W olsztyńskim PiS toczy się wojna o to, kto będzie szefem partii, a tym samym przejmie władzę nad miastem i regionem. „Jest to wojna na śmierć i życie” - powiedział mi jeden z jej uczestników, z obozu poseł Iwony Arent, Tomasz Kaczmarek ("agent Tomek"). Jeden obóz podejrzewa drugi, iż w tej wojnie używa donosów. Wydawało się, że tę wojnę przegrał poseł Jerzy Szmit i jego miejsce zajmie poseł Iwona Arent. Jednak wieści o śmierci politycznej Szmita okazały się przedwczesne; 19 listopada odebrał nominację na wiceministra infrastruktury i budownictwa.
Walka o miejsca na listach wyborczych
Do pierwszej próby sił doszło podczas wyborów samorządowych. Przewodniczący PiS w Olsztynie wystawił jako kandydata na prezydenta Olsztyna wiceprzewodniczącego olsztyńskiej rady miejskiej Grzegorza Smolińskiego. Jednak Iwona Arent przy pomocy europosła Karola Karskiego utrąciła kandydaturę Smolińskiego i wskoczyła na jego miejsce. Nikt jej nie dawał szans, gdyż do tej pory nie wykazywała najmniejszego zainteresowania sprawami Olsztyna, jak i w ogóle wydawało się, że swoją pozycję w polityce zawdzięcza głównie swoim wdziękom. Przypomnijmy, iż w kampanii wyborczej w 2011 roku głównie eksponowała swoja urodę. Iwona Arent poszła tutaj w ślady Joanny Sosnowskiej (SLD), która dostała się do Sejmu dzięki sesji zdjęciowej dla Super Expressu, w negliżu. Iwona Arent powtórzyła ten zabieg. Super Express zamieścił zdjęcia posłanki na plaży, w stroju plażowym i artykuł: "Iwona Arent, posłanka PiS: Znowu jestem do wzięcia" (a propos rozstania z mężem). Artykuł budował pozytywny wizerunek posłanki. I posłanka odniosła sukces.
Już jako poseł zmieniła emploi. W telewizji, podczas transmisji posiedzeń Komisji Antoniego Macierewicza ds. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej, siedziała obok posła Macierewicza, by znależć się w kadrze, starannie ubrana. Poza tym media nie odnotowały jej aktywności na innych polach.
(Poseł Iwona Arent w czasie niedawnej kampanii wyborczej zadzwoniła do piszącego te słowa, twierdząc, że to opinia krzywdząca. Jej praca i osiągnięcia nie są szerzej znane, gdyż nie ma „parcia na szkło”, jak np. poseł Lidia Staroń. Na dowód wysłała mi sprawozdanie z jej aktywności poselskiej. (TUTAJ).
Jej aktywności nie docenili mieszkańcy Olsztyna i wybory w 2014 roku na prezydenta Olsztyna przegrała, ale moim zdaniem, nie prezydentura była jej celem, a zrobienie sobie kampanii pod przyszłe wybory parlamentarne.
W walce o jedynkę na liście do Sejmu wsparł ją Tomasz Kaczmarek, były, długoletni funkcjonariusz policji i służb specjalnych (CBŚ, CBA), pracujący przez wiele lat jako tzw. „przykrywkowiec”, były poseł PiS znany, jako „Agent Tomek”. Iwona Arent domagała się od Jerzego Szmita, by wstawił w wyborach do rady miasta Olsztyna w 2014 roku jej przyjaciółkę Katarzynę Kaczmarek, żonę Tomasza. Szmit stanowczo odmówił. Tłumaczył, że prezes Stowarzyszenia Helper korzysta ze środków budżetowych miasta i prowadzi działalność w obiektach gminy. Łączenie tego z mandatem radnego złamie prawo. Arent zrobiła Szmitowi awanturę z powodu odmowy.
Początkowo wydawało się, że Jerzy Szmit ponownie będzie „murowaną jedynką”. Co prawda, jego powtarzające się utraty prawa jazdy z powodu przekraczania prędkości i podwójnej ciągłej mogło irytować kierownictwo partii, zwłaszcza, że o jego wyczynach jako pirata drogowego rozpisywały się media, jednak nie wydawało się, by to mogło utrącić jego pozycję w regionalnej strukturze PiS. Cztery lata wcześniej wyszedł obronną ręką ze skargi napisanej na niego do prezesa Jarosława Kaczyńskiego i podpisanej przez szereg osób utożsamiających się z prawicą. Skarżący zarzucali Szmitowi odtrącanie środowisk i ludzi prawicy, w obawie o własną pozycję w partii, a w rezultacie do jej osłabienia i marginalizowania. Jerzy Szmit tłumaczył słabość kadrową PiS strachem ludzi o byt w postesbeckim mieście. Przekonywał, że Olsztyn i szerzej Warmia i Mazury jeszcze wiele lat będą czerwonym skansenem na mapie Polski i PiS tu nie ma szans na przebicie szklanego sufitu z napisem 20% - na tyle maksymalnie obliczał elektorat prawicy. Jego przeciwnicy zarzucali mu, że wymyślił sobie wygodne alibi, by nic nie zmieniać, że otacza się ludźmi bez wyrazu. Błyszczał na ich tle. Można było odnieść wrażenie, że gdyby nie poseł Jerzy Szmit, to PiS przestałby istnieć w Olsztynie. Tylko jego było słychać, występującego publicznie w różnych sprawach. Bardzo uaktywnił się na kilka miesięcy przed wyborami, często zwołując konferencje prasowe. Głównie angażował się w walkę o środki na budowę obwodnicy Olsztyna i DK16. Wsparł także mieszkańców gminy Jeziorany walczących o niedopuszczenie do budowy farmy wiatrowej w Lekitach. Spędził z protestującymi noc, przeżył wraz z nimi pacyfikację przez oddział prewencji policji. Komendant Główny Policji występował o pozbawienie go immunitetu, gdyż policja zakwalifikowała jego obecność na polnej drodze, jako zakłócanie ruchu drogowego. Sejm ten wniosek odrzucił. Szmit załatwił przyjazd do Lekit, ze wsparciem dla protestujących, samego prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Zaangażował się też w zablokowanie oddania monopolu na produkcję ciepła w Olsztynie w prywatne ręce i budowie spalarni śmieci. Jako jedyny parlamentarzysta z Warmii i Mazur zareagował na cofnięcie zgody na pisanie do „Debaty” piszącemu te słowa, przez Zarząd Radia Olsztyn. Wygłosił w tej sprawie w Sejmie interpelację. Ostatnio prowadził sprawę, konsekwentnie i skutecznie, złamania prawa przez grupę olsztyńskich radnych, którzy objęli mandat, mimo że nie są mieszkańcami Olsztyna.
Jednak II rundę też wygrała Iwona Arent.
To Iwona Arent dostała jedynkę, a Jerzy Szmit spadł na ostatnie miejsce. Można rzec, iż uczeń przerósł mistrza, gdyż Iwona Arent nigdy by nie zasiadła w Sejmie, gdyby nie umożliwił jej startu w wyborach Jerzy Szmit, który ją wypromował. Szmit stracił jedynkę po tym, gdy do mediów trafił anonim o jego wieloletnim romansie. W Olsztynie grał rolę przykładnego męża i ojca rodziny, a w Warszawie prowadził drugie życie. Dlaczego nie przeprowadził rozwodu? Wiedział, że prezes Jarosław Kaczyński nie lubi facetów porzucających swoje rodziny. Ale przede wszystkim naruszyłoby to wizerunek PiS-u, jako partii kierującej się wartościami chrześcijańskimi. Donos podchwycił tabloid „Fakt”, który z takich historyjek żyje i zamieścił materiał zdjęciowy o romansie posła. W Olsztynie wówczas plotkowano, że za donosem do mediów stał „Agent Tomek”.
„Agent Tomek” odchodzi z polityki i chce wrócić
Ściśle współpracujący z Iwoną Arent „Agent Tomek” też chciał wystartować w tych wyborach parlamentarnych. Jednak dokładnie w tym samym dniu, 5 czerwca 2015 roku, gdy w mediach pojawiła się informacja, iż „Agent Tomek” oświadczył, że „kocha PiS” i chce wystartować z listy tej partii do senatu, Prokuratura Okręgowa w Olsztynie wszczęła postępowanie przygotowawcze w sprawie podejrzenia o nadużycia finansowe przy remontach ośrodków prowadzonych przez stowarzyszenie Europejskie Centrum Wsparcia Społecznego HELPER, którego prezesem jest żona Tomasza Kaczmarka – Katarzyna. Wówczas nikt, poza zainteresowanymi, o tym nie wiedział. Dzisiaj, w rozmowie ze mną Tomasz Kaczmarek przedstawia to inaczej. To nie on zgłosił chęć kandydowania do Senatu RP, to kierownictwo partii miało mu to zaproponować, ale w tamtym momencie odmówił z uwagi na chorobę żony i narodziny córeczki.
Przypomnijmy, iż wcześniej zrezygnował z mandatu posła PiS. Wówczas też twierdził, iż rezygnuje, gdyż urodziła mu się córeczka i chce się zająć rodziną. Jednak media twierdziły, iż został do tego zmuszony przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego po serii publikacji w mediach o Tomaszu Kaczmarku. Najbardziej zaszkodził jego wizerunkowi artykuł we WPROST, z grudnia 2013 roku, pt. „Love według PiS”, w którym przytoczono nagranie awanturującego się „agenta Tomka” na imieninach koleżanki posłanki Iwony Arent w zajeździe „U Jacka” pod Olsztynem, 5 czerwca 2013 roku, na których też był wiceprezes PiS Adam Lipiński i poseł Wojciech Szarama. „Agent Tomek posługując się rynsztokowym językiem straszył męża swojej przyszłej żony Katarzyny, Arkadiusza Sztylca, mówiąc m.in.: „odpierd... się ode mnie, bo ja ci krzesłem przyjeb...zaraz tak, że spadniesz”. Dał też do zrozumienia, że on i jego koledzy ze służb nie są „grzecznymi chłopcami”. Redakcja WPROST ten materiał skomentowała tak: „Zastraszanie, groźby – to metody, które poseł Tomasz Kaczmarek stosował nie tylko jako agent. Historia, którą opisujemy, pokazuje cynizm, hipokryzję i bezwzględność działania polityka PiS”. W tym samym artykule pojawiła się też informacja, która obiegła wszystkie media, iż polityk PiS rozbił w Warszawie luksusowe auto porsche cayenne warte 300 tys. złotych. Media odkryły, że auto należy do Katarzyny Sztylc. W ten sposób ich romans się wydał. Media ustaliły, iż wszystko dzieje się w szeroko pojętej PIS-owskiej rodzinie, gdyż Katarzyna Sztylc była ściśle związana z tą partią, pracowała w biurze PiS w Warszawie (polecona przez Iwonę Arent), a także była asystentem europosła Jacka Kurskiego. Cezary Gmyz w tygodniku „Do Rzeczy”, w apologetycznym artykule „Love and PiS”, przedstawił Katarzynę Sztylc, jako prawniczkę, bizneswoman i działaczką społeczną z Olsztyna. Tomasz Kaczmarek wyznał w tym artykule, że zakochał się w „warmińsko-mazurskiej Matce Teresie”. Na myśli miał stowarzyszenie HELPER, które w 2010 roku powołała Katarzyna Sztylc.
Zła sława ciągnęła się jednak za nim dalej. Gdy tylko zaczął wić rodzinne gniazdo już z Katarzyną Kaczmarek, z którą ożenił się w 2014 roku, media donosiły, iż dla „agenta Tomka” porzuciła dwójkę dzieci. Następnie, że uprzykrzają życie swoim sąsiadom z parteru domu, w którym nabyli piętro, by zmusić ich do jego odsprzedania. W rozmowie ze mną państwo Kaczmarek przedstawiają się jako ofiary mediów. Katarzyna Kaczmarek zapewnia, że nigdy dzieci nie porzuciła, a z domu nad jeziorem Krzywym, to nie oni sąsiadów, a sąsiedzi ich wykurzyli, dokuczając, ściągając media i odgrywając przed nimi komedię nękanych i zastraszanych przez „Agenta Tomka”. W końcu się poddali i wyprowadzili do domu w Redykajnach, który kupili na rynku wtórnym, na kredyt.
Trudno jednak z takim wizerunkiem w mediach byłoby Tomaszowi Kaczmarkowi funkcjonować w polityce samodzielnie, więc w walce o władzę nad partią PiS w Olsztynie wsparł przyjaciółkę żony, poseł Iwonę Arent.
Awantura w zajeździe pokazała też, że Iwona Arent w Wielkiej Czwórce stojącej przy boku prezesa Jarosława Kaczyńskiego ma protektora w osobie wiceprezesa Adama Lipińskiego (natomiast poseł Jerzy Szmit jest w znakomitej relacji z Joachimem Brudzińskim).
Jerzy Szmit wypada z listy
Na finiszu kampanii wyborczej media nie tylko krajowe, ale i zagraniczne obiegła informacja, iż poseł PiS Jerzy Szmit chciał sobie przywłaszczyć iPoda należącego do pracownika kancelarii sejmu. TVN24 pokazał film z monitoringu sali, w którym obradowała podkomisja sejmowa. Na filmie widać, jak w przerwie obrad poseł Szmit podchodzi do urzędnika, kładzie na stole papiery, po czym odbiera jakieś dokumenty od urzędnika, kładzie je na wcześniej położone własne kartki i razem zabiera. Okazała się, że zabrał także leżącego tam iPoda. Na nic się zdały wyjaśnienia, że to była pomyłka, że nie zauważył, że bierze iPoda, a później był przekonany, że to jego, gdyż każdy poseł takiego iPoda otrzymał. Gdy tylko się zorientował w pomyłce natychmiast odniósł iPod właścicielowi. Kierownictwo partii wolało nie ryzykować skandalu i poseł Jerzy Szmit złożył rezygnację z kandydowania do Sejmu. Został nadal szefem partii w Olsztynie, do wiosny 2016 roku, do wyborów. Dopiero teraz, po wyborach parlamentarnych Prezydium Sejmu ostatecznie oczyściło Jerzego Szmita z oskarżenia, akceptując złożone przez niego wyjaśnienia.
Donos na "Helpera"
Również na finiszu kampanii do parlamentarzystów, instytucji i mediów trafił donos na Helpera. Autor (autorzy) twierdził, iż władzę w Olsztynie i regionie chce przejąć swego rodzaju ponadpartyjna „ośmiornica”. Na jej czele ma stać „Agent Tomek” z żoną i poseł Iwona Arent, a wspierać ją miałby senator PO Ryszard Górecki i wojewoda z PSL Marian Podziewski. Prezes Helpera Katarzyna Kaczmarek w rozmowie ze mną potwierdziła, iż z parlamentarzystów (a po pomoc zwróciła się do wszystkich parlamentarzystów) wsparł ją oprócz poseł Iwony Arent, właśnie tylko senator Ryszard Górecki. Zresztą na jubileuszu 5-lecia Helpera obchodzonym w Centrum Konferencyjnym UWM, przed wyborami, na który przybył wiceprezes PiS Adam Lipiński, prezes Helpera szczególnie gorąco dziękowała za pomoc właśnie poseł Iwonie Arent i senatorowi Ryszardowi Góreckiemu.
Anonim twierdził, iż osoby te wspierają stowarzyszenie Helper, które służy do pozyskiwania środków publicznych na prywatne cele. Anonim przedstawił Jerzego Szmita, jako ofiarę grupy polityków związanych z Helperem, którzy wyeliminowali go z listy kandydatów do sejmu.
Anonim ten dotarł też do zainteresowanych. Tomasz Kaczmarek zareagował natychmiast. Wraz z żoną Katarzyną zgłosił się 21 października do Prokuratury Rejonowej Olsztyn-Południe i złożył ustne zawiadomienie o pomawianiu ich o udział w procederze wyprowadzenia środków publicznych via Helper przy pomocy byłego prezydenta Olsztyna Czesława Małkowskiego, obecnego Piotra Grzymowicza, senatora Ryszarda Góreckiego, wojewody Mariana Podziewskiego, poseł Iwony Arent, posłów Adama Lipińskiego i Zbigniewa Ziobro. Anonim twierdzi, że miliony państwowych dotacji są wydawane z pominięciem procedury o zamówieniach publicznych.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie Zbigniew Czerwiński potwierdził „Deb@cie”, iż takie zawiadomienie ustne państwo Kaczmarkowie złożyli do protokołu. Prokuratura obecnie prowadzi postępowanie wyjaśniające w tej sprawie. Czynności policyjne potrwają do 21 listopada i na podstawie ich wyników prokurator wyda postanowienie.
Tomasz Kaczmarek powiedział nam, iż wskazał prokuraturze, kogo podejrzewa o autorstwo i rozesłanie tych oszczerstw. Stwierdził, iż są to „konkurenci polityczni”, którzy chcą zniszczyć jego rodzinę i dobre imię poseł Iwony Arent i Helpera. Powiedział też, że powiadomił o sprawie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Z jego słów i zachowania, mimo że nie chce podać nazwiska polityka, którego podejrzewa, iż stoi za atakiem na nich, nie trudno się domyślić, iż chodzi mu o Jerzego Szmita, którego oskarża o słabość partii w Olsztynie i regionie, zrażenie do PiS wielu prawicowych środowisk i wartościowych osób.
Tomasz Kaczmarek od czasu wieczoru wyborczego, na którym był wraz żoną, skarbniczką Helpera i jej mężem, chodzi na każde zebranie olsztyńskich członków PiS i otwarcie agituje za kandydaturą poseł Iwony Arent na lidera partii w Olsztynie. Jest to przyjmowane z aplauzem przez część członków PiS. Twierdzi, że szefem regionu może być tylko poseł.
Poseł Iwona Arent potwierdziła nam, że także złożyła zawiadomienie do prokuratury o ściganie autora anonimu. Poseł powiedziała nam, że
wspierała, wspiera i będzie wspierać Helper, gdyż stowarzyszenie opiekuje się ludźmi wykluczonymi, chorymi, biednymi i robi to na bardzo wysokim poziomie. Będzie się starała, by w województwie powstało więcej takich domów.
Do poseł Arent dotarł także anonim na lidera olsztyńskiego PiS Jerzego Szmita. „Gazeta Olsztyńska” powołała się na poseł, iż ten anonim utrącił kandydaturę Jerzego Szmita na wojewodę. Poseł Iwona Arent w swoim zawiadomieniu do prokuratury nie wskazała, kogo podejrzewa o napisanie anonimów. Zaprzeczyła, by w łonie olsztyńskiej PiS toczyła się wojna o przywództwo pomiędzy nią a Jerzym Szmitem i do tej walki użyto anonimów. Stwierdziła w rozmowie z „Deb@tą”, iż równie dobrze autorem anonimów mogą być zewnętrzni wrogowie PiS-u.
Poseł Jerzy Szmit potwierdził nam, że został przesłuchany przez policję w związku z anonimem na państwo Kaczmarek i Helpera. Zaprzeczył, by miał z tym cokolwiek wspólnego.
„Bomba”, która miała wybuchnąć na finiszu wyborów
W tym samym czasie co Tomasz Kaczmarek, również redakcja „Deb@ta” na kilka dni przed wyborami 25.10., zwykłą pocztą otrzymała anonim na temat Helpera. Jednak już dużo wcześniej, bo miesiąc przed wyborami do redakcji zaczęły docierać informacje, iż ma zostać odpalona w mediach jakaś „bomba”, która skompromituje poseł Iwonę Arent, kandydatkę otwierającą listę PiS do Sejmu. Padało przy tym słowo-klucz „Helper”. Przyznam, że w tamtym momencie nic mi ta nazwa nie mówiła. Z internetu dowiedziałem się iż Helper prowadzi w 4 gminach (Olsztyn, Purda, Jedwabno i Reszel) środowiskowe domy samopomocy, dla osób z zaburzeniami psychicznymi oraz w Olsztynie specjalistyczny ośrodek dla osób chorych na Alzheimera. W tej chwili jest tych domów 5, ale przygotowywane do otwarcia są 2 kolejne. Cztery z nich powstały w obiektach wpisanych do rejestru zabytków, w tym dwa w Olsztynie w obiektach pokoszarowych przy Jacka Kuronia 14 i 16 oraz dwa szczególnie cenne w Reszlu. Są one, tak jak pozostałe, własnością tych gmin. Helper ma 450 podopiecznych i zatrudnia 50 osób. Wszystko to zgodnie z Ustawą o opiece społecznej. Wynika z niej, że gminy mogą przekazać to zadanie m.in. organizacjom pozarządowym w ramach konkursu ofert. Środki na remonty, wyposażenie i bieżące utrzymanie przekazuje gminom wojewoda, a te prowadzącym domy. Wojewoda płaci za jedną osobę zakwalifikowaną do zajęć w ŚDS 1000 złotych miesięcznie, a na chorych na Alzheimera – 1200 zł.
Po więcej informacji poszedłem do KRS-u. Tak dowiedziałem się, iż stowarzyszenie HELPER zostało zarejestrowane 11 lutego 2010 roku. Prezesem jest Katarzyna Kaczmarek, a skarbnikiem Marzena Hajdukiewicz. W aktach znalazłem sprawozdania za 2010 rok (kwota przychodu – 809 tys. zł) i za 2011 rok (przychód 570 tys. zł, z tego 200 tys. złotych na adaptację I piętra domu w Marcinkowie dla przyjęcia 20 osób). Stwierdziłem też, iż zostały zarejestrowane dwie fundacje – Fundacja Inka w 2014 roku – z majątkiem 2 tys. złotych, z tymi samymi osobami we władzach, co Helper – Katarzyną Kaczmarek i Marzeną Hajdukiewicz oraz Fundacja Amicus Bonus zarejestrowana w 2015 roku z prezesem Tomaszem Kaczmarkiem i wiceprezes Katarzyną Kaczmarek, również z majątkiem 2 tys. złotych. Cel obu fundacji jest identyczny jak Helpera. Ponadto Katarzyna Kaczmarek jest współwłaścicielką dwóch spółek z o.o. Jest prezesem spółki Public Media Promo zarejestrowanej w 2013 roku (50% udziałów), a Tomasz Kaczmarek – członkiem zarządu (50% udziałów). Działalność – organizowanie promocji i eventów. Kapitał spółki to 5 tys. złotych. Zysk netto spółki za 2011 rok to 129.693 złotych. Dalszych sprawozdań brak. Spółka Plaza została zarejestrowana w 2013 roku, połowę udziałów posiada Katarzyna Kaczmarek, a drugą połowę – Marzena Hajdukiewicz. Kapitał zakładowy został podwyższony z 9 do 88 tys. złotych. Brak sprawozdań.
W aktach stowarzyszenia Helper natknąłem się na notatkę, iż Wydział do spraw Walki z Przestępczością Gospodarczą KWP w Olsztynie prowadzi śledztwo. Zwróciłem się więc z zapytaniem, czego to śledztwo dotyczy. Długo czekałem na odpowiedź. Gdy wreszcie przyszła, była lakoniczna. Policja potwierdziła, iż prowadzi śledztwo pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Olsztynie i tam należy się zwrócić po informacje.
Rzecznik prokuratury Zbigniew Czerwiński potwierdził, iż Prokuratura Okręgowa w Olsztynie nadzoruje śledztwo w sprawie doprowadzenia w latach 2012-2014 w Olsztynie i innych miejscowościach województwa warmińskiego: Olsztynie, Purdzie, Reszlu i Jedwabnie do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w łącznej kwocie 11.887.732,55 PLN w postaci dotacji celowych z tytułu zawartych ze stowarzyszeniem Europejskie Centrum Wsparcia Społecznego HELPER z siedzibą w Olsztynie umów na sfinansowanie robót remontowo – budowlanych w Środowiskowych Domach Samopomocy w Olsztynie, Reszlu, Prejłowie, Jedwabnie i Marcinkowie ze środków budżetowych przekazanych tym gminom przez wojewodę warmińsko-mazurskiego oraz umów handlowych zawartych pomiędzy ECWS HELPER a firmą Henryka C. z Bartoszyc, na przeprowadzenie robót remontowo-budowlanych i adaptacyjnych w tych placówkach, poprzez wprowadzenie w błąd gmin-właścicieli tych ośrodków, co do rzeczywistych kosztów, zawyżenia ich wartości w kosztorysach inwentarskich przygotowywanych na zlecenie stowarzyszenia oraz kosztorysach dodatkowych i innych dokumentach, istotnych dla uzyskania wsparcia finansowego, działając tym na szkodę Miast Olsztyna i Reszla oraz Gminy Purda i Jedwabno, tj. o przestępstwo z art. 297 par. 1 kk i art. 286 par. 1 kk.
Podstawą wszczęcia postępowania przygotowawczego – w dniu 5 czerwca 2015 roku – były materiały przekazane przez Komendę Wojewódzką Policji Wydział do walki z Przestępczością Gospodarczą w Olsztynie, a pierwotnym źródłem materiału procesowego było prowadzone przez UKS w Olsztynie postępowanie kontrolne w stosunku do firmy Henryka C. Na wniosek prokuratora zostały przeszukane mieszkanie Henryka C, jego firma, a także siedziba Helpera. Policja zatrzymała dokumenty księgowe oraz komputery.
Śledczy zainteresowali się Europejskim Centrum Wsparcia Społecznego HELPER w Olsztynie po kontroli skarbowej w bartoszyckiej firmie DKW Henryka Cz. Firma budowlana wykonywała w latach 2012-2014 remonty w domach przekazanych Helperowi przez gminy. Równiez poprzez firmę Henryka Cz. Helper dokonywał zakupów wyposażenia ośrodków. Wątpliwości wzbudziła niekompletna dokumentacja.
- Część dotacji na remonty i zakup sprzętu Helper miał przekazywać firmie z Bartoszyc w gotówce, na to nie ma jednak dokumentacji - powiedział Zbigniew Czerwiński z Prokuratury Okręgowej w Olsztynie. - Helper nie jest w stanie udokumentować wydania około 12 milionów złotych.
Śledczych interesuje jednak nie tylko brakujące 12 mln zł. Sprawdzane będzie również wydanie udokumentowanych 18 mln zł. Wśród faktur znaleziono bowiem wydatki np. na drogie perfumy. - Pytanie, czy taki wydatek da się uzasadnić działalnością stowarzyszenia? - mówi rzecznik Prokuratury Okęgowej w Olsztynie Zbigniew Czerwiński.
Z UKS w Olsztynie uzyskałem jedynie informacje, iż kontrola jest w toku. Zwróciłem się także do wojewody warmińsko-mazurskiego o informacje. Dowiedziałem się z nich, że w sumie od 2010 roku Helper otrzymał z budżetu państwa na poprawę infrastruktury środowiskowych domów samopomocy 48,5 miliona złotych, z tej kwoty 43 miliony poszły na remonty. (Prokuratura nie bada całej tej kwoty, a tylko wydatkowanie ponad 20 milionów złotych i ma wątpliwości co do wydania z tej kwoty około 12 milionów złotych). Wojewoda zaznaczył, iż środki na remonty były przekazywane na wniosek gmin-właścicieli domów i to do gmin należało sprawowanie nadzoru nad właściwym sposobem ich wydatkowania, jak również „przestrzeganie zasad wynikających z zapisów dotyczących zamówień publicznych”. Wojewoda napisał, że nie zleca prowadzenia domów, to gminy podpisują umowy na prowadzenia śds-ów jeśli to zadanie powierzają innym podmiotem, wyłonionym w konkursie ofert. Jednak wojewoda nie poinformował mnie o swoim piśmie z 15 października 2010 roku do Helpera, w którym czytamy: „począwszy od 29 stycznia 2010 roku podmiot nie zobowiązany ustawowo do stosowania ustawy Prawo Zamówień Publicznych nie może zostać skutecznie zobowiązany do jej stosowania poprzez jakikolwiek zapis w umowie przyznającej środki finansowe”. Helper to pismo potraktował, jako zwolnienie od obowiązku organizowania przetargów.
Poprosiłem o spotkanie z władzami Helpera. Najpierw spotkałem się z odmową, do czasu zakończenia śledztwa. Było to po incydencie podczas wieczoru wyborczego PiS w Hotelu Dyplomat w Olsztynie. Nigdy wcześniej nie zamieniłem z Tomaszem Kaczmarkiem ani słowa, a publicznie widziałem go tylko raz podczas 5-lecia Helpera. Toteż byłem zaskoczony, gdy na mój widok rzucił, iż wypisuję „jadowite komentarze”. Był wyraźnie wzburzony moim widokiem. Gdy w kilku zdaniach opisałem ten incydent na portalu "Deb@ty", dostałem z kancelarii prawnej 5 pism przedprocesowych. Zadzwonił też do mnie drugi pełnomocnik prawny państwa Kaczmarków, dr Jarosław Szczechowicz, prosząc o spotkanie. Na spotkanie przybył też Tomasz Kaczmarek. Wówczas okazało się, iż dlatego tak mnie zaatakował, bo ktoś ze ścisłego kręgu redakcji „Debaty”, związany z PiS-em miał mu przekazać, iż zostałem wynajęty przez posła Jerzego Szmita w celu ich zniszczenia i poseł Arent.
Oświadczyłem panu Kaczmarkowi, w obecności jego pełnomocnika, że mnie nie można ani wynająć, ani zastraszyć. Przypisywanie mi takich niskich motywacji uwłacza mi. Zawsze patrzyłem na ręce każdej władzy, bez względu na jej kolor, bo każda władza deprawuje. Tak rozumiem misję swojego zawodu. Będę bardzo szczęśliwy, jeśli śledztwo w sprawie Helpera nic nie wykaże, jednak póki trwa, moim obowiązkiem jest drążyć tę sprawę, a jedynym moim interesem w tej i w innych opisywanych przeze mnie sprawach, jest tylko to, żeby moim krajem rządzili ludzie uczciwi.
Oto autoryzowany zapis spotkania 3 listopada br. w kancelarii dr Jarosława Szczechowicza.
Pełnomocnik prawny Helpera pan dr Jarosław Szczechowicz: - Śledztwo zostało wszczęte po zawiadomieniu prokuratury przez UKS. Kontrolę dokumentów stowarzyszenia Helper dokonaną przez UKS oceniam jako nierzetelną i powierzchowną. Jednak prokurator ocenił inaczej, przyjął zawiadomienie UKS i podjął śledztwo. Na przeszukanie pomieszczeń Helpera przez policję w dniu 28 października 2015 roku stowarzyszenie złożyło zażalenie do sądu, podnosząc, że czynności policyjne były przeprowadzone niewłaściwie, tzn. naruszyły prawa stowarzyszenia, bowiem dokumenty zabrane przez policję zostały niewłaściwie zabezpieczone. Sposób zabezpieczenia nie dawał gwarancji ustalenia, jaki rodzaj dokumentów został zabrany, w jakiej liczbie. Komisarz z Komendy Wojewódzkiej Policji nie sporządził protokołu, w którym należało opisać wszystkie zajęte dokumenty, włożył je do worków, które zaplombował w sposób niewłaściwy. Sąd Rejonowy w Olsztynie te zarzuty stowarzyszenia potwierdził. Wobec takiego rozstrzygnięcia sądu złożyłem wniosek do komendanta wojewódzkiego policji o wszczęcie stosownych działań wynikających z nadzoru komendanta nad pracą podwładnych funkcjonariuszy.
Pełnomocnik prawny przyznał, iż te nieprawidłowości nie powinno mieć wpływu na dalsze losy postępowania. - Jednak policja przejmując dokumenty księgowe nie zagwarantowała ich zabezpieczenie w sposób rzetelny. Stąd moje obawy, że dokumentacja ta jest aktualnie niekompletna – powiedział pełnomocnik.
- Oczekujemy, że będą podjęte dalsze czynności procesowe, które wyjaśnią wszelkie wątpliwości i dadzą prokuraturze podstawy do wydania stosownej decyzji – powiedział pełnomocnik. - Na przykład sprawa brakującego sprzętu na wyposażenie Środowiskowych Domów Samopomocy już się wyjaśniła. Sprzęt ten jest przechowywany w magazynie w Olsztynie. UKS otrzymał informację, gdzie ten sprzęt się znajduje, jednak tego nie sprawdził. Dopiero uczynił to prokurator i ta sprawa jest już wyjaśniona.
Pełnomocnik przypuszcza, że postępowanie potrwa do wiosny, gdyż tyle zajmie biegłemu sprawdzenie rachunków za remonty, czy kwoty odpowiadają cenom rynkowym, czy też zostały zawyżone.
Adam Socha: - W jaki sposób został wyłoniony wykonawca remontów Henryk C.?
Pełnomocnik stwierdził, iż organizacje pozarządowe nie mają obowiązku prawnego wyłonienia wykonawców remontu w drodze przetargu. Według wiedzy pełnomocnika, tych wykonawców było około dwudziestu.
Tomasz Kaczmarek: - Mimo, że stowarzyszenie nie podlega Ustawie o Zamówieniach Publicznych, to „Helper” przeprowadzał czynności na kształt przetargów, gdyż zbierał oferty od firm, analizował je i dopiero na tej podstawie wybrał wykonawców i to na poszczególnych etapach prac. Wykonawców tych prac było kilku.
Adam Socha: - Ale czy da pan sobie rękę uciąć, że wykonawca był do końca uczciwy?
Tomasz Kaczmarek: - Przecież remonty były prowadzone od 2010 roku, przeszły przez szereg kontroli zarówno Urzędu Wojewódzkiego, który przekazywał na nie dotacje celowe, jak i gmin, które są właścicielami tych siedmiu obiektów. Nigdy nie było żadnych zastrzeżeń, bo gdyby były, to Urząd Wojewódzki wstrzymałby już dawno kolejne transze dotacji i odebrał „Helperowi” prawo do prowadzenia ŚDS. „Helper” sam zwracał się pisemnie do UKS w Olsztynie, Prokuratury Okręgowej w Olsztynie i do Urzędu Wojewódzkiego o takie kontrole po tym jak w przestrzeni publicznej pojawiły się anonimy naruszające dobre imię Stowarzyszenie i osób nim kierujących.
W mojej ocenie ten anonim ma na celu naruszenie dobrego imienia stowarzyszenia „Helper”. Wiążę anonim i śledztwo nim zainspirowane z dalszym ciągiem nagonki na mnie, która trwa w mediach od wielu lat, jako byłego funkcjonariusza CBA. W związku z tą sytuacją złożyłem zawiadomienie do prokuratury w sprawie tego anonimu. Złożyłem do protokołu zeznanie, w którym wskazałem potencjalnych sprawców. Jest to wąskie grono osób. Podejrzewam, że sprawcom chodziło o wyeliminowanie konkurentów politycznych.
Adam Socha: - Czy to są osoby z olsztyńskiego PiS-u?
Tomasz Kaczmarek: - To są osoby związane z polityką. Nie odpuszczę tej sprawy. Rozumiem eliminowanie z życia publicznego złodziei i przestępców. Sam eliminowałem takich ludzi z życia publicznego będąc funkcjonariuszem policji i CBA. Natomiast w tym przypadku chodzi o zniszczenie mojego dobrego imienia. Jestem przekonany, że osoby, które tę prowokację zorganizowały odpowiedzą za to.
Adam Socha: - Po raz pierwszy wątpliwości co do Helpera powstały po tym, gdy miał pan stłuczkę samochodową w Warszawie. Wówczas media napisały, że jechał pan porsche cayenne wartym około 300 tysięcy złotych, należącym do pana narzeczonej. To zrodziło pytania, skąd prezes stowarzyszenia, prowadzącego Środowiskowe Domy Samopomocy, opiekujące się biedakami, stać na tak drogie auto?
Tomasz Kaczmarek: - Auto było i jest własnością spółki z o.o. przez nią wyleasingowane, której żona jest współwłaścicielką.
Adam Socha: - Zaskoczyło mnie, że oprócz Helpera zarejestrował pan wraz z żoną jeszcze dwie fundacje. Fundację Inka w 2014 roku, a w tym roku kolejną - Fundację Amicus Bonus. I Helper i te dwie fundacje mają identyczny cel: nieść pomoc ludziom wykluczonym, biednym i chorym. Po co te fundacje, skoro ten cel już realizuje Helper?
Tomasz Kaczmarek: - Zarejestrowaliśmy fundacje z myślą o planowanych działaniach w przyszłości w celu właśnie wspomagania osób, które tego potrzebują. Poprzez takie działania można realizować wsparcie dla osób wykluczonych, o których do tej pory zapomniało Państwo pod rządami PO. Chciałbym na koniec zaapelować do pana o rzetelność dziennikarską, żeby pan nie dał się napuścić na „Helpera” przez naszych wrogów. Pan napisze artykuł, że prokuratura prowadzi śledztwo i jedynie taka informacja dotrze do czytelników, zniszczy nam ona wizerunek, a po roku prokuratura przyzna, że „Helper” działał zgodnie z prawem. Jednak dobrej opinii już nam nikt nie zwróci.
Adam Socha: - Będę szczęśliwy, jeśli okaże się, iż podejrzenia UKS i prokuratury były bezpodstawne i Helper zostanie oczyszczony z podejrzeń. W grę przecież wchodzą ogromne środki publiczne, 48,5 miliona złotych wydanych na remonty i wyposażenie pięciu Środowiskowych Domów Samopomocy. Moim obowiązkiem, jako dziennikarza śledczego jest wyjaśnić wszystkie wątpliwości, tym bardziej że Helper wspierają bardzo ważni politycy, do niedawna senator Ryszard Górecki, poseł Iwona Arent, z którą państwo się przyjaźnicie, a która już jest politykiem numer 1 w województwie i będzie miała ogromne wpływy, na jubileuszu 5-lecie stowarzyszenia Helper był wiceprezes PiS poseł Adam Lipiński. To państwu powinno zależeć na udowodnieniu, że nie macie nic do ukrycia, że wszystko jest transparentne.
Tomasz Kaczmarek: Podzielam w całości Pana stanowisko i jestem nad wyraz spokojny co do efektów końcowych prowadzonego przez prokuraturę postępowania. To jedynie ludzie uczciwi i w pełni oddani swojej misji niesienia pomocy słabszym zasługują na uznanie i szacunek. Zapewniam takie osoby stoją na czele Stowarzyszenia „Helper”.
Decydujące starcie przed nami
Jerzy Szmit wydawał się już politycznie martwy, nawet nie był brany pod uwagę, jako kandydat na wojewodę olsztyńskiego. Poseł Iwona Arent forsuje na tę funkcję osobę z trzeciego rzędu szeregów PiS Grzegorza Prokopa, szefa PiS w Kętrzynie i dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w tym mieście (posadę tę dostał z rozdania partyjnego w radzie powiatu). Jerzy Szmit zgłosił dyrektora swego biura poselskiego, wiceprzewodniczącego sejmiku Artura Chojeckiego. I nagle następuje nieoczekiwany zwrot akcji. Jerzy Szmit otrzymał 19 listopada tekę wiceministra infrastruktury! „Deb@cie” powiedział, że nie przeprowadza się do Warszawy i stanie na wiosnę 2016 roku ponownie do wyborów na szefa regionu PiS. Iwona Arent poproszona o komentarz w sprawie tej nominacji, nie była w stanie ukryć zdenerwowania.
ZAPIS ROZMOWY Z IWONĄ ARENT
(Na życzenie pani poseł przesłałem ten zapis do autoryzacji, jednak do dzisiaj nie otrzymałem odpowiedzi)
- Czy istnieje możliwość spotkania, by porozmawiać o śledztwie w sprawie Helpera?
Iwona Arent: - A co ja mam do tego, proszę powiedzieć, proszę pytać Helpera albo prokuratury.
- Już pytałem. Dzwonię do pani, gdyż pani nazwisko pada w anonimie, a także dlatego, że byłem na jubileuszu 5-leciu Helpera i tam pani występowała, jako osoba mocno wspierająca Helper.
Iwona Arent: - To prawda, wspierałam, wspieram i będę wspierać, bo widzę, że Domy są prowadzone na wysokim poziomie i pieniądze są wydawane we właściwym celu.
- No i jest pani w dużej zażyłości z państwem Kaczmarków.
Iwona Arent: - Potwierdzam, jestem w zażyłości, znamy się, utrzymujemy kontakty ze sobą i co z tego? Może by się pan zajął innym tematem, działaczy PSL, którzy wykupują majątek publiczny za grosze, może to jest ciekawszy temat, czy to pana nie interesuje?
- To jest interesujące, zaraz do tego wrócimy. Czy jest Pani pewna, że nie było żadnych nieprawidłowości przy wydatkowaniu środków na remonty Domów prowadzonych przez Helper?
Iwona Arent: - Wspierałam Helper, wspieram i będę wspierać, w związku z tym, że dzięki nim powstają Domy, które opiekują się ludźmi chorymi, i zrobię wszystko, by takich domów było na WiM jeszcze więcej, bez względu na to, czy zajmuje się nimi Helper czy inna organizacja. A w sprawie śledztwa proszę zwrócić się do prokuratury.
- Pani poseł, nie kwestionuję potrzeby istnienia Środowiskowych Domów Samopomocy. Chodzi tylko, by duże środki z budżetu państwa, które trafiają na ich remonty i utrzymanie, były wydawane w sposób transparentny i żeby nie było nadużyć, natomiast prokurator ma podejrzenie, co do 12 milionów wydanych w latach 2012 – 2014 na remonty i zakup sprzętu. W związku z tym mam pytanie, do pani, jako ustawodawcy. Otóż Prawo o Zamówieniach ponoć stanowi, że jeśli gmina przekazuje ŚDS organizacji pozarządowej, to wówczas nie trzeba organizować przetargu na remont.
Iwona Arent: - Już panu odpowiadam, należy to zmienić. Jeśli by się potwierdziło, że sprzyja to nieprawidłowemu wyłanianiu wykonawców, to należy to zmienić wobec wszystkich organizacji pozarządowych, żeby to wszystko było przejrzyste.
- A teraz wracając do pani tematu, proszę coś więcej powiedzieć.
Iwona Arent: - Działacze PSL prowadzą działalność na majątku publicznym, po czym nabywają go za 1% wartości, po wyremontowaniu za pieniądze publiczne. Pan jest dziennikarzem, wygląda na to, iż jest dziennikarzem śledczym, więc powinien się tym zająć.
- Znam swoje zadania i obowiązki, ale też znam zadania i obowiązki posła. Czy pani o tym procederze zawiadomiła prokuraturę?
Iwona Arent: - Jak mogłam to zgłosić do prokuratury, jeśli to jest zgodne z prawem, wykupywanie za 1% wartości majątku publicznego, jeśli na to wyrazi zgodę samorządu, więc co ja mogę zgłosić do prokuratury? Zgłaszam to panu, jako problem moralny.
- Pani poseł, jeśli pani uważa, że specjalnie stworzono prawo, żeby stworzyć pole do grabieży mienia publicznego, to pani, jako poseł może i powinna to prawo zmienić.
Iwona Arent: - Jest to pole do nadużyć, ale zgodne z prawem. Trzeba byłoby udowodnić samorządom, że sprzedają majątek kolegom czy koleżankom. Trudno udowodnić, jeśli burmistrz czy wójt tłumaczy, że musiał sprzedać obiekt, bo nie stać go na jego utrzymywanie.
- Jest to więc i zadanie dla pani, jako posła i dla mnie. Ja chętnie nagłośnię tę sprawę, jeśli tylko przekaże mi pani materiały, którymi pani dysponuje.
Iwona Arent: - Stowarzyszenie Helper działa na majątku publicznym, to nie jest ich własność, w każdej chwili można ich skompromitować i wtedy tracą możliwość prowadzenia ŚDS, muszą z nich wyjść tak jak stoją i przekazać innej organizacjami, która jest związana z działaczami innej partii czy opcji. A tutaj stowarzyszenia wykupują nieruchomości publiczne za 1% wartości. Niech pan pójdzie tym tropem, a nie chce pan skompromitować i upodlić stowarzyszenie Helper.
Pani poseł, nie jest moim zamiarem kompromitowanie stowarzyszenia Helper, zająłem się tym tematem, gdyż śledztwo prowadzi prokuratura.
Iwona Arent: - A czy prokuratura powiedziała panu, że stowarzyszenie Helper zwróciło się same do UKS o kontrolę, bo miała dosyć oskarżeń, żeby się oczyścić?
- Tak, powiedział mi o tym pan Tomasz Kaczmarek i pan Jarosław Szczechowicz , a UKS potwierdził, iż prowadzi kontrolę, kontrola trwa.
Iwona Arent: - UKS nie zakończył kontroli, a od razu zgłosił sprawę do prokuratury, czy to nie jest zastanawiające? Na tej zasadzie może ktoś powiedzieć, że pan kogoś molestował, zjawi się świadek, który to potwierdzi i będzie się pan 5 lat tłumaczył.
- Tutaj jest inna materia, bo są faktury. Pan Tomasz Kaczmarek złożył doniesienie, że ktoś rozsyła anonimy szkalujące Helper, jego żonę i jego.
Iwona Arent: - Ja też złożyłam zawiadomienie o ściganie autorów tych anonimów.
- Czy pani też wskazała, kogo podejrzewa?
Iwona Arent: - Nie, czy pan widział ten anonimów? Jestem wymieniona razem z Małkowskim, Grzymowiczem, przecież to są bzdury, trzeba z tym skończyć, z takimi pomówieniami. Policja ma możliwość dojścia, kto to rozsyłał.
- „Gazeta Olsztyńska” napisała, powołując się na panią poseł, że są również rozsyłane anonimy na Jerzego Szmita i że te anonimy spowodowały, iż nie jest już kandydatem na wojewodę.
Iwona Arent: - Tekstu w „Olsztyńskiej” nie czytałam, ale dzwonili do mnie w tej sprawie z „Wyborczej” i po tym telefonie ten anonim dotarł do mnie.
- Czy uprawnione jest podejrzenie, iż w łonie olsztyńskiego PiS toczy się wojna polityczna o władzę, na anonimy?
Iwona Arent: - Równie dobrze mogły to zrobić osoby spoza naszej partii, Jak partia dochodzi do władzy, to jest tylu ludzi chętnych zniszczyć PiS, że to może być każdy.
PS.
Nie otrzymałem od pani poseł żadnych dokumentów, jednak wysłałem zapytanie do wojewody, w sprawie przejmowania nieruchomości samorządowych za grosze przez polityków PSL
Adam Socha
Cdn.
Obecnie czekam na odpowiedzi z gmin, będących właścicielami środowiskowych domów samopomocy, prowadzonych na Warmii i Mazurach przez stowarzyszenie Helper, ale także przez pozostałe stowarzyszenia oraz z ministerstwa finansów i ministerstwa pracy. Badam następujące wątki.
1. Dlaczego gminy nie prowadzą samodzielnie środowiskowych domów samopomocy, skoro na ich remonty i utrzymanie bieżące łoży budżet państwa, tylko przekazują je organizacjom pozarządowym?
2. Czy rzeczywiście rząd PO i PSL po to znowelizował Prawo o Zamówieniach Publicznych, by wyjąć organizacje pozarządowe prowadzące środowiskowe domy samopomocy spod działania PZP, a więc umożliwić im prowadzenie wielomilionowych remontów i zakupów wyposażenia, bez obowiązku organizowania przetargów?
3. Jak są sformułowane umowy gmin, właścicieli nieruchomości, z organizacjami pozarządowymi, które dzierżawią te obiekty? Czy istnieje możliwość przejęcie tych obiektów, wyremontowanych za grube miliony z budżetu państwa?
Skomentuj
Komentuj jako gość