Dlaczego olsztyńscy policjanci tak gorliwie zaangażowali się w ściganie artysty Jacka Adamasa za happening związany z posłem SLD Tadeuszem Iwińskim – pyta poseł Jerzy Szmit ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza.
Poseł złożył w tej sprawie zapytanie poselskie. Poseł zadał ministrowi następujące pytania:
1. Czy nie uważa Pan za naganne nakłanianie osób do zgłaszania doniesienia w sytuacji, gdy administrator nie widzi szkody jaką poniósł w wyniku działania Jacka Adamasa?
2. Czy uważa Pan, że tego typu zachowania funkcjonariuszy Policji świadczą o ich zaangażowaniu w konflikt polityczny?
3. Czy tego typu tak silne zaangażowanie polityczne jest zgodne z misją i zadaniami policji?
4. Czy angażowanie struktur państwa w sytuacji, gdy nie stwierdzono szkody społecznej, a poseł T. Iwiński - bohater happeningu stwierdził, że nie zamierza kierować sprawy do sądu, uważa Pan za właściwe i usprawiedliwione?
Przypomnijmy, iż artysta-performer Jacek Adamas zawiesił 29 maja 2013r tablicę, wraz z żoną Katarzyną Adamas i Alfredem Surmą, przy wejściu do budynku, w którym mieści się biuro posła Tadeusza Iwińskiego, o treści: „Komitet Wojewódzki PZPR w Olsztynie. Tow. Sekretarz Iwiński”.
Spontanicznie zorganizowany happening był spowodowany sprzeciwem posła Tadeusza Iwińskiego wobec przyjęcia przez Sejm RP uchwały upamiętniającej 30 rocznicę zamordowania Grzegorza Przemyka.
Tablica powieszona przez Jacka Adamasa wisiała kilka minut, po czym została zerwana przez działaczy SLD. Zawiadomili oni administratora budynku i policję. W wyniku wszczętej procedury Jacek Adamas i towarzyszące osoby stanęły przed sądem. W czasie rozprawy reprezentująca administratora pracownica Zakładu Budynków Komunalnych stwierdziła, że budynek w wyniku działania Jacka Adamasa w żaden sposób nie ucierpiał, a zawiadomienie o fakcie zawieszenia tablicy złożyła pod wpływem nacisków policji.
W czasie rozprawy oskarżyciel w imieniu Komendanta Miejskiego Policji w Olsztynie zażądał uznania wszystkich osób biorących udział w happeningu za winnych i ukarania ich grzywną.
Sąd Rejonowy w Olsztynie uznał za „winnego” Jacka Adamasa, pozostałych oskarżonych „uniewinnił”.
Jacek Adamas jest absolwentem Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie i tworzący od wielu lat. Zawsze występuje w obronie polskiej tradycji narodowej, patriotyzmu, pamięci historycznej, praw obywatelskich i ludzkich. Jego prace były prezentowane w licznych formach i wielu miejscach Polski np. przed pałacem prezydenckim w Warszawie na Krakowskim Przedmieściu. Nigdy jednak nie spotkały go po 1989 r. z tego tytułu żadne represje mimo, że jego prace mają często bardzo poruszający i dramatyczny wyraz odnoszący się do rzeczywistości współczesnej Polski.
„Rygoryzm działania policji w tym wypadku jest tym bardziej niezrozumiały – czytamy w piśmie posła Jerzego Szmita”, - jeżeli weźmiemy pod uwagę sytuację z kwietnia 2013r., kiedy to przed moim biurem poselskim zorganizowano akcję, w ramach której działacze SLD powiesili na barierze przy wejściu do budynku planszę ze zdjęciem ś.p. Barbary Blidy oraz zapalili przed nim znicze. Organizatorzy podkreślili, że intencją tej akcji było wskazanie, że za śmierć Pani Minister odpowiada moje ugrupowanie. Ze swej strony nie podjąłem żadnej interwencji w tej sprawie. Tablica wisiała kilka dni, po czym zniknęła w nieznanych mi okolicznościach. O tym fakcie szeroko informowały media. Nie było w tym wypadku żadnej reakcji policji”.
(sa)
KOMENTARZ
Sprawa ta nasunęła mi dwie refleksje. Jedna dotyczy braku reakcji policji na błagalne wezwania mieszkańców wsi Włodowo, co zakończyło się linczem na terrozyzującym mieszkańców tej wsi recydywiście. W sprawie Jacka Adamasa policja nie żałowała paliwa i czasu, by pojechać do wsi, w której mieszka artysta, na wizję lokalną i spisanie protokółu.
Druga refleksja dotyczy samego posła T. Iwińskiego. Wiele lat temu jako szef oddziału "Super Expressu" opublikowałem tekst o zatrzymaniu przez policję posła Tadeusza Iwińskiego, szarżującego autem ulicami Olsztyna. Po zatrzymaniu funkcjonariusze nie mieli żadnych wątpliwości, iż poseł jest w stanie upojenia. Jednak oficer dyżurny kazał im odstąpić od czynności, bo poseł zrugał ich i zasłonił się immunitetem poselskim. Poseł wykorzystał trybunę sejmową, by porównać "SE" do moczu i zarzucić gazecie kłamstwo.
Pozwał redakcję do sądu za naruszenie dóbr osobistych. Sprawę przegrał. Ale ofiarą tego wydarzenia stał się komendant wojewódzki policji Jerzy Jaroszewski, na którego padło podejrzenie, iż to on dał "cynk" dziennnikarzom. Prawda była inna. Dziennikarze zdobyli informację z nasłuchu policyjnej radiostacji.
Jednak od tego momentu komendant miał kontrolę za kontrolą zsyłaną mu na skutek działań kumpla partyjnego posła Iwińskiego, posła SLD Tadeusza Matyjka (zarejestrowanego jako TW "Janek"). W końcu komendanta Jaroszewskiego pozbawiono nie tylko stanowiska, ale i pracy w policji.
Obecnemu komendantowi wojewódzkiemu Józefowi Gdańskiemu na pewno to nie grozi. Jeśli dojdzie do koalicji PO-SLD może nawet liczyć na awans. Jestem o tym dziwnie przekonany.
Adam Socha
Skomentuj
Komentuj jako gość