Dlaczego dr Leszek Gromadziński, który został skazany na jeden rok pozbawienia wolności z zawieszeniem wykonania kary na 2 lata oraz na jeden rok zakazu wykonywania zawodu lekarza z powodu przyczynienia się do śmierci powierzonej jego pieczy 36-letniej pacjentki, matki dwójki małych dzieci, został najpierw zatrudniony jako wykładowca w katedrze Kardiologii i Chorób Wewnętrznych Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, na wniosek dziekana Wydziału Nauk Medycznych prof. Wojciecha Maksymowicza, a następnie został powołany, w miejsce Maksymowicza, na dziekana, najpierw przez rektora prof. Ryszarda Góreckiego (w 2019), a następnie (w 2020) przez rektora dr hab. Jerzego Przyborowskiego?
Do tragedii doszło w nocy z 17 na 18 lutego 2011 roku, gdy Agnieszka Sz.-B. trafiła do Szpitala w Ostródzie, na dyżur lekarza Leszka Gromadzińskiego. 36-letnia Agnieszka Sz.-B. mieszkała w Olsztynie wraz z mężem Piotrem i dwójką dzieci w wieku 7 lat i 3 lata. Około 13-14 lutego 2011 roku zachorowała na ospę wietrzną, którą zaraziła się od swoich dzieci. W nocy z 16 na 17 lutego nie mogła spać z bólu, powiedziała mężowi, że ma jakieś stwardnienie albo guza pod łopatką. Mąż rano pojechał do pracy, ale już o 7.00 rano żona zadzwoniła, że źle się czuje i nie da rady opiekować się dziećmi. Wcześniej ponownie zadzwoniła do swojej przychodni z prośbą o wizytą domową lekarza rodzinnego.
Lekarz rodzinny z Olsztyna, godz. 9.00
Piotr B. zwolnił się z pracy i przyjechał do żony. Około godz. 9.00 na wizytę domową przyjechał lekarz rodzinny Cezary M. Pacjentka podczas wizyty zgłaszała, że źle się czuje, że boli ją całe ciało oraz głowa, wspomniała o guzie na plecach. Mąż informował lekarza, że guz uległ przemieszczeniu. Lekarz nie zbadał dokładnie chorej, obejrzał jedynie skórę, a guz, który uległ przemieszczeniu w dół ciała, zinterpretował jako „zapalenie mięśni grzbietu lub żeber”. Przepisał chorej Loratadynę – lęk przeciwświądowy i Acyklovir – lek przeciwwirusowy.
„Po wizycie dr M. żona powiedziała, że nie wytrzymuje, zwymiotowała to co przepisał lekarz – zezna później mąż Piotr B. - W tym czasie żona wysmarowała się pioktaniną. Powiedziała, że musimy dzwonić po karetkę.
Lekarz pogotowia w Olsztynie, godz. 13.10
O 13.10 wysłano karetkę. Pogotowie powiedziało „to jest ospa, do ospy nie wzywa się karetki. Patrzyli na siebie i nie wiedzieli co zrobić? Żona się rozpłakała, że ma dwójkę małych dzieci, że nie chce ich zostawiać”.
Z akt sprawy: Lekarz pogotowia Wiesław R. w wywiadzie uzyskał informacje o wysypce utrzymującej się od 4 dni, gorączce, obrzęku w okolicach łopatki, który uległ przemieszczeniu w okolicę podbrzusza i biodra prawego. Chora skarżyła się na silne bóle brzucha, miała trudności przy zmianie pozycji ciała. Wobec tego przewieziono pacjentkę na Izbę Przyjęć Miejskiego Szpitala Zespolonego w Olsztynie z podejrzeniem zapalenia jajników, półpaśca i ospy wietrznej.
O 14.40 do mieszkania córki przyjechał jej ojciec Andrzej Sz. Od zięcia dowiedział się, że córkę zabrało pogotowie, ale nie wie do jakiego szpitala została przyjęta. Czekali na telefon od niej. Zadzwoniła około 16.00 informując, że jest w Szpitalu Miejskim. Pojechał do niej ojciec Andrzej Sz.
Szpital Miejski w Olsztynie, godz. 14.20
„Córka zadzwoniła, że bardzo źle się czuje - z zeznania ojca Andrzeja Sz. - Wiedziałem już wcześniej, że zaraziła się od dzieci ospą i leżała w domu. Rozpaczliwie prosiła mnie 17 lutego, żebym do niej przyjechał. Musiała się bardzo źle czuć, bo zawsze jak była trudna sytuacja zwracała się do mnie. Kiedy przyjechałem do szpitala miejskiego w progu drzwi usłyszałem krzyk córki i głos kobiecy, który wydzierał się na nią. Córka mówiła, żeby jej pomóc, o jakichś lekach. Lekarka darła się na córkę: „Ja jestem tyle lat lekarzem, że niech mi pani nie mówi, że przy ospie boli głowa”. Dokładnie zapamiętałem te słowa”.
*
(Jak stwierdzili biegli powołani przez sąd, ból nie jest typowy dla ospy, zwiastuje powikłania i kiedy występuje, szczególnie należy na to zwrócić uwagę – przypis A.Socha).
*
„Jak córka wyszła z gabinetu i mnie zobaczyła, rozpłakała się – cd zeznań ojca Andrzeja Sz. - Byłem przerażony jej stanem. Rozebrała się. Zobaczyłem, że jej ciało jest nienaturalne. W pachwinie węzeł chłonny wielkości kołduna. Cały czas łkając mówiła, że strasznie ją boli całe ciało i nie wytrzyma, tak ją boli głowa. Do sali przyszła dr Ch., powiedziała, żebym poszedł do poczekalni, ale córka mi nie pozwalała, byłem przy niej, uspokajałem. Dr Ch. powiedział mi, że córka ma ospę. Zjawił się lekarz z oddziału. Zbadał córkę. „Zróbcie coś, żeby ją głowa nie bolała”, prosiłem,, liczyłem, że zrobią tomograf głowy i ustalą przyczynę bólu. Pojawiła się dr Ch. i powiedziała, że trzeba zawieźć córkę do Ostródy. Nie byłem z tego zadowolony, z uwagi na stan córki, stwierdzono naciek na tułowiu i duży wskaźnik zapalenia wirusowego. Mimo moich prób i nalegań nie zatrzymano córki. Największym problemem w tym czasie był ból głowy.
„Wydzierała się na córkę, bo prosiła o antybiotyk”
Zapytałem dr Ch. dlaczego tak krzyczała na córkę? Dopiero jak jechałem z córką do domu, zapytałem o co chodziło. Córka powiedziała, że wyczytała dzień wcześniej w Internecie wszystko na temat choroby, łączyła to z półpaścem i prosiła o antybiotyki. „Wydzierała się na mnie, bo mówiłam o antybiotyku, o którym wyczytałam w Internecie”. Mam żal do lekarzy SOR-u, szpital miejski ma pełne wyposażenie w aparaturę i mają lekarze na tyle wiedzy, żeby stwierdzić, że to jest szczególny przypadek i pacjentka w wieku 36 lat może stracić życie. Prosiłem, żeby ją zatrzymano w izolatce i zrobiono badania. Lekarze mówili, że nie może zostać, bo to jest choroba zakaźna. Lekarz, który badał córkę, klepał mnie po ramieniu, mówił „to tylko ospa, do Ostródy trzeba”. Byłem zdziwiony, że nie dano karetki, lekarz stwierdził, że nie ma zagrożenia życia, w takim stanie szpital przekazuje drugiemu szpitalowi pacjenta bez ciągłej obserwacji A córka była wyjąca, płacząca, wszystko ją bolało. Stan jej była taki, że moim przekonaniu nie wolno jej było wypuścić z SOR-u. Pielęgniarka mówiła, że córka dostała w kroplówce lek przeciwbólowy, ale ból był cały czas taki sam. Stan córki był krytyczny jak ją zabrałem, bo nie miałem wyjścia. Powiedziano mi, że córka ma ospę a ospę leczy się w domu. Około godz. 19.00 opuściliśmy szpital. W domu ustaliliśmy, że zawiezie córkę zięć, bo ja nie miałem zimowych opon
Z akt sprawy: „Na izbę przyjęć w Olsztynie przywieziono chorą o 14.20. Nadal skarżyła się na bóle całego ciała, w tym bóle brzucha i pochwy, mięśni i stawów oraz silny świąd skóry. Ginekolog Wojciech L. zbadał pacjentkę i stwierdził bolesny obrzęk lewej strony wzgórka łonowego. Zarówno w badaniu fizykalnym, jak i USG narząd rodny był prawidłowy. Wykonano badania laboratoryjne, które wykazały małopłytkowość i bardzo wysoki wskaźnik stanu zapalnego (CRP-340 mg/l). Chora została zbadana przez lekarkę Halinę Ch. Lekarka zaleciła leki przeciwgorączkowe, przeciwbólowe i uspokajające oraz nawadniające. Poprosiła też o konsultację chirurga Radosława K., który stwierdził m.in. wyczuwalny twardy naciek zapalny lewej okolicy lędźwiowej, wchodzący przez pachwinę do warg sromowych. Wykluczono schorzenia jamy brzusznej.
Następnie lekarka skonsultowała się z Piotrem Kocbachem ordynatorem Oddziału Zakaźnego Powiatowego Zespołu Opieki Zdrowotnej w Ostródzie (dr Kocbacha był tego dnia na szkoleniu w Gdańsku, dotarł do szpitala już po śmierci pacjentki – przypis A.Socha). Po uzyskaniu karty informacyjnej chora wraz z ojcem o godz. 18.45 opuściła szpital”.
Szpital w Ostródzie SA, godz. 20.30
Zeznanie męża Piotra B.: „W Ostródzie przyszedł pan doktor (L. Gromadziński – przypis A.Socha), zacząłem opowiadać, „skierowanie proszę”. Wyszedł i powiedział „proszę za mną”. Przeszliśmy do drugiego pomieszczenia, pan doktor usiadł za biurkiem, a żona zaczęła się rozbierać. Zdjęła kurtkę, chciała się przebrać w piżamę. W trakcie zdejmowania spodni pomagałem jej i ona zobaczyła krwiak na lewym udzie. Powiedziała „co to jest, ja tego nie miałam?”. Odwróciłem się do doktora, doktor był w trakcie przeglądania dokumentów z Olsztyna. Spojrzał na nas i powiedział „Czemu się pani rozbiera, proszę się ubrać. Będziemy przechodzić do drugiego budynku”. Ubraliśmy się, opuściliśmy główny budynek i przeszliśmy do drugiego budynku na oddział zakaźny. Przyszła pielęgniarka, powiedziała, że oddział wygląda bardzo źle, że jest w trakcie remontu, żebyśmy zobaczyli. Żona zgodziła się, że chce tutaj leżeć. Żona była niespokojna, ciągle mówiła, skarżyła się na ból. Szła bardzo wolno, trzeba ją było podtrzymywać pod rękę. W każdej czynności trzeba było jej pomagać, nie mogła się położyć na plecy. Poprosiła o coś do picia, kupiłem jej. Powiedziano mi, że to oddział zakaźny i wizyta nie może się przedłużać. Wyjechałem”.
Lekarz Gromadziński ani razu nie zbadał pacjentki
Z akt sprawy: „Do Oddziału Zakaźnego Agnieszka Sz.-B. została przyjęta tego samego dnia o 20.30. Dyżur na oddziale chorób wewnętrznych i oddziale zakaźnym pełnił Leszek Gromadziński, specjalista chorób wewnętrznych i kardiologii, który po zapoznaniu się z dokumentacja medyczną pacjentki, zlecił podstawowe badania laboratoryjne oraz dożylne nawadnianie, leki przeciwbólowe i przeciwwirusowe, a doustnie leki uspokajające. Pacjenta została przyjęta na Oddział Chorób Zakaźnych.
Pacjentce pielęgniarki podały leki z godnie z zaleceniami. Około 22.00 pielęgniarka Maria T. wraz z wynikami badań laboratoryjnych udała się do lekarza dyżurnego Leszka Gromadzińskiego, który po zapoznaniu się z wynikami nie zlecił dodatkowych leków ani nie zbadał pacjentki. Pielęgniarka o tej samej godzinie podała pacjentce oprócz Heviralu także Hydroksyzynę 25 mg w tabletce, a o 22.30 podano sól fizjologiczną w kroplówce. Wobec tego, że żadne z podanych leków nie działały na pacjentkę pielęgniarki Maria T. z Elżbietą Z. zadzwoniły do lekarza Leszka Gromadzińskiego informując go o tym fakcie, a także poprosiły, by przyszedł na oddział. Oskarżony zalecił podanie pacjentce 10 mg relanium domięśniowo. Zastrzyk wykonano około 1.00 w nocy, po czym pacjentka uspokoiła się i zasnęła.
Około 4.00 rano pacjentka obudziła się, wołając pielęgniarki, poszła do niej Elżbieta Z., która zmierzyła ciśnienie stwierdzając, że jest ono bardzo niskie. Wobec tego poprosiła koleżankę aby wykonały EKG. Wówczas pielęgniarki stwierdziły, że na wargach sromowych pacjentki pojawił się obrzęk.
Po wykonaniu EKG Maria T. ponownie udała się z wynikami do lekarza dyżurnego, informując go o stanie pacjentki, w tym o obrzęku warg sromowych. Lekarz zalecił podanie potasu z uwagi na mrowienie w kończynach. Potas podano w kroplówce około godz. 5.00. Następnie około godziny 6.00 podano pacjentce Heviran i wówczas pielęgniarki zauważyły, że chora ma zdarty pęcherz z wargi sromowej, miała umazane ręce na fioletowo. Z historii pielęgnowania pacjentki wynikało, iż: „w nocy pacjentka nie spała, cały czas uskarżała się na pieczenie i bóle miejsc ze zmianami chorobowymi, obrzęknięte wargi sromowe, okolice biodra prawego i lewego uda. Miejsca te są sino-bordowe pozbawione naskórka, sączące płynem surowiczo-krwistym. W czasie dyżuru pacjentce podawano leki przeciwbólowe i uspokajające według zaleceń lekarza dyżurnego. Około godz. 4.00 stan pacjentki zaczął się pogarszać, RP i tętno na obwodzie słabo wyczuwalne. Wykonano EKG i zawiadomiono lekarza dyżurnego”.
W dniu 18 lutego o 10.30 stwierdzono zgon
W dniu 18 lutego rano opiekę nad pacjentką przejęły pielęgniarki Dorota R., Jolanta Chr. i Anna K. oraz oddziałowa Marzenia J., która zawiadomiła o stanie pacjentki lekarza Marka B., który rozpoczął dyżur rano i przeszedł do pacjentki około 7.30. Do leczenia włączył antybiotyk. Około godz. 10.00 doszło do gwałtownego załamania stanu pacjentki i do zatrzymania oddechu, następnie zatrzymania krążenia w mechanizmie asystolii. Wezwano zespół anestezjologiczny, chorą reanimowano nieskutecznie. O godzinie 10.30 stwierdzono zgon pacjentki.
Biegli: lekarze nie rozpoznali typowych zmian
Biegli, w opinii z dnia 2 listopada 2011 roku wydanej przez biegłych z Akademii Medycznej we Wrocławiu Katedra i Zakład Medycyny Sądowej, jako przyczynę wyjściową zgonu Agnieszki Sz.-B. wskazali ospę wietrzną, przyczynami wtórnymi były jej powikłania – zakażenie bakteryjne przebiegające z toksemią i wstrząsem, przyczyną bezpośrednią była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa.
Biegli wskazali, iż brak badania fizykalnego przez lekarza rodzinnego w Olsztynie Cezarego M. był błędem medycznym. Przeprowadzenie takiego badania stwarzało szansę na rozpoznanie powikłania ospy wietrznej i wcześniejszą hospitalizację. Najczęstszym powikłaniem ospy wietrznej jest nadkażenie bakteryjne skóry i tkanki podskórnej szczepami gronkowca i paciorkowca. W tym przypadku „guz” – naciek zapalny, jaki znajdował się na plecach pacjentki był wynikiem wtórnej infekcji bakteryjnej.
W dalszej kolejności biegli wskazali, iż lekarka w izbie przyjęć Szpitala Miejskiego w Olsztynie miała największą szansę, żeby uratować życie pacjentki. Głównym zarzutem jaki był skierowany do dr Ch. było niewłaściwe rozpoznanie powikłania bakteryjnego ospy wietrznej. Pacjentka w izbie przyjęć przebywała ponad 4 godziny i był to wystarczający czas na podjęcie działań antybiotykoterapii. Czas odgrywał bardzo dużą rolę. Każde zaniechanie zaprzepaszcza szanse na uratowanie życia.
Także postępowanie lek. Leszka Gromadzińskiego było nieprawidłowe. Od momentu przyjęcia w Ostródzie należało traktować stan pacjentki jako ciężki. Lekarz nie rozpoznał powikłania ospy wietrznej, co było błędem medycznym, mimo że posiadał dane (wywiad chorobowy pacjentki, obraz kliniczny i wyniki badań laboratoryjnych. Chora wymagała pilnej antybiotykoterapii i kontynuacji leczenia przeciwwirusowego, co nie zostało zastosowane.
Nadto, w ocenie biegłych, w momencie pogorszenia się stanu zdrowia pacjentki podczas hospitalizacji, lekarz nie zweryfikował swojego postępowania. W tym czasie u pacjentki rozwijał się wstrząs, który był stanem zagrożenia życia i wiąże się z wysokim ryzykiem zgonu.
Kryteria wstrząsu są już spełnione o godz. 4.00: Ciśnienie skurczowe 85/50 mmHg, znacznie przyspieszona akcja serca 152/min, słabo wyczuwalne tętno obwodowe, u chorej występował wówczas naciek zapalny obejmujący krocza, powodujący ból, pieczenie i swędzenie. W wyniku badań laboratoryjnych widoczne były markery zakażenia (bardzo wysokie stężenie CRP) oraz cechy niewydolności nerek. Uwagę zwracał również silny niepokój pacjentki oraz zaburzenia zachowania.
Pan doktor Gromadziński nie pofatygował się do pacjentki, nie zbadał jej, nie zweryfikował informacji od pielęgniarek, zarówno o godz. 4.00 jak i późniejszych. Z relacji pielęgniarek wynika, że kontaktu z panem doktorem po godzinie 4.00, nie było. Gdyby pan doktor na samym początku, przy przyjmowaniu chorej zakwalifikował pacjentkę jako tą, która leży w grupie ciężkiego ryzyka przebiegu, której sytuacja jest trudna, to by inaczej się nią interesował. Sprawdzałby, wypytywał pielęgniarki. Po tej godzinie 4.00 pan doktor nie miał żadnych nowych informacji.
W opinii biegli podnieśli, iż „powstałe zmiany skórne były typowe i łatwo rozpoznawalne”, a leczenie ospy i jej powikłań, tak jak w przypadku Agnieszki Sz.-B., „nie wymaga wiadomości specjalnych - zarezerwowanych dla specjalistów chorób zakaźnych. Wiedza taka powinna być znana każdemu lekarzowi, niezależnie od poziomu wykształcenia, czy posiadanej specjalizacji. Informacje dotyczące jej symptomatologii oraz zasad postępowania mieszczą się w zakresie wiedzy ogólnolekarskiej, podstawowej koniecznej do opanowania podczas studiów”.
Leszek Gromadziński tłumaczył się tym, że w tym czasie miał na swoim oddziale dwóch ciężko chorych na serce, a budynek oddziału zakaźnego oddalony jest 100 metrów od oddziału wewnętrznego.
Biegli wskazali, że w szpitalu w Ostródzie miał miejsce poważny błąd organizacyjny. Żaden bowiem z lekarzy nie miał w zakresie swoich obowiązków, wynikających z umowy ze szpitalem, opieki nad pacjentami z oddziału zakaźnego. Zwyczajowo nadzór sprawowali interniści, choć takie rozwiązanie nie gwarantuje bezpieczeństwa chorych. Jednocześnie stwierdzili, że lek. Gromadziński mógł chorą położyć na oddziale wewnętrznym, w swoim budynku. Również Szpital Miejski w Olsztynie mógł przyjąć Agnieszkę B.-Ch.
Wyrok Sądu Rejonowego w Olsztynie
Sąd Rejonowy w Olsztynie wyrokiem z dnia 17 czerwca 2015 roku wymierzył oskarżonym lekarzom Halinie Ch. i Leszkowi G. kary po 1 roku pozbawienia wolności, zaś lek. Markowi B., karę 6 miesięcy pozbawienia wolności, wykonanie kar sąd warunkowo zawiesił na okres 2 lat tytułem próby. Ponadto sąd orzekł wobec oskarżonych Haliny Ch. i Leszka Gromadzińskiego zakaz wykonywania zawodu lekarza na okres 1 roku, mając na uwadze wagę popełnionych przez nich błędów. Ponadto orzekł na rzecz pokrzywdzonego męża Agnieszki nawiązki od Haliny Ch. – 15 tys. zł, od Leszka Gromadzińskiego 25 tys. zł i od Marka B. w kwocie 10 tys zł mając na uwadze charakter popełnionych przez oskarżonych czynów, stopień ich społecznej szkodliwości, jak również stopień zawinienia oskarżonych.
W apelacji, Sąd Okręgowy w Olsztynie, wyrokiem z dnia 1 marca 2016 roku, utrzymał w mocy wyrok sądu I instancji w części dotyczącej Leszka Gromadzińskiego, natomiast ograniczył karę Markowi B. do 7 tys zł nawiązki, z uwagi na to, że gdy przejął dyżur o 7.30 szanse na uratowanie chorej były już niewielkie, mimo to prawidłowo działając powinien natychmiast przenieść chorą na oddział intensywnej terapii.
Obrońcy oskarżonych wnieśli kasacja do Sądu Najwyższego Izba Karna podnosząc, iż ojciec oraz mąż Agnieszki Sz.-B. nie złożyli formalnego wniosku o ściganie. Wnieśli o uniewinnienie lub złagodzenie kary. Prokurator w odpowiedzi napisał, że postępowanie przygotowawcze zostało zainicjowane pismem ojca, w którym opisuje on rażące niedopełnienie obowiązków przez lekarzy kolejno leczących jego córkę, ustnie składając zeznanie nie był w stanie personalnie wskazać winnego lekarza. Mąż Piotr B. wyraźnie stwierdził, że w całym procesie leczenia jego żony były zaniedbania ze strony lekarzy, domagał się wyjaśnienia przyczyny śmierci żony i ukarania winnych.
SN oddalił kasację.
Sąd Rejonowy w Olsztynie 6 kwietnia 2016 roku zawiadomił Rektora UWM Ryszarda Góreckiego o prawomocnym wyroku i o zakazie wykonywania zawodu lekarza na okres 1 roku orzeczonym wobec Leszka Gromadzińskiego.
Zatrudnienie L. Gromadzińskiego w UWM
Z informacji uzyskanej od rektora UWM wynika, że dr Leszek Gromadziński został zatrudniony w UWM z dniem 1.02.2013 r. na stanowisku adiunkta, w grupie pracowników naukowo-dydaktycznych, w wymiarze ½ etatu, a więc w trakcie postępowania sądowego. Z wnioskiem o zatrudnienie wystąpił ówczesny Dziekan Wydziału Nauk Medycznych prof. Wojciech Maksymowicz (data wniosku 2.01.2013 r.). Zgodę na zatrudnienie wydał Prorektor ds. Kadr, prof. dr hab. Grzegorz Białuński. Stanowiska jakie zajmował Pan L. Gromadziński w UWM:
1.02.2013-31.03.2019 r. - nauczyciel akademicki, adiunkt, 1.04.2019 – nadal - nauczyciel akademicki, profesor nadzwyczajny, obecnie profesor uczelni. Dr hab. n. med. L. Gromadziński po raz pierwszy został powołany na stanowisko dziekana Wydziału Lekarskiego przez rektora prof. R. Góreckiego (decyzja 78/2019), po raz drugi przez rektora prof. J. Przyborowskiego (decyzja 82/2020). Rektor Jerzy Przyborowski w odpowiedzi zaznaczył, że „w obu datach powołania prof. L. Gromadziński był osobą niekaraną” oraz, że „W związku z kandydaturą prof. L. Gromadzińskiego nie wpłynęły żadne protesty środowiska akademickiego UWM”.
Otrzymałem oświadczenie jednego z profesorów, byłego pracownika Wydziału Nauk Medycznych UWM, iż składał protest przeciwko powołaniu Leszka Gromadzińskiego na dziekana na ręce Jerzego Przyborowskiego, wówczas jeszcze prorektora UWM, w związku z wyrokiem sądowym. Profesor zastrzegł, że nie mogę ujawnić jego nazwiska do czasu odejścia z pracy na UWM bliskiej mu osoby, co powinno nastąpić do końca tego roku.
Na pytania wysłane prof. Wojciechowi Maksymowiczowi 13 czerwca br.: „Czy Pan wiedział o wyroku? Czym Pan się kierował zatrudniając pana dr Gromadzińskiego i rekomendując na dziekana?” - nie otrzymałem odpowiedzi.
Na moją prośbę o spotkanie, wysłaną 26 czerwca br. do Leszka Gromadzińskiego, również nie otrzymałem odpowiedzi:
„Uprzejmie proszę o wyznaczenie mi spotkania z Panem Dziekanem w związku z przygotowywaniem do publikacji artykułu na temat prawomocnego wyroku skazującego Pana na 1 rok pozbawienia wolności z zawieszeniem na 2 lata oraz pozbawieniem prawa wykonywania zawodu na okres 1 roku w związku z przyczynieniem się do śmierci pacjentki, która była powierzona Pana opiece, jako lekarzowi w Szpitalu w Ostródzie. Artykuł przygotowuję w kontekście powołania Pana później na stanowisko dziekana Wydziału Lekarskiego UWM”.
W swojej odpowiedzi rektor Jerzy Przyborowski zasłania się tym, że Gromadziński „w dacie powołania na funkcję dziekana był osobą niekaraną, a wyrok uległ zatarciu 01.09.2018 r”.
Czy mimo zatarcia kary Leszek Gromadziński był najodpowiedniejszą osobą na stanowisko dziekana, jako autorytet dla studentów i podwładnych? W preambule uchwały Senatu UWM dotyczącej „Dobrych obyczajów i zasad etycznego postępowania pracowników i studentów Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie” czytamy:
„Trzeba zabiegać, aby ten, kto jest autorytetem z powodu swojej wiedzy, dokonań artystycznych lub technologicznych umiejętności, był autorytetem także w perspektywie moralnej, a więc z powodu swojej mądrości, prawości, bezinteresowności, rzetelności, bezstronności, odpowiedzialności, lojalności, życzliwości, szlachetności i wielkoduszności. Wytwarzając i upowszechniając moralnie pożądane wzorce zachowań osobowych i obywatelskich, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski będzie nie tylko ważnym centrum naukowym i edukacyjnym, ale skutecznie będzie pełnić również istotne funkcje wychowawcze, obyczajowe i kulturotwórcze”.
Czy w ustach dziekana Leszka Gromadzińskiego mogą wiarygodnie brzmieć słowa wypowiedziane do absolwentów Wydziału Lekarskiego UWM 27 czerwca 2022 roku:
„Dobro pacjenta, jego zdrowie, życie muszą być dla was najważniejsze. Pacjent musi wam ufać. Jeśli nie będzie wam ufać, nie wyleczycie go”.
Adam Socha
PS. Już po upublikowaniu teksty otrzymałem wiadomość, że Andrzej Sz., ojciec Agnieszki Sz., który razem z córką prowadził stację benzynową, po jej śmierci załamał się i popełnił samobójstwo.
Czytaj też: KTO STWORZYŁ FOLWARK W SZPITALU UNIWERSYTECKIM UWM?
Tekst ukazał się w miesięczniku "Debata", październik 2022
Na zdjęciu: przemawia dziekan Leszek Gromadziński, abolutorium 27.06.2022r.
Skomentuj
Komentuj jako gość