Pomimo wysiłku wielu wpływowych środowisk, po ćwierć wieku istnienia III RP, „wdzięczność" dla Sowietów za powszechne mordy, gwałty i grabieże, nazywane przez dziesięciolecia „wyzwoleniem" Europy Środkowej i Wschodniej, okazywana jest dzisiaj masowo jedynie na pogrzebach ostatnich „towarzyszy", a pozostające w przestrzeni publicznej komunistyczne totemy budzą coraz mocniejszy sprzeciw zdecydowanej większości społeczeństwa.
Oczywiście nasz region jest przy tym specyficzny. Świadomość napływowej ludności, zasiedlającej poniemieckie gospodarstwa i kamienice, obejmujących urzędy czy katedry, nie sięga piekła, jakie w styczniu 1945 r. przybyło wraz z sołdatami 2. i 3. Frontu Białoruskiego. Pamiętać należy jednak, iż okrucieństwo i barbarzyństwo Sowietów było zemstą za podobne czyny dokonane przez niemiecki nazizm, niezwykle mocno wspierany przez niemieckich mieszkańców Warmii i Mazur.
Temat dokonywanych przez Sowietów masowych gwałtów, a w zasadzie zbiorowego polowania na kobiety w każdym wieku, podejmowany jest przez środowisko filmowe od niedawna. Cztery lata temu przełamaniem tabu na zachodzie był niemiecki film „Anonim. Kobieta w Berlinie". Co prawda krasnoarmiejcy, którzy według historyków poprzez gwałty „złamali dumę" dwóch milionów niemieckich kobiet, przedstawiani są nie jak barbarzyńcy, a zagubione osoby żyjące w nieludzkich czasach. W Polsce mocno do odbiorcy przemawia nakręcona dwa lata temu „Róża", opowiadająca podobną historię z Mazur z lata 1945 r. Skala celowo inspirowanego przez Stalina bestialstwa była jednak znacznie szersza, gdyż „zbiorowej sprawiedliwości" i „wyrównaniu rachunku krzywd" poddani zostali niemal wszyscy mieszkańcy ówczesnych Prus. Wśród nich znaleźli się także Warmiacy i Mazurzy, którzy za swoje związki z polskością wcześniej cierpieli z niemieckich rąk.
Spośród nich, po zebraniu i spisaniu ponad stu świadectw, czterdzieści sześć ofiar nazistów i komunistów niedługo trafi na ołtarze. Proces beatyfikacyjnych męczenników warmińskich, oddających dolę tysięcy mieszkańców Warmii i Mazur, od kilkunastu miesięcy jest już bowiem prowadzony na poziomie Stolicy Piotrowej.
Z ideą nakręcenia filmu o męczennikach warmińskich spotkałem się ponad rok temu, kiedy to propozycja zaangażowania w produkcję trafiła do Muzeum Bitwy pod Grunwaldem. Ponieważ fundusze na realizację udało się pozyskać ze środków Urzędu Marszałkowskiego, razem z Szymonem Drejem uznaliśmy, iż jest to doskonała okazja opowiedzenia skomplikowanej historii mieszkańców Warmii. Historię męczenników znamy doskonale – znajdują się wśród nich proboszczowie naszych parafii w Bartągu i Klebarku Wielkim.
– Ich los, opisany kilka lat temu w kilku zdaniach w jednej z ogólnopolskich gazet, zainspirował mnie do zagłębienia się w nieznaną historię, a w efekcie nakręcenia filmu - mówi Krzysztof Ziemiec. – Utrzymany w konwencji reporterskiego śledztwa obraz to także poszukiwanie tożsamości Warmiaków, odkrywanie ich duszy, pytania o korzenie i tożsamość – wyjaśnia znany dziennikarz, główny narrator w filmie.
Efekt rocznej pracy, kwerend i wywiadów, w tym z Warmiakami mieszkającymi dzisiaj w Niemczech, miał premierę 3 czerwca w Filharmonii Warmińsko-Mazurskiej. Ekipie filmowej udało się dotrzeć do kilkunastu ofiar gwałtów. Dzięki zeznaniom świadków prześledzić możemy śmierć księdza Otto Langkau, który zagrodził Sowietom wstępu do plebanii, w której ukryły się kobiety. Wiele wspomnień poświecono także zabójstwu księdza Jana Pawła Chmielewskiego z Klebarka Wielkiego. Klamrą liturgiczno-muzyczną premierę spiął występ kwintetu Chóru OKTOICH Prawosławnego Ordynariatu Wojska Polskiego.
Film obejrzeć będzie można na początku 2015 roku w Telewizji Polskiej. Towarzyszyć ma mu debata nad skomplikowaną tożsamością i tragicznymi losami Warmiaków. Liczę, iż będzie to także okazja do postawienia po raz kolejny publicznie pytania o logikę jednoczesnego czczenia ofiar i katów. Beatyfikacja męczenników i gloryfikacja na pomniku w Pieniężne dowódcy katów gen. Iwana Czerniachowskiego, to dowód nie tylko na rozdwojenie jaźni części Polaków i dziwacznej konstrukcji III RP (na premierze filmu dostrzec było można kilku znaczących działaczy b. PZPR i SLD, brakowało za to m.in. Naczelnika IPN czy prawicowych posłów), ale także na apatię i niemoc większości społeczeństwa.
Prezydentowi Olsztyna i radnym warto także przypomnieć o znajdującej się w centrum miasta ulicy 22 stycznia, upamiętniającej datę wkroczenia do miasta Armii Czerwonej, będącej początkiem serii gwałtów i morderstw na ludności cywilnej. Warto pomyśleć o zmianie jej chociażby na ul. Męczenników Warmińskich, Ofiar 22 stycznia, czy nadania imienia jednej z ofiar pobytu sowieckich żołnierzy w stolicy Warmii.
Sławomir Moćkun
Na zdjęciu: ul. 22 stycznia w Olsztynie biegnie na tyłach pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej
(tekst ukazał się w czerwcowym nr miesięcznika "Debata" pt. „... bo jestem stąd")
Skomentuj
Komentuj jako gość