Wielu olsztynian bywało w Czekoladziarni – małym, urokliwym lokalu, który młode małżeństwo urządziło w budyneczku po spalonym zakładzie szewskim. Przez dziurawe podłogi widać było w tym obiekcie niebo, młodzi inwestorzy musieli więc zaangażować niemałe środki w jego odbudowę. Trochę to ryzykowne przedsięwzięcie, bo jak tu „odrobić” prawie 200 tysięcy zaangażowane w remont i rewitalizację tego lokalu sprzedając tylko czekoladę ?!
Ale oni widzieli w tym sens. Nie miał to być żaden wielki biznes. Ot po prostu – chcieli stworzyć sobie miejsce spokojnej pracy, która wystarczy na skromne utrzymanie i pozwoli realizować pasję artystycznego organizowania przestrzeni. W Czekoladziarni można było kulturalnie spędzić czas przy dobrej muzyce, kontemplując przy okazji prace olsztyńskich malarzy i rysowników, którzy co jakiś czas mieli w lokalu swoje wernisaże.
Teraz wystarczyło tylko poczekać aż miasto ten niezwykły lokal odsprzeda jego twórcom i prowadzić go przez wiele lat. Tego rodzaju oryginalne miejsca są z pewnością atrakcjami turystycznymi. I taką atrakcją stawała się już Czekoladziarnia. Dodatkowo usytuowanie lokalu u zbiegu ulic Dąbrowszczaków i Mazurskiej ożywiało ten nieco zapomniany rejon miasta. Który kiedyś zostanie w końcu poddany rewitalizacji, ale kiedy to się stanie tylko Bóg jeden raczy wiedzieć. Na razie nie ma nawet planu zagospodarowania przestrzennego – co było zresztą koronnym argumentem dla urzędników z jakiegoś powodu Czekoladziarni niechętnych.
Po latach walenia głową w mur młodzi pasjonaci poddali się. Urząd wciąż odmawiał sprzedania im tego lokalu. A oni wciąż musieli inwestować nie tylko w jego utrzymanie ale również w otoczenie swojej oficyny. Budyneczek stoi bowiem na podwórku zabytkowego kwartału Śródmieścia i dojście do niego przy złej pogodzie albo w ciemnościach zapadającego wieczoru bywa czasem problematyczne. Najemcy Czekoladziarni byli więc zmuszeni pomyśleć o dobrym oświetleniu oraz o pokryciu tego błotnistego „klepiska” np. kostką brukową.
To wszystko oczywiście można zrobić, nawet sprzedając czekoladę. Ale trudno zdecydować się na takie inwestycje, kiedy miasto może w kilkumiesięcznym terminie wypowiedzieć umowę najmu lokalu. Dlatego twórcy Czekoladziarni czekali, aż zostanie im ona sprzedana.
Odmowa sprzedaży lokalu była różnie komentowana przez miejskie władze. Studiując olsztyńska prasę z ostatnich trzech lat napotykamy sprzeczne wypowiedzi przedstawicieli ratusza. Raz przewodniczący Rady Miejskiej nie rozumie, dlaczego prezydent odmawia odsprzedania wyremontowanego lokalu Czekoladziarni jego dzierżawcom. Dwa lata później nie rozumie z kolei, dlaczego młodemu małżeństwu tak bardzo zależy na wykupieniu tego lokalu. Przecież i bez wykupienia go można w nim prowadzić biznes.
Dyrektor biura planowania przestrzennego Urzędu Miasta twierdzi z kolei, że nie można było sprzedać tego lokalu bez zakończenia pracy nad planem zagospodarowania przestrzennego dla tego kwartału śródmieścia. Jednak rok wcześniej dyrektor biura strategii rozwoju miasta powiedział w innym wywiadzie, że brak planu rewitalizacji wcale nie przeszkadza w sprzedaży obiektu znajdującego się na danym terenie. Proces sprzedaży mieszkań czy lokali użytkowych nie ma bowiem żadnego związku z procesem rewitalizacji. A poza tym, jakież plany może mieć miasto wobec podwórka zlokalizowanego w kwartale zabytkowych kamienic ? Czy taki spokojny, kulturalny lokal nie jest jak najbardziej pożądany w takim miejscu ?
Pani Ewa, zmęczona trwającą całe lata walką z wiatrakami wymówiła w końcu dzierżawę swojego lokalu. I tak z mapy miasta zniknęła jedna z jego niewątpliwych atrakcji turystycznych. Pani Ewa oczekuje jeszcze od urzędników zwrotu poniesionych przez siebie nakładów. Tym bardziej, że bardzo szybko znalazł się chętny do wydzierżawienia lokalu, który ona uratowała przed zagładą.
Taki zwrot nakładów z pewnością uszczupli miejski budżet. Tak samo jak poważnie uszczupliła go decyzja o wykwaterowaniu dziesięciu przedsiębiorców, którzy dzierżawili lokale usługowe na ulicy Partyzantów w okolicy 1 Maja. Musieli się wyprowadzić dwa lata temu z powodu przygotowań do przebudowy skrzyżowania Partyzantów i Wojska Polskiego. I na nic zdały się ich prośby o pozostawienie ich w spokoju aż do czasu rozpoczęcia inwestycji. A przecież każdy z nich każdego miesiąca wpłacał do kasy miejskiej 500 zł tytułem opłat dzierżawczych. Mnożąc te wpłaty przez dwa kolejne lata mielibyśmy w budżecie miasta całkiem przyzwoitą sumkę na różne wydatki, która jednak do kasy miasta nie wpłynęła.
Małe i średnie przedsiębiorstwa są siłą napędową gospodarki. Ich rola jest nie do przecenienia, ponieważ rozwój gospodarki narodowej zależy właśnie od stanu tych przedsięwzięć – czytamy na stronie: www.misp.pl, poświęconej wsparciu małych i średnich przedsiębiorstw. I dlatego – zdaniem autorów artykułu - państwo polskie dokłada wszelkich starań, by ten sektor gospodarki rozwijał się. Mali przedsiębiorcy mogą otrzymać pomoc od rządu, dotacje z Unii Europejskiej, mogą liczyć na kredyty oraz na korzystne, bankowe konta firmowe.
Wygląda jednak na to, że nie mogą liczyć na wsparcie ze strony olsztyńskiego ratusza, który za jakiegoś powodu nie widzi takiej potrzeby.
Każda ze stron ma swoje racje do których trudno się będzie zapewne przyczepić. Tylko racje racjami a klimatyczna Czekoladziarnia zniknęła z mapy Olsztyna. Czy naprawdę musiała zniknąć ?
Skomentuj
Komentuj jako gość