunięty z urzędu, gdyż próbuje wykorzystywać swoje stanowisko do walki z demokracją.
6. Całe szczęście oryginały podpisów znajdują się już u komisarza wyborczego w Olsztynie. Gdybyśmy ich wcześniej nie przekazali to na podstawie postanowienia tego prokuratora byłyby zajęte przez policję i nie moglibyśmy ich złożyć w ustawowym terminie. a zatem nie doszłoby do referendum.
Pełnomocnik ds referendum w sprawie odwołania wójta Jacek Wiącek.
Pełnomocnik zapowiedział złożenie skargi na prokuratora Bialika do Prokuratora Generalnego.
Adam Socha
O tej sprawie pisałem w artykułach:
Przeciwnicy budowy Centrum Lidla chcą odwołać wójta Gietrzwałdu w referendum
Starosta olsztyński wydał pozwolenie na budowę Centrum Dystrybucyjnego LIDL w Gietrzwałdzie
Skomentuj
Komentuj jako gość