Nie mielibyśmy sensacyjnego odkrycia archeologicznego pod Wysoką Brama w Olsztynie, gdyby prezydentowi Piotrowi Grzymowiczowi udało się w maju 2011 roku zmusić Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków do zgody na postawienie planet z Chin na Placu Jedności Słowiańskiej, bez badań archeologicznych. Ujawniła to wówczas „Debata”. Przypominamy ten tekst Adama Sochy, z 18 maja 2011r.
Piotr Grzymowicz chce się spotkać z wojewodą Marianem Podziewskim, który ma wpływ na pracę konserwatora zabytków”. Gdy przeczytałem to zdanie w artykule* dotyczącym opóźnienia w przebudowie placu Jedności Słowiańskiej w Olsztynie, o które obwiniono konserwatora, sądziłem zrazu, że to jakieś uproszczenie dziennikarza. Nie chciało mi się wierzyć, że tak ostentacyjnie i publicznie prezydent miasta pogrozi konserwatorowi, że pójdzie do jego zwierzchnika, żeby ten przywołał swego podwładnego do porządku.
Jak zwykle, gdy ratusz ma problem z terminem inwestycji, to szuka kozła ofiarnego. Winnym tego, że prace przy Wysokiej Bramie nie rozpoczęły się na początku kwietnia 2011r. jest, zdaniem ratuszowych urzędników i wykonawcy (spółka PUDiZ), wojewódzki konserwator zabytków, który miał ponoć zakwestionować wcześniejsze ustalenia projektowe. Obecnie miał wydać wytyczne, że przed przystąpieniem do prac budowlanych należy przeprowadzić badania archeologiczne i stąd opóźnienie z rozpoczęciem prac. I jak zwykle w takich sytuacjach prezydent wyciąga straszak utraty dotacji unijnych, z powodu nie dotrzymanie terminów wykonania inwestycji. (Pominę tu kwestię, czy najpilniejszymi inwestycjami w mieście, na które wydamy 9 milionów złotych, były akurat przebudowy placów).
Przypomnę tylko, że Brama Górna zbudowana została w XIV wieku, jest jednym z najstarszych zabytków w Olsztynie. Jest jedyną bramą pozostałą z trzech, które znajdowały się w murach obronnych otaczających miasto. Dla każdego więc urzędnika powinno było być oczywiste, że przebudowa Placu Jedności Słowiańskiej przy Wysokiej Bramie MUSI być poprzedzona badaniami archeologicznymi. Było na to kilka lat. Decyzja o przebudowie placu zapadła w 2009 roku. Ale jak czytam w cytowanym już artykule: „wcześniej nie przedstawiono jej (p. Barbarze Zalewskiej – przyp. mój) założeń projektowych do zaopiniowania”.
Winni tego, że kule z Chin (elementy systemu układu słonecznego) nie będą mogły stanąć na Placu Jedności Słowiańskiej w terminie, winni są archeolodzy. Wobec tego prezydent miasta daje do zrozumienia urzędnikom państwowym, poprzez łamy gazety, że ich rola nie polega na tym, by stać na straży prawa i przestrzegać przepisów. Ich rola polega na tym, by odgadywać intencje władzy i wydawać decyzje zgodne z jej życzeniami. Wszak wiadomo, że Piotr Grzymowicz jest związany z PSL, a wojewoda Marian Podziewski jest działaczem tej partii. Inaczej więc tego nie można odczytać, jak tylko w ten sposób, że swój poszedł do swego po swoje.
Prezydent z wojewodą ustalili, a pani konserwator ma wykonać!
Prezydent pokazał swój stosunek do prawa, po decyzji konserwatora, która nie była po jego myśli. W jakim celu prezydent mówi mediom, że wybiera się w sprawie tej decyzji do wojewody? Mówi to po to, żeby wywrzeć presję na urzędniku państwowym.
Należało oczekiwać, że od tego demonstracyjnego lekceważenia prawa odetnie się wojewoda, który ma stać na straży przestrzegania prawa właśnie przez samorząd lokalny. To wojewoda jest władny uchylać niezgodne z prawem uchwały samorządu. Nic z tego. W tymże artykule gazety czytam: „Czy wojewoda Marian Podziewski może wpłynąć na konserwatora zabytków? Edyta Wrotek, jego rzeczniczka, nie chce niczego przesądzać przed spotkaniem. - Wojewoda jest oczywiście za tym, by można było prowadzić prace równolegle - zaznacza jednak Edyta Wrotek. - Ale trudno teraz przewidzieć, co zostanie ustalone”.
Jak było do przewidzenia, prezydent osiągnął swoje. W kolejnym artykule w „Gazecie Warmii i Mazur” prezydent zapytany o rozmowę w sprawie konserwatora z wojewodą, odpowiedział: „- Ustaliliśmy u wojewody, że w poniedziałek, a najpóźniej we wtorek, przedstawimy koncepcję prowadzenia prac na Placu Jedności Słowiańskiej. Potem konserwator niezwłocznie wyda zgodę na równoległe prowadzenie prac archeologicznych i budowlanych - odpowiedział Piotr Grzymowicz”.
Jasne? Jasne! Prezydent z wojewodą ustalili, a pani konserwator ma wykonać!
Panowie, po co w takim razie istnieje taki urząd, jak Wojewódzki Konserwator Zabytków, skoro wiecie lepiej, czy gdzieś należy prowadzić badania archeologiczne, czy nie? Załatwcie to politycznie i zlikwidujcie stanowiska miejskich i wojewódzkich konserwatorów zabytków! Skoro pierwszy krok został zrobiony i zwierzchnikami miejskich i wojewódzkich konserwatorów przestał był minister kultury, i w każdej chwili prezydent może z tej funkcji odwołać miejskiego konserwatora, a wojewoda - wojewódzkiego, to po co utrzymywać tę fikcję?!
Sensacyjne odkrycie archeologiczne
Dzisiaj odkrycia archeologiczne pod Wysoka Brama dopisuje pointę do parcia prezydenta Piotra Grzymowicza, by jak najszybciej postawić na placu chińskie kule. Archeolodzy wykopali tam średniowieczny arsenał, - m.in. niezwykle rzadkie kule ceramiczne z czasów Mikołaja Kopernika, kilkanaście monet z wszystkich epok historycznych - w tym najstarsze z XIV wieku oraz znakomicie zachowane elementy fortyfikacji.
- W tej sytuacji plan rewitalizacji placu przy wysokiej bramie zostanie być może dostosowany do archeologicznych odkryć, informuje rzeczniczka ratusza Aneta Szpaderska.
*Cytaty z artykułu Grzegorza Szydłowskiego: „Wciąż nie ma robotników na placu koło Wysokiej Bramy” („Gazeta Warmii i Mazur” z 11 maja).
Skomentuj
Komentuj jako gość