Rozmowa z dr. Bogusławem Rogalskim oskarżanym o skłócenie społeczeństwa gminy Gietrzwałd. Rozmawia Adam Socha.
- Chcę z panem porozmawiać na temat przyczyn wojny gietrzwałdzko-gietrzwałdzkiej. Czy pan się zgodzi ze stwierdzeniem, iż sprowokował tę wojnę tym, że inaczej myślącym mieszkańcom gminy zarzucił pan brak patriotyzmu a jeśli nawet są katolikami, to ich katolicyzm jest udawany.
Bogusław Rogalski: Ktoś w tym wszystkim pomieszał fakty a zwłaszcza kolejność. Sprowadziliśmy się z żoną do gminy Gietrzwałd, do Woryt w 2009 roku. Nie znaliśmy tu prawie nikogo, oprócz kilku osób. Weszliśmy we wspólnotę, którą dopiero zaczynaliśmy poznawać i której coś chcieliśmy od siebie dać. Dlatego Fundacja Pomocy Dzieciom „Oczyma Dziecka”, którą powołaliśmy w 2009 roku zorganizowała w Gminnym Ośrodku Kultury bezpłatne zajęcia z języka angielskiego oraz zajęcia twórcze dla dzieci ze środowisk wiejskich. Pochodzę z bardzo małej wioski i wiem jak wielkie zapóźnienia mają dzieci z takich wiosek i jak im później ciężko wyrównać braki w edukacji. Proszę sobie wyobrazić, że nasze działanie spotkało się z nieprzychylnym odzewem. Pracownik GOKu przyjechał pod moją nieobecność do żony i zniechęcał do prowadzenia tych zajęć. To był pierwszy szok, ale pomyśleliśmy, że może jest to związane z ówczesnym funkcjonowaniem GOKu.
Drugi szok, to były lata 2014 do 2016. Przykładam wielką wagę do wychowania dzieci i młodzieży w duchu patriotycznym, bo wiem doskonale, jako polityk, że jeśli Polska w przyszłości ma zachować swoją suwerenność, ma być nowoczesnym krajem świadomym swojego bytu historycznego, to trzeba zadbać o edukację dzieci. Byłem pomysłodawcą, z kilkoma przyjaciółmi, z którymi tu zamieszkaliśmy, zorganizowania Gietrzwałdzkich Dni Niepodległości. Takiego wydarzenia tutaj przed nami nie było. Sprowadziliśmy z Grudziądza grupę rekonstrukcyjną Marienburg w mundurach historycznych, z aktorem przebranym za Marszałka Józefa Piłsudskiego, byli też harcerze z Poznania, którzy specjalnie na tę uroczystość przyjechali. Były poczty sztandarowe lokalnej straży pożarnej, natomiast nie było, o zgrozo, sztandaru szkoły podstawowej z Gietrzwałdu, która nosi imię Andrzeja Samulowskiego, człowieka, który działał, by Polska odzyskała niepodległość i Warmia wróciła do Polski. Ówczesna dyrektor szkoły odmówiła udziału sztandaru szkoły w uroczystościach niepodległościowych 11 listopada, najważniejszego polskiego święta, ponieważ częścią tych obchodów była Msza święta za Ojczyznę. To było dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Wydawało mi się, że święta państwowe nie powinny dzielić a łączyć.
- Może dlatego, że zanim się pan tu pobudował już media informowały, że w Worytach zamieszka Wszechpolak, więc pana działania były odbierane przez ten pryzmat? A podzielił państwa język. Przytoczę fragmenty tekstu z „Kuriera Gietrzwałdzkiego” Państwa organu prasowego, pt. „Rzecz o gietrzwałdzkich komuchach”. (…) Osoby, o których za chwilę będzie tu mowa, choć bez wymieniania nazwisk, należą jednocześnie do samozwańczej „elyty” naszej gminy. (...) Pani od figi z makiem (...) sowiecka mentalność. Jej postawa nie powinna nas jednak dziwić. Wszak urodzona w ZSRR przesiąkła homo sovieticusem (...). Małżeństwo (…) On, pan były ksiądz, sieje w internecie ziarno relatywizmu, zwątpienia, liberalnej moralności. Nie broni wartości chrześcijańskich, on je inteligentnie zwalcza. (...) zagłusza sumienie pocałunkiem zdrady. Poucza nas też „żona” pana byłego księdza, absolwentka teologii (sic!), co lubi często podkreślać. Jest zafascynowana Baumanem, marksistowskim filozofem, który był oficerem, stalinowskim zbrodniarzem zwalczającym niepodległościowe podziemie. Państwo od chóru. Kilka jakże rozśpiewanych osób, zaznaczam kilka, o podwójnej moralności. (...) Czy ktoś taki może nas pouczać?” Podpisał „Reytan Gietrzwałdzki”
Nie sądzi pan, że ten język, nazywanie inaczej myślących „gietrzwałdzkimi komuchami” wywołało wojnę?
BR: To co pan cytuje, to rzeczy, które pojawiły się długo po fakcie zaatakowania naszego środowiska za zorganizowania święta niepodległości, to nie my zaatakowaliśmy tylko tamta strona zaatakowała nas.
- Tego nie kwestionuję, tylko czy o naszym chrześcijaństwie ma świadczyć używania inwektyw?
BR: Nie słowa wasze będą „taka tak, nie nie”, bez światłocienia.
- Proszę posłuchać co na ten tekst odpowiedział „Reytan Worycki”, na forum „Debaty”: „Boguś, Ty chcesz nas tu uczyć? Może Ty sam w końcu się czegoś naucz i zamiast przywoływać tu jakieś cytaty z Biblii to ty może zacznij ją rozumieć, może takie wersy jak ten"kto bez winy niech pierwszy rzuci kamień" bądź "czyń tak by twoja jedna ręka nie wiedziała co czyni druga" skończ ty pisać i się wywyższać nad innych a zacznij w końcu przykładem świecić. To ty niszczysz tą społeczność w imię sobie tylko obranych wyższych priorytetów. Bo jeszcze dwa trzy lata temu ludzie zgodnie uczęszczali w życiu kościoła, chodzili na mszę nie mieszali się z błotem w imię wyższych wartości, ale przyszedł taki pseudo euro poseł dla którego to i pewnie zaraz Ojciec Święty będzie postępował wbrew naukom Chrystusa, zacznij się leczyć bo to co ty tu robisz to zakrawa o pomstę do nieba. Ubliżasz Wszystkim prawdziwie w Chrystusa wierzącym i gorliwie postępującym według jego zasad, czas się nawrócić i przejrzeć na oczy bo chyba twoją duszą to szatan zawładnął. No i nie wierzymy w takie pseudo autorytety jak ty zadufany w sobie człek” (zachowana oryginalna pisownia – przypis redakcji).Widzi pan różnicę między językiem „Reytana Gietrzwałdzkiego” a Woryckiego?
BR: Na ziemi gietrzwałdzkiej, którą już poznałem, jak funkcjonuje, każdy kto ma inne poglądy niż lewicowe jest tępiony. Przekonaliśmy się o tym organizując święto niepodległości. Jeśli w Gietrzwałdzie liderzy tej wspólnoty, która tutaj była, dziwna moim zdaniem, sprzeciwiali się, aby gimnazjum nosiło imię księdza Wojciecha Zinka. Patronem miał być obywatel „Wojciech Zink”.
- Ale to był sprzeciw tylko jednego członka rady rodziców.
BR: Ale jakże wpływowego! Tylko dzięki reakcji wojewody warmińsko- mazurskiego udało się utrzymać księdza Wojciecha Zinka w nazwie.
- Ale cała społeczność szkoły była za księdzem, nie można postawy jednego człowieka rozciągać na całą szkolną społeczność.
BR: Kolejna sprawa, w gazecie państwa Samulowskich moralizuje i poucza nas osoba, która była współpracownikiem PRL-owskiego wywiadu. Potępia nas, którzy promujemy tutaj wartości patriotyczne i chrześcijańskie, na których powstała Polska.
- Państwo Samulowscy mogli o tej jego współpracy z SB nie wiedzieć. Czy ten autor używał w „Gazecie Gietrzwałdzkiej” wobec was inwektyw?
BR: Na spotkaniach przedwyborczych jak najbardziej. Używano wobec nas tak wulgarnych określeń, że aż nie do zniesienia.
- Czy potwierdzeniem mojego chrześcijaństwa jest odpłacanie językiem inwektyw?
BR: Zacytował pan z „Kuriera Gietrzwałdzkiego” nie mój tekst. On ukazał się po tym, gdy zaatakowano nas, gdy zaatakowano moją żonę w szkole. Za to, że prosiła, aby w uroczystościach patriotycznych wziął udział sztandar szkoły. Została agresywnie zaatakowana przez radę pedagogiczną, część rodziców i ówczesną dyrektorkę szkoły. Przez kilka lat znosiliśmy cierpliwie co znieść było można.
- Staram się tylko uzmysłowić, skąd wzięła się agresja drugiej strony. Np. gdyby zamiast wysyłać do redaktor naczelnej „Gazety Gietrzwałdzkiej” Teresy Samulowskiej SMS, w którym pada porównanie „GG” do „Trybuny Ludu”, zadzwonił Pan, spotkał się porozmawiał...
BR: Ta agresja nie jest związana ze mną a nawet nie z kilkoma osobami, które się zaangażowały w przywrócenie Gietrzwałdowi prawdziwej istoty, zwłaszcza związanej z objawieniami, aby Gietrzwałd był na nowo perłą w koronie, nie tylko Warmii. Jest związana z tymi wartościami. To one przeszkadzają tym osobom. Atak skupił się na nas dlatego, że my zaczęliśmy o tych wartościach mówić. Ja osobiście zacząłem o tych wartościach przypominać. Te wartości były zasypane latami niepamięci.
- Ale gdyby przy okazji mówienia o wartościach nie było wartościowania innych...
BR: Proszę mi pokazać przykład użycia przeze mnie wartościowania?
- Proszę bardzo. Konstytucja RP gwarantuje nam równość wobec prawa i wolność wyznania, a Pan wytyka wójtowi, że składając przysięgę nie wypowiedział: „Tak mi dopomóż Bóg”.
BR: To była ocena jego świata wartości, który nie jest kompatybilny z polskim światem wartości.
- Czy można to wypominać obywatelowi Polski, czy to czyni wójta gorszym Polakiem?
BR: Dla mnie wójt, który w kampanii wyborczej powoływał się na związki z Kościołem, na związki z chrześcijaństwem m.in. w rozmowach telefonicznych ze mną, a których się później wypierał, nie jest wiarygodnym obywatelem.
- W programie, w ulotkach wyborczych nie poruszał kwestii swojego wyznania.
BR: Zgoda, w programie nie, ale my chrześcijanie, katolicy mamy prawo organizować się, żądać aby nasi przedstawiciele reprezentowali nasz świat wartości. Polityka w ogóle polega na tym, że ścierają się różne poglądy. I te poglądy są weryfikowane przez wyborców. U nas w gminie, niestety, większość wyborców ma poglądy lewicowe, ateistyczne i ja to przyjmuję do wiadomości, ale ja się z tym nie zgadzam, ponieważ to nie jest świat wartości, który budował Polskę, który odziedziczyliśmy po przodkach. Polska zaistniała na świecie dzięki przyjęciu chrześcijaństwa w 966 roku, dzięki temu weszliśmy w krąg kultury zachodniej, łacińskiej.
- Właśnie takie etykietowanie „lewicowe poglądy, ateistyczne” budzi gniew i agresję tych osób.
BR: Dobrze, ale budzi u kogo? U tych, którzy tych wartości nie znoszą.
- Nie znoszą takiego dzielenia ci, którzy np. prowadzą od 25 lat Wspaniały Teatr bez Nazwy, wystawiają polską dramaturgię na czele z arcypolskim dramatem Wyspiańskiego „Wesele”, organizują koncerty muzyki polskiej, śpiewają w chórze kościelnym, czyli wyrażają swoją miłość do ojczyzny na swój sposób. Czy przez to jest on gorszy?
BR: Jeśli te osoby mają odrobinę szacunku dla Rzeczpospolitej i skoro tak bardzo kochają naszą ojczyznę, to dlaczego w święta narodowe, państwowe gdzie jest obowiązek wywieszania flag państwowych na urzędach, szkołach i instytucjach, nie robią tego? Ostatnie święto 1 Marca Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Niezłomnych, na żadnej ze szkół w gminie ani na Urzędzie Gminy, ani na GOKu nie pojawiła się biało-czerwono flaga*. W ten sposób pokazują jaki świat wartości wyznają i jaką Polskę uznają, nie tę biało-czerwoną, bo to święto było niszczone i jest nadal niszczone przez ideologię peerelowską, przez ideologię marksistowską. I my na to nie możemy się zgodzić, bo jeśli to jest święto państwowe, to nie ma znaczenia, jakie ja mam poglądy. Każdy dyrektor szkoły, ośrodka kultury, urzędu ma obowiązek wywiesić w tym dniu flagę, bez względu na to jakie ma poglądy, bo to jest okazanie szacunku państwu, w którym się mieszka i żyje. Jeśli się tego nie czyni, to znaczy, że ideologia, którą się wyznaje stanowi wartość nadrzędną nad dobrem wspólnym. Z mojej strony zgody na to być nie może. Wracając do wójta, dla mnie osoba, która twierdziła, że będzie osobą koncyliacyjną, że świat wartości chrześcijańskich ma dla niej duże znaczenie i po słowach przysięgi nie wypowiada „Tak mi dopomóż Bóg” (ja wiele razy taką przysięgę składałem), nie zasługuje na zaufanie. Każdy ma prawo do oceny, ja nie oceniam pana Kasprowicza jako pana Kasprowicza, ale z chwilą gdy wystartował na funkcję wójta, tak jak ja, jak każda osoba publiczna musi się liczyć z tym, że będzie oceniania. Osoby publiczne nie mają życia prywatnego, muszą składać oświadczenie majątkowe, to dotyczy też poglądów, postępowania, zachowania itd. i to jest dobre, tak jest na Zachodzie. My jesteśmy przyzwyczajeni do okresu PRL, gdy politycy byli nietykalnymi świętymi krowami. Ja oceniam wójta jako wójta.
- Cały czas próbuję namówić Pana to empatii wobec osób, które według Pana kierują się ideologią lewicową, marksistowską.
BR: Czy mówię nieprawdę?
- Czy pomyślał Pan, co czuje osoba, którą nazywa Pan „komuchem”?
BR: Czy ja tak powiedziałem?
- Mówienie, że ktoś jest wyznawcą ideologii marksistowskiej na to samo wychodzi.
BR: Czy skłamałem?
- A skąd Pan wie, że się nie myli w tej ocenie? „Marksiści” wystawiają Wesele, robią co roku w gimnazjum bożonarodzeniowe jasełka i spektakl na 11 Listopada?
BR: Po owocach ich poznacie. Jeśli ja teraz przyniosę książkę Lenina, która stoi na półce, to oznacza, że jestem komunistą, marksistą?
- No właśnie, nie!
BR: Więc jak Gardzielewski wystawia Wesele to nie oznacza, że jest wielkim patriotą. Albo, że wyznaje chrześcijański świat wartości. Wesele jest bardzo neutralną pozycją jeśli chodzi o literaturę. Po Weselu nie można ocenić poglądów człowieka.
- Jeżeli Gardzielewski słyszy, że z tego, że on wystawia Wesele nie można sądzić, że jest patriotą, to jak taki człowiek może pozytywnie reagować na głoszony przez Pana świat wartości?
BR: Najpierw te osoby zaatakowały ten normalny polski świat wartości, zostały zaatakowane święta państwowe, to środowisko ustami byłej dyrektor szkoły powiedziało, że szkoła musi być świecka choć doskonale wiemy, że w ustawie o oświacie to słowo nie występuje ani razu. Natomiast występowało wielokrotnie w ustawie o oświacie w 1964 roku a zatem ci ludzie żyją w epoce peerelowskiej, która się dawno skończyła a tu, w Gietrzwałdzie ta epoka trwa nadal.
- Gdyby Pan mając rację, że szkoła w Polsce jest publiczna a nie świecka, dowodził tego...
BR: Dowodziłem tego przez kilka lat.
- Dowodził tego nie używając przy tym określeń, że to są ludzie minionej epoki, ludzie PRLu, wyznają ideologię marksistowską, to spór nie wybuchłby z taką mocą. Gdyby Pan dochodził swoich racji w drodze normalnego, prawnego sporu, może nie od razu, ale po jakimś czasie przekonałby Pan większość do swoich racji.
BR: Ale tak było, były spotkanie w szkole. Osobiście poszedłem poprosić, ponieważ żonie odmówiono udziału sztandaru w uroczystościach niepodległościowych, co było dla mnie niezrozumiałe, bo to był wielki wysiłek zorganizować przyjazd grupy rekonstrukcyjnej, aktorów i poczty sztandarowe, więc poszedłem do szkoły na zebranie ogólne z rodzicami i nauczycielami. Wyjaśniłem, czym jest to święto, jaki będzie program uroczystości i chodzi o to, żeby dzieciom pokazać piękny, polski patriotyzm, że będą kombatanci związani z V Brygadą Wileńską AK, z której na Warmii i Mazurach żyje już tylko 3 żołnierzy. Poprosiłem, żeby wspólnota szkolna wzięła w tym udział. Nie było mowy o ideologii. Podczas mojego wystąpienia, jeden z rodziców skwitował: „pan jest chyba chory psychicznie”. Nikt się nie dał przekonać. To wyglądało, proszę wybaczyć, ale jak klatka małp w ZOO, krzyki, podskakiwanie, udowadnianie, że nie mam racji organizując święto niepodległości, że sztandar szkoły tam nie powinien być. I na tym się skończyło. Nie mówiłem o marksizmie, tylko w szczegółach, przedstawiłem scenariusz tego dnia, że się rozpocznie Mszą świętą za Ojczyznę, że po mszy pójdziemy złożyć kwiaty pod pomnikiem Andrzeja Samulowskiego, lokalnego bohatera z okresu odzyskiwania niepodległości, że pod pomnikiem zaśpiewamy Rotę, tak jak rok wcześniej, gdy był też pan Wojciech Samulowski, prawnuk. Mnóstwo osób wzięło wówczas udział, ale rok później została wykonana praca skierowana przeciwko nam, żeby Gietrzwałdzkie Dni Niepodległości więcej się nie pojawiły. One są, ale w okrojonej formie. Od tego się zaczął konflikt.
- Może dlatego, że na pierwsze obchody nałożył się czas kampanii wyborczej na wójta i zwolennicy wójta obawiali się, że uroczystości zostaną wykorzystane w tej kampanii?
BR: Druga strona podniosła ten argumentu celowo, cynicznie. Czy ja startowałem w wyborach? Nie. Czy pan Marcin Sieczkowski przemawiał? Nie. Przeor zapytał, czy będzie polityka? Powiedziałem „nie” i słowa dotrzymałem. Następnego roku 2015 nie było kampanii wyborczej a nastawianie nauczycieli i części rodziców się nie zmieniło.
- Jak pan sądzi, czym była spowodowana, podyktowana taka reakcja dużej części rodziców i nauczycieli?
BR: Egzekucją na mnie. Nie interesowały ich żadne argumenty. Chodziło tylko o to, żeby nie odbyło się Święto Niepodległości. Okazało się, że lokalna elita jest tak zastygła, tak mocno ujarzmiła innych mieszkańców, którzy nie podzielają ich poglądów, że panował tutaj przerażający strach, przed tym dziwnym, lewicowym układem, który tu panował. Na tyle lewicowym, że dwóch tajnych współpracowników SB zostało wybranych na stanowisko wójta gminy. Pan mówi, żeby tego nie oceniać, o tym nie mówić, ale trzeba o tym mówić, że ta gmina była specyficzna i jest specyficzna. W jakiej innej gminie po kolei wybierano na wójta współpracowników SB, którzy to oświadczyli? Dlaczego część szkół w gminie, stowarzyszeń obsadzana jest ludźmi tylko o poglądach lewicowych? Czy to oznacza, że żyją w gminie tylko takie osoby? W samym Gietrzwałdzie prawdopodobnie tak, co wynika z historii powojennej tej miejscowości. Tu mogły zamieszkać tylko osoby, które miały zezwolenie z KW PZPR. To my staliśmy się w jakimś sensie wrzodem, ciałem obcym, które przyszło do Gietrzwałdu.
- W wyniku procesów historycznych i politycznych mamy taki a nie inny skład mieszkańców. I co teraz? Wysiedlić i zasiedlić katolikami, których listę dadzą biskupi? Czy tych ludzi cierpliwą pracą u podstaw przekonywać do swoich racji, wyznawanych wartości. Znane są dwa sposoby nawracania pogan na tych ziemiach. Jeden – ogniem, i mieczem, po którym plemiona pruskie przestały istnieć, drugi – poprzez nauczanie i przykład, który św. Wojciecha doprowadził do śmierci z rąk Prusów, ale nie zatrzymało to pochodu chrześcijaństwa.
BR: Ale ja nie chcę nikogo nawracać. Mnie kompletnie nie interesuje nawracanie kogokolwiek w Gietrzwałdzie. Liderów się nie przekona. Trzeba dotrzeć do tych ludzi, którzy byli przez lata zastraszani.
- Nawiążę do arystotelesowskiego złotego środka, który w życiu społecznym oznaczałby, że dana społeczność może istnieć i harmonijnie się rozwijać, jeśli skrajności są małe a dominuje duże centrum.
BR: Ale centrum jest najbardziej niewyraziste, nie ma de facto żadnych poglądów. Dzisiaj ma lewicowe, jutro prawicowe a pojutrze liberalne. To te skrzydła decydują, w którą stronę idzie wspólnota.
- Byłem na zebraniu zwołanym przez wójta z przedstawicielami szkół, GOKu, stowarzyszeń w celu opracowania programu obchodów na 100-lecie Niepodległości.
BR: Naszego stowarzyszenia nie zaproszono.
- Wisiało zaproszenie na stronie urzędu. Na spotkaniu padało wiele znakomitych propozycji uczczenia tej rocznicy w radosny sposób, m.in. postanowiono uroczyście wciągnąć flagę na maszt 2 Maja i ma ona wisieć do końca roku obchodów. Zaskoczyło mnie tylko i powiedziałem o tym zebranym, że nie zgłosili ani jednego pomysłu związanego z osobą Andrzeja Samulowskiego. Zaproponowałem konkurs dla szkół na pracę pisemną związaną ze słynnym dwuwierszem Samulowskiego z winiety założonej przez niego „Gazety Olsztyńskiej”: „Ojców mowy, ojców wiary, Brońmy zgodnie, młody stary”, czy dzisiaj zachował aktualność, czy nadal musimy walczyć w obronie mowy i wiary? Pomysł się spodobał, nawet stwierdzono, że powinien to być konkurs ogólnopolski pod patronatem prezydenta RP. Jedna z pań ze stowarzyszenia wyjaśniła, że nikt nie zgłosił pomysłu związanego z postacią Andrzeja Samulowskiego, bo jego nazwisko zostało użyte w wojnie politycznej i zawłaszczone przez jedną stronę konfliktu. Odpowiedziałem, że postać Andrzeja Samulowskiego nie jest własnością żadnej partii i należy do naszego wspólnego dziedzictwa.
BR: Ale ta druga strona nie chce w ogóle pamiętać, kim ta osoba była, że był przede wszystkim gorliwym katolikiem, że była wielkim polskim patriotą itd. i dlatego tak jak Sanktuarium a może jeszcze bardziej, był skazany na zapomnienie, oprócz skromnego pomnika. Nikt nie przypominał tej postaci, bo była niewygodna, bo kojarzyła się jednoznacznie z polskością i katolicyzmem. Jeśli chodzi o kompromis, to ja nie wyznaję zasady złotego środka. Ze współczesnych autorytetów dla mnie najważniejszy jest kardynał Robert Sarah, który powiedział mi, jak dziś należy odbudowywać wartości chrześcijańskie w Europie. Tak się składa, że współtworzę ruch Europa Christi, który ma przywrócić Europie korzenie chrześcijańskie. Powiedział, że potrzebna jest bezkompromisowa walka o życie od poczęcia do naturalnej śmierci, bezkompromisowa walka o małżeństwo, bezkompromisowa walka z ideologią gender, bezkompromisowa walka z islamizacją Europy. Katolicy dali się zepchnąć po Soborze Watykańskim II do katakumb, dali sobie wmówić, że wiara jest sprawą prywatną a nie publiczną. Chrześcijanie, katolicy muszą wyjść z katakumb jeśli Europa ma przetrwać jako chrześcijańska, inaczej za 50, 100 lat stanie się kalifatem. I to jest dzisiaj obowiązek nas, zepchniętych do rogu.
- Jak to się ma do konfliktu w Gietrzwałdzie?
BR: Tu też się mówi, że moje poglądy, to są prywatne poglądy Rogalskiego. To nie są prywatne poglądy, to poglądy publiczne.
- Jaki jest bilans „odrodzenia moralnego” w Gietrzwałdzie? Wójt Marcin Sieczkowski odwołany w referendum i skazany nieprawomocnie w procesie karnym, dyrektor szkoły, członkini PiS – zwolniona, dyrektor GOKu – doradca wojewody z PiS – zwolniony, inspektor ds. promocji odszedł z urzędu na własną prośbę.
BR: Tu by się nic nie zmieniło, byłby nadal błogi spokój, gdybyśmy się my nie pojawili w Gietrzwałdzie. Mój przyjaciel powiedział, że Gietrzwałd był „czerwonym oceanem”. Marcin Sieczkowski nie był członkiem PiS. Ani pani Bożeny Reszki ani pana Jacka Adamasa nie przysłał do nas PiS. Tu PiSu nie było i nie ma, tu nie ma tak naprawdę żadnej partii politycznej. Ci ludzie przyszli dlatego, że reprezentowali odpowiedni świat wartości.
- Przyszli z zewnątrz (co prawda Paweł Jarząbek, dyrektor GOKu, a teraz wójt też są z zewnątrz).
BR: Bo tej gminy nie da się uleczyć przez ludzi stąd, ze środka. Ci, którzy mogliby ją uleczyć, boją się, są zastraszeni, nawet fizycznie. Dominuje jeden światopogląd. Ludzie, którzy byli tu nasyłani od 1945 roku przez ówczesną władzę, oni tę gminę zawłaszczyli. Proszę zapytać zwykłych mieszkańców, czy ktoś z ich rodziny pracuje w szkole czy urzędzie? Klany opanowały te instytucje i panują od kilku pokoleń. Nie należę do ludzi, którzy się boją, bo przeżyłem wiele w swojej karierze politycznej, więc mogę kruszyć te mury.
- To „zawłaszczenie” dotyczy nie tylko Gietrzwałdu, ale wszystkich tzw. „ziem odzyskanych”. Po 1945 roku zasiedlili je ludzie wypędzeni, wykorzenieni, a system komunistyczny dodatkowo ich atomizował i homogenizował. Takie zastraszone zbiorowisko ludzi władzy było łatwo urobić na swoją modłę. Tak stworzone struktury władzy, przetrwały po 1989 roku multiplikując się.
BR: Ale to nie znaczy, że należy się z tym godzić i zawierać chore, zgniłe kompromisy, jeśli idzie o rzeczy żywotne, imponderabilia. Możemy zawierać kompromisy np. w sprawie szerokości drogi i kolejności ich budowy, ale nie w sprawie obchodów Święta Niepodległości z Mszą świętą za Ojczyznę. Bo zgodziłbym się wówczas na utratę wartości, które budowały Polskę przez tysiąc lat. To tak, jak byśmy ogłosili referendum z pytaniem, czy Polska ma być niepodległa, czy też ma się zrzec niepodległości? O pewnych rzeczach, przyzna pan, się nie dyskutuje, bo one muszą być stałe, jak gwiazda polarna na niebie. Muszą być constans. Jeśli nie są, to pojawia się relatywizm, który rozmywa wszystko. I na tym polega dzisiaj problem całej Polski, nie tylko Gietrzwałdu, że następuje rozmycie wartości i my na to pozwalamy. My chrześcijanie wierząc naiwnie w miłość bliźniego pozwoliliśmy się zepchnąć do narożnika, potem do katakumb a teraz nie chcemy z nich wyjść, bo mówimy, że jak będziemy wychodzić, to obrażamy innych, jeśli mówimy o swoich wartościach. Nie mamy o nich mówić głośno. Zastanowił się pan nad tym, dlaczego nie ma w Polsce chadecji? Właśnie z tych powodów.
- Zacytuję Panu wywiad z pisarką Magdaleną Tulli (GW: „Jak rozmawiać z koleżanką, która jest za PiS-em. I nie rzucić się jej do gardła”):
„Narody zachodniej Europy miały szczęśliwszą historię od naszej, polskiej. Odchodziły od pańszczyzny jeszcze w średniowieczu (…). U nas chłopów pańszczyźnianych uwolnił dopiero ukaz carski w drugiej połowie XIX wieku. Kilkaset lat wolności osobistej więcej lub mniej to ogromna różnica. I ślad tego w nas pozostał, jakaś podstawowa niepewność dotycząca wartości naszego życia. (…) Wciąż podważano nasze prawo do istnienia jako narodu z własnym państwem. Dlatego (…) Najcięższe emocje są w nas podłączone do każdego drobiazgu. I każda sprawa od razu angażuje całe nasze poczucie własnej wartości, naszą tożsamość, każda sprawa z miejsca staje na ostrzu noża. (…). Niektórzy uspokoją się, że nasze prawo do życia na tym świecie jest niepodważalne, dopiero kiedy zobaczą, że wreszcie jesteśmy wszyscy tacy sami, spod sztancy. Dlatego próbują dyktować nam, jaki ma być prawdziwy Polak. Gdyby w naszym kraju żyło trzydzieści parę milionów ludzi dokładnie takich samych jak inicjatorzy akcji ujednolicania, gdyby powiodło się „umundurowanie dusz”, postulowane jeszcze przed wojną, zdobyliby oni argument statystyczny na dowód, że są najwłaściwszą odmianą człowieka popieraną przez samą Opatrzność (...). Pragnienie jednomyślności przeważa w nas nad pragnieniem bycia razem. Chodzi o to, żeby nasze było na wierzchu i żeby tamtym odjęło mowę”.
BR: Coś w tym jest, natomiast państwo, które ma przetrwać musi ujednolicać swój byt, tzn., że musi mieć wartości, wokół których będzie budować swoją tożsamość. Jeśli tego nie robi, to państwo znika, społeczeństwo się rozmywa, bo zanika to, co je łączy - idea. W naszym przypadku, jeśli chodzi o Polskę, to przede wszystkim są nasi bohaterowie z całego Tysiąclecia, to walka o niepodległość, to chrześcijaństwo, to co nas jednoczyło, cementowało. Niestety, wystarczyło kilkadziesiąt lat komunizmu, by wyprać dużą część społeczeństwa z tego świata wartości, który był niepodważalny aż do II wojny światowej i który pozwolił nam odzyskać niepodległość po 123 latach niewoli. Gdyby tak wyglądało społeczeństwo polskie w roku 1918, jak dzisiaj, to Polska nigdy by się nie odrodziła. Gdyby w 1918 roku było takie społeczeństwo jak w Gietrzwałdzie, Polska nigdy by nie była niepodległa, bo wszyscy mieliby wątpliwości, nie poszliby ze sztandarem na Mszę święta za Ojczyznę, nie stanęliby pod pomnikami naszych bohaterów, bo każdy miałby inne zdanie na temat tych bohaterów. My dzisiaj, w XXI wieku powinniśmy zapomnieć o tych podziałach historycznych, o obozach partyjnych, nie stać nad otwartymi trumnami Piłsudskiego, Dmowskiego i Witosa. Powinniśmy je dawno zakopać, wziąć z nich to co najlepsze i wokół tych bohaterów budować III RP. Ale nie stanie się to, panie redaktorze, jeśli te najważniejsze, podstawowe wartości i zasady, na których można budować wspólnotę będą podważane, czyli Święto Niepodległości, nie wywieszanie flag w święta państwowe, narodowe. I tutaj, komentując ten cytat z wywiadu Magdaleny Tulli, podam przykład najdziwaczniejszego społeczeństwa, które uważa się za naród – amerykańskiego. Potrafili stworzyć, ze zlepka wielu narodowości jedną wspólnotę nazywaną przez nich narodem, na niepodważalnych, aksjomatycznych wartościach, które u nas są podważane. 4 lipca nikt w USA czy jest emigrantem z Meksyku czy starym emigrantem ze stanu Connecticut, nikt nie podważy istoty tego święta, bo ono ma jednoczyć wszystkich.
- Problem w tym, że u nas nawoływaniu do jednoczenia się towarzyszy dzielenie ludzi na „lepszy i gorszy sort”. Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Adam Socha
*Po wywiadzie zapytałem wójta Jana Kasprowicza i dyrektora Gimnazjum im. ks. W. Zinka w Gietrzwałdzie Leszka Orciucha, dlaczego 1 Marca nie wywiesili flagi państwowej. „Po prostu zapomnieliśmy. To święto jest od niedawna w kalendarzu” - wyjaśnili.
Bogusław Rogalski (ur. 11 marca 1972 w Makowie Mazowieckim) – polski polityk i politolog, doktor nauk humanistycznych, w latach 2004–2009 poseł do Parlamentu Europejskiego VI kadencji z listy Ligi Polskich Rodzin, następnie doradca frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów ds. międzynarodowych.
Działał w Młodzieży Wszechpolskiej i LPR, w której pełnił funkcję przewodniczącego władz wojewódzkich. W sierpniu 2005 wystąpił z tego ugrupowania. W lipcu 2015 założył partię Zjednoczenie Chrześcijańskich Rodzin. Jest jednym z liderów Ruchu „Europa Christi”.
Od 2009 roku mieszka w Worytach z żoną i dwiema córkami.
Skomentuj
Komentuj jako gość