Poseł Iwona Arent i Aeroklub „Mazury" w Szczytnie zwołali (22.09.) w Szymanach konferencję pt.: "Kontrowersje wokół lotniska w Szymanach". Dziennikarze nie zostali wpuszczeni na teren lotniska i konferencja odbyła się przed bramą wjazdową.
Działacze Aeroklubu chcieli pokazać dziennikarzom niszczenie przez spółkę Warmia i Mazury Szymany Airport pomilitarnych obiektów pozostałych po lotnisku wojskowym, które Aeroklub chciał wykorzystać do uruchomienia w sąsiedztwie lotniska kompleksu rekreacyjno-wypoczynkowego i muzeum lotnictwa.
Zarówno zarząd województwa warmińsko-mazurskiego jak i zarząd spółki nie wyraził zgody na przekazanie tego terenu Aeroklubowi. Spółka zleciła rozbiórkę powojskowych obiektów, bocznicy kolejowej z torami i ogrodzenia terenu. Zarząd spółki nakazał też Aeroklubowi opuszczenie użyczonego budynku i oddanie kluczy. Jak wyjaśnił „Deb@cie" dyrektor ds. operacyjnych spółki Szymany Airport Tomasz Kądziołka, teren ten częściowo należy do Lasów Państwowych i spółka musi go uporządkować przed oddaniem właścicielowi. - Moim obowiązkiem jest dbać o interes spółki, a plany Aeroklubu stoją z tym interesem w konflikcie. W tej chwili te tereny, które chciałby przejąć Aeroklub nie są naszej spółce potrzebne, ale musimy myśleć perspektywicznie i nie możemy sobie ograniczać możliwości rozwoju spółki w przyszłości – wyjaśnił dyrektor Kądziołka.
Aeroklub „Mazury" w Szczytnie, który powstał w 2003 roku, przez lata starał się uruchomić działalność na lotnisku w Szymanach. W latach 2000-2001 Aeroklub „Mazury" poprzez swoich członków nawet kierował spółką i w tym okresie spółka ta uzyskała najwyższe przychody w swojej historii (564 tys. zł w 2000 roku i i 582 tysiące złotych w 2001 roku). Jednak po objęciu władzy przez SLD – tłumaczy wiceprezes Aeroklubu Jan Miller – usunięto nas z władz spółki. Nowe władze sprzedały za grosze jedyną dochodową gałąź spółki – stację paliw – twierdzi Jan Miller. - Zawiadomiliśmy o tym ministra obrony narodowej, a ten przekazał nasze pismo do prokuratury. Wezwano mnie do prokuratury Okręgowej w Olsztynie na przesłuchanie – opowiada Jan Miller. - Ale okazało się, że prokuraturę interesuje z naszego zawiadomienia tylko sprawa nielegalnego wykorzystania auta służbowego przez prezesa spółki.
Przypomnijmy, iż powołana w 1996 roku przez ówczesnego wojewodę olsztyńskiego Janusza Lorenza spółka Port Lotniczy „Mazury-Szczytno" przez lata istnienia generowała tylko straty, i przejadła kapitał zakładowy. Z audytu w 2006 roku wynika, iż zadłużenie spółki sięgnęło prawie 8 mln zł (kapitał założycielski wynosił 6.663.000 zł). Mimo, że spółka była ekonomicznym bankrutem, z chwilą gdy Zarząd Województwa Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie umieścił budowę portu lotniczego w Szymanach na liście kluczowych inwestycji regionu, za 50 mln euro, z 75% unijnym dofinansowaniem, pojawili się zainteresowani przejęciem udziałów samorządu województwa w spółce, m.in. firma konsultingowa z Niemiec „Dr Nimmerichter & Partner", biznesmen z Izraela Aleksander Rechter i – o czym dopiero teraz się dowiedziałem - Aeroklub „Mazury". Firma konsultingowa z Niemiec szybko się wycofała, gdy zorientowała się, że lotnisko leży w obszarze Natura 2000, bowiem uznała, że przepisy unijne nie pozwolą na budowę w tym miejscu portu lotniczego i zainteresowali się terenem pod Olsztynkiem (Wilkowo)
W 2007 roku Aeroklubu „Mazury" złożył samorządowi województwa warmińsko-mazurskiego ofertę zakupu 4 tysięcy udziałów spółki Port Lotniczy „Mazury-Szczytno" (na 6433 wszystkich udziałów). Aeroklub proponował 2 złote za 1 udział. - Nasza oferta została odrzucona, zarząd województwa nie ogłosił przetargu na sprzedaż swoich udziałów tylko sprzedał je z wolnej ręki w 2008 roku Aleksandrowi Rechterowi za 1 zł za 1 udział.
Przypomnijmy, co jako pierwsza ujawniła „Debata", zarząd województwa (marszałek Jacek Protas) oddał udziały Rechterowi pomimo negatywnej opinii Ministra Obrony Narodowej (z uwagi na ryzyko korupcji) i Ministra Transportu (kapitał zakładowy spółki Rechtera wynosi tylko 70 tys. zł.) Aleksander Rechter zobowiązał się do spłaty 6 milionów złotych wierzycielom, przywrócenie ruchu lotniczego w ciągu 7 miesięcy i przez 3 lata do zainwestowania w lotnisko 18,5 mln zł. Spółka Rechtera miała zakończyć modernizację lotnisku do końca 2010 roku. Jak wiemy, nic z tych obietnic Rechter nie spełnił, a po ujawnieniu przez „Debatę" skandalu z Rechterem zarząd województwa rozwiązał z nim umowę i powołał spółkę w 100 procentach samorządową, która obecnie buduje lotnisko.
Czy jednak budowa lotniska, musiała się wiązać z wyrzuceniem z tego terenu oraz przyległych Aeroklubu „Mazury"? Uruchomienie portu lotniczego np. w Łodzi nie pociągnęło za sobą usunięcie z lotniska tamtejszego Aeroklubu, który kontynuuje swoją działalność instruktorsko-szkoleniową, zresztą – jak powiedział mi dyrektor łódzkiego Aeroklubu – jest to w zasadzie jedyna działalność przejawiana na tym lotnisku, który okazał się w 700-tysięcznym mieście niewypałem, lotów pasażerskich jest niewiele, najbliższe dopiero 3 listopada (o ile będą chętni) i lotnisko generuje straty, a samorząd miasta rozpaczliwie szuka kupca na swoje udziały, by się pozbyć narastającego problemu z zadłużeniem lotniska.
Dyrektor spółki Airport Szymany Tomasz Kądziołka jest sceptycznie nastawiony wobec Aeroklubu „Mazury" jeszcze z jednego powodu. – Sam jestem pilotem i członkiem Aeroklubu Polskiego od 40 lat, więc doceniam wychowanie patriotyczne i politechniczne młodzieży prowadzone przez aerokluby, ale Aeroklub Mazury przez 10 lat istnienia nie wyszkolił ani jednego pilota. Jak sprawdziłem, istnieje tylko wirtualnie, nie ma zarejestrowanego ani jednego statku powietrznego, nie uruchomił szkoleń.
Inicjator powołania Aeroklubu „Mazury" pilot Kazimierz Chrostek przyznaje poniekąd rację dyrektorowi Kądziołce: - Nie mieliśmy swojego terenu, ale też nie trafił się nam bogaty członek klubu, pasjonat lotnictwa, taki jak Tołwiński, który uruchomił lotnisko w Wilamowie pod Kętrzynem, czy jak pasjonat, który zakupił 3 samoloty i oddał do dyspozycji aeroklubowi w Przasnyszu. No i nie mieliśmy na miejscu, w Szczytnie szefa wyszkolenia z uprawnieniami instruktorskimi – dodaje pilot Chrostek
Wiceprezes Aeroklubu Mazury Jan Miller jednak twierdzi, że podstawowy problem, który uniemożliwił uruchomienie normalnej działalności Aeroklubu, to brak własnego terenu. - Gdyby spółka Szymany Airport oddała nam część terenu, to majętni członkowie klubu zakupiliby sprzęt, znalazłby się też instruktor – twierdzi Miller.
Jak dzisiaj już wiemy, a co przyznają same władze spółki Szymany Airport do portu lotniczego w Szymanach trzeba będzie przez wiele lat dokładać z budżetu sejmiku co najmniej 5,5 miliona złotych rocznie. Chociaż specjaliści uważają, że ta kwota jest mocno zaniżona. Może się więc skończyć tak, że spółka sama poprosi Aeroklub o zagospodarowanie lotniska. Aerokluby bowiem utrzymują się samodzielnie, nie trzeba do nich dopłacać.
Adam Socha
więcej na temat historii spółki Port Lotniczy Mazury-Szczytno czytaj tutaj
Skomentuj
Komentuj jako gość