Zadzwonili do nas byli szefowie firm w Wielbarku, którzy w l. 80. stracili pracę za sprawą I sekretarza KG PZPR Czesława Małkowskiego. W słuchawce usłyszeliśmy przekleństwa pod jego adresem i apel do mieszkańców Olsztyna: nie głosujcie na tego człowieka.
- Zetknąłem się z Czesławem Małkowskim osobiście i to nie raz, w roku 1983 byłem szefem SKR w Wielbarku, moimi kolegami byli zastępca dyrektora klucza PGR w Wielbarku i kierownik Przedsiębiorstwa „Las". Wszyscy straciliśmy pracę przez tego człowieka. Był w Wielbarku carem i Bogiem, otoczony zgrają kapusiów i esbeków uczynił z naszego życia koszmar. Miotał ludźmi, jak chciał, jeśli tylko ktoś mu się sprzeciw, tracił pracę. Ja podpadłem, bo wyprosiłem go z domu. Przyszedł do mnie o 2 w nocy, pijany, z jakąś panią, żeby się dopić, a mnie się właśnie syn urodził, żona dopiero co wróciła ze szpitala. Powiedziałem, że to nie jest pora na wizyty. On mi to zapamiętał i po jakimś czasie usunął ze stanowiska.
Kolega, zastępca dyrektora PGR w Wielbarku dojeżdżał do pracy autobusem ze Szczytna. Dużo ludzi tak dojeżdżało. Po drodze, na głos opowiadał kawały polityczne. Razem z nim jeździł Adam D. I sekretarz POP ode mnie w SKR. Na mnie donosił i doniósł na kolegę, za te kawały. Po po 3 miesiącach kolega stracił stanowisko. To był kawał szui i skurwys....
- On przyszedł do Wielbarka w samej koszuli. Długo nie minęło, jak kupił auto i umeblował mieszkanie.
Druga opowieść
- Byłem kierownikiem jednej z firm w Wielbarku w latach od 1980-85, imiennie w tekście nie mogę figurować, ten człowiek dużo krzywdy mi wyrządził. Małkowski na początku udawał bardzo fajnego, był otwarty, ale tylko po to, żeby coś się o człowieku dowiedzieć i donieść na niego. Robił prowokacje i jak człowiek coś źle o partii powiedział, natychmiast meldował do KW PZPR, był typem nadgorliwca, nawet o drobiazgach meldował. Bardzo zawistny i mściwy. Jeśli cokolwiek ktoś na niego powiedział, natychmiast o tym wiedział, wszędzie miał swoich szpiegów. Potem się na tym człowieku odgrywał.
Co tydzień robił wszystkim szefom firm, sołtysom operatywkę i ustawiał nas politycznie. Jak porwano ks. Jerzego Popiełuszko, opowiadał nam, że ten ksiądz, to bardzo zły człowiek, odebrał żonę jakiemuś mężczyźnie, kobieta ta porzuciła dzieci, nasi ludzie doszli do niego i będzie zamknięty. A 3 dni później księdza Jerzego znaleziono w Wiśle.
- Miał ludzi u mnie w zakładzie, którzy mu donosili, to utrudniało prace, za byle co w poniedziałek lądowałem na dywaniku u I sekretarza. Zaczęli też przyjeżdżać nieznani panowie, wyciągali legitymacje, wypytywali, człowiek był wystraszony. Przyjechał kiedyś oficer SB ze Szczytna Wiesław Pramek, wypytywał, jakie mają ludzie zapatrywania, raz w tygodniu kazał mi przywieźć raport. Raz zawiozłem, potem odmówiłem. Byłem stale inwigilowany i sprawdzany, jednego kapusia wyrzuciłem za pijaństwo w pracy, to miałem 10 spraw sądowych. Złożyłem rezygnację, nie wytrzymałem z Małkowskim, strasznie zawistny, zawzięty człowiek.
Chciał nad wszystkim panować, każdy kierownik musiał mu o wszystkim meldować, nawet gdy chciał mieć wolne. Wredny, nieuczciwy, a udaje dobrego, gładko mówi. Najpierw był zatwardziałym bydlakiem, a później do Watykanu jeździł. Takiego człowieka trzeba się bać.
Wcześniej, bo 13 lat temu, w 2001 roku w grudniu, przed XX rocznicą stanu wojennego do Wielbarka pojechał Adam Jerzy Socha. Jego reportaż łaskawie opublikował ówczesny red. naczelny „Gazety Olsztyńskiej" Robert Sakowski. Zamieszczamy zdjęcie tego tekstu. Adam Jerzy Socha dotarł do ówczesnego wikarego ks. Lecha Lachowicza, która wokół siebie skupił podziemie solidarnościowe w Wielbarku. Wydawali biuletyn WOLNY MAZUR, organizowali Msze za Ojczyznę, sprowadzali do Wielbarka wybitnych artystów i naukowców z Warszawy. Wkrótce w Wielbarku zaroiło się od szpicli i esbeków, a na zaangażowanych w działalność podziemną posypały się represje. Stał za nimi ówczesny I sekretarz KG PZPR Czesław Małkowski. Za zasługi awansował na dyrektora cenzury w Olsztynie.
Adam Jerzy Socha bezskutecznie, 13 lat temu, zabiegał o rozmowę z Małkowskim, wówczas prezydentem Olsztyna. Czesław Małkowski (wówczas używał imienia Jerzy) odmówił spotkania i rozliczenia się ze swoją przeszłością, jako funkcjonariusz totalitarnego państwa, mimo że redaktor Socha proponował mu autoryzację wywiadu. Dzisiaj Małkowski twierdzi, że jako sekretarz partii nie tylko nikogo nie skrzywdził, przeciwnie, pomagał ludziom, a jako dyrektor cenzury był bojownikiem o wolność słowa.
(red.)
Skomentuj
Komentuj jako gość